Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu udało mi się powrócić do To Øl, duńskiego browaru kontraktowego, który w styczniu powalił mnie smakiem swojego quadrupla. Tym razem coś z przeciwnego bieguna, bo sesyjny witbier. Jak podają twórcy, warzony ze skórką pomarańczową (dlaczego podkreślają jeden z wyznaczników stylu, nie wiem) i, co już istotnie warte podkreślenia, mango. Brzmi jak bardzo udane połączenie, miejmy nadzieję, że w ogóle będzie wyczuwalne.
Piwo: Cloud 9 Wit
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (To Øl)
Produkowane od: brak danych
Styl: witbier
Alkohol: 4,6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Opakowanie
O ile estetyka etykiet Mikkellera nie jest moją estetyką, ale jednak jestem w stanie ją docenić, o tyle mam wrażenie, że zmysł grafików To Øl jest cokolwiek chybiony. Z pozoru ładnie, trochę bezpłciowo, tutaj jedno zdjęcie kończy się po lewej stronie etykiety, a zaczyna po prawej, tu fotka dwóch wąsaczy łowiących ryby, krawatka z bliżej nieokreślonymi plamami. Trudno się to nawet opisuje. Cóż, dadaizm również powinien być dadaizmem udanym - a może w szczególności, bo nieudany jest niczym więcej jak śmieciem. Albo przynajmniej mówić coś o piwie, poza wzmianką o mango nie dostajemy jednak żadnego opisu. No i goły kapsel.
4,5/10
Barwa
Bardzo jasne, słomkowe, zadziwiająco jak na styl klarowne - po dolaniu końcówki mętnieje już wyraźnie, choć wciąż jak na witbiera nienadzwyczajnie; lekką bezpłciowość polepsza dość dynamicznie ulatujący gaz.
3/5
Piana
Obfita i wysoka, bezbłędnie trwała, dość gęsta i w dodatku oblepiająca co nieco szkło.
5/5
Zapach
Bardzo ładny, intensywny, zdominowany przez cytrusy: dużo cytryny, trochę pomarańczy; kolendra raczej nie ujawnia się we własnej osobie, ale być może ma duży wpływ na charakterystyczną świeżość, rześkość aromatu; dość słodki; nadzwyczaj przyjemny, ale jednak nie wybitny.
8/10
Smak
Dość istotnie zmienia profil, robi się bardzo wytrawnie poprzez charakterystyczne, szorstkie nieco nuty pochodzącej od skórki pomarańczowej goryczki; jest całkiem atrakcyjna, zwłaszcza w połączeniu ze zmasowanym powrotem cytrusów na przełyku, ale za bardzo dominuje, przykrywając inne doznania - szkoda, bo wyraźnie mango jest wyczuwalne, nie można się nim jednak za długo nacieszyć. Smaczne, przyjemne i orzeźwiające, ale bez rewelacji.
7/10
Tekstura
Bardzo, bardzo mocno wysycone, co generalnie jest do jakiegoś tam przyjęcia w tym piwie, ale niestety w połączeniu ze wspomnianą goryczką przyczynia się do przykrycia łagodniejszych akcentów.
1,5/5
6.5/10
Niestety nijak ma się to piwo do wspomnianego quadrupla. Jest oczywiście dobre, przyjemne, ale nic ponadto, a za cenę około 15 zł to wprost nieakceptowalne i karygodne. Za taką kwotę góry wszak można przenosić, jeśli chodzi o witbiery. Niedługo Duńczycy na pewno dostaną jeszcze jedną szansę, bo trzymam w zapasach drugie piwo z serii "Fuck Art...", miejmy nadzieję, że będzie mu blisko do pierwszego, inaczej czeka nas dłuższa rozłąka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz