niedziela, 31 stycznia 2016

Prost: Pils

Po fatalnym rozczarowaniu schwarzbierem podchodzę do Pilsa, który próbowany na miejscu w browarze był dobrym, wyrazistym niemieckim pilznerem. 

Informacje ogólne:
Piwo: Pils
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Prost
Styl: niemiecki pilzner
Alkohol: 4%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 500 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych

Opakowanie
Biała wersja tego samego co na Darku. Całkiem sensowne te opisy na kontretykiecie, beznamiętne, ale konkretne.
8/10


 
Barwa
Bardzo ładne, jasne złoto, ale prawdziwym hitem jest niezwykle obficie ulatujące bąbelki gazu.
4,5/5

Piana
Niemal idealna - obfita, bardzo gęsta, oblepiająca szkło, trwała.
4,5/5

Zapach
DMS totalny, jeszcze gorszy niż w schwarzbierze. Rozgotowana kukurydza i kiszona kapusta, koszmar.
0/10

Smak
DMS nie odchodzi w niepamięć, ale tu przynajmniej miesza się z bardzo dobrze zbalansowanym połączeniem chmielu i słodu. Gdyby nie wada, byłby to bardzo przyjemny niemiecki pilzner, niestety jest jak jest.
3/10
Tekstura
Bez zarzutu.
5/5

2.0/10

To było 643. piwo zrecenzowane na blogu. Po raz drugi w historii wystawiłem ocenę 0 za zapach. To wystarczy chyba za komentarz końcowy, ale zadam jeszcze pytanie: skąd ta gigantyczna różnica między piwami z kranu i z butelki? Boję się otwierać kolejnych dwóch.

czwartek, 28 stycznia 2016

Prost: Dark

Wrocław w ciągu roku z miasta z jednym browarem (który wedle relacji browar.bizu podaje klientom zlewki z piw poprzednich klientów) stał się miastem z sześcioma browarami. Super? Nie do końca - wśród tych sześciu (nie licząc Warsztatu Piwowarskiego, z którym się nie zetknąłem) nie ma żadnego, który "brałbym w ciemno". Ilość już mamy, ale jakością naprawdę godną rzemieślniczego szyldu i rzemieślniczych cen szczycić się mógł tylko BSM... tak przez pierwsze parę miesięcy działalności. No nic, to temat na felieton, o który się niedługo chyba pokuszę - póki co wypiję w jednym rzędzie cztery piwa z Browaru Prost. Prost powstał z inicjatywy biznesmena, Ryszarda Pachury, który dorobił się nieprzeciętnie dzięki firmie produkującej siłowniki pneumatyczne. Pan Ryszard przekazał firmę synom, "wyrzucił" ich do ośmiokrotnie większej siedziby, a w starej postanowił urządzić wymarzony browar restauracyjny w bawarskim stylu. Jak wyszło?

Solidnie at best. Ciężko się zżymać na lokalizację browaru, bo skoro budynek był, to trzeba go było wykorzystać, ale niestety dojazd do niego komunikacją miejską jest katastrofalny, a jakie to ma znaczenie przy browarze restauracyjnym - wiadomo. Wnętrze jest przyjemne, dość wymuskane, ale przez to trochę chłodne - gdyby nie warzelnia w centrum sali, nie przypuszczałbym, że jestem w browarze. Zabrakło trochę polotu, jaki jest choćby w Złotym Psie, ale jest w porządku - gdy sala jest pełna, może być nawet klimatycznie. Niestety serwuje się tam jedzenie raczej znośne niż przeciętne, a kelner, który mnie obsługiwał, był okropnie nadgorliwy i udawał, że zna się na piwie. A piwo?

Siedem różnych pozycji brzmi ładnie na papierze, ale rzeczywistość to trzy jasne lagery (jeden póki co nie będzie dalej warzony), hefeweizen, schwarzbier, marcowe, które może uchodzić za jasnego lagera i rzekomo czerwonawe (tak naprawdę złoto-bursztynowe) piwo chmielone nowofalowo (chmiel niestety w ilości "na odwal się"). Jakby się niesympatycznie uprzeć, to jasnych lagerów jest pięć. Nudą wieje tak, że można się zaziębić, ale tu moja bezczelna krytyka się kończy - wszystkie piwa poza marcowym z diacetylem były co najmniej solidne, weizen bardzo dobry, a schwarzbier wręcz świetny - jeden z najlepszych, jakie piłem, cudownie kawowy. Poza tymi dwoma ostatnimi żadnego piwa co prawda bym nie wziął do domu, gdybym nie chciał wspierać wrocławskich inicjatyw, ale wynik na najważniejszym polu działalności browaru oceniłbym na solidną czwórkę z minusem (jak na początek działalności, przynajmniej).

Przygarnąłem cztery piwa. Na pierwszy ogień biorę to, które mnie urzekło, schwarzbiera.

Informacje ogólne:
Piwo: Dark
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Prost
Styl: schwarzbier
Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 500 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo ładna, spójna seria etykiet i fajne, trochę wyższe, bardziej smukłe niż standardowe butelki.
8/10

 

Barwa
Bez światła ciemnobrązowe, podświetlone zmienia się na miedziane, ładne bardzo.
4/5

Piana
Wyśmienicie obfita i o genialnej wprost gęstości, wspaniale koronkuje szkło, utrzymuje się bardzo długo.
4,5/5

Zapach
Piękne nuty kawowe, które zapamiętałem z browaru, są tu niestety bardzo znacząco przykryte przez odór przypominający kiszoną kapustę. Niech to szlag, paskudny.
0,5/5

Smak
Odór kapuchy się przerzedza, ale dalej ma dużą rolę do odegrania. Czuć, że pod spodem kryje się słód przekuty na kawę, ale na kryciu się właściwie kończy. Smak, w przeciwieństwie do zapachu, nie jest nieprzyjemny, ale jest dość nijaki, płytki.
4/10

Tekstura
Do niej przynajmniej nie da się przyczepić - aksamitna gładkość i idealne wysycenie mocno ratują smak.
5/5

3.0/10

Nie mam ostatnio szczęścia do piw. Co posmakuje mi jakieś piwo pite na miejscu w browarze, przywiezione do domu w butelce okazuje się bez porównania gorsze. Tutaj już w wersji ekstremalnej. Ordynarny DMS zabił kawową rozkosz. Bleh.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Nothelfer Trunk Export Dunkel

Kolejne piwo przywiezione z Frankonii prowadzi mnie do klasztornego, mało popularnego browaru Trunk z Vierzehnheiligen, malutkiej miejscowości ponad 20 km na północ od Bambergu. Miejsce słynie z imponującej barokowej bazyliki z rokokowym wnętrzem - właściwie poza nią (i poza browarem, oczywiście) nic tam za bardzo nie ma, nie wiem, czy ktoś tam mieszka poza ewentualnie duchownymi i właścicielami browaru. Piwo to dunkel, który, miejmy nadzieję, odczaruje na moim blogu ten wyjątkowo marnie prezentujący się do tej pory styl.

Informacje ogólne:
Piwo: Nothelfer Trunk Export Dunkel
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Vierzehnheiligen
Browar: Brauerei Trunk
Styl: monachijski dunkel
Alkohol: 5,1%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 0,5 l
Warka: do 03.2016 r.
Cena: brak danych
Opakowanie
Niemiecka konserwa bez polotu, ale wizerunek bazyliki wyróżnia etykietę, jest to pewna regionalna unikalność.
6,5/10 


 
Barwa
Brąz, a pod mocnym światłem miedź, żeby nie powiedzieć bursztyn - ładne, klarowne, ale trochę za jasne jak na dunkla.
3/5

Piana
Genialnie obfita i gęsta, jak na weizenie, utrzymuje się niemal do samego końca; bliska ideału.
4,5/5

Zapach
Niezbyt wyszukana słodowość podszyta nieznacznie aldehydem octowym, karmelem i ledwo wyczuwalnymi nutami przypalanymi; raczej amber lager niż dark lager, a w dodatku amber lager mocno przeciętny. Kompozycja byłaby może i bardzo przyjemna, gdyby była dużo bardziej intensywna.
5/10


Smak
Dalej daleko od rewelacji, ale za to w smaku to już faktycznie dunkel, choć wciąż skręcający w stronę czegoś jaśniejszego - akcenty przypalane, karmelowe, tostowe, biszkoptowe, chlebowe tworzą niebrzydką, ale mało esencjonalną, mało intensywną kompozycję, w dodatku podszytą lekkim metalem. Złe nie jest, można wypić bez narzekań i z lekką przyjemnością, ale przeciętne bardzo.
5,5/10

Tekstura
Stonowane wysycenie pasuje mi tu idealnie.
5/5

5.5/10

Pierwszy dunkel, który otrzymał ode mnie ocenę pozytywną na blogu, ale i tak rozczarowanie. Piwo zaledwie solidne. Póki co moje frankońskie zdobycze wypadają dużo nędzniej, niż się spodziewałem. Na siedem póki co spróbowanych piw - jedno godne zapamiętania.

czwartek, 21 stycznia 2016

Altstadthof: RoterBock

Pierwsze piwo przywiezione z norymberskiego Altstadthof trochę rozczarowało w porównaniu z wersją degustowaną na miejscu. Mam nadzieję, że drugie i ostatnie bardziej będzie odpowiadało smakowi z Norymbergi. RoterBock to, jak nazwa wskazuje, czerwony koźlak - bock o barwie zasypu między koźlakiem majowym a wszystkimi innymi. Nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak schwarzbier, ale też był bardzo dobry.

Informacje ogólne:
Piwo: RoterBock
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Norymberga
Browar: Hausbrauerei Altstadthof
Styl: koźlak
Alkohol: 6,3%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 1 l
Warka: do 23.02.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Identyczne jak w przypadku schwarzbiera, nie licząc zmiany koloru etykietki na szyjce z czarnego na czerwony. 
8,5/10 


 
Barwa
Bursztynowo-miedziane: bardzo jasna interpretacja kozła, ale i ładna bardzo.
4/5

Piana
Średnio obfita, dość gęsta, o przeciętnej trwałości - no średnia taka.
2,5/5

Zapach
Dominują czerwone, kwaskowe owoce, dojrzałe jabłka, czerwone porzeczki; do tego trochę karmelu i chleba. Ładnie, ale znikoma intensywność jest bardzo dużym problemem.
5,5/10

Smak
Dużo bardziej intensywne niż w zapachu, również znacząco lepsze. Zestawienie czerwonych, dość ciężkich owoców i karmelu daje korzystnie ciężkie wrażenie, które zbliża piwo nawet w pewnym stopniu do angielskiego barleywine, co przy tym ekstrakcie imponuje. Owocowa kwaskowość, która w aromacie dawała korzystny efekt, tu jednak wydaje się trochę przesadzona. Mimo tych nawiązań do barleywine, z drugiej strony paradoksalnie niebezpiecznie dryfuje w stronę zwyczajnego marcowego. Niezłe piwo, ale jak na koźlaka to zupełnie nie robi wrażenia.
6,5/10

Tekstura
Do wysycenia nie mam zastrzeżeń, ale wydało mi się trochę za gęste, jakby lepkie.
4,5/5

6.0/10

No i niestety rozczarowanie numer dwa. Koźlak, który w Norymberdze był co najmniej dobry z plusem, w wersji z butelki okazał się najwyżej niezły. Przy okazji bursztynowe lagery o wysokim ekstrakcie wydają mi się dość ryzykowną zabawą.

niedziela, 17 stycznia 2016

Jedlinka: Czerwony Baron

Triduum Jedlińskie czas zakończyć. Czerwony Baron to drugie z dwóch piw z Jedlinki, które na miejscu oceniłbym pozytywnie. Po Marcowej Damie to już drugi bursztynowy lager.

Informacje ogólne:
Piwo: Czerwony Baron
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Jedlina Zdrój
Browar: Jedlinka
Styl: polotmavé
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12,2%
Objętość: 330 ml
Warka: do 25.01.2016 r.
Cena: brak danych
Opakowanie
Jedliński standard tym razem w czerwonej kolorystyce. Niestety błysnęło tu klasycznym brakiem logiki i konsekwencji browarów restauracyjnych w określaniu swoich piw stylami - Czerwony Baron to według producenta "lager" (tak w odróżnieniu od "marcowego" i "pilznera", jakie też mają w ofercie). Aha, lager, no to wszystko jasne, dzięki za info! 
7/10 

Barwa
Bursztynowo-czerwonawa, lekkie zmętnienie, sup ulatującego gazu; bardzo atrakcyjne.
4,5/5

Piana
Wybitnie obfita, ale kiepsko z gęstością i jeszcze gorzej z trwałością - mimo obfitości po dwóch minutach zostaje tylko grubopęcherzykowy pierścień.
1,5/5

Zapach
Początkowo taki typowy, słodowo-drożdżowy zapach przeciętnego lagera, ale szybko uwalnia bardzo przyjemne i niecodzienne nuty chlebowe, karmelowe, tostowe, nawet z lekka palone i nuty drewna. Jest lekki kwasek, ale do przeżycia. Z czasem niestety wraca do pierwszej wersji wydarzeń.
5/10


Smak
Już nie tak w porządku jak zapach - owszem, pozostają tu jeszcze jakieś reminiscencje z chlebowo-karmelowej złożoności zapachu, ale dużo mniej intensywne i przekonujące. Dochodzi natomiast leciutka kibloza i lekki alkohol, piwo wydaje się nieułożone. Poza tym jest dość nijakie - ani słodkie, ani gorzkie, ani słodko-gorzkie - cienko, niezbyt się chce to pić, choć można to robić bez narzekań. Najlepszy jest finisz, mimo że pojawia się na nim niepożądany akcent, który mi się kojarzy z Vibovitem.
4/10

Tekstura
Przegięte wysycenie nie ułatwia sprawy. 
1,5/5

4.0/10

No niestety, takie kiepskie polotmavé wyszło, wrażenie w browarze było lepsze (acz też nie jakoś znacznie lepsze). W Jedlince poradzili sobie z hefeweizenem, w trudniejszych lagerach wypadają dużo słabiej. Browar kończy z egzotycznym bilansem - jedno piwo kiepskie, jedno przeciętne i jedno świetne. Niestety jeśli będę wracał w myślach do Jedlinki, to nie dzięki piwu, a dzięki bardzo ładnej okolicy browaru, którą w dodatku miałem okazję oglądać w rewelacyjnej śnieżnej scenerii.

sobota, 16 stycznia 2016

Jedlinka: Pszeniczny Pan

Po przeciętnym marcowym czas na hefeweizena z Jedlinki, czyli piwo, które na miejscu zdobyło moje największe - i zresztą jedyne duże - uznanie. Weizeny nierzadko są przodującymi jakością piwami w polskich browarach restauracyjnych, bo zwykle są jedynymi ale'ami w ofercie i łatwiej je zrobić od lagerów. Oby tu też przynajmniej weizen był godny uwagi.

Informacje ogólne:
Piwo: Pszeniczny Pan
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Jedlina Zdrój
Browar: Jedlinka
Styl: hefeweizen
Alkohol: 5,3%
Ekstrakt: 12,6%
Objętość: 330 ml
Warka: do 25.01.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
To samo co na marcowym, tylko postać inna (jak wskazuje nazwa piwa). Kapsel dalej goły, ale za to kolorystycznie się zmieniają, są dopasowane do koloru etykiet.
7,5/10


Barwa
Zmętnione w sumie idealnie, piękne złoto i trochę ulatującego gazu, super.
5/5

Piana
Koszmarna jak na weizena, koszmarna w ogóle - nalewa się bardzo cienki kożuch i szybko redukuje do mizernego pierścienia., który zaraz też znika i pozostawia piło gołym.
0,5/5

Zapach
Bardzo atrakcyjny aromat bananów, słodowego biszkoptu i lekkie goździkowej pikanterii w tle; klasyczny, intensywny, bez zarzutu.
8,5/10

Smak
Podąża po śladach zapachu - klasyczny, nieskazitelny, intensywny smak lekkiego i orzeźwiającego, ale pełnego weizena z zaokrągloną słodyczą; imponująca pijalność, wypiłem je w parę minut.
8,5/10

Tekstura
Jak na styl dość niskie wysycenie, ale jakoś nieźle mi się skomponowało ze smakiem, dodałbym go tylko trochę. 
4,5/5

7.5/10

No i to jest zupełnie inna rozmowa. Świetny weizen, nie licząc tylko najgorszej piany, jaką kiedykolwiek na weizenie widziałem. Jedlinka może się więc poszczycić przynajmniej jednym piwem na poziomie, na który większość polskich browarów restauracyjnych raczej nigdy nie zachodzi. Z drugiej strony w takich sytuacjach wybitnie ma się ochotę brać pod uwagę wygląd piwa - taka piana na weizenie nadaje się do prokuratury.

piątek, 15 stycznia 2016

Jedlinka: Marcowa Dama

Dzięki piwnej rewolucji obrodziło w końcu w fizyczne browary w województwie dolnośląskim i zacząłem powoli je zgłębiać. Miedzianka była na tyle mało imponująca (pod względem piwa, bo jedzenie jak na browar restauracyjny superanckie, a i miejsce przyjemne bardzo), że nie wziąłem nic na wynos (pewnie bym jednak wziął, gdybym nie wiedział, że we Wrocławiu ich piwa są łatwo dostępne). Jedlinka, która w Jedlinie Zdrój sąsiaduje sobie z ładnym dworkiem, też nie powaliła i przyniosła mi raczej wrażenie typowego polskiego browaru restauracyjnego (opinia nie dotyczy jedzenia, nie próbowałem) - dopatrzyłem się jednak w ich piwach już czegoś ciekawego i połasiłem na piwo na wynos, zwłaszcza że chyba poza browarem niedostępne. Na pierwszy ogień idzie marcowe, którego akurat na miejscu nie spróbowałem.

Informacje ogólne:
Piwo: Marcowa Dama
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Jedlina Zdrój
Browar: Jedlinka
Styl: marcowe
Alkohol: 6,1%
Ekstrakt: 13,7%
Objętość: 330 ml
Warka: do 15.01.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Zawsze miły dla oka bączek i zupełnie przyjemna etykieta, zwłaszcza jak na browar restauracyjny, dla którego butelki są chyba marginalną działalnością.
7,5/10

 
Barwa
Piękny, głęboki bursztyn i prawdziwa nawałnica ulatującego gazu.
5/5

Piana
Obfita i gęsta, bardzo trwała, prawie idealna.
4,5/5

Zapach
Podszyty diacetylem, ale koniec końców w miarę przyjemny zapach słodowy z karmelem i biszkoptem na przedzie i bardzo delikatnym drewnem cedrowym z tyłu. Solidny, miły, ale nic ciekawego - no i z wadą.
5/10

Smak
Bardzo podobny do zapachu, ale trochę czystszy i trochę bardziej intensywny. Słodowy karmel, leciutkie drewno, minimalna goryczka. Solidne, ale zupełnie bez potencjału na coś więcej.
5,5/10

Tekstura
Nieco za wysokie wysycenie.
4/5

5.0/10

Przeciętność z plusikiem, niestety takie klasyczne oblicze polskich brostauracji. Lekka wada, poza tym poprawność i kompletnie bez animuszu, bez ambicji na coś więcej, piwo uwarzone pod szerokiego odbiorcę, czyli laika, który ma wypić jak najwięcej piwa jednego wieczora bez zbędnej refleksji nad bukietem smakowo-zapachowym. Czasem ten cel da się połączyć z piwem zachwycającym kogoś, kto piwem się interesuje - tu się nie udało, choć gdybym mieszkał w Jedlinie i nie miał Internetu do zamawiania piwa, to pewnie zachodziłbym po to marcowe do Browaru z braku laku.

wtorek, 12 stycznia 2016

Widawa & Kopyra: Shark

Miałem dać sobie spokój z piwami kolaboracji Kopyra & Widawa, bo zwykle prezentują niekorzystny stosunek ceny do jakości, ale gdy zobaczyłem na półce to dość legendarne piwo, nie mogłem odmówić możliwości obejrzenia go pod lupą po tylu latach. Shark to jedno z pierwszych piw z nowofalowym chmielem, jakie pojawiły się na polskim rynku (i chyba pierwsze APA w ogóle, choć z uwagi na chmielenie jest to mało klasyczny reprezentant stylu). Gdy wychodziło, w październiku 2012 roku (!), reklamowane było jako najmocniej nachmielone, najbardziej goryczkowe piwo w kraju (bynajmniej nie był to chwyt marketingowy, a prawda) z 98 IBU. Dzisiaj nie ma nawet większego znaczenia, czy zostało pobite, czy nie (zdaje się, że wielokrotnie) - rynek na szczęście trochę dojrzał przez te 3,5 roku i przekrzykiwanie się na IBU chyba mało kogo już interesuje. Jest to jednak istny zabytek polskiej rewolucji piwnej i bardzo chcę go mieć w historii degustacji, nawet jeśli to przecież nie-wiadomo-która warka.

Informacje ogólne:
Piwo: Shark
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Chrząstawa Mała
Browar: Widawa i Kopyra
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: 11,6%
Objętość: 330 ml
Warka: do 31.01.2016 r.
Cena: 8 zł (12,12 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jak na Widawę, to całkiem dobra etykieta, jest i dokładny skład.
7,5/10


 
Barwa
Sympatyczne, lekko zmętnione złoto i niezbyt estetyczne kawałeczki osadu.
3/5

Piana
Przyzwoicie obfita, wyśmienicie gęsta, pięknie oblepia szkło, trwałość prawie idealna.
4,5/5

Zapach
Bardzo intensywny aromat chmielowy, agresywnie cytrusowo-tropikalny ze szczyptą żywicy. Byłoby wręcz znakomicie, gdyby nie lekka nuta... cebulowa. Z czasem niestety nie zanika, ale coraz więcej pola sobie zyskuje i wkrótce stanowi dobrą połowę aromatu.
5/10

Smak
Cebula znika i dzięki temu robi się świetnie. Lekkie, przyjemnie lekkie ciało słodowe kontrastuje z wysoką (ale zdecydowanie nie ekstremalną, nawet nie bardzo wysoką - może i dobrze) goryczką. Kwiatowe, owocowe i żywiczne jednocześnie piwo. Świetne, z lekkim i intensywnym zarazem, chmielowym finiszem.
8,5/10

Tekstura
Zdecydowanie brakuje wysycenia - przydałoby się tu do nadania piwu ciała, bez niego wypada nieco płytko.
2/5

6.5/10

Piwo z potencjałem na świetne, ale z dwiema usterkami - cebula w aromacie i niedobór wysycenia - które sprowadziły je do zaledwie dobrego. Krótko mówiąc, jeszcze jedno dobre piwo spod marki Widawa & Kopyra i kolejne kompletnie niewarte swojej ceny. Zaliczyłem legendarnego Sharka, który nawiasem mówiąc ekstremalną goryczką absolutnie nie dysponuje przynajmniej w tej warce, i mogę sobie z czystym sumieniem dać spokój z piwami tego duetu. Na siedem piw - zero wpadek, zero piw przeciętnych, dwa piwa świetne, ale aż pięć razy byłem nieusatysfakcjonowany (i to nie licząc nawet wysokich cen).

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Mikkeller (Montseny): Brian BA Bourbon

Porter imperialny z Mikkellera, tak trochę w nadziei na otrząśnięcie się po kiepskim RISie z Browaru Stu Mostów. To mocne nawet jak na swój styl piwo jest "bokserskim" nawiązaniem do pewnego stoutu imperialnego od duńskiego kontraktowca, George'a, z którym spotkałem się już niemały czas temu (wybitne piwo, niekoniecznie wybitny RIS). Tak jak i wtedy, tak i teraz natknąłem się na edycję specjalną, leżakowaną w beczkach po bourbonie. Ciekawostka jest taka, że Mikkeller uwarzył to piwo nie w De Proefbrouwerij, nie w Lervig Aktiebryggeri, nie w BrewDogu nawet, a w katalońskim browarze Montseny, który trudni się warzeniem bardzo przeciętnych według ocen ratebeer.com piw. Drogie cholerstwo, mam nadzieję, że nie zawiedzie.

Informacje ogólne:
Piwo: Brian BA Bourbon
Kraj: Hiszpania (uwarzone przez duński browar kontraktowy)
Wspólnota autonomiczna: Katalonia
Miasto: Sant Miquel De Balenyà
Browar: Companyia Cervesera del Montseny
Styl: porter imperialny (bourbon BA)
Alkohol: 12,3%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: 55,95 zł (84,77 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Nigdy nie przepadałem za boksem, ale George miał fajną kolorystykę - Brian ma średnią w najlepszym razie.
5,5/10


 
Barwa
Czarne jak smoła.
5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, choć jak na tę moc i beczki nieźle, bardzo gęsta; trwałość zadowalająca.
3/5

Zapach
Genialny - na pierwszym planie dość pralinowa, słodka czekolada, wzbogacona jeszcze słodyczą bourbonu (czuć go dość wyraźnie), dalej trochę bardziej kawowo. Są też orzechy laskowe; całość bardzo zharmonizowana, intensywna, piękna.
9,5/10

Smak
Czuć, że to nie stout imperialny, a porter - jest zdecydowanie słodkie, czekoladowe, choć na pewno nie przesłodzone; znajdzie się i miejsce na kawową, wytrawną kontrę. Przewija się też coś w rodzaju lawendy, co znam już z RISów Mikkellera. Do tego bardzo wyraźny dąb i whiskey. Byłoby to genialne, intensywne piwo, ale jest niebagatelna wada - kwaskowatość, z czasem na szczęście się zacierająca.
8,5/10

Tekstura
Pięknie gęsta, gładkie, acz odrobinę więcej gazu by nie zawadziło wrzucić.
4,5/5

8.0/10

Gdyby nie kwaskowatość, to byłoby genialnie i mówiłbym o piwie wartym swojej ceny. Niestety warte jej nie jest, choć to wyśmienity trunek. Paradoksalnie pewnie byłoby lepsze bez beczek - tak chyba czasem bywa, że wprowadzają do piwa właśnie kwaśne nuty.

niedziela, 10 stycznia 2016

BrewDog: Candy Kaiser

BrewDog rzadko sięga po style z innych tradycji piwowarskich niż amerykańska i angielska. Tym bardziej ochoczo wyciągnąłem rękę po to piwo, gdy zobaczyłem, że jest klasycznym altbierem (Szkoci podkreślają nawet, że ograniczyli chmielenie na zimno do zera). Nie mówiąc o tym, jak rzadko można ten styl w Polsce spotkać. Szkoci podeszli do sprawy o tyle poważnie, że wypuścili nawet firmowe szkło do alta z oldskulowymi napisami, które w ogóle nie kojarzą się z tym browarem. Rok z BrewDogiem czas zacząć - oby był lepszy niż poprzedni.

Informacje ogólne:
Piwo: Candy Kaiser
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: altbier
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 03.09.2016 r.
Cena: 10,20 zł (15,45 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Nowy typ etykiet BrewDoga, trochę mniej ładny niż tradycyjny, ale przyjemny w dotyku, trójwymiarowy. Jakoś mi te neonowy kolory do klasycznego alta nie pasują, ale mniejsza z tym.
8,5/10

 
Barwa
Bardzo ładny, zbrązowiały bursztyn, całkowicie klarowne.
4/5
 
Piana
Wybitnie obfita, gęsta i niemal idealnie trwała.
4,5/5
 
Zapach
Bardzo klasyczny aromat bursztynowych słodów, mocno skręcający w stronę nut drewnianych. Do tego lekkie estry owocowe i mamy fajny, tradycyjny, spokojny aromat.
7,5/10
 
Smak
Wnosi trochę słodyczy, karmel i toffi są delikatne, ale fajnie przełamują trochę zbyt wytrawny zapach; bardzo ładnie się to wszystko ze sobą łączy - biszkoptowy słód z wtrąceniami przypalanymi, karmelowymi, drewnianymi; tradycyjny, nienachalny chmiel, który dostarcza tylko niezbędnej do skontrowania słodyczy goryczki; leciutkie estry owocowe, które nadają ejlowego charakteru. Balans idealny, niezwykle pijalne piwo.
8,5/10
 
Tekstura
Bez zarzutu - średnie wysycenie pasuje tu idealnie.
5/5

7.5/10

Tomek Kopyra najpewniej nazwałby je nudnym, a dla mnie jest świetne w swojej łagodności (bo wcale niekoniecznie prostocie, jest tylko pozornie proste). BrewDog znakomicie wywiązał się z bardzo nietypowej dla siebie roboty i uwarzył alta lepszego niż niejeden niemiecki browar. Jasny gwint, jakże potrzebuje takich piw nasz rynek. Bardzo polecam, zwłaszcza że i cena jest całkiem przyzwoita jak na importowany craft.

piątek, 8 stycznia 2016

Browar Stu Mostów: WRCLW Rye RIS

Przez polskie sklepy przelała się ostatnio fala RISów z polskich browarów. Gdyby ktoś przybył z 2013 roku i wpadł na tę informację, skoczyłby zapewne z radości, no ale jak wiadomo, w Polsce to nie jest takie proste. Fala RISów zamiast zachwytów wzbudziła - i podejrzewam, że słusznie, choć w tym wpisie zaczynam dopiero to sprawdzać na własnej skórze - falę krytyki ze strony blogerów i w ogóle konsumentów, utyskujących nawet nie tyle nad poziomem, co nad "prawdziwością" tych RISów - blisko im bowiem nierzadko do Foreign Extra Stoutów i ekstraktem, i - podobno - smakiem. Choć 8-9% to mimo wszystko jest już RIS (przynajmniej dopóki ktoś nie wprowadzi do klasyfikacji brakującego ogniwa między FESem a "RISem na całego"), to zobaczywszy 8% na etykiecie już po zakupie piwa reklamującego się jako stout imperialny, czułbym się rozczarowany - zdecydowana większość piw w tym stylu, jakie próbowałem, przebijała 10%. Z drugiej strony, jednym z najsłynniejszych stoutów imperialnych jest ten z Samuela Smitha, który ma zaledwie... 7% (a mimo to takie BJCP, według którego RIS zaczyna się od 8%, wymienia go wśród nielicznych komercyjnych reprezentantów stylu). Jestem nastawiony dość sceptycznie do polskiego piwowarstwa, ale ciekawi mnie bardzo, jak to faktycznie wygląda - w końcu RIS to kandydat na mój ulubiony styl piwa (przepraszam za mejnstrimowość). Nabyłem więc parę rodzimych sztuk.

Warto tu wspomnieć, że raz jedyny miałem już styczność z polskim stoutem imperialnym - jednym z pierwszych (pierwszym?), jakie pojawiły się u nas w sklepach, Hadesem z Olimpu. Było to co prawda bardzo dobre piwo, ale nie dorównujące większości RISów zagranicznych, jakie piłem.

Na pierwszy ogień idzie RIS z mojego miasta, żytni stout imperialny z Browaru Stu Mostów, który akurat bynajmniej nie może być posądzony o niedobory w ekstrakcie.

Informacje ogólne:
Piwo: WRCLW Rye RIS
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: stout imperialny
Alkohol: 10,2%
Ekstrakt: 23%
Objętość: 330 ml
Warka: do 09.12.2016 r.
Cena: 13 zł (19,70 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Standardowa etykieta BSM (choć pierwszy raz z wizerunkiem mostu, a nie salamandry/krasnala) na wysokim poziomie. Duży plus za ogarnięcie małych butelek. Dziwacznie krótka data ważności.
9/10 

 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5

Piana
Niezbyt obfita, dość gęsta, o solidnej trwałości.
3/5

Zapach
Bardzo mało intensywny biszkopt. I trochę alkoholu. Koniec. Tragedia jak na jakikolwiek styl, ale jak na RISa to skandal.
1/10

Smak
Dużo lepiej niż w zapachu, ale dalej bardzo rozczarowująco. Biszkoptowo-karmelowo-palona słodowość jest całkiem przyjemna, ale znacznie za mało intensywna jak na tak mocne piwo - i ma to oczywistą konsekwencję w niewybaczalnie mocnym odczuciu alkoholu. Jedyne, co się tu naprawdę udało, to mocny, chmielowo-palony finisz - mocno goryczkowy, ale nie walczący ze słodem, czyli idealny do tego stylu. On sprawia, że chce się pić dalej. No nie jest to piwo złe, jest średnie, ale jak na RISa - wiadomo.
5/10

Tekstura
Ona przynajmniej zachwyca - żyto wniosło niesamowitą gęstość i aksamitną gładkość, do tego stonowane wysycenie i jest naprawdę doskonale.
5/5

4.0/10

Na polskim, ubogim (przynajmniej do niedawna) w prawdziwe RISy rynku to piwo może przejść, ma pewne zalety stylu (rozgrzewanie, gęstość, intensywny finisz), ale ja wypiłem już jakieś 40 różnych stoutów imperialnych i nabrać się nie dam - to najgorszy przedstawiciel stylu, z jakim się spotkałem, karykatura. Nie przypuszczałem, że jednym z najnędzniej pachnących piw, z jakimi się spotkam, będzie RIS. Ogromne rozczarowanie, przeogromne, bo życzę z całego serca jak najlepiej wrocławskim browarom. Na dobitkę dodajmy, że tanio wcale nie było - dorzucić piątaka i można ruszać na poszukiwania wybitnego RISa z importu.

czwartek, 7 stycznia 2016

Eller: Birkacher Rotes

Kolejnym frankońskim piwem, które przywiozłem z Norymbergi, będzie bursztynowy lager (prawdopodobnie wiedeński) z Brauerei Eller, trochę bezimiennego regionalnego browaru z wyszynkiem, położonego na wsi Birkach am Forst. Bezimiennego, bo nie ma o nim za dużo informacji w internecie, ale z drugiej strony... założonego w 1822 roku. Ot, Niemcy.

Informacje ogólne:
Piwo: Birkacher Rotes
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Birkach am Forst
Browar: Brauerei Eller
Styl: lager wiedeński
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 500 ml
Warka: do 18.02.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo proste i zachowawcze, ale w porządku. Goły kapsel.
6/10



 
Barwa
Piękny, dość jasny bursztyn i dużo ulatującego gazu.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta i utrzymuje się prawie do końca.
4,5/5

Zapach
Spokojny, ale bardzo ładny aromat karmelowego słodu, z nutami toffi, biszkoptu i szczyptą chmielu. Prosty strasznie, przyjemny też nieprzeciętnie.
7,5/10

Smak
Również bardzo spokojny, ale bardziej intensywny niż zapach. Dalej karmel, biszkopt, przypieczone ciasto. Urzeka zwłaszcza finisz, tostowo-chlebowo-karmelowy, dość intensywny jak na lekkiego lagera. Ciche piwo, ale świetne w swojej prostocie.
8/10
Tekstura
Bezbłędna.
5/5

7.0/10

No, wreszcie coś! Lager wiedeński na bardzo wysokim poziomie. Wielu, wielu nazwałoby go piwem bardzo nudnym, a dla mnie jest to typ piwa bardzo potrzebnego naszemu rodzimemu rynkowi. Nie trawię maniery plucia na nową falę i wzdychania do utraconej krainy lagerów w stylu niektórych dinozaurów z browar.bizu (określenie odwołuje się do mentalności, nie wieku), ale zaprawdę,  przysiąść sobie czasem nad tradycyjnym i nienagannie uwarzonym lagerem w tym natłoku chmielu z każdej strony - to wielka przyjemność.

środa, 6 stycznia 2016

Dark Horse: One Oatmeal Stout

Trzecie podejście do Dark Horse, amerykańskiego browaru specjalizującego się w stoutach. Pierwsze zakończyło się jednym z najlepszych paru stoutów, jakie piłem w życiu, a drugie już nie aż tak, ale również wybitnie. Po stoucie z borówkami i stoucie wędzonym coś prostszego - stout owsiany (acz jak na styl bardzo mocny).

Informacje ogólne:
Piwo: One Oatmeal Stout
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Michigan
Miasto: Marshall
Browar: Dark Horse Brewing Co.
Styl: stout owsiany
Alkohol: 7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml
Warka: brak daty ważności
Cena: brak danych

Opakowanie
To samo co na poprzednich dwóch w trochę innym wydaniu. Takie solidne.
6,5/10


 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5

Piana
Tradycyjnie już w przypadku tego browaru - fatalna, nalewa się cienki i niezbyt gęsty kożuch, który bardzo szybko redukuje się do pierścienia - ten przynajmniej za szybko się nie poddaje.
1,5/5

Zapach
Wspaniały aromat ciemnego słodu, nakierowany przede wszystkim na kawę i nuty palone, do tego szczypta dość słodkiej czekolady, bardzo ciemnego pieczywa, belgijskich pralin - aromat klasyczny, ale wybitnie dopracowany i intensywny, gęsty, aż chce się go ugryźć.
9/10

Smak
Niesamowicie intensywne doznanie ciemnosłodowe, gęstość smaku jest porównywalna do intensywności stoutu imperialnego. Idzie w stronę jeszcze bardziej palonych nut, dalej kawa, dalej ciemne pieczywo i szczypta słodkiej, pralinowej czekolady dla skontrowania; na końcu świetna, kawowo-chmielowo-popiołowo-palona goryczka. Cudowny, królewski stout, mimo że tak daleki alkoholowo od RISa.
9,5/10

Tekstura
Jest odrobinę przesycone, natomiast owies wniósł zachwycającą aksamitność.
4,5/5

8.5/10

To nie jest przypadek - Dark Horse specjalizuje się w stoutach i faktycznie jest mistrzem stoutów. Wręcz rzucę się na kolejne piwo z tego browaru, jakie zobaczę na półce sklepowej. Stout owsiany uplasował się pomiędzy genialnym borówkowym a wybitnym wędzonym. To jest ta Ameryka, o której słyszy się piwne legendy.

wtorek, 5 stycznia 2016

Port Brewing: Mongo India Pale Ale

Board Meeting pozostaje jednym z trzech najlepiej ocenionych przeze mnie piw w ciągu niecałych trzech lat blogowania. Piłem je już grubo ponad rok temu, dopiero niedawno zaś udało mi się dostać inne piwo z amerykańskiego Port Brewing, po którym oczywiście dużo sobie obiecuję. Piwo to imperialne IPA, uwarzone na cześć przerośniętego kota Mongo, który krzątał się swojego czasu po browarze, a który zdechł zaledwie po ośmiu miesiącach od narodzin. Piękny hołd!

Informacje ogólne:
Piwo: Mongo India Pale Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 828 ml
Warka: brak danych
Cena: 43,50 zł (26,27 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Przerośnięta (jak kot) butelka ze świetną jak zwykle etykietą, ukazującą tytułowego bohatera na desce surfingowej.
9/10

 

Barwa
Przepiękny bursztyn, któremu mocne zmętnienie tylko pomaga.
5/5
 
Piana
Doskonale obfita i gęsta, bardzo dobra, choć już od ideału daleka trwałość.
4/5
 
Zapach
Bezkompromisowa, intensywna, owocowo-żywiczna lupulina; cytrusy (pomarańcze, grejpfruty) i inne owoce (mango przede wszystkim) wprowadzają element kwaskowo-słodki, a żywica równoważy to swoją pikanterią i wytrawnością. Początkowo rewelacja, ale z czasem trochę słabnie.
8,5/10
 

Smak
Co nieco przerzedza się to owocowe bogactwo z zapachu, piwo idzie mocno w stronę żywicy. Kontra słodowa też jest raczej umiarkowana, więc robi się bardzo wytrawnie, ale nie jest to bynajmniej piwo niezbalansowane. Brakuje natomiast tych cytrusów, jest po prostu trochę zbyt banalnie. Bardzo dobre i tylko tyle.
7,5/10
 
Tekstura
Odrobinę za niskie wysycenie.
4,5/5

7.0/10

Cóż, bardzo dobre IIPA i nic więcej, a od takiego browaru, od takich cen i od Stanów oczekuje się jednak więcej. Obawiam się, że mogła je spotkać przypadłość przygaszenia chmielowego efektu, właściwa dla mocno chmielonych piw sprowadzanych zza Atlantyku - główny problem to właśnie takie zmatowienie barwności smaku nowofalowego chmielu. Pozostało mimo to bardzo przyjemnym trunkiem i przypomniało, jak bardzo lubię ten styl, który w drugiej połowie 2015 roku zaledwie dwa razy zagościł na moim blogu.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Persha (Oasis Beverages): Stare Misto

W Nowy Rok wchodzę niezbyt hucznie, bo jasnym lagerem z dużego browaru ze Lwowa - drugim z dwóch, które wspaniałomyślnie przywiózł mi kolega. Persha Privatna Brovarnia powstała w 2004 roku z inicjatywy lwowskiego przedsiębiorcy Andreia Macoli. Dziś spółka posiada już drugi browar w Radomyślu (tym ukraińskim), dzierży 10% udziału w ukraińskim rynku piwa, a sama wchodzi w skład koncernu Oasis Beverages, właściciela browarów także w Rosji, Kazachstanie i na Białorusi.

Informacje ogólne:
Piwo: Stare Misto
Kraj: Ukraina
Obwód: Lwowski
Miasto: Lwów
Browar: Persha Privatna Brovarnia (Oasis Beverages)
Styl: jasny lager
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do 06.02.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Butelka o fajnym kształcie i ze świetnymi grawerunkami, etykieta w stylu koncernowym, ale w porządku - ogólnie nieźle. 
6,5/10 


 
Barwa
Klarowne, głębokie złoto i wyjątkowo dynamicznie wznoszący się słup dwutlenku węgla - bardzo ładne.
4,5/5
 
Piana
Bardzo obfita, o przyzwoitej gęstości i średniej trwałości.
3,5/5
 
Zapach
Całkiem przyjemny, no może minimalnie podstarzały aromat jasnego słodu, podszyty niestety aldehydem octowym, który co prawda nieprzyjemny w tej ilości nie jest, ale zasłania te ładniejsze elementy zapachu. Bardzo intensywny, bez szału i z wadą, ale całkiem okej.
5/5
 
Smak
Nie tak okej jak zapach - jeszcze mocniej naciera aldehyd octowy, słód wydaje się jeszcze bardziej podstarzały, a do tego dochodzi żelazo. Z czasem trochę te wady się przerzedzają, ale na fajną stronę słodową zostaje wciąż trochę niewiele miejsca; nie jest to jakiś odrzucający smak i dla ugaszenia pragnienia dałoby się to wypić, ale słabo, tak po prostu to nie ma po co pić. Jest jednak raczej średnie niż złe, jeśli uznawać je za international lagera, to wygrywa z większością tych, które piłem.
4/5

Tekstura
Bezbłędne, średnio-wysokie wysycenie, które mocno podciąga smak w górę.
5/5

4.5/10

Nie było aż tak pozytywnego zaskoczenia, jak przy drugim lwowskim piwie, ale wciąż jest to pozytywne zaskoczenie. Spodziewałbym się czegoś znacznie gorszego po jasnym lagerze z browaru, który dzierży 10% ukraińskiego rynku piwa. Zupełnie znośne piwo, choć nie z gatunku piw do picia dla smaku.