czwartek, 28 lipca 2016

Schneider: Aventinus Eisbock

Postanowiłem sprawić sobie na urodziny specjalną degustację i zrecenzować po raz pierwszy koźlaka lodowego, a jednocześnie piąte najlepiej oceniane na ratebeerze piwo niemieckie i... najlepiej ocenianego koźlaka lodowego w ogóle. Schneider to jeden z najbardziej uznanych browarów w Niemczech, skrajnie wyspecjalizowany w weizenach wszelakich. To skąd tu koźlak? Cóż, jest to weizenbock wymrożony metodą, którą stosuje się normalnie dla uzyskania eisbocków z doppelbocków. No i teraz zależy, czy uznajemy, że wszystkie koźlaki są lagerami, a weizenbocki to tak naprawdę nie koźlaki, tylko mocne weizeny. Ja tak szczerze mówiąc twierdzę, ale dla Aventinusa robię wyjątek i uznaję go koźlakiem, bo po wymrożeniu to przestaje trochę mieć znaczenie, czy drożdże były górnej fermentacji, czy dolnej.

Informacje ogólne:
Piwo: Aventinus Eisbock
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Kelheim
Browar: Weisses Bräuhaus G. Schneider & Sohn
Styl: koźlak lodowy
Alkohol: 12%
Ekstrakt: 25,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 05.05.2020 r.
Cena: 13,50 zł (20,45 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Piękna, elegancka etykieta o charakterystycznej, ciemnofioletowej barwie i dedykowany kapsel. 
9/10 


 
Barwa
Piękna, brunatno-miedziana, ale jest potwornie zanieczyszczone białymi kawałkami osadu.
2/5

Piana
Dość obfita i dość gęsta, ale zupełnie nietrwała, po chwili od nalania zostaje cienki pierścień.
2/5

Zapach
Fantastyczny, rzucił się na mnie przeróżnymi owocami - królują śliwki niekoniecznie suszone, poza nimi są też jabłka, rodzynki, gruszki, czerwone winogrona. Z tła wyłania się przyjemna, słodowa czekolada trochę a la quadrupel, zresztą nieprzeciętnie całość quadrupla przypomina. Karmel, pumpernikiel, nawet szczypta przypraw korzennych. Ale przede wszystkim śliwki.
9,5/10
 

Smak
Bardzo podobny do zapachu, trochę bardziej idący w kierunku przypraw i czekolady niż owoców. Wysoka słodycz, niska goryczka, a jednak jakimś sposobem jest duża równowaga i nie ma mowy o przesłodzeniu. Taki minimalny charakter weizena czuć, o dziwo. Jest wybitne, aczkolwiek od 12% można by mimo wszystko oczekiwać jeszcze odrobinę większej intensywności smaku. Z drugiej strony - alkohol jest znakomicie ukryty.
9/10

Tekstura
Za dużo gazu, za dużo, za dużo. Ale fajne, takie pełne ciało.
2,5/5

8.0/10

Wyśmienite piwo, które zasługuje na miejsce w piwnicy, w dodatku bardzo ciekawe - pałęta się gdzieś w okolicach doppelbocka i quadrupla ze wskazaniem na tego drugiego. Mimo wszystko po rzekomo piątym piwie Niemiec spodziewałem się czegoś jeszcze większego - sam piłem co najmniej pięć lepszych. Mam też nadzieję, że mimo wyroku RB istnieją eisbocki (jeszcze) lepsze. Tak czy inaczej pozycja obowiązkowa.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Matuška: California

Pamięta ktoś taki kraj jak Czechy?

Bo ja prawdę mówiąc zacząłem już zapominać. Moja ostatnia recenzja czeskiego piwa sięga sierpnia 2014 roku, piłem wtedy zresztą Pilsnera Urquella. W sumie czeskich piw opisałem piętnaście - stanowią więc około 2% wszystkich recenzji. To dość szokujące, patrząc z perspektywy nawet trzech lat wstecz - wtedy Czechy nie tylko były postrzegane jako kraj o jednych z najmocniejszych tradycjach piwowarskich, ale i jedno z najciekawszych europejskich centrów craftu. Tymczasem Czesi stanęli w miejscu. Spójrzcie no tylko na ranking czeskich piw na ratebeerze. Na trzecim miejscu niefiltrowany Urquell, a poza tym czołówka zdominowana przez starych wyjadaczy, Clock i Matuškę. A oceny? Wcale nie powalają. 50. piwo w rankingu polskim ma notę 3.78 - taką jak piąte piwo w rankingu czeskim.

Rzecz jednak w tym, że aż do teraz nie miałem styczności ani z piwami Clocka, ani Matuški. Dzięki uprzejmości kuzyna, który przywiózł mi z Pragi po jednym reprezentancie z każdego browaru, w końcu to nadrobię.

Matuška, browar z już ponad siedmioletnią historią, położony jest w małej miejscowości Broumy w leśnych ostępach niedaleko Pragi. Założony został przez Adama Matuškę, słynnego czeskiego piwowara z ogromnym doświadczeniem. Jeszcze te trzy lata temu, o których wspomniałem, piwa z tego browaru robiły w Polsce furorę i wzbudzały wielkie podniecenie. Zobaczmy, czy California, APA, obudzi we mnie choć jakąś reminiscencję tej utraconej ekscytacji.

Informacje ogólne:
Piwo: California
Kraj: Czechy
Kraj (adm.): środkowoczeski
Miasto: Broumy
Browar: Pivovar Matuška
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 12-12,99%
Objętość: 750 ml
Warka: do 17.07.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Etykieta nie jest brzydka i jest z porządnego materiału. To właściwie tyle zalet. Brzydka nie, ale trochę przaśna owszem, kojarzy mi się to wielkie logo na środku z jakimś logiem programu edukacyjnego dla dzieci, nie wiem czemu. W połączeniu z wielką butelką i gołym kapslem odrobinę zalatuje mi to tanimi winami, ale to już tak przejaskrawiając. Nie no nie jest źle.
5,5/10

Barwa
Bardzo jasne, jasnozłote do nawet słomkowego, wydaje się wręcz lekko zielonawe. Z ładnym zmętnieniem daje to oryginalny i ładny efekt.
4/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, ładnie oblepia szkło i utrzymuje się bardzo długo.
5/5
 
Zapach
Chmielowy, owocowy, a konkretnie limonkowy, grejpfrutowy, skórka grejpfruta zwłaszcza, trochę pikanterii żywiczno-przyprawowej, gdzieś daleko ciut słodu. Bardzo dobry, ale i bardzo bez szału.
7,5/10
 
Smak
Od pierwszego łyku uderza balans. Chmiel jest, zarówno aromatyczny i w postaci bardzo trafionej, leciutko chropowatej, ziołowo-trawiastej goryczki, ale jest i bardzo przyjemna słodycz kontry słodowej. Gdyby jeszcze było barwniej, gdyby chmiel dawał bardziej kolorowe aromaty, to byłoby naprawdę wybitnie.
8,5/10

Tekstura
Trochę za wysokie wysycenie.
3,5/5

7.5/10

Bardzo fajne APA, bardzo fajne, przemyślane. Niestety krótka wizyta w polskim sklepie specjalistycznym i prawdopodobnie wyhaczę parę lepszych, polskich, tańszych. Handlujcie z tym, Czesi.

sobota, 16 lipca 2016

Browar Stu Mostów: ART6

Z morelami nie wyszło Browarowi Stu Mostów jakoś rewelacyjnie, może lepiej wyjdzie z marchwią. A dokładniej z marchwią karmelizowaną w miodzie i sokiem jabłkowym, w dodatku na słodzie orkiszowym. I jeszcze z chmielem niemieckim Huell Melon, który ma wnosić aromaty melona. Piwo miodowe piłem oczywiście nieraz, ale po raz pierwszym spotykam się z użyciem w piwie marchewki i jabłek (z jabłkami mógłbym się spotkać dużo wcześniej, ale jakoś nie miałem nigdy ochoty na dosładzanego jabłkowego lambika z Lindemans). Te eksperymenty są efektem współpracy z ciężko definiowalnym "kolektywem kulinarnym" Food Think Tank, którego celem jest "przywrócenie jakości do kulinariów". Wspaniale rozwlekły opis piwa znajduje się na stronie browaru, polecam się zapoznać.

Informacje ogólne:
Piwo: ART6
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: eksperymentalne
Dodatki: marchew, sok jabłkowy, miód
Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: 11,8%
Objętość: 500 ml
Warka: do 16.07.2016 r.
Cena: 7,80 zł

Opakowanie
Chyba najładniejsze Browaru Stu Mostów do tej pory. Standardowa schludność przełamana artystycznym obrazkiem.
9/10
 
 
Barwa
Jasnozłota, zmętniona w trochę mało estetyczny sposób, nieco przymulona prezencja.
3,5/5

Piana
Diabelnie obfita, ale już z trwałością dużo gorzej. Wciąż dobra.
3,5/5
 
Zapach
Zaczęło się mocno weizenowo, potem doszły nowofalowe chmiele, a potem bardzo wyczuwalna zrobiła się nuta, którą jak najchętniej jestem w stanie utożsamić z karmelizowaną marchwią w miodzie, choć oczywiście sam bym tego nie wymyślił. Bardzo atrakcyjny, choć mógłby być śmielszy.
7,5/10
 
Smak
Mniej wyrazisty niż zapach - bardzo leciutkie, nawet przypomina trochę grodziskie, minimalnie kwaskowe. Nie wiem, czy to zasługa orkiszu, ale odczucie słodu jest bardzo przyjemne. Pałętają się w tle nuty niepiwne, pałętają się nieustannie, raz takie, raz trochę inne - w życiu nie byłbym w stanie wymyślić, że to sok jabłkowy i marchew karmelizowana w miodzie, ale są fajne. Lekka, ale wyrazista goryczka, ogólnie fajny balans - bardzo przyjemne piwo bez uniesień.
7,5/10

Tekstura
Minimalnie za wysokie.
4,5/5

7.0/10

Sporo zachodu, sporo zapowiedzi, a w sumie wyszło piwo bardzo lekkie i przystępne, w którym awangardowe smaki grają w tle. Ale grają. Jest na tyle ciekawe, że może i warto je raz kupić, choć generalnie 7,80 zł można wydać dużo lepiej. Swoją drogą to trzecie z rzędu piwo z BSM, które oceniam na dokładnie 7.6. To nie jest satysfakcjonujący mnie poziom jak na craft i craftowe ceny. Na ostatnie 9 piw z BSM usatysfakcjonowało mnie w pełni tylko jedno, co pokazuje, jakie fory im daję za to, że są moim ulubionym wrocławskim browarem.

Browar Stu Mostów & Pizza Boy Brewing: ART5

... czyli Browar Stu Mostów kolaboruje z Amerykanami, a konkretnie z browarem z Pensylwanii Pizza Boy Brewing. Wyszło im imperialne India Pale Ale (styl, który ostatnio jakoś zaniedbuję) z morelami, a dokładniej z purée morelowym. Brzmi sensownie. No to zaczynamy ósmą setkę recenzji.

Informacje ogólne:
Piwo: ART5
Kraj: Polska (uwarzone we współpracy z browarem z USA)
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów i Pizza Boy Brewing
Styl: imperialne India Pale Ale
Dodatki: purée morelowe
Alkohol: 8,9%
Ekstrakt: 19,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 09.07.2016 r.
Cena: 9,60 zł (14,55 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Najlepsze ze wszystkich dotychczasowych ARTów, ale nie lepsze niż zwyczajny styl browaru.
8,5/10

 
Barwa
Fascynująco to wygląda – piękny bursztyn i wyjątkowo dziwnie wyglądający i zachowujący się osad. Niektórzy by się na to obruszyli, ale jak dla mnie to tu się utworzył jakiś alternatywny świat, super.  
5/5

Piana
Obfita, piekielnie gęsta, koronkuje szkło, bardzo dobra trwałość.
4,5/5

Zapach 
Bardzo, ale to bardzo świeży i zielony chmiel. Roztarta w dłoni szyszka chmielu. Ziołowa, trawiasta, ziołowa i trawiasta. Owoce? Trochę tak, ale nie cytrusy, raczej właśnie brzoskwinie, morele (nie, nie czuję moreli, ale jest tu coś co mi je przypomina), gruszki, coś w tym kierunku. Bardzo wyrazisty i interesujący (rzadko, albo prawie nigdy nie spotyka się tak, hm, bezpośrednio chmielowego aromatu), może odrobinę mniej przyjemny niż wyrazisty i interesujący, ale przyjemny również. Z czasem wkrada się jakiś daleki kuzyn DMSu.  
6,5/10

Smak 
Właściwie nic względem zapachu poza brakiem DMSu się specjalnie nie zmienia. Dalej jest to szyszka chmielu w płynie. Zarówno w kwestii aromatycznej, jak i w odczuciu goryczki – bardzo przypomina tę, którą ma moja „herbatka” z suszonych szyszek chmielu. Na swój sposób, bo jest jednak zdecydowanie mniej prostacka, w ogóle bardzo przyjemna. Totalnie wytrawne, chociaż ciekawa sprawa – mimo że kontry słodowej bezpośrednio nie czuć, a piwo jest bardzo gorzkie (ale 105 IBU? no niezbyt, dałbym mu z 70-80), to wcale nie nazwałbym go niezbalansowanym. Bardzo dobre, choć trochę proste jak na IIPA. Bardzo ładnie ukrywa moc. Morele? Jakie morele? No może jakieś, ale bardzo mało i bez sugestii bym na nie nie wpadł.  
8/10

Tekstura 
Idealne, stonowane wysycenie i odrobinę zbyt zamulista gęstość.
4,5/5

6.5/10

Hm. No bardzo dobre piwo i dość oryginalne w tej swojej czystej chmielowości, ale od IIPA oczekuję więcej, żeby nie powiedzieć dużo więcej. Zwłaszcza od IIPA za prawie 10 zł za małą butelkę. Prawie na pewno nie zostanie więcej uwarzone i nie jest mi z tego powodu ani trochę żal, bo więcej i tak bym go nie kupił.

To był pierwszy domowy test szkła z tegorocznego WFDP. Przyznam, że się w nim zakochałem.

czwartek, 14 lipca 2016

Baladin: Xyauyù Fumè 2011

Zrecenzowanie siedmiuset piw, wyczyn który na nikim z branży raczej już nie robi wrażenia, zajęło mi niecałe trzy i pół roku. Prowadzę więc już swój skromny pamiętnik naprawdę długo i dopiero teraz to do mnie dotarło. Do tej pory postrzegałem tę swoją przygodę jako wciąż świeżą, tymczasem poświęciłem jej już wymierny kawałek swojego życia, a zwłaszcza dorosłego życia. Co bardzo mnie cieszy, wciąż się uczę. Coraz wolniej, ale za każdym razem, jak dochodzę do kolejnej okrągłej setki i patrzę 100 piw wstecz, stwierdzam, że przez ten czas dowiedziałem się o piwie sporo nowych rzeczy (nie tylko na drodze degustacji, również, a nawet przede wszystkim, na drodze piwowarstwa domowego i wymiany wiedzy i opinii z innymi osobami). Nie ma się co rozpisywać, lepiej kontynuować marsz do tysiąca.

Zawsze na okrągłe recenzje wybieram piwa maksymalnie wyjątkowe. Nie inaczej było, kiedy trochę ponad dwa lata temu świętowałem recenzję dwusetną - sięgnąłem wówczas po najdroższe piwo, jakie przyszło mi kupić, Terre 2010 z serii Riserva Teo Musso z Birrificio Baladin. To arcygenialne barleywine leżakowane w beczkach po czerwonym winie okazało się jednym z dosłownie kilku najlepszych piw, jakie miałem okazję wypić w życiu - jeśli chodzi o sam smak, to większe wrażenie zrobiło na mnie chyba tylko jedno, Beer Geek Brunch Weasel. Dziś - po dokładnie pięciuset wypitych piwach - powracam do tych wspomnień, powracam do szlachetnej serii Teo Musso. Powracam i do browaru Baladin, z którym nie miałem styczności już od listopada 2014 roku. Xyauyù Fumè to jedno z kilku piw z podserii Xyauyù. Jest to barleywine w stylu tradycyjnym (czyli angielskim), leżakowane w beczkach po whisky z wyspy Islay (bardzo szkoda, że nie udało mi się dowiedzieć, jakiej whisky konkretnie - po degustacji strzelam, że Bunnahabhain). Zajmuje czternaste miejsce w klasyfikacji barleywine wszech czasów ratebeeru.

Informacje ogólne:
Piwo: Xyauyù Fumè
Kraj: Włochy
Region: Piemont
Miasto: Piozzo
Browar: Birrificio Baladin
Styl: angielskie barleywine (Islay Whisky BA)
Alkohol: 14%
Ekstrakt: 36%
Objętość: 500 ml
Warka: rocznik 2011
Cena: brak danych

Opakowanie
Terre było chyba najlepiej opakowanym piwem, jakie widziałem. Fumè, opakowane identycznie w blaszaną tubę i fenomenalną butelkę, tylko utrzymane szaro-czarnej kolorystyce, z trudem strąca Terre z pierwszego miejsca. Przepiękny widok.
10/10
Barwa
Pod światłem wychodzą na jaw niezbyt eleganckie kawałki osadu, ale tak bez lupy to jest piękne, brunatno-bursztynowe, przypomina brandy de Jerez.
4,5/5

Piana
Nie istnieje. Niby browar sam o tym informuje, niemal się tym chwaląc, ale nie jest to tak mocne piwo, by piany z założenia nie powinno być.
0/5

Zapach
Wanilia, dębowa beczka, owoce pod tyloma różnymi postaciami, że może się zakręcić w głowie - śliwki, gruszki, rodzynki, mnóstwo rodzynek - brandy, skórka chleba, potwornie szlachetny karmel, jeszcze więcej wanilii, czekolada, ciastka maślane, kandyzowany cukier. A gdzie dym? Ano gdzieś daleko w tle, są bardzo wyraźne nuty whisky, ale raczej takiej słodowej, zaokrąglonej niż ostrej, torfowej whisky z Islay - ale co z tego? Genialny aromat, genialny.
10/10

Smak
O boże. Od pierwszego łyku przypuszcza zmasowany atak wspaniałej słodyczy, pod którą kryją się cuda najrozmaitsze. Karmel, taki mocno przypalony, rodzynki, skórka chleba, jabłecznik, przypieczone ciasto, szlachetne nuty alkoholowe a la zacna brandy lub porto, śliwki suszone, figi suszone i daktyle, nuty wina wzmacnianego. Lekko słonawy posmak kieruje wzrok w stronę Islay. Tak, na finiszu po raz pierwszy pojawia się torf. Wspaniały trunek, wino jęczmienne w pełnym tego słowa znaczeniu. 
10/10

Tekstura
A jednak się przyczepię. Że nie ma ani grama gazu, to fajnie, ale jak dla mnie brakuje ciała i tyle.
3/5

9.5/10

Genialne piwo, które godnie uczciło siedemset recenzji. Drugie już piwo z Riserva Teo Musoo (na dwa) zgarnia u mnie dublet dziesiątek za zapach i smak - sztuka ta udała się tylko siedmiu innym piwom, ostatni raz prawie dwa lata temu. Xyauyù Fumè jest z nich wszystkich natomiast najmniej udane przez niesatysfakcjonującą teksturę. Dziwna sprawa, ale naprawdę zabrakło mi gęstości. Tak ogólnie to piwo jest gęste, ale nie dość gęste jak na trunek bez ani grama gazu. Dlatego jak Terre to top 5 moich piw ever, tak Xyauyù Fumè - "tylko" top 20 (muszę też dodać, że nawet nie licząc tekstury, Terre wywarło na mnie jeszcze większe wrażenie).

poniedziałek, 11 lipca 2016

Warsztat Piwowarski: Bzyk w pszenicy

Warsztat piwowarski to najmłodszy, szósty wrocławski browar, jeden z dwóch obok Profesji, które nie prowadzą własnego wyszynku. Piwowarką główną jest w nim legenda polskiego piwowarstwa największego możliwego formatu, Agnieszka Wołczaska-Prasolik zwana Marusią, weteranka browar.bizu (w tym pozytywnym znaczeniu, bo jest i negatywne), pionierka i propagatorka piwowarstwa domowego, w końcu główna organizatorka Wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa (który uwielbiam i czekam zawsze nań cały rok). Osoba, bez której piwna rewolucja nie byłaby taka sama i przebiegłaby co najmniej trochę wolniej (WFDP to w końcu pierwszy festiwal piwa "alternatywnego" w Polsce). Cieszy jak nie wiem, że takie osoby dorabiają się własnych warzelni komercyjnych. Choć browar istnieje już od zeszłego roku, dopiero niedawno zaczął butelkować. W szkło poszły trzy różne piwa - zaczynam od tego, które ekscytuje mnie najmniej, czyli od hefeweizena z kwiatem czarnego bzu.

Informacje ogólne:
Piwo: Bzyk w pszenicy
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Warsztat Piwowarski
Styl: hefeweizen
Dodatki: kwiaty dzikiego bzu
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 11,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 09.07.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Na wstępie plus za butelki 0,33. Poza tym bardzo prosta graficznie etykieta, prosty ale konkretny opis, podane IBU (13 - brzmi niepokojąco nisko, nawet jak na hefeweizena). Bardzo bez szału, ale estetycznie, może nie licząc krzywego naklejenia (pierwsze koty za płoty). Goły kapsel.
6,5/10

Barwa
Klasyczne, weizenowe mętne złoto, bardzo ładne, choć minimalnie za małe to zmętnienie.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, dość gęsta, utrzymuje się całkiem długo.
4/5

Zapach
Zdominowany przez goździkowe i lekko bananowe oraz tak po prostu drożdżowe drożdże weizena, ale jest też miejsce na zbożowy podkład słodu i bardzo delikatną nutę dzikiego bzu.
7/10
 
Smak
Ekstremalnie lekkie i delikatne, można mu nawet zarzucić lekką płaskość. Delikatna, prosta, nieco biszkoptowa słodowość oraz nieco mniej intensywne goździki, a do tego wyraźna otoczka kwiatowa, która wprowadza pewną interesującą szorstkość i wytrawność. Musi to wystarczyć za kontrę dla słodyczy, bo goryczki tu praktycznie nie ma - i w sumie wystarcza. Fajne piwo, bez wad, wchodzi ekstremalnie szybko, ale bez jakichś niesamowitych doznań.
7,5/10
 
Tekstura
W ogóle nie zwróciłem na nią uwagi - znaczy się, jest idealna.
5/5

6.5/10

Fajne piwo, co prawda zupełnie bez szału i nie ma startu do najlepszych weizenów świata, ale znakomicie pijalne i z ciekawym twistem w postaci tego bzu. Piłem już parę piw WP "w terenie" i myślę, że Bzyk w pszenicy to najsłabsze, co mają do zaoferowania, więc jest dobrze.

sobota, 9 lipca 2016

Browar Stu Mostów: ART4

Wszystkie trzy pierwsze piwa z serii "ART" z Browaru Stu Mostów były znakomite. Żałuję bardzo, że nie zdobyłem butelki trzeciego do recenzji, a tylko wypiłem z kranu. Nadziewa mnie to nadzieją, że choć BSM miewa wpadki, to i czwarte będzie super. O ile tylko nie będzie się za bardzo trzymało swojego pochodzenia, bo zostało uwarzone na 15-lecie Kabaretu Neo-Nówka. Jak rzecze definicja słownika języka polskiego PWN, kabaret to "Chłam obrzydliwy, którego uprawianie w każdym cywilizowanym kraju podlega karze do 10 lat więzienia". Absolutnie nie chce mi się ani wierzyć, ani sprawdzać, czy Neo-Nówka się z tej definicji wyłamuje - za często już słyszałem: "wiem, że kabarety są słabe, ale ten to jest wyjątek, bardzo śmieszny, sprawdź sobie!", po czym niestety sprawdzałem i zrywałem kontakt z tą osobą. Mniejsza o to. White IPA, styl, w którym trafiam póki co na wyłącznie wybitne piwa.

Informacje ogólne:
Piwo: ART4
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: białe India Pale Ale
Alkohol: 6,7%
Ekstrakt: 15%
Objętość: 500 ml
Warka: do 09.07.2016 r.
Cena: 8,80 zł

Opakowanie
Bardzo ładne, choć wolę trochę standardową żółć i czerń BSM.
8,5/10 


 

Barwa
Jasnozłote, lekko zmętnione, prawdziwa burza ulatującego gazu - piękne.
4,5/5
 
Piana
Potwornie obfita, gęsta, monumentalna, utrzymuje się do końca i oblepia szkło, idealna.
5/5
 
Zapach
Piękny, barwny, intensywny, orzeźwiający i zachęcający. Świetne połączenie owocowego charakteru chmielu i przypraw. Limonka, pomarańcza, kolendra, lemoniada, odrobina słodu, przyprawy bliżej nieokreślone, drożdże. Z czasem odrobinę niknie.
8,5/10

Smak
W zapachu słodko, tu wytrawnie, choć słodkoowocowe posmaki wciąż się przewijają. Smak jest na wysokim poziomie, ale dużo mniej zaokrąglony niż zapach, zanika w nim ta feeria aromatów - rządzi ziołowa, prosta goryczka, do tego prosta słodowość. Bardziej wyrafinowane posmaki, cytrusowe i przyprawowe, są już raczej w tle. Lekkie nie jest, nawet minimalnie czuć alkohol. Mimo paru rzeczy, które bym zmienił, pije się je wcale przyjemnie. Bardzo dobre z minusem.
7,5/10

Tekstura
Najpierw gazu było za dużo, a dość szybko zrobiło się za mało. Bez tragedii jednak.
2,5/5

6.5/10

Po raz pierwszy ART bez szału. To niestety jeszcze jedno piwo do kolekcji Browaru Stu Mostów, które jest zdecydowanie udane, ale no niewarte swojej ceny. Artezan, Nepomucen, Kingpin - robią to (znaczy white IPA) lepiej, a w najwyżej tej samej cenie.

Setka (Wąsosz): Viking Pils

Drugie podejście do browaru kontraktowego Setka, który urzekł mnie na całego Enigmą, amerykańskim amber ale, jednym z najlepszych piw w tym średnio popularnym co prawda stylu, jakie piłem. Teraz czas na coś ciekawszego - pilznera wędzonego torfem, chmielonego brytyjskimi chmielami Pioneer i Flyer. Tym razem uwarzone nie w Browarze Jana, a w Wąsoszu.

Informacje ogólne:
Piwo: Viking Pils
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Wąsosz
Browar: Browary Regionalne Wąsosz (Setka)
Styl: wędzony pilzner
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: do 05.07.2016 r.
Cena: 8,50 zł

Opakowanie
Na cześć torfu Setka poszła w klimaty Wikingów. Lubię Wikingów i lubię styl Setki. 
8,5/10

 

Barwa
Złoto zmętnione w akurat taki niezdecydowany sposób, którego nie lubię, ani mocno, ani słabo - wolę bardziej zdecydowane tony.
2/5

Piana
Przyzwoita obfitość, świetna gęstość i dobra trwałość, ładnie oblepia szkło.
4,5/5
 
Zapach
Dominacja torfu (nie hardkorowego, ale i nie łagodnego, coś pomiędzy - nuty szpitalne i asfaltowe raczej trzymają się z dala, natomiast wędzonka jest ostra), ale nie totalna, położona na fajnym tle słodowym, które trochę łagodzi naturalną ekstremalność torfu. Prosty, ale bardzo przyjemny i wyrazisty.
8/10

Smak
Bardzo dobry, zharmonizowany - słona torfowa wędzonka pięknie łączy się ze słodką, słodową pełnią i wyrazistą goryczką. Przebijają się lekko cytrynowe i kwiatowe nuty chmielu. Jest to przede wszystkim piwo wędzone, a dopiero w drugiej kolejności jasny lager.
8/10
 
Tekstura
Jedyny, ale bardzo duży problem - brakuje wysycenie, bardzo brakuje.
2/5

7.0/10

Kolejne zdecydowanie udane piwo, ale też zdecydowanie mniej udane niż Enigma. Wyłożyło się zwłaszcza na niedoborze gazu, a ja nie jestem nawet zwolennikiem mocnego nagazowania, więc był z tym problem wyraźny. Szkoda, bo w smaku i zapachu jak proste, tak bardzo dopracowane. Cóż, pilsa trudniej uwarzyć niż amerykańskie amber ale. Do Setki jeszcze wrócę, ale niekoniecznie prędko.

piątek, 8 lipca 2016

Sensolibero: Red Sbang

Sensolibero prawdopodobnie na długi czas utkwi w mojej pamięci jako browar-stwórca najgorszego stoutu, jaki piłem w życiu. Wciąż mam jednak do zdegustowania trzy inne ich piwa i z racji niszowości browaru nie zamierzam ich odtrącać. Każdy ostatecznie zasługuje na drugą szansę. Być może piwo w łatwiejszym stylu niż stout owsiany lepiej im wyszło. APA to chyba najtrudniejszy styl do spieprzenia, więc jeśli tu będzie źle, to będę załamany.

Informacje ogólne:
Piwo: Red Sbang
Kraj: Włochy
Region: Lombardia
Miasto: Cesate
Browar: Sensolibero
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do lipca 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Identyczne jak w przypadku stoutu, tylko czerwień zamiast czerni.
8/10 



Barwa
Ciemne złoto wpadające w jasny bursztyn, bardzo mocne zmętnienie, trochę ulatującego gazu - niezłe, ale zmętnienie trochę przegięte.
3/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta i utrzymuje się do samego końca.
5/5

Zapach
Naprawdę świetny aromat chmielu ukierunkowanego na chmiel w wydaniu owoców tropikalnych ze szczyptą żywicy, do tego subtelne nuty słodowo-biszkoptowe.
8,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - na pierwszym planie owocowo-żywiczny chmiel (tu tylko udział żywicy się zwiększa) oraz przyjemna baza słodowa. Goryczka na idealnym jak na APA poziomie, konkretna, ale jeszcze nie wysoka. Bardzo przyjemne piwo, choć nie ma tu jakiejś mistrzowskiej pełni smaku. Wydaje się lżejsze niż 5,6%.
7,5/10

Tekstura
Jest wyraźnie przegazowane, ale bez tragedii.
2,5/5

6.5/10

Nooo, a więc da się. Red Sbang to co prawda nie orgazm w ustach, ba, nie jest to nawet piwo w pełni satysfakcjonujące jak na standardy rzemieślnicze, ale jest naprawdę dobre, niemal bardzo dobre. Teraz pytanie, czy wypadkiem przy pracy był obrzydliwy stout, czy dobre APA. Odpowiedź poznamy w następnym odcinku, zostało mi jeszcze golden ale i witbier.

środa, 6 lipca 2016

Profesja: Bimbrownik

Do Profesji podejście szóste. Szczerze mówiąc, gdyby Profesja nie była wrocławskim browarem, to byłoby tych podejść najpewniej dwa albo trzy razy mniej. Liczę więc, że w końcu jakieś piwo z tego browaru naprawdę mocno utkwi mi w pamięci. Bimbrownik może tak zrobić - wędzone torfem żytnie IPA (o bardzo niskiej jak na IPA goryczce) to coś zupełnie nowego dla mnie. Ba, nawet nie licząc żyta i torfu - to będzie sto trzydzieste IPA na blogu, a dopiero pierwsze wędzone. Pytanie tylko, czy utkwi mi w pamięci pozytywnie.

Informacje ogólne:
Piwo: Bimbrownik
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Profesja
Styl: wędzone żytnie India Pale Ale
Alkohol: 6,4%
Ekstrakt: 15%
Objętość: 500 ml
Warka: do 30.06.2016 r.
Cena: 6,20 zł (9,39 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Wszystko jak zwykle w Profesji, tylko znak Beer Geek Madness, na którą to imprezę zostało uwarzone, i butelka mniejsza. I bardzo dobrze, po co komu większe.
9,5/10 

 
Barwa
Bardzo ładny bursztyn, nie do końca ładne zmętnienie.
4/5

Piana
Wybitnie obfita, raczej gęsta, bardzo trwała.
4,5/5

Zapach
Bardzo ładny, bardzo jodynowy, wyrazisty, dominujący torf. Spod spodu bardzo nieśmiało próbują się wydostać chmielowe owoce i trochę słodu, co przełamuje nieco torf i daje aromat bardzo interesujący i przyjemny.
8,5/10

Smak
Torf dalej dominuje, ale słodowa pełnia oraz żywiczno-ziołowo-owocowy chmiel przebijają się tu trochę mocniej i świetnie uzupełniają wędzonkę. Bardzo brakuje mi wyższej goryczki - mogłoby to być piwo naprawdę wybitne dzięki niej, ale i tak jest świetne i co ważne bardzo oryginalne. Fajny, zbalansowany finisz słodowo-chmielowy już z mniejszą dawką torfu.
8,5/10

Tekstura
Trochę za dużo gazu, ale tylko trochę.
4,5/5

7.5/10

W końcu coś naprawdę świetnego od Profesji. I bardzo oryginalnego w dodatku. Piwo zapowiada się na pierwszy rzut oka dość ekstremalnie, ale w sumie jest bardzo łagodne, zbalansowane (licząc tylko fakt, że aromaty torfowe nie są już dla mnie niczym ekstremalnym same w sobie). Podbić goryczkę i byłoby rewelacją.

niedziela, 3 lipca 2016

St. Bernardus: Wit

St. Bernardus może się pochwalić genialnym quadruplem, fantastycznym dubblem i świetnym triplem. Chyba tylko polskich browarów miałem okazję poznać (poprzez degustację piw) więcej niż belgijskich, miałem styczność pewnie z około pięćdziesięcioma belgijskimi warzelniami, a Brouwerij St. Bernardus to co najmniej top 6 wśród nich, przy czym walczy nawet o podium. Mam nadzieję, że ich witbier to kolejne znakomite piwo w kolejnym stylu.

Informacje ogólne:
Piwo: Wit
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Watou
Browar: Brouwerij St. Bernardus
Styl: witbier
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 20.08.2017 r.
Cena: 8,60 zł (13,03 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykieta dość mocno wyróżniająca się wśród pozostałych piw St. Bernardusa, w przeciwieństwie do tamtych błyszcząca, srebrna, no ładna. Jeszcze jeden kapsel z tego browaru do kolekcji.
8/10

 
Barwa
Potężne zmętnienie, słomkowy kolor ocierający się faktycznie miejscami o mleczną biel, obficie ulatujący gaz. Klasyka, bardzo ładne, rustykalne.
4/5

Piana
Bardzo obfita, ale też bardzo grubopęcherzykowa i nietrwała - po minucie zostaje sam pierścień, wkrótce znika i on. Nędza straszna.
1,5/5

Zapach
Świetne, bardzo intensywne, rześkie i bardzo zachęcające do wypicia połączenie słodowej słodyczy, świeżej kolendry i pięknej skórki pomarańczowej. Fantastycznie się to komponuje.
9/10
Smak
Ze słodyczą miesza się tu jeszcze kwaskowatość i lekka cierpkość skórki cytrusowej. Dalej dużo pomarańczy, kolendry, a to wszystko na całkiem okazałej bazie słodowej. Wkradają się też takie nuty wiejskie, no niemalże brettowe. Wyrazisty, naostrzony witbier, może odrobinę za ciężki.
8/10

Tekstura
Jest w porządku, ale jednak wysycenie jest zdecydowanie za wysokie.
3/5

7.5/10

Bardzo dobry witbier, bez fajerwerków poza zapachem, ale w witbierach dość trudno o fajerwerki. Belgijskich witów mało piłem i znam tylko jednego lepszego, natomiast trochę więcej polskich. To piwo, choć bardzo dobre, raczej nie pomoże St. Bernardusowi w walce o czołówkę belgijskich browarów.