poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Revelation Cat (Ramsgate): Death Star

Po dłuższej rozłące powracam do Revelation Cata, a po jeszcze dłuższej do piw RC warzonych w Anglii. Dziś piwo, które śmiało można nazwać głównym punktem programu, jakim jest moja rozciągnięta w czasie przygoda z dotychczas uwarzonymi piwami Alexa Liberatiego. Death Star to chyba najlepiej rozpoznawalne jego piwo i jedno z najlepiej ocenianych, a i koncept oryginalny, bo imperialnego stoutu słodkiego codziennie się nie spotyka. Przypomnę, że choć jak dotąd żadne piwo z Revelation Cata nie zjechało poniżej bardzo wysokiego poziomu, to też żadne mnie nie powaliło. Oby to był ten dzień.

Informacje ogólne:
Piwo: Death Star
Kraj: Wielka Brytania (Anglia) - warzone przez włoski browar kontraktowy
Region: South East England
Miasto: Ramsgate
Browar: Ramsgate Brewery (Revelation Cat)
Produkowane od: 2013
Styl: słodki stout imperialny
Dodatki: laktoza, wanilia
Alkohol: 13%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jako że piwo warzone w Anglii, to powraca jednoczęściowa, lepsza i bogatsza etykieta. Tym razem przedstawia ona legendarną niszczycielską stację kosmiczną w trakcie unicestwiania jakiejś planety. Ma być niemal ekstremalnie słodko, a goryczkowo nie do przesady.
9/10

Barwa
Czarne, absolutnie nieprzeniknione, majestatyczne i piękne.
5/5

Piana
Bardzo ciemna, niezbyt obfita i niezbyt gęsta, bardzo szybko opada do pierścienia - ten za to jest trwały i dość pokaźny.
2,5/5

Zapach
Słodkie, waniliowe, a nieco alkoholowe nuty na pierwszym planie, następnie dociera do nas bukiet aromatów palonych i melanoidynowych, trochę wiśni, czekolady, odrobina alkoholu; wanilia w miarę degustacji zdobywa sobie coraz więcej udziału - świetne, choć nie zwala z nóg. 
9/10

Smak
Smak jest jednak bezwzględną rewelacją - po pierwsze uderza nas niesamowita pełnia, bardzo przyjemnie słodka, na przełyku czujemy solidne pchnięcie goryczki połączone z subtelną kwaskowatością, ale największym majstersztykiem jest bogaty i długi finisz, na którym powracają znane z zapachu nuty palone oraz bardzo przyjemna, czekoladowa słodycz połączona z nienachalną mocą, która ogólnie jest znakomicie ukryta - jeszcze może nie idealne, ale niepodważalnie wyśmienite.
9,5/10

Tekstura
Wybitnie gęste, co znakomicie pasuje do smaku, wysycenie nie za duże i to również pasuje do smaku idealnie.
5/5

9.0/10

No i wreszcie się doczekałem. Minimalnie, ale w końcu piwo z Revelation Cata przebiło próg 9/10. Znalazło się jednocześnie na ostatnim miejscu podium stoutów imperialnych. Na dziewięć. Następne piwo będzie tym dziesiątym i mam oczywiście nadzieję, że znowu nastąpi rotacja na szczycie. Jeśli chodzi o RC, to byłoby jednak miło, gdyby Death Star nie okazało się najlepszym ich piwem.

piątek, 25 kwietnia 2014

Warka (Grupa Żywiec): Warka

Tak, właśnie tak. Już tłumaczę - co jakiś czas naprawdę warto skalibrować sobie kubki smakowe. Jesienna przygoda z Tyskim, choć piwo to zgarnęło najniższą ocenę na blogu i dzierży ją po dziś dzień, pozwoliła mi przypomnieć, jak wielka jest różnica między polskimi koncernowymi international lagerami a tą jasną stroną mocy. Trzeba sobie czasem jednoznacznie uświadomić, jakie to szczęście, że odnalazło się lepszy świat. A jak już to robię, to ciekaw jestem, jak się będzie miała Warka do Tyskiego. Jeśli mnie pamięć nie myli, znajduje się ona w pierwszej piątce najczęściej wybieranych piw w naszym kraju.

Informacje ogólne:
Piwo: Warka
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Warka
Browar: Warka (Grupa Żywiec)
Produkowane od: brak danych
Styl: jasny lager
Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Jak to zwykle w koncerniakach, mamy etykietę wykonaną bezwzględnie profesjonalnie, a jednocześnie z tym charakterystycznym akcentem prostactwa, braku subtelności. Ocenę drastycznie rzuca w dół niepodane miejsce uwarzenia, które odkryłem po kilkunastominutowych poszukiwaniach w sieci wśród źródeł nieoficjalnych, a konkretnie ludzi, którzy rozszyfrowali kody na opakowaniach koncernów. Okazało się, że mam "szczęście" i ta Warka została uwarzona w samej Warce, ogólnie piwo jest warzone jeszcze w innych miastach. Dedykowany kapsel. O samym piwie ani słowa, jest za to informacja o sponsoringu polskiej reprezentacji piłkarskiej. A fuj.
3,5/10

Barwa
Jasnozłote, wpadające w słomkowe, krystalicznie przejrzyste z dużym dodatkiem ulatującego gazu; całkiem w porządku, choć nudne. 
3/5

Piana
Obfita, ale i bardzo mało gęsta, jednocześnie dość długo utrzymuje cienki kożuch na powierzchni - gdy ten się jednak poddaje, to pozostały pierścień jest bardzo marny. 
3/5

Zapach
Na początku całkiem przyzwoity, choć bardzo prosty, słodowy - dość szybko jednak bardzo traci na intensywności, a to, co jeszcze daje się poczuć, jest już przesiąknięte jakąś nieczystością - ostatecznie nędzny, ale da się przeżyć. 
4/10


Smak
W smaku niestety nie pozostawia już złudzeń: z jednej strony atakuje nas potwornie mdła, mało wyrafinowana słodycz, której nie kontruje nawet najmniejsza goryczka, z drugiej - w miejscu, w którym ta goryczka powinna nastąpić - sztuczną, kartonową nutą, choć może jak na swój rodowód nie taką koszmarną; fatalny, słodko-kwaśny, odpychający finisz - są gorsze, ale nie zmienia to faktu, że po wypiciu niecałej połowy po prostu nie byłem w stanie kontynuować. 
1,5/10

Tekstura
Na początku wysycenie jest tylko trochę za małe, ale po krótkim czasie spada bardzo nisko, co w połączeniu z i tak fatalną pijalnością daje bardzo zły efekt.
2/5

2.5/10

O proszę, jakie zaskoczenie. Ja to się jednak nie znam na koncerniakach polskich, w życiu nie przypuszczałbym - przed spróbowaniem Tyskiego - że Warka go tak przewyższy. W ogóle spora niespodzianka. Smak jest ohydny i zdołałem wypić niecałą połowę butelki, ale zaskoczył mnie zapach, który był prawie średni i piana, która była zupełnie w porządku. Najważniejsze, że mam to za sobą i mogę wrócić do piw do picia.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Pinta (Browar na Jurze): Das IPA

Najnowsze piwo Pinty przeszło trochę bez echa jak na kaliber marki. Ciężko się dziwić - IPA na niemieckich chmielach nowofalowych brzmi - przynajmniej dla mnie - trochę mniej intrygująco od imperialnego porteru bałtyckiego, Bière de Garde, roggenbiera czy ciemnego żytniego India Pale Ale, a takimi to okazami w ostatnim czasie nas Pinta rozpieszczała. Browar ten jednak potrafi zrobić piwo genialne z koncepcji, która jakoś niebywale nie brzmi, więc moje oczekiwania wcale nie są zaniżone. No i ciekawi mnie, co takiego wyhodowali niemieccy chmielarze - wszak to kraj, który dość zręcznie uchyla się przed piwną rewolucją.

Informacje ogólne:
Piwo: Das IPA
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2014
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 13,1%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem nową etykietę, byłem trochę zdezorientowany, ale na żywo wygląda lepiej niż na zdjęciach, choć może trochę odstaje od standardu Pinty. Jakiekolwiek niedoskonałości przyćmiewa najlepiej opisana etykieta na świecie. Zostało użytych aż pięć różnych niemieckich chmieli, z których chyba żadnego nie kojarzę. No, to czas je poznać.
9/10
 
Barwa
Złote i idealnie klarowne - zdecydowanie ładne, ale nie olśniewa. 
3,5/5

Piana
Obfita i utrzymuje się w pełni na powierzchni do samego końca, można się jedynie przyczepić do niedoskonałej gęstości. 
4,5/5

Zapach
Bezwzględnie chmielowy, po części przypomina "klasyczny" chmiel znany z pilznerów, ziołowy; po części określiłbym go jako kwiatowy - bardzo przyjemny, delikatny, lecz intensywny; tylko trochę mało ciekawy.
7,5/10

Smak
Odrobinę lepiej - jest bardzo zaokrąglone, słodowa, wybitnie przyjemna pełnia w fajny sposób kontrastuje ze zdecydowanie nieskromną goryczką, gdzieś w tle przewijają się akcenty kwiatowe i owocowe, ale generalnie rządzi dość trawiasty, czysty chmiel - bardzo przyjemne, smaczne i pijalne, niezły finisz, przede wszystkim bardzo, bardzo dobra goryczka, której udaje się przezwyciężyć lekką monotonię tego piwa. 
8,5/10

Tekstura
Na początku trochę za wysokie wysycenie, potem się szczęśliwie normuje.
4,5/5

7.0/10

Dziwne piwo. Przy pierwszym kontakcie węchowym, a i smakowym, byłem mocno rozczarowany i myślałem już, że będzie to jedno ze słabszych piw Pinty. Ostatecznie bardzo przyjemnie się rozwinęło w trakcie degustacji - nie nabrało nagle nie wiadomo jakich cech, nie jest ono w niczym wystrzałowe, ale ta czysta, chmielowa, bezowocowa goryczka urzeka w świecie mało goryczkowych pilznerów i bardzo aromatycznych AIPA. Daleko mu do rewelacji, ale moim zdaniem Pinta kolejny raz spisała się bardzo dobrze.

środa, 23 kwietnia 2014

Doctor Brew (Bartek): Cascade IPA

Kolejne piwo od Doctora Brew, mam nadzieję, że zachowa tendencję i będzie jeszcze lepsze niż drugie. Doktorzy trochę przynudzają, bo po American IPA wypuszczają Cascade IPA, czyli również AIPA, tylko że single hopa. W stosunku do ich drugiego wypustu są jednak zmiany dużo większe niż tylko w chmielu - piwo jest lżejsze o 1,5 stopnia ekstraktu i 0,6% alkoholu, ma też znacznie, znacznie mniej IBU.

Informacje ogólne:
Piwo: Cascade IPA
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Cieśle
Browar: Bartek (Doctor Brew)
Produkowane od: 2014
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 14,5%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Standardowa, bardzo, bardzo ładna etykieta Doctora Brew - tym razem w wersji zielonej - i pięknie podane informacje na temat piwa. Dla równowagi z tylko jednym gatunkiem chmielu słodów mamy aż pięć, a ich rodzaje sugerują, że może tym razem piwu nie będzie brakowało ciała. Wyraźnie ogarnęli się też z opisami - po grafomanii z Sunny Ale za bardzo nie pozostał ślad.
9/10
 
Barwa
Kolor jasnobursztynowy, nieśmiało próbujący wpaść w złoto, ale chyba nawet bardziej dążący w kierunku głębokiego bursztynu - ładny, trochę pogarsza sprawę umiarkowanie ładne zmętnienie. 
3,5/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta i niepodważalnie trwała, osiadająca również na szkle - nie da się do niej przyczepić. 
5/5

Zapach
Rewelacyjny, chmielowy - dużo słodkich owoców na czele z mango - w tle dużo więcej, nawet truskawki - ale sporo też akcentów żywicznych, iglastych - suma jest bardzo, ale to bardzo atrakcyjna, nie idealna, lecz bezwzględnie wybitna. 
9,5/10
Smak
Tu dość istotnie zmienia profil, owocowość odchodzi w zapomnienie, a warunki już zupełnie dyktuje żywica - wybitnie smaczne, wybitnie chmielowe, jednocześnie nie brakuje mu podbudowy słodowej; dobrze zbalansowane, bardzo wytrawne, ale są pewne akcenty słodkie; w zasadzie idealna goryczka, spora, ale ani trochę nie męcząca, nie zalegająca, iglasta; przepyszne. 
9,5/10

Tekstura
Jest największym mankamentem przez wyraźnie zbyt wysokie wysycenie, chociaż nie przeszkadzające za bardzo.  
3,5/5

8.5/10  

Bum. Olśnienie. Zaczynałem już po pierwszych dwóch piwach traktować Doctora Brew bez większych oczekiwań, w głowie przemykała myśl, że doktorzy nie do końca wiedzą, co robią, poza tym, że trzeba nawalić mnóstwo chmielu amerykańskiego. Dostałem tymczasem najlepsze klasyczne amerykańskie IPA, jakie w życiu piłem poza Atakiem Chmielu. Cascade IPA wskakuje także na siódme miejsce w klasyfikacji polskich piw, wyrzucając z pierwszej dziesiątki Apetyt na Życie. Doctor Brew wyeliminował naraz wszystkie mankamenty z poprzednich piw - przede wszystkim brak balansu, poza tym średnią pianę, a nawet taki szczegół jak opis na etykiecie. Rewelacja, DB zyskał sobie dziś duży kredyt zaufania u mnie.

BrewDog & 8 Wired: Dog Wired

Kolejne kolaboracyjne piwo z BrewDoga, które pozwoli mi dodać do statystyk nowy kraj, nowy browar i nowy styl. Krajem jest Nowa Zelandia, browarem 8 Wired Brewing Co., a stylem pilzner imperialny - coś stojącego w opozycji do popularnego w Polsce "mocnego jasnego lagera". Ten drugi ma być generalnie wysokoprocentowym international lagerem - pilzner imperialny ma zyskiwać nie tylko na alkoholu, ale i na aromacie, goryczce, pełni. Może być interesująco.

Informacje ogólne:
Piwo: Dog Wired
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja) - warzone w kolaboracji z browarem z Nowej Zelandii
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog i 8 Wired Brewing Co.
Produkowane od: 2013
Styl: nowofalowy pilzner
Alkohol: 6,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Podobnie jak przy kolaboracji z Evil Twin, etykieta jest połączeniem typowej stylistyki BrewDoga z odrobiną stylistyki drugiego browaru. Standardowo dostajemy opis piwa, trochę oderwany od rzeczywistości, ale z konkretów możemy dowiedzieć się, że obiecują nam dużo chmielu i goryczki. Oby.
9/10

Barwa
Złote, głęboko złote - byłoby bardzo ładne, gdyby nie fakt, że jest zmętnione w wyjątkowo nieestetyczny sposób; trochę polepsza sprawę ładnie ulatujący gaz. 
2/5

Piana
Wybitnie obfita, gęsta, tworzy efektowne czapy, w dodatku nieskończenie trwała i oblepiająca szkło - nic więcej wymagać się nie da. 
5/5

Zapach
Znakomity, intensywny, chmielowy aromat bardzo słodkich owoców - na czele występuje liczi i marakuja, można doszukać się też ananasa i mango - rewelacyjny, choć z amerykańskiego chmielu można wycisnąć jeszcze więcej. 
9,5/10

Smak
W smaku również bardzo dobrze, choć może nie aż tak - chmielowość jest już bardzo zintensyfikowana, ale ma też podbudowę słodową, a że już sam chmiel dostarcza wrażeń owoców słodkich, to ogólnie piwo wydaje się dość słodkie - aż do dość mocnej, typowo chmielowej, owocowo-trawiastej goryczki - finisz również jest bardzo chmielowy, wręcz odrobinę pikantny, przyprawowy; dopiero na dalekim finiszu wchodzi coś, co istotnie przypomina pilznera. 
8,5/10

Tekstura
Wysycenie nie jest jakieś koszmarnie małe, ale do tego piwa pasowałoby całkiem spore, więc brakuje go dość dużo.
2,5/5

8.0/10

Świetne piwo i ciekawa idea stylu, choć moim zdaniem BrewDog i 8 Wired za bardzo zbliżyli się do India Pale Ale, lądując gdzieś pomiędzy AIPA i IIPA. Ale ostatecznie te dwa style najczęściej dzieli tak naprawdę, mimo podobieństw przepaść, więc dobre i to.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Pinta (Browar na Jurze): Grodziskie 3.0

I drugie, albo raczej trzecie grodziskie z Pinty. Tym razem, jak wspominałem, do słodu pszenicznego dołącza jęczmienny, a oba wędzone są nie tylko dymem dębowym, ale i bukowym. Jest też mocniejsze od 2.0 o 0,1%. Jestem bardzo ciekaw, jak na nie wpłynie taka zmiana zasypu. Nie obraziłbym się, gdyby wędzonka była trochę mocniej wyczuwalna.

Informacje ogólne:
Piwo: Grodziskie 3.0
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2014
Styl: grodziskie
Alkohol: 2,6%
Ekstrakt: 7,8%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Etykieta różni się od tej na 2.0 tylko kolorem i niestety różni zdecydowanie na minus. Pstrokato się trochę zrobiło, oczywiście jednak świetny opis winduje ocenę.
8,5/10



Barwa
Ekstremalnie jasne, słomkowe, dość mocno zmętnione, ale nie wybitnie - w porządku, nie jest nijakie, lecz nie robi potężnego wrażenia. 
3/5

Piana
Bardzo obfita, dość gęsta, ale umiarkowanie trwała - w miarę szybko robią się dziury na tafli. 
3,5/5

Zapach
Delikatna, bardzo delikatna wędzonka, poza tym trochę gładkiej słodowości - na początku jeszcze dość wyraźny, ale po chwili robi się bardzo mało intensywny - gdy go czuć, jest ładny, ale zdecydowanie za mało go czuć. 
5,5/10

Smak
Lepiej, choć w ustach wędzonka całkowicie odchodzi w zapomnienie, jest tylko przyzwoita, nawet bardzo przyjemna słodowość - na przełyku i finiszu wraca trochę nut wędzonych i w tym momencie czuć je chyba najlepiej; brakuje goryczki, jest zdecydowanie przyjemne, ale za płaskie, nuty wędzone i słodowe są bardzo dobre, lecz zbyt subtelne; wybitnie pijalne. 
6,5/10

Tekstura
Trochę za małe wysycenie, ale nieznacznie, ogólnie to najmocniejsza strona piwa.
4,5/5

6.0/10

Ciekawa rzecz - piwo jest na tyle podobne do 2.0, że już miałem pisać, że Pinta mogłaby zrobić trochę większy rozstrzał pomiędzy nimi, ale ocena wyszła dramatycznie niższa. Jest gorsze od 2.0 po prostu konsekwentnie we wszystkim. Szkoda, to zdecydowanie, zdecydowanie najgorsze piwo Pinty, jakie piłem. Nie wiem, co Pinta planuje dalej w kwestii tego stylu, bo ta akcja z dwoma równoległymi grodziszami wydaje mi się jednorazowa.

Pinta (Browar na Jurze): Grodziskie 2.0

Trzecią dziesiątkę piw z Pinty - która zapowiedziała właśnie drugie urodzinowe piwo, które uwarzy w kolaboracji z AleBrowarem - rozpoczynam wypustem, który ma już półtora miesiąca. Zamiast wydać kolejną warkę A'la Grodziskiego, które jak dotąd jest najsłabszym piwem z Pinty, jakie piłem, rzemieślnicy postanowili wypuścić dwie nowe wersje jednocześnie (choć jeśli chodzi o parametry, to niemal identyczne jak tamto), Grodziskie 2.0 i 3.0. Zdegustuję je jedno po drugim. 2.0 jest mniej skomplikowane - w całości na słodzie pszenicznym wędzonym dymem z palenia dębu. W 3.0 do pszenicznego dołączy jęczmienny, a oba słody wędzone będą również dymem i z dębu, i z buku. Będzie to też najsłabsze alkoholowo piwo, jakie piłem w życiu poza bezalkoholowymi - jest słabsze od A'la Grodziskiego o 0,1%.

Informacje ogólne:
Piwo: Grodziskie 2.0
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2014
Styl: grodziskie
Alkohol: 2,5%
Ekstrakt: 7,8%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Po raz pierwszy od zastąpienia starych etykiet nowymi - nie licząc okolicznościowego B-Daya - Pinta odeszła trochę od stałej koncepcji i wyraźnie wyszło to na niekorzyść, choć dalej jest w porządku, a etykieta dalej jest najlepsza na świecie, jeśli chodzi o treść.
9/10

Barwa
Ekstremalnie jasne i ekstremalnie mętne - dzięki zmętnieniu całkiem ciekawe, choć trochę mało wyraziste. 
4/5

Piana
Bardzo obfita i bardzo gęsta, utrzymuje słuszną warstwę kożucha niemal do końca degustacji, choć w końcu się poddaje, oblepia szkło - prawie idealna. 
4,5/5

Zapach
Najbardziej zwraca uwagę trochę maślana, później bardziej grillowa wędzonka, ale nie dominująca, niezbyt intensywna - duży udział ma też słodowość - jest ładny i całkiem przyjemny, ale zdecydowanie przydałaby się większa intensywność. 
7/10

Smak
Trochę lepiej jeśli chodzi o intensywność - jest to piwo wybitnie orzeźwiające, niesamowicie lekkie, ale jednocześnie przemyca pewną dawkę wrażeń smakowych - połączenie słodowości z wędzonką i bardzo przyjemną, lekką goryczką; bardzo miły finisz; naprawdę bardzo smacznie, a pijalność wprost niewiarygodna. 
8/10

Tekstura
Trochę wyższe niż przeciętne, czyli w tym przypadku doskonałe wysycenie.
5/5

7.0/10

No i proszę, drugie podejście do Pintowego grodzisza zakończyło się sukcesem i wyprzedzeniem niejednego piwa tego browaru. A więc jednak da się z tego stylu zrobić bardzo dużo. A jeśli wersja 3.0 będzie jeszcze lepsza, no to rewelacja. Wspaniale orzeźwiające i pijalne.

niedziela, 20 kwietnia 2014

BrewDog: Bourbon Baby

Trzydzieste szóste piwo z BrewDoga będzie dość osobliwe i dla mnie przynajmniej zapowiada się bardzo interesująco. Popularne i coraz popularniejsze leżakowanie piwa w beczkach po winie lub mocniejszych alkoholach dotyczy prawie wyłącznie piw mocnych, ciężkich, dostojnych - w zasadzie chyba prawie wszystko, co idzie do takich beczek, jest stoutem imperialnym lub barley wine'em. Dzięki BrewDogowi właśnie skosztowałem również leżakowanych imperialnych IPA, ale były one akurat jeszcze mocniejsze niż przeciętne RISy czy barley wine'y. Tym razem BrewDog zrobił ciekawy eksperyment i w beczce po bourbonie umieścił w miarę lekkie szkockie ale. Zobaczmy, czy coś takiego ma sens.

Informacje ogólne:
Piwo: Bourbon Baby
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Produkowane od: 2014
Styl: szkockie ale (Bourbon BA)
Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Wyjątkowo ładna, czarno-miedziana, choć klasyczna etykieta BrewDoga. Jak zazwyczaj długi, zgrabny opis piwa, łączący bajkopisarstwo z konkretną zapowiedzią wrażeń smakowo-zapachowych.
9,5/10


Barwa
Bardzo ciemne, niemal czarne, ale pod bardzo mocnym światłem zdradza nieznaczne, rubinowe, bardzo ładne prześwity; gdy zostaje go mniej, w zadziwiający sposób zmienia się w brązowe - piękne. 
5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, dość gęsta, niezbyt trwała. 
3,5/5

Zapach
Pierwsze i dominujące już potem uderzenie to... orzechy - dalej atakują nas bardzo wysublimowane nuty kakaa i akcenty beczkowe; przy trochę mocniejszym skupieniu można wyczuć charakterystyczne, bourbonowe nuty karmelu i wanilii - jest absolutnie rewelacyjny, jedynym mankamentem jest niesatysfakcjonująca intensywność. 
9,5/10

Smak
W smaku jest równie wspaniałe, poza tym, że przenosi fenomenalne, orzechowo-waniliowo-czekoladowe aspekty zapachu, dodatkowo dostarcza przyjemnych uderzeń słodyczą, lekką goryczką i nawet - zupełnie akceptowalną - kwaskowatością, pozostawia po sobie nienachalny, ale wyrazisty, czekoladowo-beczkowy finisz; bliskie ideału. 
9,5/10

Tekstura
Wysycenie jest wyraźnie za duże, ale generalnie jak na piwo leżakowane w beczce bardzo dobra tekstura.
3,5/5

8.5/10

To najlepsze piwo BrewDoga, jakie piłem od wakacji. Szóste w rankingu szkockiego browaru, a przy tych trzydziestu sześciu to znaczy sporo. Byłem ciekawy, ale i trochę sceptyczny względem koncepcji lekkiego piwa starzonego w drewnie, ale teraz sądzę, że jest rewelacyjna. Wyśmienite piwo, może gdyby BrewDog popracował trochę nad doprowadzeniem go do perfekcji, to po paru warkach faktycznie byłoby czymś nieprawdopodobnym, potencjał ma.

piątek, 18 kwietnia 2014

Birbant (Witnica): Citra IPA

Jak obiecałem, tak robię - po świetnym pierwszym piwie z browaru kontraktowego Birbant od razu rzucam się na kolejne. Piwowarzy zostają przy amerykańskim chmielu, tym razem wypuszczając kolejnego już na rynku single hopa. W roli głównej citra, chmiel, który, jak nazwa wskazuje, dostarczać ma wrażeń głównie cytrusowych. Ciekaw jestem, jakiej dostarczy goryczki - ta była bowiem głównym punktem programu w Brown Ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Citra IPA
Kraj: Polska
Województwo: lubuskie
Miasto: Witnica
Browar: Witnica (Birbant)
Produkowane od: 2014
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5,9%
Ekstrakt: 14,2%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Browar oczywiście trzyma się koncepcji swoich etykiet i dobrze. Pofatygowałem się na ich fanpage'a i ujrzałem grafiki, które przedstawiają rysunek na etykiecie w całości. Trzeba przyznać, że wygląda to wtedy znacznie lepiej, ale cóż - Witnica ma takie a nie inne, owalne etykiety.
7,5/10

Barwa
Złote, dążące w kierunku jasnozłotego, mocno mętne - sugerując się nazwą, faktycznie może przyjść na myśl sok z cytryny. 
3/5

Piana
Słusznie obfita, niemal idealnie gęsta, dość trwała, ładnie oblepia szkło. 
4/5
 
Zapach
Aromat amerykańskiego chmielu, wyraźny, ale dość nienachalny - istotnie zupełna dominacja cytrusów, przede wszystkim cytryny i pomarańczy - zdecydowanie bardzo ładny, nie oszałamiający, ale bezbłędny - nie obraziłbym się na większą intensywność. 
8/10


Smak
W smaku, co ciekawe, pierwsze skojarzenia są belgijskie, ma gdzieś tam tę specyficzną, przyprawową duszę, generalnie jednak dominuje zupełnie amerykański chmiel, co jednak interesujące, w mało cytrusowy sposób, bardziej żywiczny, a właściwie ziołowy - taka jest w szczególności wysoka, ale trochę drapiąca, mimo wszystko przyjemna goryczka; trochę lepiej na finiszu; początkowo mocno pijalne i orzeźwiające, z czasem trochę się nudzi; dobre, nic ponadto. 
6,5/10

Tekstura
Wysycenie powinno być odrobinę większe, ale nie ono jest największym mankamentem tekstury - piwo jest po prostu trochę za gęste i przez to pijalność nie jest rewelacyjna.
3/5

6.5/10

No bardzo duże rozczarowanie, nawet to piwo nie stało koło Brown Ale. Ocena wskazuje na dobre piwo, ale generalnie w przypadku AIPA nie ma się czym chwalić. Amerykański chmiel potrafi dużo załatwić i ciężko tym stylem upaść zbyt nisko. Jak dotąd spośród czterdziestu wszystkich rodzajów India Pale Ale, jakie piłem, gorszy był tylko Prometeusz z Olimpu, który przez diacetyl dostał pół punktu za zapach. A może właśnie akurat citra w pojedynkę "nie robi roboty" i potrzeba już większych umiejętności, by uwarzyć z niej single hopa? Cóż, na Birbanta się nie obrażam, ale aż tak szybko na następne ich piwo się nie rzucę.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Weird Beard: K*ntish Town Beard

Zadziwiająco dawno nie było mnie w Anglii. Powracam w końcu i za jednym zamachem dodaję sobie do statystyk nowy browar i nowy styl. Browarem jest Weird Beard, mikrobrowar rzemieślniczy z zachodniego Londynu, stylem zaś - amerykańskie pszeniczne ale, które można traktować jako podgatunek APA. Piwo to było początkowo uwarzone w kolaboracji z BrewDogiem, miało być chyba jednorazowe, ale tak się spodobało Anglikom, że już bez pomocy Szkotów zaczęli je regularnie warzyć. Początkowo nazywało się też inaczej - Camden Town (legendarna dzielnica Londynu, która wywarła nieprzeceniony wpływ na literaturę XXI wieku) - ale inny londyński browar, Camden Brewery, kuriozalnie stwierdził, że ma wyłączne prawo do używania tej nazwy. Weird Beard, jako firma mała, nie chciała chodzić po sądach, więc zmieniła nazwę piwa, gwiazdkując nową "na wypadek, jakby tę nazwę geograficzną też sobie zastrzegli". Historia zgrabna, oby tylko stało za nią dobre piwo.

Informacje ogólne:
Piwo: K*ntish Town Beard
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Weird Beard Brew Co
Produkowane od: 2013
Styl: American Wheat
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Ładna, idealnie porządnie wykonana etykieta. Mamy obszerny opis historii piwa, jak i jego walorów spożywczych, a z drugiej strony również dość obszerna notka na temat browaru. Bardzo satysfakcjonujące. Nie poznamy dokładnego składu, ale ze wspomnianego opisu można się o nim trochę dowiedzieć. Firmowy kapsel z logiem browaru. Bardzo fajną sprawą jest klarowne numerowanie warek i podana data rozlewu.
8,5/10

Barwa
Ekstremalnie klarowny, jasny bursztyn - bardzo ładne, choć nic nadzwyczajnego, może nawet odrobinę mało wyraziste, co zmienia się po dolaniu końcówki, która całkowicie grzebie klarowność. 
4/5

Piana
Bezbłędna - bardzo obfita, bardzo gęsta i nieskończenie trwała, dodatkowo osiada na szkle. 
5/5

Zapach
Cudowny zapach amerykańskiego chmielu, który dostarcza naprawdę wspaniałych i intensywnych nut słodkich owoców - jest mango, jest trochę ananasa, w tle marakuja, a nawet morele - obłędny, niezwykle wyrazisty i bogaty.
9,5/10
Smak
W smaku niemal równie wspaniale - chmiel w dalszym ciągu rządzi i dzieli, owocowość jest odrobinę mniej wyraźna, ale za to dostajemy piękne akcenty żywiczne - w ustach bardzo lekkie i orzeźwiające, później wkracza nieduża, nienachalna, ale wyraźna i bardzo szlachetna, żywiczna goryczka - w zasadzie idealna jak na styl, krótka, ale piękna; naprawdę wyśmienite, znakomite połączenie lekkości i wyrazistości. 
9/10

Tekstura
Wysycenie mogłoby być co nieco wyższe, ale nieznacznie.
4/5

8.5/10
 
Rewelacyjne, cudownie lekkie i wyraziste zarazem. Wspaniale odsłania podwójne oblicze amerykańskiego chmielu - w zapachu atakując egzotycznymi - i nie tylko - owocami, a w smaku zmieniając się na żywiczne. W kategorii APA przegrywa jedynie minimalnie z Dead Pony Club z BrewDoga (choć trzeba przyznać, że smakowo-zapachowo to jednak nie to: zbliżyło się na tyle do tej szkockiej rewelacji dzięki znacznie lepszej pianie).

środa, 16 kwietnia 2014

Heller: Aecht Schlenkerla Rauchbier Weizen

Trzecie już piwo z legendarnej stolicy piw wędzonych, niemieckiej Schlenkerli. Pierwsze - marcowe wędzone - było rewelacyjne, a drugie - wędzony koźlak - wprost genialne. Oczekiwania są więc oczywiste. Tym razem styl, z którym jeszcze nigdy nie miałem styczności - i nie bez powodu, bo wędzony weizen - poza wersją Schlenkerli właśnie - jest chyba prawie niespotykany. Bardzo ciekaw jestem tego połączenia, na pierwszy rzut oka wydaje się nieco kontrowersyjne, ale z drugiej strony brzmi to wyjątkowo intrygująco.

Informacje ogólne:
Piwo: Aecht Schlenkerla Rauchbier Weizen
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Bamberg
Browar: Brauerei Heller
Produkowane od: brak danych
Styl: weizen wędzony
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Etykieta taka sama jak w poprzednich dwóch przypadkach, jak zwykle ładna i nastrojowa, tylko zamiast brązowych i srebrnych - zielone wstawki. Znów niepoobcierana butelka, jak miło. Oczywiście dedykowany kapsel.
9/10


Barwa
Bardzo atrakcyjny, nieco tajemniczy kolor lawirujący od jasnego do ciemnego brązu - niesztampowości dodaje bardzo mocne zmętnienie.
4/5

Piana
Znakomita - bezwzględnie wysoka, bezwzględnie gęsta, wydaje się nieśmiertelna, ale w końcu odrobinę poddaje. 
4,5/5

Zapach
Na pierwszym planie genialne nuty wędzonki - niesamowicie wyraziste, dosadne, przywodzące na myśl a to dym z ogniska, a to wędzone ryby - pod spodem kryje się nieśmiało słodszy charakter weizena; doskonałe, rozkoszne. 
10/10

Smak
Dalej zdecydowanie dominuje wędzonka, ale zmienia trochę swój profil - przywodzi na myśl bardziej aromaty suszonej śliwki, jest trochę słodyczy i trochę kwaskowatości, wszystko znakomicie zbalansowane - niesamowicie wprost pijalne, znów bardzo blisko ideału. 
9,5/10

Tekstura
Wysycenie nie może się ustabilizować: raz jest za małe, raz za wysokie, ogólnie jednak krąży wokół dobrej wartości.
4/5

9.0/10
 
Co tu dużo pisać, kolejne fenomenalne piwo ze Schlenkerli. O ile jeszcze tak nie było, to teraz już nieznane mi jeszcze wypusty z browaru Heller są absolutnymi priorytetami moich zakupów obok nowych piw Pinty i AleBrowaru. Wędzony weizen nie był aż tak wyśmienity jak koźlak - choć naprawdę nieznacznie mniej - za to prawie nadrobił tę stratę pianą i uplasował się 0,015 punktu za nim. Schlenkerla totalnie przekonała mnie do piw wędzonych. Chyba w niewielu stylach magia tego napoju jest aż tak oczywista.



_____________________________________________________________________



Powtórka 24.12.2017

Piękna jasnobrązowa barwa, mocno mętne, świetna piana. Rozkoszny zapach klimatycznej wędzonki spod znaku drewna w kominku i wędzonej szynki, spod którego wyłaniają się estry owocowe i fenolowy charakter weizena. W smaku łagodne, fajnie łączy średnio mocną wędzonkę ze zwiewnym, słodkawym obliczem weizena, wieńczy wszystko delikatna goryczka. Na pewno nie jest to najciekawsza propozycja Schlenkerli - poza hellesem może nawet najmniej ciekawa - ale świetne piwo.









8.5/10

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Baladin: Open Gold

Powracam do włoskiego Birrificio Baladin, by sprawdzić ich bardziej standardowe piwo niż ekluzywne Riserva Teo Musso. Leżakowane w beczkach po czerwonym winie Terre było jednak zbyt wybitne, bym teraz nie miał dużych oczekiwań. Open Gold to jednak również piwo dość niesztampowe, bo nietypowo zinterpretowane amerykańskie pale ale - z aż 7,5% alkoholu, podczas gdy w tym stylu więcej niż 5,5% to już sporo, a BJCP zamyka jego ramy na 6%.

Informacje ogólne:
Piwo: Open Gold
Kraj: Włochy
Region: Piemont
Miasto: Piozzo
Browar: Birrificio Baladin
Produkowane od: brak danych
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 16,8%
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jak widać nie tylko Birrificio del Ducato ma we Włoszech przepiękne butelki - Baladin również wypuszcza piwa w pięknym szkle o nietypowym kształcie, nie aż tak genialnym jak w przypadku del Ducato, ale za to z piękną grawerką. Etykieta nie jest jednak takim dziełem sztuki, choć jest w porządku i ładnie komponuje się z całą serią. Kapsel dedykowany dla serii Open. Na etykiecie nie znajdziemy żadnego opisu piwa, nie ma też dokładnego składu, ale bogate informacje są na stronie internetowej.
9/10

Barwa
Przy pierwszym nalaniu istotnie złote, wręcz podręcznikowo złote - ani jasne, ani ciemne, po prostu klasyczne, głębokie złoto; w zasadzie byłoby idealnie klarowne, gdyby nie trochę małych drobinek, które mocno psują efekt - po dolaniu końcówki tych drobinek powstaje prawdziwy legion i całkowicie zasłaniają i zaciemniają piwo. 
3/5

Piana
Obłędnie obfita, gęsta i nieskończenie trwała - nic jej się nie da zarzucić, w dodatku nieco oblepia szkło. 
5/5

Zapach
Doprawdy niebywały - w pewnej części chmielowy, ale w nietypowym towarzystwie jakiegoś słodkiego, niemal ciasteczkowego akcentu, bardzo przyjemnego; w miarę upływu czasu akcent ten robi się coraz mniej słodki, a coraz bardziej słodowy; nietypowe, przyjemne, trochę za mało intensywne. 
8/10

Smak
W smaku już z kolei bardzo intensywne, chmiel odchodzi na dość daleki plan, o ile nie znajdował się już na nim w zapachu - w ustach całkowicie dominuje bardzo pełna, przyjemna słodowość, odrobinę mdła, ale tylko odrobinę - problem jest na przełyku i wczesnym finiszu, który prezentuje wysoką, ale dość alkoholową goryczkę, w dodatku nieco ściągającą - dopiero na dalszym etapie finiszu szorstki alkohol zastępują nuty chmielowe; poza tym mankamentem bardzo dobre, bardzo przyjemnie zaokrąglone, słodowo-goryczkowe. 
7,5/10

Tekstura
Wysycenie na początku jest dość wysokie, co w połączeniu z treściwością piwa nie daje dobrego efektu, na szczęście w miarę szybko ustępuje.
4/5

7.0/10

W obliczu pierwszego piwa z Baladin jest to jednak spore rozczarowanie, mimo że bardzo dobre piwo. Koncepcja mocnego amerykańskiego pale ale nie do końca do mnie przemówiła - piwo zyskało sporo na pełni, słodowości, ale jednocześnie straciło na chmielu, w dodatku zastąpił go jakby miejscami alkohol. Chyba mimo wszystko od pełni są inne gatunki, APA ma dawać chmielem po nozdrzach, krótką, konkretną goryczką po języku i doskonale orzeźwiać. Eksperymenty jednak mile widziane, bo jakby nie patrzeć Open Gold przeskoczył dwa degustowane przeze mnie APA.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Hasen-Bräu: Weißer Hase

Trzeba czasem powrócić do korzeni i tradycji, a bez wątpienia należą do piw tradycyjnych niemieckie hefeweizeny. Ten tutaj to kolejne już na blogu piwo z Bawarii, tym razem z augsburskiego browaru o rozkosznej nazwie Hasen-Bräu, czyli "Browar Zajęczy". Hefeweizenów aż tak dużo na blogu jeszcze nie zrecenzowałem - jasnych, klasycznych zaledwie cztery sztuki, jak na razie dwa egzemplarze niemieckie i jeden amerykański zostały zdeklasowane przez weizena z polskiego Bierhalle. Mam nadzieję, że Biały Zając podejmie rywalizację.

Informacje ogólne:
Piwo: Weißer Hase
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Augsburg
Browar: Hasen-Bräu
Produkowane od: brak danych
Styl: hefeweizen
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Kolorystycznie i przestrzennie etykieta nie jest może arcydziełem sztuki przemysłowej - choć jest w porządku - ale cóż może urzec bardziej niż tytułowy biały zając dumnie dzierżący szklankę piwa i chmielowe berło? Niestety butelka jest trochę obtarta, a na etykiecie nie znajdziemy jakiegokolwiek opisu piwa poza suchą wzmianką, że jest to weissbier z osadem drożdżowym.
7/10

Barwa
Wyjątkowo jasne, słomkowe i niezwykle klarowne jak na ten styl - wprost niewybaczalnie; dopiero po dolaniu końcówki pojawia się jakiś bardziej konkretny osad, ale i tak jak na styl wybitnie mizerny i ostatecznie wygląda to jeszcze gorzej niż na początku; ratuje je tylko dużo dynamicznie ulatującego gazu, ogólne wrażenie jest jednak kiepskie. 
1,5/5

Piana
Wspaniała, adekwatna do stylu, piekielnie obfita i gęsta, cudownie trwała, bezbłędna. 
5/5

Zapach
Na początek prawdziwa bomba bananowa - coś niesamowitego, wyjątkowo naturalny aromat banana - później trochę ustępuje miejsca drożdżowości i nie jest już tak rewelacyjnie, lecz w dalszym ciągu dobrze; brakuje goździków, ale może dzięki temu tak świetnie czuć banany. 
8,5/10
Smak
W smaku niestety już tak wyraziście nie jest - jeszcze w ustach jest bardzo przyjemnie, znów bananowo-słodowo, lekko, ale nie pusto; im dalej, tym jednak gorzej, na przełyku jeszcze dostajemy przyjemną dawkę weizenowej słodyczy, jest już jednak odrobinę za płasko, a początki finiszu są szczególnie niewybitne - trochę kwaskowe, jakby na chwilę weizen tracił swój charakter - o dziwo, na głębokim finiszu jest już fajnie, bo powraca banan; mimo wad jest smaczne i przyjemne, tyle że nienadzwyczajne. 
6,5/10

Tekstura
Wysycenie przy normalnym nalewaniu jest zbyt małe, a przy ostrożnym troszkę zbyt wysokie - generalnie jednak krąży wokół odpowiedniego poziomu, co się chwali w tym stylu.
4/5

6.5/10  

Cudów nie ma. Ot, kolejny uczciwy, a raczej po prostu dobry niemiecki weizen, chociaż z małą premią w postaci wyjątkowo śmiało poczynających sobie estrów bananowych. W rankingach uplasował się minimalnie za degustowanym tu już prawie rok temu Schöfferhoferem. Skoro w Bawarii takie piwa pełnią taką rolę i występują z taką częstotliwością jak u nas okropne koncernowe international lagery, a co najmniej w pewnej mierze tak jest, to jest to w porównaniu z Polską raj na ziemi, ale bez porównywania do tak niskich standardów - wciąż trochę nuda.