poniedziałek, 12 lutego 2018

Bottle Logic: Fundamental Observation

Schnie w gardle i braknie słów w takich chwilach. Dotarłem do najbardziej symbolicznego jubileuszu w życiu każdego miłośnika piwa (bo do miliona chyba nikt nie dobije, a dopiero milion brzmi równie okrągło): na trzy dni przed piątą rocznicą pierwszej recenzji na moim blogu udaje mi się oto dokonać recenzji tysięcznej. Tysiąc różnych wypitych piw to w dzisiejszych czasach nic specjalnego, sporo osób w Polsce ma na koncie kilka tysięcy, niemało - kilkanaście, niektórzy i kilkadziesiąt. Sam mam oczywiście znacznie więcej niż ten tysiąc, bo piję mimo wszystko nie tylko w domu: ciężko mi już oszacować konkretną liczbę, dwóch tysięcy raczej nie przekracza, półtora tysiąca prawdopodobnie owszem. To, z czego jestem jednak naprawdę dumny i co sprawia mi wielką satysfakcję, to że udało mi się - albo jeszcze uda raczej - wypić okrągły tysiąc piw, każde jedno z nich pieczołowicie opisując, fotografując i oceniając. W tej samej, z drobnymi tylko zmianami, koncepcji od pięciu lat. Wiele osób nazwie to skostniałością, nudą, rutyną i brakiem polotu i będzie pewnie miało sporo racji, ale ja jestem dumny ze swojej konsekwencji w realizacji długoterminowych celów, które u swych podnóży zdają się nie do wykonania.

Ze względów, które ujawnię niedługo, bardziej wzruszająca, jeszcze ważniejsza będzie dla mnie recenzja nr 1001, po której najprawdopodobniej radykalnie zmienię formułę bloga. Wtedy też zdobędę się na podsumowanie statystyczne. Kończę więc już przemowę i przechodzę do głównego bohatera wieczoru.

Piwo oczywiście musiałem wybrać maksymalnie wyjątkowe. Fundamental Observation z Bottle Logic, browaru który odwiedziłem w zeszłym roku, to wprawdzie nie jest żadna długoletnia legenda - jest to piwo produkowane od niedawna, bo i browar od niedawna istnieje. Zdobyło jednak błyskawicznie światową klasę (chyba żadne piwo, które już piłem, aż takiej nie ma w pewnych kręgach) i osiągnęło zawrotną cenę. Za tę butelkę musiałem wyłożyć na stół od dwustu do trzystu dolarów plus koszty przesyłki z USA, a więc zdecydowanie najwięcej w życiu za butelkę piwa. To stout imperialny z ziarnami wanilii madagaskarskiej, leżakowany w czterech różnych beczkach po bourbonie - Buffalo Trace, Four Roses, Heaven Hill i Bernheim. Liczę, że będzie najlepszym z tysiąca.

Informacje ogólne:
Piwo: Fundamental Observation
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Anaheim
Browar: Bottle Logic Brewing
Styl: słodki stout imperialny (Bernheim, Buffalo Trace, Four Roses & Heaven Hill Bourbon BA)
Alkohol: 14,1%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: 2016
Cena: brak danych

Opakowanie
Jak już kiedyś mówiłem, uwielbiam styl Bottle Logic. Gdyby dodać do tej etykiety jaką grawerkę na butelce albo opakowanie, to byłoby doskonale.
9,5/10

Barwa
Nieprzejrzyście czarna.
5/5
 
Piana
Błyskawicznie zredukowana do dość grubego pierścienia, ten jednak utrzymuje się dziarsko.
3,5/5
 
Zapach
Waniliowo-czekoladowa orgia. Genialny, genialnie intensywny aromat wanilii - zarówno takiej bezpośredniej, jak i będącej egzemplifikacją beczki po bourbonie - czekolady mlecznej bardzo wysokiej jakości, ziaren kakao, orzechów laskowych, melasy, marcepana, palonego ziarna. Bardzo możliwe, że najlepszy aromat piwa, z jakim się spotkałem, arcydzieło sztuki.
10/10
 

Smak
Nadąża za aromatem. Genialny. Gigantycznie intensywny, gigantycznie złożony i zbalansowany. Układ sił jest zbliżony - dalej pierwsze skrzypce to cudowna, wielowymiarowa wanilia oraz czekolada - ale jest odrobinę mniej słodko, wchodzi kawa i lekka goryczka dla zbalansowania słodyczy. Dalej jest, co mnie rozwala chyba najbardziej w tym wszystkim, bardzo bardzo orzechowo, chociaż żadnych orzechów tam nie ma. Na finiszu natomiast z impetem wchodzi bourbon, to piwo kończy się bardziej jak whiskey niż jak piwo, chociaż jednocześnie alkohol jest ukryty totalnie. Z każdym łykiem robi się coraz bardziej beczkowe i bourbonowe, nie tylko na finiszu, również w ustach. Z każdym łykiem jego złożoność się rozrasta. Jednocześnie bardzo szybko znika ze szkła - przy takim woltażu jest arcydziełem pijalności. Himalaje rozkoszy podniebienia, ani nie piłem, ani nie jadłem w życiu nic lepszego.
10/10

Tekstura
Cudowna gęstość, lepkość i idealne, symboliczne wysycenie, perfekcja.
5/5

10/10

No i tak się zdarzyło, że niejako u kresu swojej podróży odkrywam piwo na nowo. Fundamental Observation to zdecydowanie najlepsze, co piłem w życiu - śmiało powiem nawet, że wyraźnie przewyższa wszystko inne. To jest inny poziom, którego jeszcze nigdy nie odczułem. Pierwsze 10/10, jakie wystawiam, i od razu takie 10/10 bez większego zastanowienia - nie mogło być mowy o innej ocenie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że piw na poziomie FO - albo i wyższym - trochę na świecie istnieje, co daje mi sporego kopa do zagłębiania się w piwo jeszcze bardziej. To na dzisiaj tyle, rozgadam się mocniej i podsumuję wszystko w recenzji nr 1001. Przed Bottle Logic - klęczę.

sobota, 10 lutego 2018

BrewDog: Nanny State

Slot Machine nie był jednak ostatnim piwem BrewDoga, które wypiję przed dobiciem do tysięcznej recenzji. Skąd pomysł, by na recenzję nr 999 wybrać piwo bezalkoholowe? Chyba głównie stąd, że chciałem sobie odpocząć od ciężarów przed ciężarem, jaki przyjmę na siebie na jubileusz. Ale możemy to też potraktować jako akt symboliczny, deklarację, że nie dla alkoholu był ten tysiąc wypitych piw. Tak czy inaczej, Nanny State - ale o 0,5% alkoholu, już dość stara marka BrewDoga. Ciekawe, jak wypadnie w konfrontacji z 1 na 100 z Kormorana.

Informacje ogólne:
Piwo: Slot Machine
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 0,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 17.08.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
BrewDogowy standardzik, który bardzo lubię.
8,5/10


 

Barwa
Ciemne złoto wpadające w bursztyn.
3/5
 
Piana
Całkiem przyzwoita.
4,5/5
 
Zapach
Bardzo przyjemny aromat, pachnie właściwie jak klasyczne East Coast IPA - chmielowe owoce w typie tropikalnym bardziej niż cytrusowym i powiew pozytywnego karmelu. Trochę mu zbywa na intensywności, ale poza tym niczego sobie.
7,5/10
 
Smak
Wodnistość jest niezaprzeczalna, ale naprawdę jest dobrze - jest bardzo chmielowe zarówno jeśli chodzi o owocowo-żywiczne aromaty, jak i o goryczkę, a też trochę karmelowego słodu się znajdzie. Zbywa mu na szlachetności goryczki, nie smakuje wcale jak pełnoprawne piwo, ale całkiem blisko. Super pijalne, bardzo fajne.
7/10
 
Tekstura
Minimalnie za dużo gazu, choć generalnie wysokie wysycenie w piwie bezalkoholowym musi być, żeby podbić pełnię. 
4,5/5

6.5/10

1 na 100 tańsze i lepsze, aczkolwiek inne. Wyrób Kormorana to bardziej grzeczna APA, wyrób Szkotów - grzeczne East Coast IPA. Chętnie bym konsumował częściej jedno i drugie, gdyby były trochę szerzej dostępne.

Brokreacja (Gryf): Imperialny Nafciarz BA

Ostatnim polskim piwem, jakie wypiję w pierwszym tysiącu recenzji, będzie wyjątkowa rzecz otrzymana przeze mnie od wyjątkowej osoby. Faktem wszak jest, że gdyby ta sama osoba nie dała mi na imieniny pięć lat temu dwóch piw i nie zachęciła do tego, to ten blog miałby spore szanse na niepowstanie. Niech więc koło się zamknie u podnóży tysiąca. Imperialny Nafciarz BA, czyli świetne piwo Brokreacji załadowane do beczki po jednej z moich ulubionych whisky, Laphroaig 10 Years Old.

Informacje ogólne:
Piwo: Imperialny Nafciarz Dukielski
Kraj: Polska
Województwo: małopolskie
Miasto: Szczyrzyc
Browar: Szczyrzycki Browar Cystersów Gryf (Brokreacja)
Styl: wędzony żytni porter imperialny (Laphroaig 10 Years Old Whisky BA)
Alkohol: 10%
Ekstrakt: 24%
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych

Opakowanie
No jedno z najlepiej opakowanych polskich piw - już sama etykieta jest świetna, a w połączeniu z kartonikiem robi naprawdę duże wrażenie.
9,5/10

Barwa
Bardzo ciemny brąz, raczej klarowne.
4/5

Piana
Marna, ale jakiś tam pierścień się utrzymuje.
1,5/5

Zapach
Nie ma tu właściwie nic poza ostrą, torfową wędzonką na całego, taką przechodzącą bardziej w asfalt, palone gumy i spalone przewody elektryczne niż jodynę i bandaże. W to mi graj, chociaż mógłby być po primo trochę bardziej intensywny, po drugo nieco bardziej złożony.
8,5/10

Smak
Tu wkracza to, czego mi bardzo brakowało w zapachu - silna podbudowa słodowa, złożona z suszonych owoców i czekolady. Ogólnie jest dość słodko i dość słono, bardzo korzystne połączenie i oryginalne, intensywne, rozkoszne, z totalnie ukrytym alkoholem.
9/10

Tekstura
Przydałoby się troszkę więcej gazu.
4/5

8.0/10

Trochę lepsze od podstawki. Znacznie bardziej torfowe, ale jednocześnie wcale nie mniej zbalansowane. Jedno z bardziej eleganckich polskich piw i możliwe że najlepsze torfowe.

Artezan: Bałwan

Artezan to jeden z tych browarów, które życzyłbym sobie gościć na moim blogu nieco częściej. Stanie na trzynastu piwach w ciągu pierwszych pięciu lat i pierwszego tysiąca recenzji. Bałwan to jedno z podstawowych piw browaru, lekkie, klasyczne APA.

Informacje ogólne:
Piwo: Bałwan
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Błonie
Browar: Artezan
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: 02.04.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Fajne całkiem, takie letnio-zimowe, a gustowne. 
7/10

 


Barwa
Jasnozłote, niemal słomkowe, bardzo bardzo mętne, klasyka.
4/5

Piana
Raczej skromna, ale w porządku.
3/5

Zapach
Aromat soku z owoców tropikalnych z lekkim podbiciem zbożowym - marakuja na pierwszym planie, dalej grejpfrut i inne takie różne. Nic odkrywczego, po prostu świetna praca nowofalowego chmielu.
8/10

Smak
Przykładne, leciutkie APA, utkane na umiarkowanej goryczce, owocowym chmielu i fajnej zbożowości. Bez cienia wady, bez zawrotu głowy, ogromnie pijalne, niezobowiązujące, lecz z charakterem.
8/10

Tekstura
Brakuje mi trochę gazu.
3,5/5

7.0/10

W sumie jeszcze jedno piwo z Artezana, do którego nie sposób się przyczepić, ale które średnio zapadnie mi w pamięć i powtarzać nie będę. Moje własne APA jest podobne, a trochę lepsze i trzy razy tańsze nawet po policzeniu sobie całkiem wysokiej robocizny.

Pinta (Browar na Jurze): TakAHaka

Nie mogłem sobie podarować jeszcze jednego piwa Pinty przed osiągnięciem tysiąca recenzji - być może żaden inny browar nie odegrał równie ważnej roli w mojej edukacji piwnej. TakAHaka to ciemne IPA z pulpą z ananasa, mango i marakui, które Pinta uwarzyła po raz pierwszy prawie trzy lata temu na Beer Geek Madness, specjalnie w tym celu odbywając podróż na Nową Zelandię. Do butelek trafiło chyba dopiero teraz.

Informacje ogólne:
Piwo: TakAHaka
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Styl: owocowe ciemne India Pale Ale
Alkohol: 7,3%
Ekstrakt: 18%
Objętość: 500 ml
Warka: do 07.09.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Nawet fajna kolorystyka, choć zdarzają się Pincie lepsze etykiety.
8,5/10



 
Barwa
Ciemny brąz, widać że jest bardzo mętne, nawet fajnie to wygląda.
4/5
 
Piana
Bardzo wysokiej klasy.
4,5/5
 
Zapach
Bardzo oryginalny - jest jednocześnie bardzo czekoladowo-orzechowy, jak i bardzo tropikalny. Przeważa marakuja, dalej pomarańcza i mango, dalej ananas. Specyficzny aromat, bardzo przyjemny.
8/10
 
Smak
Podobny jak aromat, tylko jeszcze lepszy. Pinta nie żałowała ciemnych słodów i piwo może śmiało podchodzić pod stout amerykański, natomiast nie żałowała też chmielu. Piwo do złudzenia przypomina mi smak owocowych galaretek w czekoladzie - tylko że takich słodyczy mam dość po jednej-dwóch sztukach, a tego piwa ciągle chce się więcej dzięki zbiciu słodyczy przez sporą goryczkę. Dla mnie bomba, chociaż goryczka mogłaby być nieco szlachetniejsza.
9/10
 
Tekstura
Ciut za dużo gazu przy takiej gęstości.
4,5/5

8.0/10

Jedno z lepszych piw Pinty jakie w ostatnim czasie piłem. Trochę niedoceniane, a bardzo oryginalne i bardzo smaczne, mieli panowie świetny pomysł i co najmniej ta warka doczekała się świetnego wykonania. 

AleSmith: Speedway Stout Mokasida Coffee

Bardzo możliwe, że Speedway Stout pozostanie moim ulubionym piwem, gdy już za parę-paręnaście dni dobiję do tysiąca recenzji. Być może, że gdybym wypił go teraz, z większym doświadczeniem i większymi wymaganiami niż 1,5 roku temu, to spadłby z pierwszego miejsca, ale nie zamierzam go teraz pić, więc na razie tam zostaje. Wypiję za to sobie jeszcze jedną z jego wielu alternatywnych wersji, wersję z mieszanką etiopskich kaw Mokasida.

Informacje ogólne:
Piwo: Speedway Stout Mokasida Coffee
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Diego
Browar: AleSmith Brewing Company
Styl: kawowy stout imperialny
Alkohol: 12%
Ekstrakt: brak danych
Objętość: 750 ml
Warka: brak daty
Cena: brak danych

Opakowanie
To samo co na podstawce z małym twistem.
8,5/10


 

Barwa
Czarne jak smoła.
5/5
 
Piana
Znakomita, a jak na tak mocne piwo genialna.
4,5/5
 
Zapach
Kawa nie jest bardzo dominująca, na pierwszym planie raczej mega przyjemna czekolada, suszone śliwki, wiśnie w czekoladzie. Dalej dopiero kawa, ziemistość. Daleko od wielkości pierwowzoru, ale bardzo przyjemny aromat. 
8,5/10
 
Smak
Baaardzo intensywna paloność, taka rozkoszna, słodowa, do tego czekolada, dość oryginalna kawa, orzechy, zboże, dobry balans słodyczy z goryczką. Faktycznie idzie trochę w jagody obiecane na opisie z butelki. Przepyszne, jedyne zastrzeżenie to minimalnie, ale to minimalnie za mocno wychodzące alko.
9,5/10
 
Tekstura
Trochę za mocno wysycone, przecudowna gęstość. 
4,5/5

9.0/10

Czuć tu wyraźnie genialną podstawkę. Jest wyraźnie od niej słabsze, co może wynikać równie dobrze z kawy, co z danej warki - ale powtarza rdzeń walorów smakowo-zapachowych Speedway Stoutu. Przykładny RIS z kawą, znakomite piwo.

piątek, 9 lutego 2018

8 Wired: The Big Smoke

Podejście drugie do nowozelandzkiego 8 Wired, oby co najmniej równie pozytywne co pierwsze. The Big Smoke to robust porter, który w zasypie ma słód wędzony bukiem i nowozelandzkim drzewem Manuka. 

Informacje ogólne:
Piwo: The Big Smoke
Kraj: Nowa Zelandia
Region: Auckland
Miasto: Warkworth
Browar: 8 Wired Brewing
Styl: wędzony robust porter
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak daty
Cena: brak danych

Opakowanie
Mniej wyraziste niż w przypadku Flat White, jeszcze mniej.
6/10



 
Barwa
Czerń o mocnych rubinowych prześwitach pod światłem, klasyka porteru, czyste piękno.
5/5

Piana
Bliska ideału.
4,5/5

Zapach
Przyjemna drzewna wędzonka nie dominuje, a raczej wzbogaca zaokrąglony, intensywny porterowy aromat orzechów, czekolady i suszonych owoców.
7,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - zbalansowane, świetnie trafione połączenie drzewnej wędzonki i intensywnego porteru. Świetne nie tylko na poziomie gry aromatów, ale też smaków podstawowych - słodycz, goryczka, słoność od wędzonki, wyłącznie przyjemna kwaskowatość od palonych słodów. Niesamowicie smakowite, pijalne, a przy tym nawet złożone i bardzo intensywne, świetne.
8,5/10

Tekstura
Minimalnie za mocno gazowane. 
4,5/5

7.5/10

Kolejne bardzo dobre piwo z tego browaru. Na dwa style oba doprowadzone zostały do podnóży perfekcji. Da się lepiej, ale nie jakoś bardzo z takimi piwami. Chapeau bas, na Nowej Zelandii miłośnik piwa nie zginie. 

czwartek, 8 lutego 2018

Prairie & Evil Twin: Barrel Aged Bible Belt

Ostatnie w pierwszym tysiącu recenzji piwo z ratebeerowego top 50. Dopiero czternaste, co pokazuje, że jeszcze dużo dobrego przede mną. Barrel Aged Bible Belt to efekt współpracy dwóch wybitnych amerykańskich browarów, Prairie Artisan Ales z Oklahomy i kontraktowego Evil Twina. Stout imperialny z ziarnami kakao, papryczkami chili, ziarnami kawy i wanilii, leżakowany przez 7-9 miesięcy w beczkach po bourbonie Heaven Hill. 

Informacje ogólne:
Piwo: Barrel Aged Bible Belt
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Oklahoma
Miasto: Tulsa
Browar: Prairie Artisan Ales i Evil Twin Brewing
Styl: słodki kawowy stout imperialny (Heaven Hill Bourbon BA)
Alkohol: 13%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych

Opakowanie
Ekscentryczne. A jednocześnie, o dziwo, trochę mało wyraziste. Złe nie jest, ale średnio mnie przekonuje. Fajowy kapsel though.
6/10

 
Barwa
Nieprzejrzyście czarna.
5/5

Piana
Prawie brak, ledwie cienki pierścień.
1,5/5

Zapach
Mocno ogarnięty przez przyprawy. Wszystkie trzy - kawa, kakao, chili, wanilia - są bardzo mocno wyczuwalne, mniej więcej w tej kolejności. Spod tego intensywnego, mięsistego i kolorowego zarazem aromatu wydobywają się orzechy, palone zboże, marcepan. Beczka po bourbonie jest wyraźna, ale raczej uzupełniająca niż przewodnia. Bardzo złożony aromat i wybitnie przyjemny.
9,5/10

Smak
Zgodny z zapowiedziami aromatu - cudowny, wyklejający słodziak o wielu barwach, z przełamaniem nienachalną pikanterią papryczek i goryczką. Pije się to piwo jakby się jadło ciasto. Kakao, wanilia, kawowy likier, marcepan, orzechy laskowe, bourbon. Intensywność sięga szczytów, pojedynczy łyk dostarcza wystarczająco wielu wrażeń na kilka minut. Może być minimalnie, tak minimalnie zanadto przepalone, ale poza tym perfekcja. 
9,5/10

Tekstura
Cudowna gęstość.
5/5
 
9.0/10

Maestria. Słodki RIS z dodatkami stworzony wzorowo - no dobra, piłem jedno lepsze piwo w takiej koncepcji, zresztą spokrewnione z Bible Beltem IBB, ale to prawie ten sam poziom. Aż cztery dodatki i jeszcze w tym wszystkim beczka, a proporcje udało się zachować po prostu perfekcyjne. Top 30 życiowe, wielkie piwo.

środa, 7 lutego 2018

Spencer: Trappist Ale

Przed dobiciem do tysiąca (mówię to już po raz któryś) zdążę jeszcze napić się nieznanego mi dotąd piwa trapistów. Nie belgijskich jednak ani holenderskich, ale amerykańskich. Klasztor św. Józefa w Massachusetts istnieje od prawie 70 lat, ale browar klasztoru dopiero od lat czterech. Przez pierwsze trzy lata warzył on tylko dwa belgijskie piwa, teraz również między innymi IPA i RISa. Mi trafiło się jednak flagowe, tradycyjne piwo od amerykańskich trapistów, które można chyba określić blondem.

Informacje ogólne:
Piwo: Trappist Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Massachusetts
Miasto: Spencer
Browar: Spencer Brewery
Styl: belgijskie blond ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 17.03.2019 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Może nie jest piękne, ale bardzo estetyczne, eleganckie. No, piękny jest co najmniej kapsel. Bardzo na plus. 
7,5/10


 
Barwa
Ciemne złoto, baardzo brzydki osad.
1,5/5

Piana
Solidna.
3,5/5

Zapach
Mocno estrowy - banany, pomarańcze, kandyzowane i suszone owoce. Ukłucia belgijskich fenoli. Baaardzo fajna, chlebowa szata słodowa. Naprawdę piękny, bardzo świeży i bogaty aromat.
8,5/10

Smak
W smaku to owocowe, wręcz multiwitaminowe odczucie jeszcze się wzmaga - doprawdy takie jabłko-banan-pomarańcza, bardzo dobrze to też współpracuje z chlebowym podszyciem i przyprawowymi fenolami. Jeden z lepszych blondów jakie piłem, pyszne piwo łączące w sobie orzeźwienie z intensywnością, pełnią, złożonością smaku.
8,5/10

Tekstura
Bez zarzutu.
5/5

8.0/10

Wow, a więc trapiści wymiatają nawet za oceanem. To chyba najlepszy blond, jakiego piłem kiedykolwiek, piękne piwo, nie jest maksymalnie klasyczną interpretacją, ale jest znakomite.

Perun: Desitka

Z Perunem, mimo wszystko jednym z bardziej popularnych polskich browarów, miałem tylko dwa kontakty i to z 3 lata temu - jeden bardzo dobry i jeden bardzo zły. Ten drugi zniechęcił mnie na tyle, że olałem browar na lata. W międzyczasie z kontraktowca stał się on pełnoprawnym browarem. Do przyjrzenia mu się ponownie skusił mnie... pilsem, bo diabelnie lubię się napić dobrego pilsa (no a desitki to już w ogóle trzeba szanować), a ostatnio polski craft bardzo mnie na tym polu usatysfakcjonował. Liczę na przynajmniej kawałek świetności pilsów z Kormorana i Trzech Kumpli.

Informacje ogólne:
Piwo: Desitka
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Budziszyn
Browar: Perun
Styl: lekki czeski pilzner
Alkohol: 4,1%
Ekstrakt: 10%
Objętość: 500 ml
Warka: do 19.02.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Trochę bezpłciowe, ale estetyczne i solidne merytorycznie.
6,5/10



 
Barwa
Jasnozłote, lekko mętne, bardzo ładne.
4/5
 
Piana
Wspaniała, godna czeskiego pilsa.
5/5
 
Zapach
Klasyka. Dużo słodkiego słodu, fajny zielony chmiel i charakterystyczne nuty drożdży do pilsa. Nie jest tak czarujący jak to potrafią być czarujące w swej prostocie jasne lagery, ale baardzo przyjemny.
8/10
 
Smak
Ma trochę mankamentów, ale mimo nich to bardzo dobre piwo. Goryczka jest trochę za szorstka i za wysoka, słodowość mogłaby być bardziej charakterna, ale generalnie to swojski, pijalny pils, do którego jakoś mocno ciężko się przyczepić, bez żadnych niepożądanych nut.
7,5/10
 

Tekstura
Za dużo gazu, ale jeszcze w porządku.
3/5

7.0/10

Daleko tu do świetności wspomnianych pilsów, ale generalnie to kolejne bardzo pozytywne podejście polskiego craftu do jasnych lagerów, co bardzo cieszy. 

poniedziałek, 5 lutego 2018

8 Wired: Flat White

Pomyślałem, że przed dobiciem do tysiąca dodam sobie jeszcze do statystyk jeden kraj. Piłem już co prawda piwo nowozelandzkie i to będące dziełem 8 Wired Brewing, ale nie do końca - to była kooperacja z BrewDogiem na terenie BrewDoga. Po latach od degustacji tamtego nowowfalowego pilsa dorwałem w sklepie dwa piwa pełnoprawnie nowozelandzkie. Oto pierwsze z nich, kawowy stout mleczny z dodatkiem wanilii.

Informacje ogólne:
Piwo: Flat White
Kraj: Nowa Zelandia
Region: Auckland
Miasto: Warkworth
Browar: 8 Wired Brewing
Styl: kawowy stout mleczny
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak daty
Cena: brak danych

Opakowanie
Raczej mało się wyróżniające, ale w porządku. Firmowy kapsel do kolekcji.
6,5/10



Barwa
W zwężonym miejscu szkła widać lekkie prześwity rubinowe, poza tym jest czarne.
4/5

Piana
Dość obfita, cudownie gęsta, kremowa.
3,5/5

Zapach 
Zdecydowanie dominuje kawa, przechodząca odrobinę w słynny nuty fasolowe, ale odrobinę, do przeżycia. Spod niej nieśmiało wydobywa się czekoladowa i palona słodowość. Prosty, ale przyjemny.
7,5/10

Smak
Tu sytuacja się mocno zmienia - kawa ustępuje bardzo intensywnej jak na swoje możliwości laktozie i słodziutkiej, czekoladowej słodowości, dopiero na drugim planie znów kawa, a na trzecim ledwo wyczuwalna wanilia. Właściwie wzorowy stout słodki, nawet jeśli jakoś nie miażdży i nie miele.
9/10

Tekstura
Idealna, nagazowanie bardzo wspiera smak. 
5/5

8.0/10

Z lekkiego stoutu kaowo-mlecznego da się wprawdzie wyciągnąć więcej, ale nie jakoś wiele więcej. Słowa uznania dla nowozelandzkich piwowarów, wzorowa kawa z mlekiem w piwnym wydaniu. 

niedziela, 4 lutego 2018

AleSmith: Old Numbskull Bourbon Barrel Aged

Zanim dobiję do tysiąca, chcę jeszcze otworzyć tę zdobycz z podróży do USA, którą podniecam się może najbardziej ze wszystkich. Generalnie pakowanie amerykańskiego barleywine do beczek po bourbonie wydawało mi się pomysłem co najmniej ekscentrycznym, ale próbka tak właśnie potraktowanego Old Numbskull, jaką wchłonąłem w San Diego, była genialna. To siódme najlepiej oceniane barleywine świata na ratebeerze.

Informacje ogólne:
Piwo: Old Numbskull Bourbon Barrel Aged
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Diego
Browar: AleSmith Brewing Company
Styl: amerykańskie barleywine (Bourbon BA)
Alkohol: 11%
Ekstrakt: 25%
Objętość: 750 ml
Warka: brak daty
Cena: brak danych

Opakowanie
Pięknie się prezentuje malowana na złoto wersja podstawowego ON.
9/10 


 
Barwa
Bardzo ciemna miedź przechodząca w brąz, piękne.
4,5/5
 
Piana
Przyzwoita.
3/5
 
Zapach
Cudowne połączenie trzech światów. O dziwo charakter nowofalowego chmielu został zachowany bardzo dobrze, cytrusy i inne owoce o wyraźnie chmielowej proweniencji są wręcz na pierwszym planie - dopiero dalej następuje cudowny splot karmelowo-chlebowo-przypiekanego słodu i słodkich, waniliowych nut beczki po bourbonie. Właściwie beczka tu trochę zawodzi, ale nie ma to większego znaczenia, bo aromat to genialny.
9,5/10
 
Smak
I tutaj dopiero beczka wjeżdża na ostro. Wanilia, kokos, drewno i sam bourbon, a poza tym w dalszym ciągu szlachetna i intensywna chmielowość oraz rozkoszna słodowość: karmel, orzechy, czekolada, owoce kandyzowane. Piwo kompletne, doprawdy piwo kompletne, jakkolwiek coś powstrzymuje mnie przed najwyższą oceną.
9,5/10
 
Tekstura
Fajnie gęste, wysycenie odpowiednio niskie, bez zarzutu.
5/5

9.0/10

W San Diego smakowało mi w biegu ciut bardziej, ale i tak to piwo ocierające się o geniusz. Zdecydowanie najlepsze amerykańskie BW jakie piłem.

sobota, 3 lutego 2018

Russian River: Consecration

Czas na ostatni akord pięknej znajomości z Russian River, przynajmniej na dłuższy czas. Consecration to najmocniejszy kwas browaru, aż dziesięcioprocentowe ciemne sour ale, które traktuje się na ogół jako bardzo mocne oud bruin. Z porzeczkami. Leżakowane w beczkach po winie ze szczepu Cabernet Sauvignon, przez wielu uważanego za króla winorośli. W światowym rankingu flandersów ustępuje jedynie genialnemu Supplication z tego samego browaru, więc mam ogromne oczekiwania.

Informacje ogólne:
Piwo: Consecration
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Santa Rosa
Browar: Russian River Brewing Company
Styl: imperialne oud bruin (Cabernet Sauvignon Wine BA)
Alkohol: 10%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: zabutelkowana 16 grudnia 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Chiba najładniejsza ze wszystkich etykiet browaru, bardzo ładny jest ten kolor.
8,5/10


 
Barwa
Ciemna miedź wpadająca w jasny brąz, bardzo ładne.
4,5/5

Piana
Dość obfita, ale szybko redukuje się do pierścienia.
1,5/5

Zapach
O dziwo nie aż tak intensywny, za to bardzo złożony i ciekawy. Na pierwszym planie występuje nuta dzikości charakterystyczna dla Russian River, w której zdążyłem się już zakochać; zaraz za nią obłędne porzeczki pomieszane z Cabernet, dalej tytoń, drewno, siano, maliny, suszone owoce. Imponujący.
9,5/10

Smak
Mówiłem coś o niedostatkach intensywności? Tu są wynagradzane, jest wręcz bombowo intensywne. Do wrażeń z zapachu, przyznam że w ustach nieco uproszczonych, dochodzi winna cierpkość, dzika wytrawność, niemała kwaśność oraz lekko przypalane nuty od ciemnych słodów oraz owocowa słodycz. Piwo może nie genialne, ale wyjątkowe.
9/10

Tekstura
Może minimalnie za dużo gazu. 
4,5/5

8.5/10

Kolejne znakomite piwo z Russian River, ale zważywszy na to, jak genialne było Supplication, to licząc na podobny poziom trochę się rozczarowałem. Również Beatification jest moim zdaniem trochę lepsze. Wszystkie te trzy pozycje to tak czy inaczej pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika kwasów.