środa, 31 sierpnia 2016

Pinta (Zarzecze): Hopus Jumbo

Hopus Pokus pozostaje jednym z najlepszych BIPA, jakie piłem w życiu. Mógłbym teraz napisać, że wobec tego nie mogłem odmówić jego imperialnej wersji, ale tak naprawdę wobec czegoś innego - po prostu nie odmawiam żadnemu piwu z Pinty.

Informacje ogólne:
Piwo: Hopus Jumbo
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Pinta)
Styl: imperialne ciemne India Pale Ale
Alkohol: 7,9%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 02.09.2016 r.
Cena: 9 zł

Opakowanie
To jedna z najgorszych etykiet Pinty ever (nie licząc oczywiście pierwszej serii). Kojarzy mi się z mangą, fuj. Na szczęście tylko trochę. Nie no, to wygląda całkiem w porządku, tylko nie jak na Pintę. Standardowo doskonały poziom merytoryczny.
7/10
 
Barwa
Pozorna czerń, pod mocnym światłem piękny rubin.
4,5/5
 
Piana
Bardzo obfita, o genialnej, kremowej gęstości, bardzo (nie idealnie) trwała i pięknie zdobi szkło.
4,5/5
 
Zapach
Łagodny, ale potężny zarazem. Nowofalowy, bardzo mocno żywiczny chmiel na gładkim, kremowym podłożu czekoladowo-zbożowym. Bombonierkowy. Może nie do końca w stylu, bo sporo słodowości, ale mi się bardzo podoba. Problemem jest zanikająca intensywność.
7,5/10
 
Smak
Jeszcze więcej czekolady i zboża, wręcz ciasta. Chmiel jest jak na standardy podwójnego IPA wręcz skrajnie stonowany - zarówno bukiet aromatyczny tylko trochę wzbogaca ziołowością/żywicą, jak i goryczka jest po prostu średnia. Minimalnie przebija się alkohol, poza tym bardzo smaczne, ale bardzo daleko tu od smakowej bomby, którą imperialne IPA jakby nie patrzeć powinno być.
7/10
 
Tekstura
Nie zwróciłem nań uwagi, czyli nie mam zastrzeżeń.
5/5

6.5/10

No jedno z mniej udanych piw Pinty. IPA, a zwłaszcza imperialne, kojarzy się przede wszystkim z potężną wyrazistością - tu tymczasem mamy piwo nieprzyzwoicie łagodne i nie chodzi o to, że nie przystaje do stylu, ale jest tak po prostu za mało wyraziste jak na 7,9%. Dobre, przyjemne, niewymagające, niezapadające w pamięć - od rzemieślników, a od Pinty najbardziej, wymagam jednak więcej.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Kormoran: 1 na 100

Najsłabszym piwem, jakie zrecenzowałem w ciągu tych ponad siedmiuset recenzji, było Grodziskie 2.0 z Pinty i miało 2,5%. Czas je mocno przebić. Podczas gdy rzemieślnicy przekrzykują się na kolejne style, Browar Kormoran prowadzi swoją własną rewolucję na trochę innych obszarach. Po pierwsze sprawia, że w miejscach, gdzie jeszcze niedawno napicie się znośnego piwa graniczyło z cudem, teraz można się w każdej chwili napić piwa bardzo dobrego. A po drugie wrzuca na rynek 1 na 100, czyli być może pierwsze dobre piwo bezalkoholowe. Pomysł na APA o zawartości alkoholu 1% wydawał mi się tak potrzebny, że dziwię się, że na jego realizację poczekaliśmy do 2016 roku. 5 lat piwnej rewolucji musiało minąć, by powstało w Polsce piwo bezalkoholowe (prawie) nie na alibi, a jako pełnoprawny produkt z ciekawym pomysłem. Recenzje są entuzjastyczne, mam nadzieję, że moja też będzie, ale nawet jeśli nie - wyrażam już teraz nadzieję, że Kormoran pociągnie za sobą tłumy. 6,5% ekstraktu, 1% alkoholu, Citra oraz trzy polskie chmiele Lubelski, Marynka i Sibilla. Słody jęczmienne, żytnie, pszeniczny. Bardzo mi na tym zależy, żeby to było jak najlepsze.

Informacje ogólne:
Piwo: 1 na 100
Kraj: Polska
Województwo: warmińsko-mazurskie
Miasto: Olsztyn
Browar: Kormoran
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 1%
Ekstrakt: 6,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 08.09.2016 r.
Cena: 4,50 zł

Opakowanie
Nie jest to jedna z najbardziej udanych etykiet Kormorana, ale wciąż jest bardzo udana. Będzie się wyróżniać na półce swoją prostotą.
8/10
 

Barwa
Bardzo mocno zmętnione złoto, wygląda to oryginalnie i ładnie.
4/5
 
Piana
Obfita, bardzo gęsta i całkiem trwała.
4,5/5
 
Zapach
Intensywnie chmielowy - nie tylko grejpfrut i cytryna, ale i ziołowość. Wyraźna podbudowa słodowa, w której palce bez wątpienia maczało żyto - taki zbożowy, chlebowy aromat. Nic oszałamiającego, ale bardzo ładny.
7,5/10
 
Smak
Czuć, że to bardzo słabe piwo, ale zdecydowanie nie czuć, że aż tak słabe. Gdyby ktoś powiedział, że ma 3% - uwierzyłbym bez wahania. Od 4% w górę zacząłbym powątpiewać. Po pierwsze jest mocno naładowane chmielem, cytrynowo-ziołowe, a goryczka jest naprawdę wysoka i ostra, ale w wyłącznie przyjemny sposób. Po drugie, podkład słodowy jest naprawdę solidny. Bardzo dobre, po prostu bardzo dobre.
8/10

Tekstura
Nie najmniejsze wysycenie i solidne ciało to ważny element sukcesu - nie tylko smak, ale i tekstura pracuje z całych sił, by uczynić to piwo wyrazistym.
5/5

7.0/10

Bingo. O to chodziło. Oczywiście jest wiele, wiele lepszych APA, ale wątpię, czy w całej Polsce znajdzie się lepsze piwo poniżej 2% alkoholu. Poniżej 3% nawet będzie ciężko. Rzecz w tym, że to piwo, choć tak słabe, wcale nie jest takie lekkie, wcale nie wchodzi jak woda! Jeśli szukacie piwa maksymalnie bezinwazyjnego po względem smaku, a nie działania alkoholu, to szukajcie grodziskich, a nie 1 na 100 (lżejsze jest też chociażby Rosanke z Kormorana).



Powtórka 13.10.2018

Złociste, wbrew zapiskom sprzed dwóch lat dość klarowne, piana przyzwoita, niezbyt obfita ale bardzo trwała. Bardzo przyjemnie pachnie owocami tropikalnymi i nietropikalnymi (mango, brzoskwinia, grejpfrut, papaja) i słodem z przełomu chleba i karmelu. Nie obezwładnia, ale pachnie zupełnie jak pełnoprawne APA. W smaku następuje w zasadzie powtórzenie wrażeń zapachowych - smakuje po prostu jak lekkie, ale bynajmniej nie aż tak lekkie APA. Fajna goryczka, silna chmielowość, nie najgorsza podbudowa słodowa, dobre nasycenie. Arcydzieło w swojej kategorii.

7.0/10

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Mikkeller (Lervig): George

To było tak: kupiłem sobie piwo George Bourbon BA i wypiłem, a było to dawno temu. Było rewelacyjne, choć niekoniecznie satysfakcjonujące jak na coś tak drogiego i od Mikkellera. Mimo wszystko zasłużyło, żeby znaleźć się w mojej piwniczce na długie lata, więc kupiłem jeszcze raz. Tylko że kupiłem wersję nieleżakowaną w beczkach, bo myślałem, że istnieje tylko jedna, a etykieta praktycznie się nie różniła. Jako że nie leżakuję piw, których nie piłem, pozostało mi wypić George'a zwyczajnego, no i teraz to robię. Czasem te same piwa bez beczek są lepsze niż leżakowane, może i teraz. Zajęło mi to sporo czasu, siedziało u mnie grubo ponad rok. Patrząc na datę ważności, można przypuszczać, że zostało zabutelkowane na 10 lat przed nią, co by oznaczało, że w sumie ma już prawie dwa lata.

Informacje ogólne:
Piwo: George
Kraj: Norwegia - uwarzone przez duński browar kontraktowy
Okręg: Rogaland
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: stout imperialny
Alkohol: 12,12%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 28.08.2024 r.
Cena: 25,95 zł (39,32 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Identyczne jak na leżakowanym George'u.
8/10 



 
Barwa
Nieprzejrzysta czerń.
5/5
 
Piana
Niezbyt obfita, zadowalająco gęsta, nietrwała, szybko pozostaje sam pierścień.
2/5
 
Zapach
Cudowna intensywność ciemnego słodu - palone zboże, duużo kawy i czekolady, kakao, tort czekoladowy, ogólnie ciasto, leciuteńki dym i nuta sosu sojowego, całość bardzo intensywna. Znakomity początkowo, z czasem trochę za dużo tego sosu.
9/10

Smak
Gorszy niż zapach, acz też świetny. Przede wszystkim dużo mniej słodki - od pierwszego łyku pojawia się bardzo mocno zaznaczona goryczka ziołowo-popiołowa, która jest sama w sobie przyjemna, natomiast z lekka przesłania bardziej atrakcyjne wrażenia czekoladowo-kawowo-zbożowe. Jest lekko słone i to tak ewidentnie. Fajny finisz, długi, popiołowo-kawowy.
8,5/10

Tekstura
Piękna gęstość, minimalnie za wysoki gaz.
4,5/5

7.5/10

Myślę, że mogło nie postarzeć się najszczęśliwiej - jest zdecydowanie mniej udane niż George leżakowany w beczkach po bourbonie, którego wypiłem świeższego. Nie mam ogromnego doświadczenia z długo leżakowanymi piwami, ale dostrzegam pewne symptomy. To świetne piwo, ale jest wiele lepszych RISów i lepiej skupić się chociażby na Brunch Weaselach, również warzonych przez Mikkellera w Norwegii.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Browar Stu Mostów: ART8

To piwo robiło podobnież furorę na ostatnim FDP - nie miałem jednak okazji sprawdzić. Browar Stu Mostów chyba po raz pierwszy poszedł w kwasy i popełnił truskawkowe berliner weisse. Z truskawkami w piwie nie spotkałem się chyba jeszcze ani razu, co stwierdzam z pewnym zaskoczeniem. Wydają mi się dobrym pomysłem. I oby były, bo 8 zł za berlinera to spora kasa.

Informacje ogólne:
Piwo: ART8
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: truskawkowe berliner weisse
Dodatki: truskawki
Alkohol: 3,8%
Ekstrakt: 9%
Objętość: 500 ml
Warka: do 08.09.2016 r.
Cena: 7,90 zł

Opakowanie
Ładne nawiązanie do Berlina. BSM jak zwykle trzyma poziom etykiet.
9/10

 
Barwa
Jasnotruskawkowa. No z czymś takim jeszcze się w piwie nie spotkałem, bardzo ciekawe. Totalnie mętne.
4/5
 
Piana
Skromna, ale utrzymuje się nawet długo.
3,5/5
 
Zapach
Szejk truskawkowy albo truskawkowe piccolo. Truskawki o bardzo świeżym obliczu dominują, pod nimi nuty kwasu mlekowego. Nie jest nadzwyczajnie złożone, ale bardzo orzeźwiające i zachęcające do wzięcia łyka, no i przyjemne samo w sobie.
7,5/10
 

Smak
Tu truskawki są raczej łagodne, dochodzi do nich bardzo stonowana, a przede wszystkim bardzo krótka kwaśność oraz zbożowy podkład. Jest to świetne piwo do orzeźwiania się w upalny dzień, ale niekoniecznie do delektowania się - wodnistość jest niezaprzeczalna. Życzyłbym sobie zarówno więcej owoców, jak i kwasu. No ale dobre jest, chce się pić i pić i pić.
7,5/10
 
Tekstura
Za dużo gazu trochę.
3,5/5

7.0/10

Tak jak napisałem - w pewnym sensie jest to piwo znakomite, bo jest smaczne, nie ma w nim ani jednej fałszywej nuty, wchodzi jak woda i doskonale gasi pragnienie. Gaszenie pragnienia to nie jest jednak dla mnie zbyt ważne kryterium w ocenie piwa, a ART8 jest piwem mało wyrazistym nawet jak na 3,8%. Wciąż bardzo polecam się z nim zapoznać, bo dostarcza bardzo nowych wrażeń.

sobota, 27 sierpnia 2016

Browar Stu Mostów & Camba Bavaria: ART7

Pierwszy z serii ARTów pozostaje najlepszym dotychczasowym piwem Browaru Stu Mostów. Po ponad roku BSM znów wszedł w kooperację z Cambą Bavarią, browarem z Truchtlaching, należącym do producenta sprzętu BrauKon, na którego sprzęcie warzy właśnie BSM. Mam nadzieję, że powrót Niemców do Wrocławia przełamie serię niesatysfakcjonujących mnie piw ze Stu Mostów. Piwo to "German Red India Pale Lager", czyli mocny, nowofalowo nachmielony bursztynowy lager. Podobnie jak w ART1, do kotła poszedł chmiel Mandarina Bavaria. Wtedy wyciśnięto z niego niesamowicie autentyczny aromat mandarynkowy, liczę na powtórkę.

Informacje ogólne:
Piwo: ART7
Kraj: Polska - uwarzone we współpracy z browarem z Niemiec
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów i Camba Bavaria
Styl: nowofalowy lager wiedeński
Alkohol: 6,9%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Warka: do 27.08.2016 r.
Cena: 8,80 zł

Opakowanie
Podobnie jak w ART1, tak i tu dodanie czerwieni do klasycznej żółci i czerni w stylu BSM nieco pogarsza kolorystykę.
8,5/10
 


Barwa
Ciemny bursztyn do miedzi, bardzo mocno zmętnione, intrygujące.
4,5/5
 
Piana
Wybitnie obfita, bardzo gęsta i trwała.
4,5/5
 
Zapach
Totalnie słodowy i lagerowy, ale w bardzo przyjemny sposób - karmel, orzechy, szczypta czekolady, suszone śliwki, rodzynki, chleb. Intensywny, bardzo udany, może ze szczyptą chmielu, ale generalnie gdzieś między lagerem wiedeńskim a koźlakiem. Bardzo bogata słodowość, świetny.
8,5/10
 

Smak
Trochę mniej koźlakowo, choć ten karmel i suszone owoce, chleb dalej są obecne w sporych ilościach. Dochodzi natomiast wreszcie chmiel, o dość trawiasto-ziołowym obliczu - nie tylko dołącza się do palety aromatycznej, ale i daje niemałą goryczkę. Hitem jest tu dla mnie skontrastowanie bardzo wysokiej słodowej słodyczy z niemałą chmielową goryczką. Długi, chlebowo-zbożowy finisz. Mankamentem jest przebijający się nieco alkohol.
7,5/10
 
Tekstura
Odrobinę za mocno nagazowane. 
4/5

7.0/10

Bardzo ciekawe piwo. Faktycznie można je nazwać imperialnym, nowofalowym lagerem wiedeńskim. Warto się z nim zapoznać, ale głównie dla tej oryginalności. Jeśli chodzi o samą przyjemność z picia, to jest chyba zbyt wiele dużo lepszych piw, żeby zawracać sobie głowę tym za 9 złotych. Nietypowe wrażenia sprawiają jednak, że warto.

środa, 24 sierpnia 2016

Mikkeller (Lervig): Beer Geek Brunch Weasel BA Islay

Minęły prawie dwa lata od degustacji, a ja wciąż nie uznałem żadnego piwa za lepsze od Beer Geek Brunch Weasel. Ale szukam ciągle. Szukam między innymi wśród innych BGBW - wersja leżakowana w beczce po koniaku okazała się fantastyczna, ale jednak wyraźnie odstawała od oryginału, może lepiej spisze się whisky z Islay.

Informacje ogólne:
Piwo: Beer Geek Brunch Weasel BA Islay
Kraj: Norwegia - uwarzone przez duński browar kontraktowy
Okręg: Rogaland
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: kawowy stout imperialny (Islay whisky BA)
Dodatki: kawa
Alkohol: 10,9%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: 47,85 zł (72,50 zł za 0,5 l)

Opakowanie
To samo co na pozostałych BGBW, tylko barwa tła ze złotej poszła w agresywną zieleń. O dziwo nie wygląda to gorzej.
8,5/10 

 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5

Piana
Skromna jeśli chodzi o obfitość, dość szybko redukuje się do pierścienia, ale za to pierścień ten utrzymuje się bardzo długo, a i gęsta jest. W porównaniu z oryginałem to niebo a ziemia.
3,5/5

Zapach
Wyraźne nuty wędzone, ani chybi pochodne whisky. Trzon wciąż stanowi genialne połączenie ciemnego słodu z kawą. Na pierwszym planie właśnie ona, poza tym czekolada w wydaniach od gorzkiej do mlecznej, kakao, zboże, palenizna, ziemistość, torf, powiew jakiegoś destylatu; jest i jakiś akcent korzenny, żeby nie powiedzieć wprost - cynamonowy. Fantastyczny, choć są piękniejsze i bardziej intensywne. Ale nieznacznie.
9,5/10
Smak
Jeśli w zapachu można było mieć małą uwagę do intensywności, to tu już nie. Wszechogarnia. Wyraźnie różne od oryginału, kawa nie jest aż tak dominująca, choć dalej oczywiście bardzo mocno się udziela. Ważniejsze są chyba natomiast czyste nuty palonego słodu, wręcz spalonego. Whisky wprowadziła wyjątkowo wiele, torf nie żartuje, jest nie tylko dym, ale nawet ciut jodyny; nie żartuje też ewidentny powiew smaku słonego. Dłuugi finisz, lekko popiołowy (mało tego - cygaro!) i ziemisty. Całość jest potężna no i tyle, choć do absolutnego geniuszu - takiego jak w podstawce choćby - jeszcze mi tam czegoś brakuje.
9,5/10

Tekstura
Gęstość jest ge-nial-na, obłędnie przyjemna. Symboliczne wysycenie dopełnia.
5/5

9.0/10

To wciąż nie to co oryginał, ale trzecie genialne piwo z tej serii na trzy. Nieznacznie lepsze niż wersja koniakowa. Must have jak wszystkie trzy.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Solipiwko (Zarzecze): Clint

Zbyt rzadko Solipiwko tu gości. Na cztery ich piwa jedno było znakomite, a jedno ocierało się o geniusz, ja ich tymczasem wciąż zaniedbuję. Póki co wymiatają w mocniejszych stylach, teraz sprawdzę ich zdolności w lekkim, żytnim APA, które jest malutkim hołdem dla jednego z lepszych aktorów w historii, Clinta Eastwooda, "męską muzę" Sergio Leone. W składzie całe trio: jęczmień, pszenica i żyto.

Informacje ogólne:
Piwo: Clint
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Solipiwko)
Styl: żytnie amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: do 29.08.2016 r.
Cena: 8,70 zł

Opakowanie
Solipiwko przerzucił się na etykiety z mojego ulubionego materiału. Dziękuję.
8,5/10


 
Barwa
Dość jasne złoto, całkiem klarowne, w porządku.
3/5
 
Piana
Umiarkowanie obfita, raczej gęsta, o dobrej trwałości.
3,5/5
 
Zapach
Przyjemny aromat nowofalowego chmielu nastawiony na słodkie owoce, niekoniecznie cytrusy, raczej gruszkę, mango, brzoskwinię. Ładne, acz amerykański chmiel stać na dużo więcej.
6,5/10
 
Smak
Mniej barwnie niż w zapachu - chmiel jest dużo mniej owocowy, a dużo bardziej trawiasty, podchodzi nawet pod chmiel tradycyjny, jest też spora, jasna słodowość i solidna, zupełnie trawiasta goryczka. Niezłe piwo, ale bardzo zwykłe, podchodzi pod pilsa. Trawiastość jest zbyt dominująca.
6,5/10
 
Tekstura
Brakuje gazu, tym bardziej, że nie jest mega pełne smaku. 
2,5/5

6.0/10

Solidny wywar, godny jednak raczej podstawowych piw browarów regionalnych za 5 zł niż craftu za 9 zł. Solipiwko póki co albo wypuszcza piwa niesatysfakcjonujące, albo rozwalające. Clinta proponuję sobie podarować. Powiem więcej: jeśli ktoś stara się trzymać samych w miarę sprawdzonych browarów i kontraktowców, to na APA słabsze od Clinta będzie mu ciężko natrafić.

piątek, 19 sierpnia 2016

Pracownia Piwa: Rejbel

Dziesiąte piwo Pracowni Piwa, jakie zrecenzuję, to interpretacja nieco wyklętego przez rewolucję piwną (przynajmniej w Polsce) stylu, który ja jednak bardzo cenię, lubię i szanuję. Darzę uznaniem angielskie chmiele, piłem już niejedno świetne angielskie IPA i mam nadzieję, że Pracownia da mi jeszcze jeden powód do miłości do tego stylu.

Informacje ogólne:
Piwo: Rejbel
Kraj: Polska
Województwo: małopolskie
Miasto: Modlniczka
Browar: Pracownia Piwa
Styl: angielskie India Pale Ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 330 ml
Warka: do 25.08.2016 r.
Cena: 6,80 zł (10,30 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Standard Pracowni.
7/10



 
Barwa
Ciemny bursztyn, minimalne zmętnienie - bardzo ładnie i po angielsku.
4,5/5
 
Piana
Genialnie obfita, kremowo gęsta i trwała.
5/5
 
Zapach
Świetne połączenie ziołowego, prostego chmielu angielskiego z ziemisto-orzechowo-karmelową, również klasycznie brytyjską słodowością. Siła klasyki, świetna kompozycja ze starych czasów. Zwłaszcza słodowa strona jest znakomita, kompletna.
8,5/10
 
Smak
Słód na pierwszym planie strony aromatycznej - orzechy robią się coraz bardziej intensywne i przechodzą nawet leciutko w czekoladę, w każdym razie jest też dużo karmelu. Po drugiej stronie lustra czyha natomiast bardzo wysoka goryczka, buchająca ziołowo-trawiastą siłą angielskiego chmielu. Zdecydowane, agresywne piwo, ale jednocześnie zbalansowane w sposób nienaganny. Daleko tu od jakiegoś geniuszu, ale jest świetne.
8,5/10
 
Tekstura
Brakuje gazu, ale jeszcze ok. 
3/5

7.5/10

Tak, jeszcze jedno świetne EIPA do kolekcji. Jak zwykle w piwie Pracowni najsłabiej wypada tekstura - gdyby nie zabrakło gazu, mogłaby to być czołówka stylu, a tak to piłem jednak trochę lepszych interpretacji. Lubię go coraz bardziej z każdą kolejną.

środa, 17 sierpnia 2016

Profesja: Basista

W końcu nadeszło piwo z Profesji, które mnie urzekło - oby teraz pójść za ciosem. Basista to American Farmhouse Ale, czyli innymi słowy - żeby nie mnożyć stylów - nowofalowy saison. Uwarzone zostało we współpracy z warszawskim multitapem Jabeerwocky, o którym ostatnio zrobiło się głośno i poza Warszawą, a to ze względu na ich kanał na youtube, bardzo ciekawy zresztą. Piwo składa hołd Lemmiemu Kilmisterowi, jednemu z najgłośniejszych zmarłych tego roku. Muzyka Moturhed rusza mnie bardzo średnio, chociaż jak na metal to nawet całkiem mocno.

Informacje ogólne:
Piwo: Basista
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Profesja
Styl: nowofalowy saison
Alkohol: 5,9%
Ekstrakt: 13%
Objętość: 500 ml
Warka: do 19.08.2016 r.
Cena: 7,80 zł

Opakowanie
Trochę inne niż standardowe - inna czcionka nazwy piwa, logo Jabeerwocky, Lemmy w roli krasnoludka.
9/10


 
Barwa
Mętne złoto, ładne.
4/5
 
Piana
Bardzo obfita, nieco mniej gęsta, szalenie trwała.
4,5/5
 
Zapach
Rewelacyjne połączenie ostrych brettów z amerykańskim chmielem. Aromaty typowo funkowe, wiejskie, końskie znakomicie łączą się ze słodkoowocowym obliczem nowofalowego chmielu, dając zapach piękny i bardzo ciekawy zarazem. Kojarzy mi się z Orvalem, a więc jednym z najładniej pachnących piw świata, a to naprawdę coś.
9,5/10

Smak
Tu dużo mniej dziko, miejsce obok chmielu zajmuje zaskakująco okazała baza słodowa, w której bez wątpienia maczały palce płatki owsiane - zachowuje świetny balans między aromatami zbożowymi i owocowymi, między słodyczą i goryczką. Delikatna dzikość w tle sprawia natomiast, że jest nie tylko pyszne, ale i bardzo ciekawe.
8,5/10
 
Tekstura
Trochę za dużo gazu.
3,5/5

8.0/10

Z siedmiu piw Profesji, jakie piłem, to jest zdecydowanie najlepsze. Świetny, odważny pomysł i świetne wykonanie, a jeśli chodzi o zapach, to "świetny" wydaje się nawet umniejszaniem. Saison nowofalowy w podwójnym znaczeniu - nie tylko wzbogacony nowofalowym chmielem, ale jeszcze mocno podrasowany brettami.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Olympic: FIX Dark

Dzięki uprzejmości bardzo dobrych ludzi dodam sobie do statystyk jeszcze jeden, dwudziesty ósmy kraj - Grecję. W Grecji z piwem jest tak samo jak w Hiszpanii i Portugalii, a właściwie to jeszcze gorzej, bo w Hiszpanii akurat coś się ostatnio ruszyło. Schwarzbier ze sporego browaru o wymownej nazwie Olympic Brewery, założonego w 2010 roku.

Informacje ogólne:
Piwo: FIX Dark
Kraj: Grecja
Region: Grecja Środkowa
Miasto: Ritsona
Browar: Olympic Brewery
Styl: schwarzbier
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: brak danych
Objętość: 330 ml
Warka: do sierpnia 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Proste, bezinwazyjne i dość bezpłciowe, ale estetyczne. Plusem jest dedykowany kapsel i grawerka na butelce.
6,5/10


 
Barwa
Czarne, pod światłem wyraźne prześwity brązowe i miedziane, bardzo ładne.
4,5/5
 
Piana
Bardzo dobra.
4/5
 
Zapach
Typowy schwarzbier - przypieczona skórka od chleba, karmel, ciasteczka, palone zboże, różniste melanoidyny. Bez ani jednej niechcianej nuty, całkiem intensywny, czysty, naprawdę bardzo ładny.
8/10

Smak
Bardzo przyjemne - tutaj do tych wszystkich melanoidyn z zapachu dochodzi jeszcze przebłysk czekolady i całkiem mocny błysk kawy, która wplata się mocno w nie taką małą goryczkę. Jest minimalnie szorstko-ściągające, może od alkoholu - gdyby nie ta niewielka wada, byłby to naprawdę nienaganny schwarz.
7/10
 
Tekstura
Nieznacznie za mocne wysycenie.
4/5

6.5/10

Przyznam, że tego to ja się nie spodziewałem. Raczej modliłem, żeby było znośne chociaż, a tu co? A tu schwarzbier dobry z plusem, bezczelność. Zdaje się, że to piwo jest w Grecji szeroko dostępne - a gdzie w Polsce szeroko dostępny schwarzbier na tym poziomie? Nie jest to piwo, do którego bym wracał, nie jest jakieś wyśmienite, ale trochę mi Grecy zaimponowali.

piątek, 12 sierpnia 2016

Sensolibero: Amelie

Koniec przygody z włoskim browarem, który dał mi najgorszy stout w życiu, bardzo dobre APA i najlepsze golden ale w życiu. Kończę witbierem.

Informacje ogólne:
Piwo: Amelie
Kraj: Włochy
Region: Lombardia
Miasto: Cesate
Browar: Sensolibero
Styl: witbier
Dodatki: kolendra, skórka pomarańczy
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do sierpnia 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
O, tu już wpadli na to, żeby na jasnym tle nie dawać białej czcionki, tylko czarną.
8/10

 
Barwa
Klasyka witbiera - bardzo zmętnione, słomkowe, "mleczne".
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, trochę burzliwa, ale utrzymuje się bardzo długo.
4,5/5

Zapach
Bardzo duże ilości bardzo świeżej kolendry, jakby dopiero co ktoś rozbił i roztarł w palcach parę nasion. Dzięki podszyciu równie świeżym aromatem skórki pomarańczowej, właściwie to niemal soku pomarańczowego, efekt jest niezwykle barwny, bajeczny wręcz. Przepiękny aromat, ale mógłby być bardziej intensywny przez całą degustację.
8,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - świeże aromaty kolendry i skórki pomarańczowej z przewagą kolendry, tutaj jeszcze na przyjemnym, nie za słodkim podkładzie słodowym. Smak jednak wypada jakoś mniej wyraziście od zapachu, przydałaby się mu przynajmniej lekka goryczka (nie ma prawie żadnej), ale wciąż jest świetnie.
8/10

Tekstura
Trochę za wysoki gaz.
3,5/5

7.0/10

Bardzo dobry wit, który przypomniał mi nawet jednego z moich ulubionych, Blanche de Namur. Ostatecznie przygodę z Sensolibero zapamiętam pozytywnie, mimo że zdarzyło się na samym jej początku coś bardzo przykrego. Mimo ogromnej wpadki to dobry browar, może nawet kiedyś jeszcze się spotkamy. 

czwartek, 11 sierpnia 2016

Sensolibero: Amarela

Trzecie podejście do niszowego włoskiego mikrusa Sensolibero. Pierwsze skończyło się najgorszym stoutem w moim życiu, drugie bardzo dobrym APA. Jak wyjdzie piwo w mało popularnym stylu golden ale?

Informacje ogólne:
Piwo: Amarela
Kraj: Włochy
Region: Lombardia
Miasto: Cesate
Browar: Sensolibero
Styl: angielskie golden ale
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do sierpnia 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
To samo co na pozostałych piwach, a jednak nie to samo. Biała czcionka na jasnożółtym tle, serio? 
7,5/10


 
Barwa
Bardzo ładne, lekko zmętnione złoto i ulatujący gaz.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, prawie idealnie trwała.
4,5/5

Zapach
Połączenie trzech różnych wymiarów chmielu - kapka zalatujących nową falą cytrusów, trochę takiej czystej zieleniny jak po starciu w ręce świeżej szyszki, a najwięcej chyba kwiatowych nut chmielu angielskiego. Jest też lekka baza słodowa o profilu biszkoptowo-ziemistym. Bardzo ciekawy, świeży i ładny aromat.
8,5/10

Smak
W dalszym ciągu bardzo barwna plejada różnych oblicz chmielu jak w zapachu, tu natomiast zwiększa się udział strony słodowej, wraz z którą naciera brytyjska ziemistość, którą bardzo lubię. Połączenie ziołowej goryczki z ziemistą słodowością wypada na finiszu naprawdę obłędnie w swojej klasyczności. Świetne piwo, choć może za dużo w nim takiej czysto zielonej, granulatowej lupuliny jak na mój gust.
8/10

Tekstura
Minimalnie za duży gaz, ale to trochę czepialstwo. 
4,5/5

7.5/10

No, robi się interesująco. Browar, który uwarzył najgorszy stout w moim życiu, uwarzył też najlepsze golden ale w moim życiu. Jedno jest pewne - Sensolibero naprawdę dobrze sobie zapamiętam. Ale jeszcze witbier przede mną.

środa, 10 sierpnia 2016

Pinta (Zarzecze): Ce N'est Pas IPA Bruin

W 2013 roku, jakoś pod koniec lata, Pinta wypuściła Ce N'est Pas IPA, piwo w bardzo słabo znanym wtedy w Polsce francuskim stylu Bière de Garde. Po roku wypuściła wersję bursztynową (w opozycji do pierwszej, blond), a na początku tego roku wróciła raz jeszcze do tego pionierskiego pomysłu, by uraczyć nas wersją brązową, znacznie mocniejszą od poprzednich. No właśnie, minęły prawie trzy lata, a piw w tym stylu u nas wciąż się praktycznie nie warzy, dlatego z radością przyjmuję każdą kolejną interpretację Pinty. Od wersji bursztynowej bardziej pasowała mi jasna, mam nadzieję, że w miarę pociemniania BdG nie obniża się jego jakość.

Informacje ogólne:
Piwo: Ce N'est Pas IPA Bruin
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Pinta)
Styl: Bière de Garde
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 18%
Objętość: 500 ml
Warka: do 22.07.2016 r.
Cena: 7,50 zł

Opakowanie
To samo co na poprzednich Senepazipach, tylko w kolorystyce brązowej. Tekst zapowiadający piwo pozostał ten sam co trzy lata temu, nie licząc podkreślenia zmian w recepturze.
9,5/10

 
Barwa
Pozornie brąz, pod światłem czysta miedź. Totalnie klarowne, piękne.
4,5/5
 
Piana
Bardzo obfita, natomiast równie nietrwała i o kiepskiej gęstości.
2/5
 
Zapach
Piękna bomba melanoidynowa - karmel, skórka od chleba, przypieczone ciasto, rodzynki, śliwki, trochę innych owoców. Mocno powiało klasycznym koźlakiem. Delikatny, ale dla mnie bardzo ładny.
7,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu przeróżne melanoidyny, do których dochodzą jeszcze orzechy i lekka czekolada, jednak tutaj wkraczają w końcu jakieś nuty przyprawowych drożdży. No i robi się klasyka stylu - ciągnąca się, rozłożysta baza słodowa, na której okołobelgijskie drożdże tańczą dość wolny taniec. Lubię takie powolne, spokojne klimaty, mamy tu jednak mały problem - alkohol trochę się przebija. Nawet z nim jest jednak bardzo dobre, hitem są chyba orzechy.
7,5/10

Tekstura
Nie zwróciłem nawet na nią uwagi, co świadczy o niej jak najlepiej.
5/5

6.5/10

A jednak obie poprzednie wersje bardziej mi podeszły. Ciemne słody wprowadziły bardzo fajne nuty, natomiast podwyższony ekstrakt i alkohol to chyba średni pomysł był. Wciąż nowych BdG mogę spróbować tak rzadko, że cieszę się, iż to piwo powstało i że je kupiłem.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Stone: Winter Harvest

Swoją znajomość z arcysłynnym amerykańskim browarem Stone, który niedawno otworzył filię w Berlinie (filię browaru, jednostkę warzelniczą, nie tam żaden firmowy pub), rozpocząłem ponad rok temu, wypijając nowofalowego saisona uwarzonego w BrewDogu przez BrewDoga, Stone'a właśnie i jeszcze angielski browar Magic Rock Brewing. Pierwsze piwo uwarzone samodzielnie przez Stone'a na własnym terenie, jakie zrecenzuję, będzie petardą przynajmniej w założeniu. Kupiłem w życiu tylko dwie droższe butelki piwa, a trzy droższe piwa w przeliczeniu na mililitr - wszystkie trzy to spirytualistyczne przygody BrewDoga. Winter Harvest jest więc najdroższym piwem o "piwnej" zawartości alkoholu, jakie wypiję. 

Piwo nie tylko cenę ma egzotyczną, ale i koncepcję. Jest to belgijskie złote mocne ale z winogronami leżakowane przez 27 miesięcy w beczkach z amerykańskiego i francuskiego dębu po białym winie ze szczepów Sauvignon Blanc i Chardonnay z Sonoma County w Kalifornii. Craft rzadko leżakuje cokolwiek w beczkach po winie, bardzo rzadko po winie białym, a również bardzo rzadko wsadza w jakiekolwiek beczki belgijskie złote mocne ale.

Piwo zostało uwarzone 28 kwietnia 2012 roku, zabutelkowane 22 grudnia 2014. W całości na słodzie pilzneńskim, z dodatkiem cukru kandyzowanego, chmielone Magnum podczas warzenia i Hallertau w whirlpoolu. Jeśli dobrze rozumiem, to do fermentora wleciały jeszcze winogrona ze szczepu Merlot.

Informacje ogólne:
Piwo: Winter Harvest
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Escondido
Browar: Stone Brewing Co.
Styl: dzikie belgijskie złote mocne ale (Sauvignon Blanc & Chardonnay Wine BA)
Dodatki: winogrona Merlot
Alkohol: 11,3%
Objętość: 500 ml
Warka: z 28 kwietnia 2012 roku, zabutelkowane 22 grudnia 2014 roku
Cena: 154,85 zł

Opakowanie
Genialne. Przepiękna, elegancka, malowana butelka z korkiem firmowym i w dodatku. Lepiej opakowane piwa na mojej dotychczasowej drodze da się policzyć na palcach jednej ręki.
10/10
 
Barwa
Złote, ale bardzo mocno zmętnione, wpada w bursztyn - bardzo ładne.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita i dość gęsta, dużo gorzej z trwałością.
3/5

Zapach
Jest właściwie wszystko - dębowa wanilia, owocowe oblicze estrów belgijskich drożdży i chyba najmocniej reprezentowana strona winna, lekko szampańska - białe winogrona, zielone jabłka, cytryny, gruszki... agrest? Melon? Dodatkowo lekkie nuty wiejskie, żeby nie powiedzieć dzikie - jakiś lambikowy duch zdaje się tu pałętać w tle. Niebotycznie złożony aromat, przywodzi na myśl wiele obrazów, z których tylko część jestem w stanie opisać. Jednocześnie zachowuje sporą dozę elegancji, nie ma tu ni trochę chaosu. 
9,5/10
Smak
Bardzo interesujący przebieg - w ustach atakuje sporą winną cierpkością i niemałą kwaśnością (kwaśne jabłka) oraz lambikową dzikością, po przełknięciu szybko wycisza się w stronę nut słodkich (dość czekoladowych w odczuciu nawet), połączonych z lekką, ziołową goryczką i w dalszym ciągu niemałą cierpkością. Wino bardzo mocno nim zawładnęło, może nie powiedziałbym, że to pół wino, a pół piwo, ale tak 1/4 do 1/3 smaku stanowi właśnie białe wino. Wspaniały trunek, niebywale skomplikowany. Alkohol ukryty całkowicie. Bardzo długi, cierpko-kwaskowo-słodkawo-goryczkowy finisz.
9,5/10

Tekstura
Belgijskie, wysokie wysycenie, ale tutaj jakoś pasuje, obniżyłbym je tylko odrobinę.
4,5/5

9.0/10

Fantastyczne piwo, które wymyka się klasyfikacjom. Najbliższe określenie to dzikie belgijskie złote mocne ale. Usatysfakcjonuje fanów lambików i flamandów, fanów barrel ejdżów i ewentualnie fanów niekwaśnych belgijskich ale (jestem każdym z tych fanów). Przy czym chyba w szczególności... fanów lambików. Czy jest warte 155 zł? No zależy. Jest fantastyczne, ale jest trochę piw smaczniejszych i tańszych, nawet jakieś dwadzieścia razy tańszych, więc może i nie bardzo. Ale jest unikalne, trzeba mu to oddać, wybitnie unikalne. Szczerze mówiąc, kupiłbym drugą butelkę do piwnicy, bo mogą się z nim dziać naprawdę niesamowicie ciekawe rzeczy wraz z upływem czasu.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Kormoran: Rosanke 2015

Browar Kormoran pozostaje jednym z kilku moich ulubionych browarów polskich, jednak w ciągu ostatniego półtorarocza miałem z nim styczność dosłownie raz. Niestety wspaniała seria Podróży Kormorana chyba nie zwolniła, a została zatrzymana na stałe w tym miejscu, do którego doszła - niedługo miną dwa lata, odkąd pojawił się Rauchbock. Na Imperium Prunum niestety się nie załapałem, więc nie było powodu, żeby Kormoran gościł na blogu. Teraz pojawiły się dwa powody i oba to bardzo lekkie piwa - Rosanke i 1 na 100. Zaczynam od pierwszego. Rosanke to historyczny styl lekkiego piwa z Prus, które miało gasić pragnienie chłopów przy pracy w polu i pokrzepiać ich do dalszej roboty. Miałem okazję wypić dwa lata temu interpretację rosanke kontraktowca Solipiwko (było to zresztą debiutanckie piwo tego przedsięwzięcia). Nie podeszło mi specjalnie, może więc Kormoran, spadkobierca tradycji piwowarskich okolic Warmii i Mazur, zrobił to lepiej. Receptura nie wyszła zresztą z browaru, a wyłoniona została podobnie jak rok wcześniej w Warmińskim Konkursie Piw Domowych 2015. Odpowiedzialni są za nią Wojciech i Karolina Ściana.

Informacje ogólne:
Piwo: Rosanke 2015
Kraj: Polska
Województwo: warmińsko-mazurskie
Miasto: Olsztyn
Browar: Kormoran
Styl: rosanke
Alkohol: 3,9%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 500 ml
Warka: do 20.07.2016 r.
Cena: 5,95 zł

Opakowanie
Klasyczny Kormoran na wysokim poziomie.
9/10



 
Barwa
Złota, dzięki bardzo mocnemu zmętnieniu przechodzi w bursztyn i to głęboki - prezencja doskonała.
5/5

Piana
Obita, gęsta, pięknie oblepia szkło, tylko trwałość nie jest idealna.
4,5/5

Zapach
Zdecydowana dominacja przypraw, a konkretnie kwiatów - na pierwszym planie lawenda, bardziej z tyłu wrzos i szczypta rozmarynu. Nieznaczne podłoże słodowe stanowi łącznik ze światem piwa. Choć mało piwny, to jest to szalenie przyjemny i barwny zapach.
8,5/10

Smak
Kwiaty mocno ustępują i robią miejsce dla rozkosznej, chlebowej słodowości. Smakuje to doprawdy jak chleb lub zboże w płynie. O, a konkretnie to chleb rozmarynowy, bo rozmaryn wychodzi tu na wierzch dużo mocniej niż w zapachu. Na finiszu nuty, które bardzo przypominają smak korzennego ciasta marchewkowego. Lawenda i wrzos pałętają się gdzieś w tle i ubarwiają sprawę, chmiel zapewnia niską, trochę za niską goryczkę - można by ją odrobinę podkręcić i piwo jeszcze by nie straciło na lekkości. Tak czy inaczej jest doprawdy genialne w swojej lekkości (połączonej z pełnią smaku) i prostocie. Jedno z najlepszych lekkich piw, jakie piłem.
9/10

Smak
Stonowane wysycenie, które pasuje mi tu idealnie i sprawia, że piwo można pić haustami.
5/5

8.0/10

Wow, zostałem rozwalony znienacka. Piłem tylko jedno lepsze piwo poniżej 4% alkoholu i było to genialne Dead Pony Club z BrewDoga, naładowane nowofalowym chmielem. Tutaj niemal bez pomocy chmielu udało się zrobić coś po prostu genialnego jak na tak niski ekstrakt. W dodatku w świetnej cenie. Szkoda, wręcz frustracja, jeśli to jednorazowy wyskok, a raczej tak. Chylę czoła przed małżeństwem piwowarów i przed Kormoranem, który świetnie wprowadził recepturę w życie.

piątek, 5 sierpnia 2016

Warsztat Piwowarski: Jedynka

Warsztat Piwowarski po raz trzeci. W Bergamłocie browar udowodnił, że potrafi świetnie połączyć nowofalowy chmiel z owocowym dodatkiem, niech sprawdzi się i bez dodatku - Jedynka to APA bez czegokolwiek niepiwnego, a nawet z tylko jednym chmielem, Mosaikiem. Na WFDP smakowało mi to piwo bardzo, oby z butelki nie było gorzej. Nazwa pochodzi stąd, że było to pierwsze uwarzone przez Warsztat piwo.

Informacje ogólne:
Piwo: Jedynka
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Warsztat Piwowarski
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12,1%
Objętość: 330 ml
Warka: do 19.07.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Standard Warsztatu.
7/10


 

Barwa
Jasnozłote, lekko mętne - klasyka APA.
4/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, pięknie oblepia szkło, prawie idealnie trwała.
4,5/5

Zapach
Rewelacyjny aromat chmielowy - skrajnie cytrusowy, zwłaszcza grejpfrutowy, limonkowy i skórki gorzkiej pomarańczy. Do tego garść kwiatów. Słodki, kwaskowaty i wytrawny zarazem. Wspaniały.
9/10

Smak
Nie wybucha aż tak kolorowo jak zapach, ale też jest na bardzo wysokim poziomie. Skórki cytrusów, grejpfrut, cytryna, sensowna kontra słodowa, bardzo przyjemna goryczka o takiej sympatycznej chropowatości. Jest niezwykle lekkie i rześkie, pije się haustami.
8,5/10

Tekstura
Odrobinę zabrakło mi wysycenia. 
4,5/5

8.0/10

Drugie znakomite APA, minimalnie słabsze od Bergamłota. Warsztat to zdecydowanie najcichszy, najskromniejszy browar Wrocławia, ale kto wie, czy nie najlepszy. Teraz jeszcze za wcześnie na takie stwierdzenia, ale to bardzo możliwe. Pozostaje czekać na następne piwa w butelkach. 

czwartek, 4 sierpnia 2016

Warsztat Piwowarski: Bergamłot

Pierwsze piwo z Warsztatu Piwowarskiego niczego nie urwało, ale liczę, że drugie już urwie. Zwłaszcza że tak naprawdę już mi urwało i to dwa razy - raz w pubie, raz na Festiwalu we Wrocławiu. Połączenie AAA z suszoną skórką pomarańczy bergamota, cytrusa, którego aromat od zawsze uwielbiam w earl greyach, wyszło znakomicie - kwestia tylko, czy wersja butelkowa nie jest w jakiś sposób kulawa względem beczkowej.

Informacje ogólne:
Piwo: Bergamłot
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Warsztat Piwowarski
Styl: amerykańskie amber ale
Dodatki: suszona skórka pomarańczy bergamota
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 13%
Objętość: 330 ml
Warka: do 19.07.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Właściwie to samo co na Bzyku, tylko zamiast kwiatu bzu przekrój bergamotki.
6,5/10
 
 
Barwa
Bardzo ciemne złoto, dzięki sporemu zmętnieniu wpadające nawet w bursztyn.
4,5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, bardzo gęsta, dość trwała, dobra.
3,5/5

Zapach
Wystrzałowe, ale jednocześnie zbalansowane połączenie świeżej bergamotki, nowofalowego chmielu i lekko karmelowego podkładu słodowego. Niebotycznie rześki i przyjemny.
9/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - równoprawne połączenie bergamotki, chmielu i słodu. Świetnie się to pije, ale zapach robił lepsze, czystsze wrażenie; minusikiem jest tu nieco za wysoka kwaskowatość na finiszu, która nieco podłamuje goryczkę. Nawet z tym jest to jednak znakomite piwo, dość oryginalne.
8,5/10

Tekstura
Bez zastrzeżeń. 
5/5

8.0/10

Tak je mniej więcej zapamiętałem. Znakomite AAA, świetny pomysł na piwo, u mnie top 10 amerykańskich ale. No i jedno z najlepszych wrocławskich piw - nie piłem na przykład ani jednego lepszego piwa z Profesji.





POWTÓRKA 10.03.2019

Bursztynowa barwa, mętne, z solidną pianą. Pachnie intensywnie bergamotką, w drugiej kolejności pojawiają się jakieś chmielowe owoce i kwiaty, później trochę karmelowego słodu - nie podoba mi się aż tak bardzo jak kiedyś, ale jest bardzo ładny. W smaku to taka east coast AAA - wrażeń słodowych jest tutaj nie mniej niż chmielowych, ma sporą pełnię spod znaku toffi i ciasteczek. Chmiel po prawdzie ujawnia się głównie w goryczce - w palecie aromatycznej dominuje bergamotka. Gdyby trochę bardziej było czuć chmiel, mogłoby to być piwo świetne, natomiast teraz jest po prostu bardzo dobre, aczkolwiek nie wskoczy w gusta "nowoangielskiej młodzieży" hejtującej karmel.

7.0/10

środa, 3 sierpnia 2016

Clock: Goldie

Clock to drugi obok Matuški najbardziej fetowany czeski browar rzemieślniczy. To o parę lat młodszy przybytek, położony w miejscowości Potštejn niedaleko Kotliny Kłodzkiej. Zobaczę, jak poradzili sobie w ani craftowym, ani czeskim stylu, warząc hefeweizena.

Informacje ogólne:
Piwo: Goldie
Kraj: Czechy
Kraj (adm.): hradecki
Miasto: Potštejn
Browar: Pivovar Clock
Styl: hefeweizen
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 700 ml
Warka: do 17.07.2016 r.
Cena: brak danych 

Opakowanie
W przeciwieństwie do Matuški mają bardzo fajne etykiety, w których główną rolę grają roboty. Tutaj dość swobodne, ale wyraźne nawiązanie do robocicy z "Metropolis", prawdopodobnie najlepszego filmu niemego, jaki powstał i jednego z najlepszych w całej historii kina. Goły kapsel. Bardzo fajne opakowanie.
8,5/10
 
Barwa
Jasne złoto, sporo ulatującego gazu, może odrobinę za słabe jak na hefeweizena zmętnienie, ale poza tym idealnie.
4,5/5
 
Piana
Godna weizena - bardzo obfita, gęsta, trwała, monumentalna. Pod koniec trochę się poddaje.
4,5/5

Zapach
Klasyka stylu - mięciutkie biszkoptowo-słodowe podłoże, bardzo mocne fenole goździkowe i inne przyprawowe aromaty drożdży, delikatne bananowe estry. Bardzo ładny, bardzo.
8,5/10
 
Smak
Podobnie jak w zapachu, dominujące, ostre goździki toczą dysputę ze słodkim podłożem delikatnego słodu, w tle lekka goryczka. Na mój gust goździki i drożdżowe przyprawy są zbyt ostre i nieco uszczuplają przynależną weizenowi lekkość, ale to jedyny mankament - bardzo dobre piwo.
8/10
 
Tekstura
Nieznacznie za wiele gazu.
4/5

7.5/10

No to między Matušką a Clockiem niemalże remis. Mimo wszystko w karnych wygrywa Clock, po pierwsze weizen ichni jest odrobinę lepszy od Matuškowego APA, a po drugie łatwiej uwarzyć zachwycające APA niż weizena. Zachwycające zresztą nie było ani jedno, ani drugie. Były to jedne z lepszych czeskich piw, jakie piłem, ale nie przekonały mnie jakoś, żeby dawać temu krajowi szansę częściej niż daję.