niedziela, 29 listopada 2015

Artezan: Białe IPA

Białe IPA to ostatnie piwo, które Artezan zalicza do asortymentu "warzonych regularnie", a którego jeszcze nie piłem. Nie piłem też zresztą nigdy białego IPA, czyli IPA z domieszką witbiera. Te dwa style wydają się wręcz stworzone do połączenia. 

Informacje ogólne:
Piwo: Czarny Mustang
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Błonie
Browar: Artezan
Styl: białe India Pale Ale
Dodatki: skórka pomarańczy, kolendra
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 500 ml
Warka: do 21.12.2015 r.
Cena: 8,90 zł

Opakowanie
Bardzo fajna etykieta, wprost lirycznie nawiązująca do stylu piwa. Artezan bardzo szybko zainwestował w firmowe kapsle, to się ceni.
8/10

 
Barwa
Jasność istotnie witbierowa, do tego niezbyt estetyczne, ale nawet oryginalne zmętnienie - całkiem ładnie, choć "brudno".
3,5/5

Piana
Średnio obfita, ale bardzo gęsta, dość trwała, niezwykle ładnie oblepia szkło.
3,5/5

Zapach
Bardzo intensywny, pierwsze skrzypce gra zdecydowanie chmiel, cytrusowy, nowofalowy chmiel - limonka, pomarańcza, grejpfrut, nawet ananas i liczi; prawdopodobnie wsparte są skórką pomarańczową, acz bez informacji o jej obecności w składzie można by śmiało zrzucić całość na chmiel - piękny aromat, kwaskowato-słodki, no znakomity.
9/10
Smak
Mniej więcej to samo co w zapachu z lekkim przesunięciem charakteru chmielu z owoców na ziołowość; świetna, wyrazista, ale łagodna goryczka, umieszczona gdzieś pomiędzy szorstką goryczką skórki cytrusowej z witbiera a typowo chmielową goryczką IPA. Na finiszu dopełniają całość subtelne nuty jasnosłodowe. Znakomite połączenie lekkości z pełnią smaku, świetny balans goryczki, słodyczy i wyłącznie przyjemnej, cytrusowej kwaskowatości. Piwo kompletne i bez najmniejszego zarzutu, może tylko z takim, że brakuje czegoś ekstra do pełni zachwytu.
9/10

Tekstura
Urzekło mnie stonowanie wysycenie, choć wielu pewnie nazwie je niskim - mi tu pasuje idealnie do smaku.
5/5

8.5/10

Oj, jak dawno nie piłem tak dobrego IPA z polskiego browaru. Witbiera tu niewiele, ale White IPA to IPA z witbierowymi wtrąceniami raczej niż połączenie IPA z witbierem. To jest ten Artezan, o którym naczytałem się baśni i legend i takiego lub lepszego życzyłbym sobie zawsze.

piątek, 27 listopada 2015

Brasserie du Pays Flamande: Anosteké Prestige

Przyjechało niedawno do Polski parę piw Brasserie du Pays Flamande, browaru, który niedawno uwarzył dwa kooperacyjne piwa z Pintą. Francuszczyzna jest raczej rzadkością na półkach polskich sklepów - nie licząc tych dwóch z Pinty, to w całym życiu piłem chyba tylko trzy piwa z tego kraju - więc się skusiłem na dwa różne. Jednym z nich jest Anosteké Prestige, które będzie prawdopodobnie czymś w rodzaju belgijskiego złotego mocnego ale (post scriptum: nie będzie).

Informacje ogólne:
Piwo: Anosteké Prestige
Kraj: Francja
Region: Nord-Pas-de-Calais
Miasto: Blaringhem
Browar: Brasserie du Pays Flamande
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 01.2017
Cena: 9,75 zł (14,77 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Pomysł świetny, wykonanie trochę gorsze. Przezroczysto-srebrna etykieta wyglądałaby bardzo elegancko, gdyby nie potworzyły się pod nią pęcherzyki powietrza, przez które niestety dobrze widać tę przezroczystą część materiału. Ale i tak całkiem ładnie. 
7/10

Barwa
Złote, ale i bardzo zmętnione, przez co wydaje się ciemniejsze, nawet bursztynowe. Bardzo ładne.
4/5
 
Piana
Kiepska obfitość, solidna gęstość i trwałość.
3/5
 
Zapach
Bardzo atrakcyjny, intensywny, raczej nie belgijski. Jasny słód, trochę zielonego chmielu, ale przede wszystkim sporo słodkich owoców, takich raczej w typie chmielowym niż belgijskim, nawet na pewno. Oryginalny, bardzo ładny aromat.
8/10
 
Smak
No i proszę - tutaj zaczyna się już normalne, regularne imperialne India Pale Ale. Mamy zintensyfikowaną słodycz słodu, a jednocześnie dominację chmielu, który jeszcze bardziej rozwija nuty owocowe z aromatu i dokłada ziołowe, a ponadto wprowadza wysoką goryczkę. Bardzo intensywne piwo, byłoby bodaj świetne, gdyby nie wkradająca się nuta łodygowa, ale i tak bardzo dobre, zarówno bardzo słodkie, jak i bardzo gorzkie; z długim finiszem.
8/10

Tekstura
Co prawda przy takiej intensyfikacji doznań i w dodatku sporej gęstości przydałoby się niższe wysycenie, ale jest w porządku.
3/5

7.0/10

Ot, takie zaskoczenie. Miało być BGSA, a wyszło, moim zdaniem, niepodważalne IIPA. Rzadko się zdarza, żeby jakiś browar uwarzył IPA i nie podpisał tego piwa nazwą tego stylu, ale z drugiej strony Francuzi nie podpisali go jakimkolwiek stylem, więc samowolnie je sobie zakwalifikuję wedle własnego widzimisię. Przede wszystkim bardzo dobre piwo, ale jest dużo lepszych i tańszych w tej kategorii.

czwartek, 26 listopada 2015

Widawa & Kopyra: Wściekły Borsuk

Piwo numer sześćset było wędzonym porterem, to i w siódmą setkę wejdę wędzonym porterem. Pozorne podobieństwo jest jednak jeno symboliczne - Smoking Wood miał 14% alkoholu, słód żytni w zasypie, był chyba wędzony drewnem i leżakowany w beczkach po bourbonie. Wściekły Borsuk z Chrząstawy Małej ma tylko 5% i wędzony jest torfem. 

Informacje ogólne:
Piwo: Wściekły Borsuk
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Chrząstawa Mała
Browar: Widawa i Kopyra
Styl: porter wędzony
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 30.11.2015 r.
Cena: 7,50 zł (11,36 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jak to w Widawie, średnio tak, bez rozmachu kompletnie, ale w porządku.
5,5/10 


 
Barwa
Czarne, acz pod światłem z prześwitami brązu - trochę zbyt stłumionymi, być może przez mętność, ale ładne.
3,5/5

Piana
Niezbyt, acz przyzwoicie obfita, bardzo gęsta za to i trwała.
3/5

Zapach
Dominacja torfu, bezkompromisowego - spalone przewody elektryczne z nutą jodyny - choć podszytego bardzo nieznaczną dawką porterowych akcentów prażonych, czekoladowych; mogłyby być mocniejsze, acz aromat ładny, ostry, ale nie drażniący. Pod koniec weszła do niego jakaś mała wada.
7/10

Smak
Torf dalej zdecydowanie na pierwszym planie, ale słodowość trochę mocniej się udziela, głównie co prawda w postaci słodyczy, nie aromatu - dość celnie kontrapunktuje wytrawną torfowość, dając piwo jednocześnie wyraziste i niemęczące. Występuje też przelotny akcent chmielu i znacząca kwaskowatość, do pewnego stopnia przyjemna, ale jednak wyraźnie za wysoka, można nawet podejrzewać minimalne zakażenie. Bardzo pijalne mimo ostrości torfu - dobre, ale mimo wszystko więcej porteru w porterze poproszę.
7/10

Tekstura
Stonowane, wręcz niskie wysycenie - i dobrze, stanowi przeciwwagę dla ekstremalności torfu, mimo wszystko jednak powinno być nieco wyższe.
4,5/5

6.5/10

Jak dla kogoś lubującego się w torfie Smoky Joe jest piwem za ciężkim (pod względem bazy słodowej), to może być zainteresowany Wściekłym Borsukiem. Pozostałym radzę zostać przy tym bezwzględnie lepszym i znacznie tańszym odpowiedniku autorstwa AleBrowaru. Szkoda kasy - nie pierwszy raz w przypadku piw Widawy i Kopyry.

poniedziałek, 23 listopada 2015

The Bruery: Smoking Wood

Na sześćsetną degustację, jak zwykle na okrągłą, musiałem wybrać coś specjalnego. Opcji było tym razem wyjątkowo sporo, mam w zanadrzu parę piw zapowiadających się zjawiskowo i wybór był trudny. Padło na to, które wydaje się najbardziej schlebiać moim gustom - wędzony żytni porter imperialny, leżakowany w beczkach po bourbonie z kalifornijskiego browaru The Bruery. Do tego 14% alkoholu i prawie 100 zł za butelkę (co prawda 750 ml), rocznik 2014. Chyba się nada?

Informacje ogólne:
Piwo: Smoking Wood
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Placentia
Browar: The Bruery
Styl: wędzony żytni porter imperialny (Bourbon BA)
Alkohol: 14%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: z 2014 roku
Cena: 97,80 zł (65,20 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Monumentalna butelka i monumentalna etykieta, kapsel też niczego sobie. Etykieta bardzo dopasowana estetycznie do koncepcji piwa. Świetne.
9/10

 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5
 
Piana
Bardzo obfita jak na taką moc i beczki, również całkiem gęsta, acz bardzo szybko redukuje się do pierścienia i nieznacznych pozostałości na środku tafli.
2,5/5
 
Zapach
Piekielnie intensywny fenomen - rdzeniem aromatu są esencjonalne nuty palonego i czekoladowego słodu, kawowo-czekoladowo-orzechowe, likierowe; rdzeń okolony jest zaś przez wyraźną, ale nie dominującą, raczej drzewną niż torfową wędzonkę oraz waniliową dębinę, zdradzającą, że miała styczność z jakimś raczej słodkim destylatem. Wyczuwalna jest również charakterystyczna nuta słodu żytniego, która zagęszcza aromat jeszcze bardziej. Koniec końców wszystkie elementy koncepcji piwa ujawniają się w tym zapachu, jest olśniewający, choć jeszcze nie idealny.
9,5/10
 
Smak
Zdradza odrębność od stoutu imperialnego, ma zdecydowanie słodki profil, kieruje się mocno w stronę czekolady bardziej niż kawy, choć czekolady bardzo ciemnej; tort orzechowy, dalej umiarkowana i dalej wyraźna wędzonka (zajmuje gdzieś tak 1/5 - 1/4 wrażeń), dalej wanilia typowa dla dębu i duch bourbonu; przebijają się delikatne nuty alkoholowe, ale szlachetne; bardzo stonowana goryczka, by podkreślić porterowość piwa. Połączenie słodyczy porterowej, czekoladowej ze słodyczą dębowej beczki daje cudowny efekt. Żyto podkręca intensywność, gęstość smaku do niemożliwości. Fantastyczne piwo, zabrakło mi tego czegoś do pełni szczęścia, ale fantastyczne.
9,5/10

Tekstura
Żyto zrobiło swoje, piwo jest niebywale gęste - niebywale przyjemnie gęste. Do tego symboliczne, ale obecne wysycenie i mamy ideał.
5/5

9.0/10

Uff, chyba dobrze wybrałem. Nie jest to bardzo ścisła czołówka pitych przeze mnie piw - i w zapachu, i w smaku zabrakło mi jeszcze jakiejś wisienki na torcie - ale nie patrząc na kwestie wizualne walczyłoby o top 30. Cudowne piwo, a teraz czas wejść w siódmą setkę.

De Halve Maan: Straffe Hendrik Brugs Tripel Bier

Po blondzie i dubblu z brugijskiego browaru przychodzi czas na tripla. Tripel objęty jest już inną marką niż dwa poprzednie piwa, wpisuje się w serię Straffe Hendrik. Warzony z sześciu różnych słodów z dodatkiem chmielów Saaz i Styrian, dość mocny, ale generalnie powinien to być bardzo klasyczny reprezentant stylu. Mocno mu kibicuję, bo naprawdę zakochałem się w Brugii i życzę jak najlepiej wszystkiemu, co z nią związane, z jej najsłynniejszym browarem na czele. Konkurencja wśród tripli jest jednak potężna.

Informacje ogólne:
Piwo: Straffe Hendrik Tripel
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Brugia
Browar: Brouwerij De Halve Maan
Styl: tripel
Alkohol: 9%
Ekstrakt: 19,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 02.07.2017 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Etykiety Straffe Hendrików prezentują się dużo lepiej niż Brugse Zot - eleganckie, bez fajerwerków, ale bardzo estetyczne, z ładnym logiem półksiężyca, również na dedykowanym kapslu. Zajmująca jest w przypadku tripla kolorystyka, subtelne połączenie złota, srebra i ciemnej zieleni.
8,5/10

Barwa
Głębokie, nawet lekko ciemne złoto, nieznaczne zmętnienie - bardzo sympatycznie wygląda.
4/5

Piana
Bardzo obfita, nienagannie gęsta, barokowo oblepia szkło i długo utrzymuje się w całości, acz w końcu pozostawia tylko pierścień.
4/5

Zapach
Intensywny, złożony, barwny, bardzo przyjemny; na czele wysuwa się typowa triplowa gra przypraw i owoców - kolendry, belgijskich fenoli, cytrusów, zwłaszcza pomarańczy. Za nią stoi pulchna, złożona słodowość, razem tworzą bardzo zgraną, dość słodką parę; świetny aromat.
8,5/10
Smak
Bardzo podobny do zapachu, tylko trochę groźniejszy - po pierwsze czuć nieobecną w zapachu moc (nuty alkoholowe są niemal całkowicie ukryte, ale ujawnia się gęstość smakowa piwa), a po drugie słodycz jest tu już kontrowana - i słusznie - nie taką małą jak na tripla goryczką. Nie jest wybitne, ale świetne, bardzo dopracowane.
8,5/10

Tekstura
Bardzo wysokie wysycenie, trochę za mocne nawet jak na tripla.
3/5

7.5/10

Coraz mocniej i coraz lepiej - tripel okazał się odrobinę lepszy od dubbla. Powoli jednak rodzi się spostrzeżenie, że De Halve Maan nie ma startu do właściwie żadnego browaru trapistów (można się pokusić o takie zestawienie, bo ma do nich podobny asortyment) i w obliczu świetnej dostępności tych drugich prezentuje się trochę... bezużytecznie. Najciekawsze być może jednak jeszcze przede mną.

niedziela, 22 listopada 2015

De Halve Maan: Brugse Zot Dubbel

Brugia po raz drugi - stopniujemy napięcie, po blondzie przychodzi czas na dubbla. Browar nazywa go "ciemną wersją Brugse Zot", ale w praktyce to po prostu zupełnie inne piwo. Sześć różnych słodów i czeski chmiel Saaz.

Informacje ogólne:
Piwo: Brugse Zot Dubbel
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Brugia
Browar: Brouwerij De Halve Maan
Styl: dubbel
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 16,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 10.06.2017 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Oryginalny Brugse Zot ze zmianami kolorystycznymi.
7/10



 
Barwa
Piękny brąz i pełna klarowność, idealnie.
5/5
 
Piana
Solidnie obfita, wybitnie gęsta, ładnie oblepia szkło, niezła trwałość.
4/5
 
Zapach
Klasycznie dubblowy - trochę belgijskich fenoli, ale ugładzonych, trochę mlecznej czekolady, pumperniklu, rodzynek, trochę takiego właśnie "brązowego" słodu, nuta suszonych śliwek - różnorodny, zbalansowany, może trochę asekurancki, ale bardzo ładny.
8/10
 
Smak
Bardzo podobny do zapachu, trochę zwiększa się udział słodu i czekolady, dość słodkie, ale w idealnie wyważony sposób, kontrowane subtelną goryczką i wzbogacane akcentami belgijskich drożdży - świetne, co prawda bez fajerwerków, bez czegoś super ekstra, ale bardzo dopracowane i świetnie zbalansowane.
8,5/10

Tekstura
Wysokie, trochę za wysokie wysycenie.
3,5/5

7.5/10

Dubbel na zdecydowanie wyższym poziomie niż blond, bardzo dobre piwo ocierające się o świetność. Że jednak jest to taki bardzo standardowy, dopracowany, ale w niczym nie oryginalny dubbel i jako że bardzo łatwo nawet w Polsce znaleźć lepszych reprezentantów stylu, to nie stanie się jeszcze jednym powodem, dla którego chciałbym wrócić do Brugii. W sumie to i tak mam ich już za dużo.

piątek, 20 listopada 2015

Mikkeller (Lervig): Beer Geek Vanilla Shake

Jako że Beer Geek Brunch Weasel od ponad roku pozostaje najlepszym piwem, jakie piłem w całym życiu, rzuciłem się w paru ostatnich miesiącach na niemało stoutów imperialnych z serii Beer Geek. Niektóre to Brunch Weasele leżakowane w beczkach po różnych trunkach, a niektóre - jak tutaj - piwa o już odmiennej koncepcji. Vanilla Shake to piwo mocne nawet jak na RISa, okraszone owsem, kawą, laktozą i wanilią.

Informacje ogólne:
Piwo: Beer Geek Vanilla Shake
Kraj: Norwegia - uwarzone przez duński browar kontraktowy
Okręg: Rogaland
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: słodki kawowy stout imperialny
Dodatki: kawa, laktoza i wanilia
Alkohol: 13%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: 27,15 zł (41,14 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Wariacja na temat szablonu serii, jak zwykle skromna, ale bardzo udana.
8,5/10

 
Barwa
Czerń absolutna.
5/5
 
Piana
Niezbyt, acz przyzwoicie jak na moc obfita, gęsta, niezbyt trwała, w parę minut pojawiają się pierwsze dziury, wkrótce znika zupełnie.
1,5/5
 
Zapach
Genialny, niesamowicie intensywny i przemycający wszystkie elementy koncepcji piwa - jest esencjonalna mocarność słodu, wspaniała kawa, wanilia i w końcu laktoza - składają się one również na nieobecną w składzie czekoladę, w efekcie pachnie jak jakiś deser absolutny - jeśli mógłbym coś zmienić, to jedynie przesunąłbym trochę szalę na korzyść słodu, ale poza tym to genialny aromat.
9/10
Smak
Dość znacząco się zmienia - pierwsza rzuca się w oczy owsiana pełnia, poza tym już w ustach jest dużo bardziej wytrawnie, choć wanilia przemawia jeszcze głośniej niż w zapachu - po przełknięciu natomiast chmiel przypuszcza zmasowany atak i zalewa piwo bardzo wysoką goryczką, trochę ziołową, trochę jak w espresso; byłoby lepiej, jakby jednak pociągnąć do końca słodycz, co prawda dzięki temu nie jest mdłe, ale goryczka zbyt brutalnie ścina kompozycję słodyczy, która zaczyna się genialnie. Dość dobrze maskuje swoją moc.
8,5/10

Tekstura
Przyjemna gęstość, trochę za wysokie wysycenie (mimo że jest najwyżej średnie, no ale do smaku i gęstości pasowałoby bardzo małe).
3,5/5

7.5/10

Nie umywa się do Brunch Weasel, choć ma momenty wybitne, zwłaszcza w złożonym, deserowym, esencjonalnym aromacie. Świetne piwo, niekoniecznie jak na RISa, a już na pewno nie jak na swoją cenę. Moim zdaniem nie warto.

niedziela, 15 listopada 2015

Rodenbach (Palm Breweries): Rodenbach Vintage

Rodenbach Vintage to obok niedawno degustowanego przeze mnie Caractère Rouge najbardziej ekskluzywne piwo browaru. Mnie ciekawi nawet bardziej, bo nie jest wsparte owocami wrzuconymi do piwa, jak to drugie. Jest to w całości piwo leżakowane w dębowych beczkach przez dwa lata, bez domieszki młodego trunku, bez owoców. Mam nadzieję, że pobije Caractère Rouge, które było za bardzo owocowe, i tym samym stanie się najlepszym flandersem, jakiego piłem.

Informacje ogólne:
Piwo: Rodenbach Vintage
Kraj: Belgia
Prowincja: Antwerpia
Miasto: Breendonk
Browar: Brouwerij Rodenbach (Palm Breweries)
Styl: flamandzkie czerwone ale
Alkohol: 7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: z 2012 roku (zabutelkowane w 2014)
Cena: brak danych

Opakowanie
Eleganckie i subtelne. Wyszłoby jeszcze ładniej, gdyby wszystkie te napisy były "malowane" na butelce, a nie wydrukowane na przezroczystej folii, ale przynajmniej mam etykietę do kolekcji.
9/10
 
 
Barwa
Od brązu do ciemnej miedzi, piękna, dostojna.
4,5/5
 
Piana
Powstaje bardzo ładna, dość obfita i gęsta, ale szybko redukuje się do grubego pierścienia.
2,5/5
 
Zapach
Dębina jest tak intensywna, że wręcz wychodzi na pierwszy plan, co nieczęsto się zdarza; za nią idzie czerwone wino i przeróżne owoce - jabłka, wiśnie, suszone śliwki, czereśnie, jest nawet coś w rodzaju zapachu liści - piękny, złożony, dostojny.
9/10
 
Smak
Powtarza wrażenia z zapachu i dokłada sporą (acz krótką) kwaśność i winną cierpkość, zrównoważone delikatną owocową słodyczą; owocowość staje się bardziej suszona, ciemniejsza, nawet przypomina susz owocowy; fantastyczne, intensywne, dostojne piwo, które w dodatku rośnie z każdym łykiem.
9,5/10

Tekstura
Dość wysokie, idealnie dopasowane wysycenie.
5/5

9.0/10

O, o, o to mi chodziło. Wybitne, wspaniałe piwo, królewski reprezentant stylu. A Rodenbach to browar cudowny - trzy na cztery piwa były wyśmienite, a i czwarte bardzo godne uwagi. Teraz pozostaje mi sprawdzić, czy da się w temacie flandersów powiedzieć jeszcze więcej.

piątek, 13 listopada 2015

De Halve Maan: Brugse Zot

Zaczynam powoli rozprawiać się ze zdobyczami z mojej podróży do Belgii. Był przedskoczek w postaci piwa owocowego, teraz biorę się za pierwsze piwo z brugijskiego browaru De Halve Maan, który miałem okazję szczegółowo zwiedzić. Jako że Brugia została oficjalnie moim ulubionym miejscem we wszechświecie i trochę wątpliwe, by kiedykolwiek się to zmieniło, to dla mnie ważna i sentymentalna degustacja. Brugse Zot to podstawowy produkt browaru, stanowi, jeśli dobrze pamiętam, 70% produkcji mimo warzenia wielu innych piw. Piłem już tego blonda na miejscu i był znakomity, acz dostaliśmy wtedy wersję świeżą, niebutelkowaną, dostępną chyba tylko w wyszynku firmowym browaru.

Informacje ogólne:
Piwo: Brugse Zot
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Brugia
Browar: Brouwerij De Halve Maan
Styl: belgijskie blond ale
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 13,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 09.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Ładne, z dedykowanym kapslem, ale i nic specjalnego.
7/10 



 
Barwa
Piękne złoto i trochę mniej piękne kawałeczki osadu.
3,5/5
 
Piana
Świetna - cudownie obfita, cudownie gęsta i trwała, choć w końcu odrobinę się poddaje.
4,5/5

Zapach
Świeży aromat mocno fenolowej, belgijskiej drożdżowości, przyprawowej, wręcz korzennej, lekko pieprznej; podkład do tego stanowi łagodny, lekko biszkoptowy, lekko mączny jasny słód i szczypta ziołowego chmielu. Nie ma tu może nic niespotykanego, ale jest do perfekcji świeży, czysty i tak typowo belgijski, że bardziej się nie da; gdyby jeszcze intensywność była większa, mogłoby być genialnie.
8,5/10
Smak
Podobnie do zapachu, choć trochę mniej barwnie - w ustach dominują belgijskie drożdże, jeszcze ostrzejsze niż w aromacie, jeszcze bardziej korzenne; na finiszu wraca łagodna słodowość i pojawia się lekka goryczka, bardziej typu skórki cytrusowej niż chmielowa; bardzo dobre, ale nie ma tej świeżości co zapach.
8/10

Tekstura
Jest jedynym mankamentem - znacznie za wysokie wysycenie odbiera piwu lekkość, którą mogłoby mieć.
1/5

7.0/10

Jak można się było spodziewać, wersja świeża pita na miejscu była dużo lepsza. Tamten blond był wybitny, ten jest "tylko" bardzo dobry. Jeszcze jeden powód, by wrócić do Brugii.

czwartek, 12 listopada 2015

BrewDog: Abstrakt AB:18

Po raz piąty mierzę się z ekscytującą serią piw BrewDoga, jednorazowo warzonych Abstraktów, która doczekała się już osiemnastej edycji. BrewDog, w którym do niedawna byłem zakochany, sprawił mi w tym roku trochę zawodów i wolę dać szansę innym, zamiast tak szybko jak kiedyś zmierzać do wypicia setnego piwa z tego browaru w życiu. Nad serią Abstrakt nie mógłbym jednak przejść obojętnie - trzy na cztery wydania, jakie piłem, były znakomite (czwarte było co prawda sporą wtopą jak na ten pułap cenowy). Tym razem koncepcja jest wyjątkowo stuknięta: imperialne (bardzo imperialne) brown ale, do którego dodano szkockie malinojeżyny (!) i fioletowe maliny, całość następnie przeleżakowano przez dwa lata w beczkach po rumie, a w końcu zmieszano ze świeżym, chmielowym "black ale". No to już naprawdę jest jakaś abstrakcja, nieźle się chłopaki bawią w tej Szkocji, ale kto bogatemu zabroni. Na świat wyszło 12 100 butelek, a stało się to 12 grudnia 2014 roku - piwo (częściowo) ma więc już prawie trzy lata.

Informacje ogólne:
Piwo: Abstrakt AB:18
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: imperialne amerykańskie brown ale (Rum BA)
Alkohol: 11,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: zabutelkowana 12 grudnia 2014 roku
Cena: brak danych

Opakowanie
To samo co zawsze, tylko że pomarańczowe. Trafiła im się butelka numer 3680.
10/10

 

Barwa
Gdy już wydawało się, że jest nieprzejrzyście czarne, pod bardzo mocnym oświetleniem robi się jednak ciemnobrązowe. Mogłoby być bardziej jawnie brązowe, ale ładne.
3,5/5
 
Piana
Tworzy się cienki kożuch i bardzo szybko redukuje do pierścienia.
1,5/5
 
Zapach
Bardzo ciężki, intensywny, złożony - jest esencja ciemnego słodu, bardziej orzechowego i czekoladowego niż palonego, jest kawa, jest beczkowa wanilia, tytoń, popiół, dużo suszonych owoców na czele oczywiście ze śliwkami, wyczułem nawet ten rum - nieomal genialny aromat, potem tylko trochę za bardzo wdziera się alkohol.
9/10
Smak
Nie tak dobry jak zapach: idzie mniej więcej w tę samą stronę, ale jest uboższy. Bardzo mocno ukierunkowany na orzechy laskowe i czekoladę, natomiast cała reszta doznań może poza wciąż wyraźnym rumowym dębem idzie sobie na tło albo dalej, trochę wyparta przez obowiązkowe odczucie alkoholu (raczej winne niż spirytusowe) - bardzo dobre, tylko bardzo dobre.
8/10

Tekstura
Za rzadkie jest jak na takiego mocarza, wysycenie też takie trochę nieprzystojnie za wysokie, ale ogólnie to znośna.
2,5/5

7.0/10

Ciężko nazwać wpadką bardzo dobre piwo, ale po pierwsze dużo więcej oczekuje się od piw za około 50 złotych (chyba, zgubiłem rachunek), a po drugie więcej oczekuje się od imperialnych amerykańskich ale. Jeszcze jedno tegoroczne piwo z BrewDoga kompletnie niewarte swojej ceny, kończy mi się cierpliwość.

środa, 11 listopada 2015

Het Anker: Boscoli

Sezon na recenzowanie piw przywiezionych z Belgii uważam za otwarty. Poza sześcioma piwami z brugijskiego De Halve Maan i brukselskiego Cantillon, nabyłem też cztery piwa w sklepie specjalistycznym w Brugii. Początkowo miałem je wypić z ukochaną na miejscu, ale wycieczka była tak intensywna, że jakoś nigdy nie mieliśmy ochoty na dobijanie się piwem po powrocie do hotelu, a w dodatku zdecydowałem się w końcu wykupić bagaż, by zabrać wszystkie piwa do Polski. Mówię o tym dlatego, że dzisiejsza degustacja jest dziełem tego splotu okoliczności - Boscoli to bardzo słabe piwo owocowe, które nabyłem we wspomnianym sklepie, by dogodzić ukochanej i gdybym wiedział, że i tak zabiorę to wszystko ze sobą, to na pewno wybrałbym coś innego. Ale jak już jest, to się za to biorę, zwłaszcza że okazało się, iż piwo to warzy browar Het Anker, znany ze świetnie ocenianej serii piw Gouden Carolus (mimo dobrej dostępności w Polsce wciąż się z nią nie zetknąłem, ale już niedługo). 20% soku owocowego.

Informacje ogólne:
Piwo: Boscoli
Kraj: Belgia
Prowincja: Antwerpia
Miasto: Mechelen
Browar: Brouwerij Het Anker
Styl: owocowe
Alkohol: 3,5%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 330 ml
Warka: do 07.05.2017 r.
Cena: 1,70 euro (2,58 euro za 0,5 l)

Opakowanie
Taka trochę za dosłowna ta etykieta, no ale w porządku. Ładny kapsel.
6/10
 

 
Barwa
Czerwonawe, jak dżem truskawkowy, mocno zmętnione, ulatujący gaz - ładne.
3,5/5

Piana
Różowawa, wybitnie gęsta, puchowa, cudownie osadza się na szkle i utrzymuje do samego końca, wspaniała.
5/5

Zapach
Uroczy aromat owoców leśnych i truskawek z wiodącą rolą malin i jeżyn, w tle dopiero odnaleźć można raczej nieznaczne nuty piwne; nie zaszkodziłoby, gdyby były trochę mocniejsze, ale i tak jest to bardzo zachęcający aromat, pachnie bardzo naturalnie i świeżo, a jednocześnie esencjonalnie, jakby syropowo.
7,5/10

Smak
Tu już nie maliny, a truskawki najbardziej się udzielają; w dalszym ciągu zdominowane przez owoce, choć nuta (nutka) piwna (lekko szampańska) trochę mocniejsza niż w zapachu. Jest ciut za słodkie nawet jak na styl, ale i tak świetne, kompozycja owocowa jest bodaj perfekcyjna - w swojej kategorii smakuje genialnie.
8/10

Tekstura
Spore, ale ani trochę nie za duże, idealnie dopasowane do smaku wysycenie.
5/5

7.0/10

Rozkoszne, co prawda piwa wydaje się tu być dużo, dużo mniej niż te rzekome 80%, ale takie napoje też mają rację bytu - ot, chociażby mojej lubej, jestem pewien, wybitnie by pasowało. Puryści by wyśmiali, ale ja powiem, że lepszego piwa owocowego nie piłem, i w ogóle niewiele lepszych piw smakowych. Mistrzostwo w swojej klasie.

niedziela, 8 listopada 2015

AleBrowar (Gościszewo): Last Cut

AleBrowar dość mocno przyhamował z premierami nowych piw, więc mogę po każde nowe sięgać bez zastanowienia. Last Cut to trunek, który panowie z AB określili dość enigmatycznie jako American Golden Ale (enigmatycznie, zważywszy na aż 7,1% alkoholu. Zobaczmy, co się pod tym kryje.

Informacje ogólne:
Piwo: Last Cut
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar)
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 7,1%
Ekstrakt: 18%
Objętość: 500 ml
Warka: do 30.11.2015 r.
Cena: 8,70 zł

Opakowanie
Chyba się robię stary, po nie rozumiem opisu tego piwa. Mniejsza, wyśmienicie ładne opakowanie, ja kto wszystkie piwa AleBrowaru w tym nowym stylu z "przezroczystymi" etykietami.
9,5/10 

 
Barwa
Takie golden to ono nie jest - bardzo ciemne złoto nawet wpadające w bursztyn, ale bardzo ładne.
4/5
 
Piana
Bardzo niska, ale dość gęsta, bardzo trwała i pięknie koronkuje szkło.
4/5
 
Zapach
Bardzo przyjemne, ziołowo-owocowe wydanie chmielu, a i szczypta żywicy się znajdzie - czyste, różnorodne zestawienie pochodnych lupuliny z leciutką podbudową słodową w tle, ogólnie dość słodki aromat. Trochę większa intensywność i byłby znakomity.
8,5/10

Smak
Przyśpiesza względem zapachu. Od razu rzuca się w oczy rewelacyjny balans słodyczy z goryczką i aromatów słodu i drożdży z aromatami chmielu. Goryczka i chmiel (ziołowy, żywiczny i cytrusowy jednocześnie) oczywiście przeważają, ale nie dominują, dzięki czemu piwo jest nie tylko bardzo wyraziste, ale też ciekawe, barwne i łagodne w odbiorze.
9/10

Tekstura
Jest trochę gęstawe, więc zbiłbym wysycenie odrobinę, ale to kosmetyka.
4,5/5

8.0/10

AleBrowar to chimera, ale chimera wybitna. Jak im wyjdzie, to już im wyjdzie. Znakomite... no właśnie, co? Moim zdaniem to piwo to najzwyczajniejsze w świecie AIPA. Nie widzę jakiegokolwiek odchylenia od tego stylu i postanowiłem je tak oto zakwalifikować. To bodaj pierwszy przypadek, kiedy browar nazywa IPA inaczej - zazwyczaj piwa nieprzypominające IPA są podpisywane tym stylem, by lepiej się sprzedać. Mimo olbrzymiej wpadki (Kiss the Beast) można powiedzieć, że AleBrowar zrobił postępy względem roku 2014. Wybitnie zbalansowane piwo.

sobota, 7 listopada 2015

BrewDog: Paradox Compass Box

Paradox po raz piąty. Z tej znakomitej serii BrewDoga piłem już dwie wersje leżakowane w beczkach po różnych single maltach, wersję z bourbonem i z rumem. Compass Box to powrót do whisky szkockiej, ale tym razem mieszanej. Compass Box to ciekawy przypadek producenta blendów, ale takiego trochę w opozycji do gigantycznych koncernów kojarzących się z masową, niedopieszczoną produkcją łatwej whisky. Tu niby jest bardziej, chciałoby się rzec, rzemieślniczo. Mniejsza z whisky, skupmy się na piwie.

Informacje ogólne:
Piwo: Paradox Compass Box
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: stout imperialny (Compass Box Whisky BA)
Alkohol: 15%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 13.03.2025 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Jak to w tej serii - piękny kartonik, acz zmiana stylu BrewDoga wpłynęła negatywnie na samą etykietę - za dużo bieli, wolałem to wyraziste połączenie czerni i złota. Wciąż jednak znakomicie to wygląda.
9,5/10

Barwa
Czarne jak absolut.
5/5

Piana
Świetna jak na taką moc i beczki - bardzo obfita i gęsta, trwałość niezła, do końca utrzymuje bardzo gruby pierścień.
4/5

Zapach
Genialna potęga stoutu imperialnego - skondensowane aromaty ciemnych słodów, o dość słodkim, czekoladowo-orzechowym obliczu, na trochę dalszym planie kawa i jakby sto suszonych śliwek skondensowanych w jedną szklankę soku; słodycz podbijają przebijające się beczki, być może to one wprowadzają ewidentną nutę miodową, która czyni aromat nie tylko rewelacyjnym, ale i oryginalnym.
9/10

Smak
Na wejściu wciąż słodko - orzechy, likier kawowy, czekolada - szybko robi się jednak wytrawne, a to za sprawą nut palonych (spalonych), popiołowych i bardzo wysokiej goryczki. Na finiszu (w początkowej fazie wręcz słonym) powraca słodycz i mocniej udziela się dębina; znakomity trunek.
9/10

Tekstura
Bardzo niekorzystna - gęstość mogłaby w sumie być trochę większa na taką moc, a wysycenie zdecydowanie, zdecydowanie, zdecydowanie mniejsze, burzy dostojność stylu.
1/5

7.5/10

Przez beznadziejną teksturę ten Paradox wypadł zdecydowanie najsłabiej ze wszystkich pięciu, jakie piłem. Ale i nie licząc tego, to wersje oparte na single maltach (i bourbonie) były lepsze. Ale czy to akurat przyczyna różnic w destylatach, śmiem wątpić. No, świetne piwo, ale swej ceny niewarte.

czwartek, 5 listopada 2015

Pracownia Piwa: 6 Joseph's Street

W krótkim czasie recenzuję już piąte piwo z Pracowni. To zapowiada się najciekawiej z dotychczasowych - bardzo lubię stouty i bardzo lubię piwa z żytem. Jedynym stoutem żytnim, jaki piłem do tej pory, był McStout z Browaru Mason, który był jeszcze przy okazji wędzony i wypadł bardzo smacznie.

Informacje ogólne:
Piwo: 6 Joseph's Street
Kraj: Polska
Województwo: małopolskie
Miasto: Modlniczka
Browar: Pracownia Piwa
Styl: stout żytni
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 15%
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.11.2015 r.
Cena: 7,10 zł (10,76 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jak można było się domyślić, etykiety Pracowni odrobinę lepiej prezentują się na tle piwa czarnego.
7/10


 
Barwa
Czarne, lekki prześwit rubinowy u podstawy szkła, bardzo ładne.
4,5/5
 
Piana
Potwornie obfita i nieziemsko trwała - jak się okaże, to wynik potężnego przegazowania, no ale prezentuje się idealnie.
5/5
 
Zapach
Świetna ofensywa intensywnego, ciemnego słodu - rządzą nuty palone, czekoladowe, niemalże piernikowe, w tle trochę ziołowego chmielu; bardzo udany, choć trochę większa intensywność by nie zawadziła.
8/10

Smak
Tu już bardzo intensywnie, zarówno bardziej esencjonalnie zachowują się ciemne słody (wspaniały splot kawy i czekolady) jak i chmiel zaczyna się wprost wyrywać przed szereg i daje bardzo wysoką, pikantną goryczkę, która może tylko trochę za bardzo zasłania stronę słodową - bardzo dobre piwo, tylko mniej chmielu bym sypnął.
8/10

Tekstura
Tak jak wszystkie butelkowe piwa Pracowni, jest przesycone, ale tutaj to już na poziomie zupełnie nieakceptowalnym - okropne przegazowanie, przeszkadzające w degustacji.
0/5

6.5/10

Problem Pracowni z nagazowaniem ich piw butelkowanych jest już oczywisty. Pięć piw, pięć razy przegazowanie, ale tu już dramatyczne. Potrząsnąłem bardzo lekko parę razy butelką, w której została mi gdzieś jedna piąta piwa i momentalnie cała butelka wypełniła się pianą! Wypiję jeszcze ostatnie piwo z Pracowni, które kupiłem, i dam sobie z nimi spokój na parę miesięcy, żeby ogarnęli ten problem. A piwo bardzo dobre, ale nawet z nienagannym wysyceniem byłoby poniżej oczekiwań, jakie uformowały się we mnie na podstawie recenzji innych osób.

Pracownia Piwa: Huncwot

Szybciej niż myślałem trafiłem na następne piwa z Pracowni, no to jadę, mimo że pierwsze trzy zdecydowanie wypadły średnio poniżej oczekiwań. Tym razem podkrakowscy piwowarzy staną w szranki z niezliczonymi przedstawicielami craftu, którzy uwarzyli byli kiedykolwiek amerykańskie IPA. 75 IBU, niemało.

Informacje ogólne:
Piwo: Huncwot
Kraj: Polska
Województwo: małopolskie
Miasto: Modlniczka
Browar: Pracownia Piwa
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5,9%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.10.2015 r.
Cena: 7,45 zł (11,29 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Standard, ale w opisie trafił się nie tyle koszmarek, co patrząc na branżę po prostu czarny koszmar: "słód przeniczny". Znaczy fajnie, że etykietami nie zajmuje się jakiś marketingowiec, bo mam uczulenie na marketing, ale no aż nie jestem w stanie nie obniżyć za to trochę oceny, choć ani wygląd, ani merytoryczny aspekt opakowania nie cierpi.
6/10

Barwa
Wyjątkowo ładne - głęboki bursztyn, przyjemne zmętnienie i ulatujący gaz.
5/5
Piana
Rewelacyjnie obfita, gęsta co najmniej zadowalająco, maksymalnie trwała, bez zarzutu.
5/5
 
Zapach
Bogactwo nut owocowych - owoców tropikalnych (mango, liczi, inne), cytrusowych i nawet malin, do tego symboliczna żywica i miękki podkład karmelowego słodu - ciężko wymagać więcej, może tylko trochę większej intensywności.
9/10


Smak
Trochę zmienia tu kierunek, żywica przestaje być symboliczna, a zaczyna dominować, jednocześnie owoce wciąż są obecne; słodowa kontra raczej lekka, całość kończy się zdecydowaną, ziołową goryczką. Pierwsze parę łyków jest wprost genialnych, potem trochę ekscytacja opada, ale tak czy inaczej to znakomite piwo.
9/10

Tekstura
Czwarte na cztery Piwa z Pracowni zanadto naładowane dwutlenkiem węgla. Tu jest to natomiast w miarę znośne.
2,5/5

8.0/10

Bardzo, bardzo dawno nie piłem aż tak dobrego AIPA z polskiego browaru, od ponad czternastu miesięcy. Takie pomiędzy West Coast a East Coast (konkretniej w zapachu East, w smaku bardziej West, w barwie gdzieś pośrodku). Nie jest to jakaś czołówka, ale znakomite piwo, to jest w końcu poziom, jakiego wymagam od Pracowni. Niestety po raz kolejny zawiodła tekstura, po raz kolejny piwo Pracowni jest przegazowane - zaprzepaściło to szansę na taki już ścisły top polskich AIPA.

wtorek, 3 listopada 2015

Browar Stu Mostów: Salamander Hoppy Violet Potato Lager

Propozycją Browaru Stu Mostów na Beer Geek Madness 3 był ten oto jasny lager z fioletowymi ziemniakami nachmielony nowofalówką. Można chyba mówić o nowofalowym niemieckim pilznerze. Nie piłem jeszcze nigdy piwa z dodatkiem ziemniaków, a co dopiero fioletowych (nawet takich chyba nie jadłem). Od dwóch miesięcy nie miałem styczności z BSM, a pół roku temu ostatnio ich piwo wprawiło mnie w zachwyt, może wreszcie jakaś bomba.

Informacje ogólne:
Piwo: Salamander Hoppy Violet Potato Lager
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: nowofalowy niemiecki pilzner
Dodatki: fioletowe ziemniaki
Alkohol: 5,3%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: do 09.12.2015 r.
Cena: 7,80 zł

Opakowanie
Standardzik Salamandrowy, ino z flagą Niemiec i toastem "Auf unser Treffen!".
9/10

 
Barwa
Mętne złoto, trochę ulatującego gazu, ładnie.
4/5
 
Piana
Doskonała - monumentalnie wysoka, gęsta, robi dużo śladów, utrzymuje się do samego końca.
5/5

Zapach
Jasna słodowość przełamana mocno chmielem, nowofalowym i nie tylko - trochę zmierza w kierunku owoców tropikalnych, ale bardziej jest trawiasty, ziołowy; bardzo fajnie się to prezentuje na lekko biszkoptowym tle słodu, bardzo przyjemny aromat.
7,5/10
Smak
Raj dla fanatyków ekstremalnie wytrawnych pilsów - słód jest obecny w bukiecie, ale nie przekłada się w ogóle na słodycz, zgodnie z opisem na etykiecie piwo jest totalnie wytrawne, goryczka nie jest może ogromna, ale potężna przez brak kontry słodowej. Chmiel dalej przepycha się od strony tradycyjnej do nowofalowej. Niezłe piwo, choć ten celowy brak balansu jest trochę przesadzony, brak kontry słodowej jest minimalnie męczący. Nie czuję roli ziemniaka - jest co prawda dość znacząco nietypowe, ale potrafiłbym tę nietypowość wyjaśnić zwykłymi składnikami.
6,5/10

Tekstura
Trochę za wysokie wysycenie, jest średnie, ale przydałoby się mniejsze przy takim odczuciu goryczki.
3,5/5

6.0/10

Znowu szału nie było, piwo jest po pierwsze odwrotnie proporcjonalnie złożone do swojej nazwy, a po drugie nie prezentuje poziomu, którego wymagam od craftu i craftowych cen. WRCLW Pils był już dużo lepszy.

Pinta (Browar na Jurze): Kwas Beta

Kwas Alfa, współpraca z duńskim To Øl, okazał się być jeno uwerturą do całej opery kwachów, jakimi Pinta w swej dobroci postanowiła obdarzyć ludzkość. Wyszły już cztery, ale ja mam małe zaległości i uderzam dopiero w drugi. Lichtenhainer to styl, o którym usłyszałem po raz pierwszy dopiero rok temu, czytając prototyp nowej klasyfikacji BJCP. Jest to wymarły, ale jak widać odradzany styl piwa, który szczytową popularnością cieszył się na przełomie wieków - nie tym, którego sami doświadczaliśmy, a poprzednim. Piwo zarówno wędzone, kwaśne, pszeniczne i bardzo lekkie zarazem (jedyny tradycyjny styl, który łączy wędzonkę z kwasem). BJCP mówi o "wędzonym gose bez soli i kolendry" czy "grodziskim z kwaśnością a la gose". Gose to ja wciąż nie piłem (lada dzień się to zmieni), ale rodzaj kwaśności można też odwołać do bardziej znanego berliner weissa, bo też jest pochodną kwasu mlekowego - tylko powinna być tu dużo niższa niż w piwach berlińskich. Słód wędzony drewnem bukowym.

Informacje ogólne:
Piwo: Kwas Beta
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Styl: lichtenhainer
Alkohol: 3,2%
Ekstrakt: 9%
Objętość: 500 ml
Warka: do 16.01.2016 r.
Cena: 7,20 zł

Opakowanie
Kwas Alfa poszedł w małe butelki, następne - samodzielnie już warzone przez Pintę kwasy - lądują w półlitrowych. I dobrze, bo są to piwa skrajnie lekkie i przynajmniej w założeniu pijalne. Poza tym mniej więcej standardowy styl Pinty.
9/10

Barwa
Potężna mętność daje bardzo ciekawy i mięsisty efekt, w zależności od oświetlenia piwo zmienia barwę ze słomkowej, przez złotą aż do jasnobursztynowej.
4,5/5

Piana
Niezbyt obfita, ale bardzo gęsta i o dobrej trwałości.
3,5/5
 
Zapach
Wyjątkowo przyjemne połączenie leciutkiej (i coraz lżejszej z czasem niestety) wędzonki wyjętej żywcem z grodziskiego oraz charakteru kwaśnego, który jest tu nietypowo piękny, barwny, jakby mleczno-kwiatowy (zapewne dlatego, że łączy się z chmielem) - oryginalny aromat, bardzo rześki i przyjemny.
8/10

Smak
Od pierwszego łyku zakochałem się w koncepcji - przemyca ogromną rześkość i lekkość słodowo-wędzoną grodzisza (wędzonka raczej symboliczna, ale coś tam jest), a kwas mlekowy wprowadza dużą wyrazistość, której nierzadko w grodziszach brak; ma idealną wysokość, jest konkretny, ale nie przytłaczający. Wyrazistość podkręca jeszcze lekka i krótka, ale zauważalna goryczka. Ostatecznie piwo jest jednocześnie bardzo lekkie i bardzo pełne, efekt znakomity.
8,5/10

Tekstura
Minimalnie za niskie wysycenie.
4,5/5

7.5/10

Dużo bardziej udany projekt od Kwasu Alfa, świetne piwo, a lichtenhainer wydaje się stylem z dużą przyszłością (dość powiedzieć, że oceniłem go lepiej niż wszystkie grodziskie, jakie piłem poza podkręconym grodziskim z Browaru Nepomucen). Gdyby dowalić mocniejszą wędzonką (w sumie ledwo szło ją wyczuć, zwłaszcza w smaku), mogłoby być rewelacją. To drugie z rzędu świetne piwo (bardzo)niskoprocentowe od Pinty, oby tak dalej.

niedziela, 1 listopada 2015

Fuller's: Imperial Stout

Dzisiejsza degustacja to jeszcze pozostałość po ostatnim Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa, na którym miałem okazję dorwać parę nie lada piw, z czego wszystkie poza tym jednym już zrecenzowałem. Do browaru Fuller's podchodziłem na blogu dwa razy - niedawno oczarował mnie genialnym barley wine, a w czasach nieomal starożytnych, na początku działania bloga, dwa i pół roku temu - niewiele mniej znakomitym premium bitterem. Dziś szansa na trzecie piwo wybitne, bo przede mną stout imperialny. Wydawało się, że Vintage Ale to crème de la crème browaru, a tu pyk - RIS za cenę 50 zł. Nie wiem, czy info pt. "limited edition" to prawda, czy ściema, ale na pewno nie jest to piwo szeroko dostępne.

Informacje ogólne:
Piwo: Imperial Stout
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Fuller's Brewery
Styl: stout imperialny
Alkohol: 10,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do końca 2024 r.
Cena: 50 zł

Opakowanie
Jedno z trzech najpiękniej opakowanych piw, jakie spotkałem. Nie dość, że wspaniałe pudełko, to jeszcze butelka o przyciągającym kształcie, grawerowana i z doskonałą etykietą. I podpis głównego piwowara.
10/10
Barwa
Nieprzenikniona czerń.
5/5

Piana
Bardzo gęsta, dość obfita zwłaszcza jak na taki woltaż, utrzymuje się dość długo.
3,5/5
 
Zapach
Obłędna intensyfikacja ciemnego słodu z wyczuwalną szczyptą nowofalowego chmielu przechodzi w aromaty kawowe, palone, lukrecjowe, jest i szczypta czekolady oraz szlachetnego alkoholu; niesamowicie intensywny, genialny no i tyle, choć do ideału zabrakło mi jeszcze tego czegoś ekstra.
9,5/10
 
Smak
Orzechy, czekolada, spalenizna, tytoń, popiół, drewno, likier kawowy - o rany, niesamowite wrażenia. Do tego doskonały balans nut słodkich i wytrawnych, wyważona goryczka. Nie jest idealne (życzyłbym sobie odrobinę mniej chmielu, a więcej słodu na finiszu), ale rewelacyjne.
9/10

Tekstura
Przyjemna gęstość, minimalnie za wysokie wysycenie. 
4,5/5

8.5/10

I w smaku, i w zapachu zabrakło tego czegoś do ideału, ale cóż - tak, to kolejne wybitne piwo od Fuller'sa, trzecie na trzy. A czy warte 50 złotych? Niespecjalnie. Jeśli chcecie się szarpnąć na któreś z tych drogich i ekskluzywnych piw londyńskiego browaru, to bierzcie Vintage Ale, a RISa kupcie i tańszego, i lepszego - nie takie trudne to już dzisiaj.