wtorek, 31 marca 2015

Mikkeller (De Proef): Hues

Po dwóch wersjach RISa zwanego Blackiem czas na jeszcze jedno ekskluzywne piwo z Mikkellera, tym razem jednak zupełnie inne. Lekkie gueuze (z datą przydatności bardziej odległą od tych RISów, które miały prawie 20%), ale za to leżakowane w beczkach z dębu węgierskiego. I to w sumie tyle, co o nim wiadomo. Mikkeller zachwycił mnie już dwoma swoimi kriekami i jednym gueuze i bardzo ciągnie mnie do ich kwachów, więc mimo wysokiej ceny nie przepuściłem tego, a teraz mam spore wymagania.

Informacje ogólne:
Piwo: Hues
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia  
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: gueuze
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 27.03.2024
Cena: 34,50 zł (46 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Zupełnie nie w stylu Mikkellera, etykieta jest "nowocześnie elegancka", bardzo ładna, a szyjka obleczona jest w złotko w szampańskim stylu, pod którym oczywiście kryje się korek. Do tego jeszcze rocznik. Cudo.
9,5/10
 
 
Barwa
Balansuje na granicy złota i bursztynu, bardziej wchodząc w ten drugi, dość znacząco zmętnione, proste, ale w porządku. 
3/5

Piana
Zaskakująco dobra, dość obfita, gęsta i nie znika od razu, całkiem długo utrzymuje konkretne ilości, potem dopiero musimy ja pożegnać. 
3,5/5

Zapach
Najpierw uderzenie czystym, białym winem, a potem już raczej klasyczny kwach, na czele końska derka, dąb raczej w umiarkowanej, a nawet małej ilości, do tej dzikości dochodzą jeszcze leciutkie nuty kwiatowe i ziołowe oraz toffi, które trochę go łagodzą - piękny, wyrazisty, orzeźwiający, choć nie jakiś ekstremalny. 
8,5/10
Smak
W smaku już dużo bardziej agresywnie, bardzo kwaśne i cierpkie, przez trochę owocowy charakter w pewnym momencie bardzo przypomina sok z cytryny, wszystko w wiejskiej, lambikowej otoczce, aczkolwiek końska derka nie dominuje, dominuje lekko szorstka kwaśność, bardziej owocowa właśnie; wrażenia może nie są jak na styl ekstremalne, ale na pewno mocne, a mimo to pije się lekko i rześko - znakomite piwo, bezkompromisowe, ale na swój sposób subtelne. 
9/10

Tekstura
Doskonałe wysycenie - mocne, ale nie przesadzone, idealnie pasuje do smaku.
5/5

8.0/10 

Kolejny znakomity kwach od Mikkellera, chociaż Betelgeuze było odrobinę lepsze, jeśli o gueuze chodzi. Chociaż i wyraźnie droższe. Nie mogę się doczekać kolejnych lambików z tego browaru, a w kolejce czeka już siedem różnych i ciągle rośnie.

poniedziałek, 30 marca 2015

Raduga (Witnica): Nosferatu

Bardzo szybki powrót do Radugi. Swoją drogą dopiero teraz zauważyłem, że póki co warzą same India Pale Ale. Póki piwa są dobre i zróżnicowane, to nie mam nic przeciwko takiej specjalizacji. Dzisiaj klasyczne ciemne IPA (przynajmniej z nazwy). Tym razem warzone w Witnicy, tam gdzie parę pierwszy piw Birbanta.

Informacje ogólne:
Piwo: Nosferatu
Kraj: Polska  
Województwo: lubuskie
Miasto: Witnica
Browar: Witnica (Raduga)
Styl: ciemne India Pale Ale
Alkohol: 5,7%
Ekstrakt: 14,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 04.04.2015
Cena: 6,90 zł

Opakowanie
Etykieta inspirowana filmem "Nosferatu - symfonia grozy" z 1922 roku, absolutnym klasykiem kina grozy i niemieckiego ekspresjonizmu. Nie wypada aż tak klimatycznie jak Sunset Blvd, ale dalej fajnie, bardzo wyraziście, a ode mnie wciąż dodatkowy plus za filmową koncepcję.
8,5/10

Barwa
Czarne z nieznacznymi rubinowymi i ciemnobrązowymi prześwitami, które mogłyby być nieco śmielsze, ale i tak jest bardzo ładne. 
4,5/5

Piana
Wspaniale gęsta, bardzo obfita, cudownie oblepiła szkło i utrzymywała się na całej tafli do samego końca.
5/5

Zapach
Dialog amerykańskiego chmielu z nutami palonymi i czekoladowymi - niestety nie udało się opanować zdradliwego sprzętu w Witnicy i jest lekko-średni diacetyl, który na nieszczęście przykrywa trochę za bardzo te przyjemniejsze wrażenia, zwłaszcza gdy skupimy wiązkę zapachu - wąchając z trochę mniejszą dokładnością jest całkiem przyjemnie, raz wygrywa chmiel, raz znowu ciemny słód. 
7/10
Smak
Na początku sprawia wrażenie raczej stoutu amerykańskiego z pewną domieszką stoutu mlecznego - w ustach jest przyjemnie kremowe, czekoladowo-palone z nieznaczną nutą cytrusowego chmielu, na finiszu natomiast rozpościera potężną goryczkę (chyba nieco więcej niż podawane 60 IBU) - z czasem coraz bardziej chmielowe, wybitnie przyjemne piwo. 
8,5/10

Tekstura
Dość niskie wysycenie, na początku trochę to przeszkadza, ale gdy goryczka zaczyna dominować podniebienie, staje się to zaletą.
4/5

7.0/10

Tym razem bez rewelacji, choć na pewno na poziomie godnym piwa rzemieślniczego. Wszystko poza zapachem wyszło świetnie, ale słynny diacetyl z Witnicy nie został całkiem wyeliminowany. Bardzo przyjemne piwo, ale ileż to ja już lepszych BIPA piłem z polskich browarów rzemieślniczych... przepada w tłumie.

niedziela, 29 marca 2015

Buxton: Imperial Black

Cztery na cztery piwa z Buxton Brewery były co najmniej świetne, a i trafiło się genialne. Coś takiego zdarza się bardzo rzadko i wręcz do tego piwa podchodzę w strachu, że passa się skończy. Piłem póki co tylko dwa na tyle mocne ciemne IPA, by można je było jednocześnie nazwać imperialnymi i choć były to piwa bardzo dobre, to trochę rozczarowujące jak na zagraniczny craft i do dziś podświadomie czuję, że zwykłe, jasne IIPA jest dużo lepszym pomysłem. Świadomie natomiast wierzę, że po prostu nie trafiłem jeszcze na odpowiednie piwo w jego ciemnej wersji. I oby to było to, wszak to piwo z Buxton, które było genialne, było w stylu BIPA i do dziś pozostaje najlepszym jego reprezentantem, z jakim się spotkałem. Niebezpodstawnie na to liczę, na ratebeer.com jest dziesiątym Black IPA w rankingu.

Informacje ogólne:
Piwo: Imperial Black
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)     
Region: East Midlands
Miasto: Buxton
Browar: Buxton Brewery
Styl: imperialne ciemne India Pale Ale
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.06.2015
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo ładna jak zawsze etykieta Buxton i jak zawsze goły kapsel. Opis mówi bardzo krótko - po prostu pełne, czarne ale ze świeżym, chmielowym aromatem owoców leśnych i cytrusowych.
8,5/10

 
Barwa
Niemal całkowicie czarne, ale jednak coś tam się minimalnie błyska na rubinowo i ciemnobrązowo - piękne.
4,5/5

Piana
Cudownie gęsta i obfita, pięknie oblepia szkło i do samego końca pokrywa całą taflę - nie da się przyczepić. 
5/5

Zapach
Wspaniałe połączenie owoców leśnych w pełnym ich przekroju, dżemu truskawkowego, nut iglastych, które zresztą rewelacyjnie komponują się z owocami leśnymi, a do tego może dosłownie szczypta czekolady. Raczej słodko, ale i z charakterem w postaci tych iglaków, przepiękny koncert amerykańskiego chmielu. 
9,5/10
Smak
Na początek z tła wychodzi słód, mocno napierając nutami palonymi, ale w momencie przełknięcia chmiel wraca ze zdwojoną, albo i potrojoną siłą - wkracza bardzo wysoka goryczka z lekkim akcentem popiołowym, ale generalnie chmielowa, ziołowa. Na finiszu wraca bardziej aromatyczny wymiar chmielu, choć owoce i iglaki nie są już tak wyraźne jak w aromacie, poza tym rozpościera się goryczka, która jest bardzo wysoka, ale i dość szlachetna, co daje prawdziwie wybitne piwo, mocne i ekstremalnie intensywne jak na imperiala przystało, ale z dużą dozą subtelności, wyśmienite. 
9,5/10

Tekstura
Jest na początku za mocno wysycone jak na taką intensywność smaku, ale z czasem wysycenie spada i jest bardzo dobrze.
4/5

9.0/10

Buxton to jacyś geniusze, cholera. Czy warzą w ogóle jakieś nie słabe, nie średnie, ale chociaż "tylko dobre" piwa? Zamierzam to sprawdzać do upadłego! W dodatku patrzę na ratebeer.com i co widzę - to dziesiąte piwo w rankingu wszystkich ciemnych IPA. Spośród dwudziestu pięciu IIPA - dowolnej barwy - piłem tylko cztery lepsze.

czwartek, 26 marca 2015

Browar Stu Mostów: Salamander Strong Witbier

Czwartym piwem z wrocławskiego browaru będzie Strong Witbier, który aż taki bardzo strong nie jest i można go chyba zakwalifikować do normalnych witbierów. Tak sobie przeglądam historię i widzę, że żaden witbier nie zachwycił mnie od czasu Blanche de Namur, które piłem ponad półtora roku temu, mimo że osiem różnych już od tamtej pory zdegustowałem. Mam nadzieję na przełamanie tej passy.

Informacje ogólne:
Piwo: Salamander Strong Witbier
Kraj: Polska 
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: witbier
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Warka: do 06.05.2015
Cena: 7,85 zł

Opakowanie
Kolejna taka sama, Salamandrowa etykieta. W składzie poza standardową kolendrą i skórką pomarańczy mamy też rumianek, ciekawe.
9/10


 
Barwa
Złote, nawet jasnozłote, lekko zmętnione, byłoby trochę nudne gdyby nie dynamicznie ulatujący gaz.
3,5/5

Piana
Dość obfita, bardzo gęsta - utrzymuje się w miarę długo w dobrej ilości, ale po parunastu minutach w jednym momencie zniknęła niemal całkiem.
3/5

Zapach
Bardzo intensywny i bardzo słodki, dominuje zdecydowanie skórka pomarańczowa, gdzieś tam w tle przewija się kolendra; ogólnie stoi gdzieś na przecięciu aromatu przyprawowego i owocowego, cytrusowego - jest dość orzeźwiający, ale i mocny, pełny; piękny, bardzo zachęca do wzięcia pierwszego łyka. 
8,5/10
Smak
Mocno udziela się słód pszeniczny, który łączy się jeszcze ze słodyczą owocową i w efekcie robi się bardzo słodko, natomiast na ratunek przybywa skórka gorzkiej pomarańczy, która wraz z chmielem zapewnia goryczkową kontrę i pozostawia przyjemny, słodko-gorzki finisz - rozkoszne, świetnie zbalansowane piwo, które orzeźwia i syci zarazem, z każdym łykiem smakuje coraz bardziej. 
9/10

Tekstura
Trochę za mało gazu.
4/5

8.0/10

Póki co to najlepsze piwo z Browaru Stu Mostów, jakie piłem, a co więcej - faktycznie najlepszy witbier na mojej drodze od wspomnianego Blanche de Namur i jeden z trzech najlepszych w ogóle, za owym belgijskim reprezentantem i Viva la Witą z Pinty. Do poziomu obu tych witbierów bardzo mu daleko, ale za to całą resztę zostawiło daleko w tyle.

Browar Stu Mostów: Salamander Pale Ale

Po niedługim czasie udało mi się zdobyć dwa kolejne piwa z wrocławskiego Browaru Stu Mostów, dwa kolejne z serii Salamander. Na początek biorę na warsztat jedno z najbardziej zachwalanych piw z tej stajni, amerykańskie pale ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Salamander Pale Ale
Kraj: Polska 
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 15.04.2015
Cena: 7,65 zł

Opakowanie
Identyczna etykieta jak na poprzednim Salamandrze, na bardzo wysokim poziomie znaczy się.
9/10

 
 
Barwa
Złote, leciutko zmętnione - ładne, choć dość proste; po dolaniu kolejnych porcji mętnieje już bardzo mocno. 
3,5/5

Piana
Bardzo obfita, przyzwoicie gęsta i bezwzględnie trwała, bardzo ładnie oblepia szkło - gdyby nie nie w pełni zadowalająca gęstość, byłoby idealnie. 
4,5/5

Zapach
Amerykański chmiel atakuje niesamowicie intensywnym, niespotykanie naturalnym aromatem marakui (i paroma innymi owocami tropikalnymi, ale marakuja dominuje), mieszającym się lekko z ładnymi nutami jasnego słodu - pierwsze kilka pociągnięć nosem to zapach doskonały, ale niestety dość szybko marakuja mocno, choć nie całkiem traci na intensywności, stopniowo wypierana przez jasny słód o lekko mącznym charakterze - zaczęło się genialnie, ale szybko zrobiło tylko bardzo ładnie, niemniej jednak trzeba docenić te pierwsze minuty. 
8,5/10

Smak
Podobnie, ale tu na szczęście owoce z marakują i cytryną na czele nie rozpływają się z czasem, a posmaki słodowe nie zaczynają dominować, lecz stanowią tylko kontrę dla chmielu; goryczka jest zdecydowanie delikatna, choć nie da się jej przegapić - bardzo przyjemne, bardzo lekkie i łagodne piwo, na finiszu chmielowa, ziołowa goryczka miesza się z subtelnymi akcentami jasnego słodu. 
8,5/10

Tekstura
Trochę wyższy gaz byłby na miejscu.
3,5/5

7.5/10

Hasło na dziś - marakuja. Pięknie jest, gdy chmiel dostarcza aż tak naturalnego aromatu konkretnego owocu. Coraz lepiej w Browarze Stu Mostów, to już świetne piwo, choć dalej nie wybitne, piłem jednak parę lepszych APA, a jeszcze więcej na poziomie podobnym. Lekki niedostatek goryczki, dorzuciłbym dosłownie z 5 IBU - nie straciłoby na łagodności, a mogłoby zyskać wybitność.

środa, 25 marca 2015

Mikkeller (De Proef): 黑 [Black] (Tequila and Speyside Whisky Barrel Aged)

Czy chcę, czy nie chcę, powracam do Blacka z Mikkellera, który tak bardzo mnie rozczarował niedawno. Recenzja tego piwa - Blacka leżakowanego w beczkach po tequili i whisky ze Speyside (najgęściej usianego destylarniami regionu produkcji szkockiej - szkoda, że nigdzie nie da się znaleźć informacji, z której dokładnie destylarni te beczki) - nie pojawiłaby się tu na pewno po tej pierwszej degustacji, ale tak się złożyło, że kupiłem to piwo długo przed nią, ba, nawet przed kupieniem pierwotnej wersji. Trunek oczywiście bardzo drogi i dość unikalny, więc skoro już kupiłem, to degustacja musi być (pierwotna wersja była zresztą rozczarowująca, ale jednak było to piwo zdecydowanie dobre). To zapewne Black z innej warki niż tamten, więc jednak mam też spore oczekiwania. Alkohol jeszcze wyższy niż tam i wyższy również niż w Tokyo* z BrewDoga, więc piwo to będzie trzecim najmocniejszym, jakie w dotychczasowym życiu wypiję. Leżało już jednak u mnie przez solidnie ponad pół roku w oczekiwaniu na swoją kolej, więc może się trochę chociaż ugładziło.

Informacje ogólne:
Piwo: 黑 [Black] (Tequila and Speyside Whisky Barrel Aged)
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia    
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: stout imperialny (tequila & whisky BA)
Alkohol: 18,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 06.06.2022
Cena: brak danych

Opakowanie
Chińskie słowo znaczące "czarny" zostało tu zapisane dużo mniejszą czcionką i zepchnięte do rogu - w przeciwległym rogu inne znaczki w czerwonym kolorze, zapewne mówiące, że to wersja leżakowana w beczkach po tym i tamtym. Skutkiem tego etykieta jest prawie całkiem czarna - wrażenie trochę słabsze niż na zwykłym Blacku, ale też bardzo dobre.
8,5/10

Barwa
O dziwo nie jest doskonale czarne - bez większego światła oczywiście tak, ale pod mocnym oświetleniem dostrzec można ewidentne, rubinowe i ciemnobrązowe prześwity - piękne, choć te prześwity mogłyby być śmielsze lub zupełnie zniknąć.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita jak na taką moc i beczki, nieszczególnie gęsta ani trwała (chociaż gruby pierścień utrzymał się prawie do końca), ale w kontekście bardzo imponująca, w dodatku ładnie oblepiła szkło.
4/5

Zapach
Beczki bardzo mocno dają się we znaki od samego początku - właściwie aromat jest połączeniem intensywnej, beczkowej wanilii i tak naturalnie pachnącej czekolady, że zacząłem sprawdzać, czy jej aby nie ma w składzie - doprawdy ciastko waniliowo-czekoladowe, odrobina orzechów, może gdzieś tam z tyłu nuty palone, z czasem wychodzi z ukrycia whisky; świetnie przykryty alkohol - piękny aromat. 
9,5/10

Smak
Niesamowita podróż - zaczyna się od tego, co było w zapachu, od raczej słodkiej kompozycji waniliowo-czekoladowej, natomiast od momentu przełknięcia bardzo intensyfikują się nuty palone, spalone wręcz, popiołowe, przechodzące powoli w niekoniecznie bardzo wysoką, ale bardzo wyrazistą, paloną goryczkę, która długo rozpościera się na finiszu. Pyszne, ekstremalnie intensywne i bardzo ciekawe; przy przełknięciu na chwilę pojawia się też duch jakiegoś mocniejszego alkoholu, jakiegoś destylatu. Poza tym, że odrobinę za ciężkie, to cudowna rzecz. 
9/10

Tekstura
Bardzo ciężko w ogóle zwrócić uwagę na teksturę przy takiej intensywności smaku, ale w końcu się udało - jest przyjemnie gęste i nieznacznie wysycone, co daje prawie ideał.
4,5/5

8.5/10

Ale miłe zaskoczenie. Absolutnie lepsze piwo od zwykłego Blacka - przynajmniej tego z tej warki, którą ja piłem. Pięknie skomponowane, a nie zdominowane przez agresywną goryczkę jak tam. Zasługa tego, że trzymałem je pół roku w domu? No chyba nie, taki czas by tak szybko sobie nie poradził z tak ogromną goryczką i takim alkoholem. Znakomity trunek, chociaż prawdę mówiąc mile zaskoczony jestem tylko dlatego, że zwykły Black był dużo słabszy - poza tym to jednak piłem niejednego lepszego RISa i za tę cenę (której nie pamiętam, ale na pewno była ogromniasta, skoro już pierwszy, nieleżakowany przecież w beczkach Black kosztował cztery dychy) nie jest to specjalnie dobry interes, można było za to pewnie kupić trzy inne RISy na co najmniej równie wysokim poziomie.

poniedziałek, 23 marca 2015

Raduga (Zodiak): Sunset Blvd

Raduga, sądząc po ocenach innych osób, to największy nieobecny polskiego craftu na blogu (poza Artezanem z wiadomych przyczyn). No to czas zabrać się za nadrabianie. Na początek czerwone żytnie IPA, brzmi bardzo zachęcająco - piłem już taką kombinację w wykonaniu prototypowego piwa BrewDoga, Interstellar, i było zachwycające.

Informacje ogólne:
Piwo: Sunset Blvd
Kraj: Polska  
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Bierzwienna Długa-Kolonia
Browar: Zodiak (Raduga)
Styl: czerwone żytnie India Pale Ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Warka: do 10.06.2015
Cena: 7,90 zł

Opakowanie
Na wstępie mają u mnie plusa za koncepcję etykiet i nazw piw. Chrzczą swoje wyroby tytułami kultowych filmów, póki co raczej niemłodych - Sunset Blvd z 1950 r. to chyba najmłodszy z dotychczasowo wykorzystanych. Jeśli chodzi o kino (i muzykę zresztą też), to dla mnie bezkonkurencyjne są lata sześćdziesiąte, ale i tak doceniam tę koncepcję. No i nie tylko koncepcję, a i wykonanie, etykiety są bardzo gustowne, ta również. Na kontrze konkretny opis, czego można się spodziewać po piwie i w miarę dokładny skład. Cudo. Goły kapsel usprawiedliwiony.
9,5/10

Barwa
Piękna, w zależności od oświetlenia ciemnobursztynowa, miedziana lub nawet jasnobrązowa - pełna klarowność.
5/5

Piana
Bardzo obfita i cudownie gęsta, bogato oblepiająca szkło w sposób iście artystyczny, utrzymuje się do samego końca - nie da się do niej przyczepić. 
5/5

Zapach
Świetny, intensywny aromat amerykańskiego chmielu, ukierunkowany przede wszystkim na nuty żywiczne, iglaste, w mniejszym stopniu owocowe, niekoniecznie cytrusowe, bardziej mango, marakuja, morela - do tego szczypta karmelu i mamy bardzo udaną kompozycję. 
8,5/10

Smak
W smaku od początku spora kontra słodowa, karmelowa przede wszystkim, swoją rolę spełnia też słód żytni, choć nie jest przesadnie wyczuwalny - poza tym jednak mocno rozpycha się chmiel, tutaj już niemal całkowicie żywiczny, sosnowy, i dostarcza niemałej, choć powoli się rozkręcającej goryczki, która prowadzi fajny dialog ze słodyczą - piwo nie jest może oszałamiające, ale jakby znakomicie przemyślane i bezbłędnie wykonane, co składa się na niezwykle przyjemny trunek. 
8,5/10

Tekstura
Najmniej współpracuje z resztą, wysycenie do solidnego podwyższenia.
3/5

7.5/10

Bardzo przyjemny początek znajomości. Nie jest to wybitne IPA i BrewDog zrobił to lepiej, ale godne miana piwa rzemieślniczego, bardzo dopracowane, pyszne. Dobre opinie chyba nie wzięły się znikąd, następnym razem nie kupię w sklepie jednego piwa Radugi, a po jednym z każdego, które będzie.

niedziela, 22 marca 2015

Mikkeller (Lervig): Beer Geek Breakfast

Degustacja ta jest dla mnie nieprzeciętnie ważna, jako że Beer Geek Brunch Weasel pozostaje najlepszym piwem, jakie piłem w życiu. Beer Geek Breakfast, od którego zaczęła się cała seria, to natomiast poniekąd jego mniejszy (choć starszy) brat. Również stout owsiany, ale już nie imperialny - również z kawą, ale już nie z najdroższą na świecie kopi luwak, a gourmet. W kategorii zwykłych stoutów owsianych (choć ten aż taki zwykły nie jest, i tak jest dość mocny, no i z kawą) jest już tu olbrzymia konkurencja w postaci Lublin To Dublin.

Informacje ogólne:
Piwo: Beer Geek Breakfast
Kraj: Norwegia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Okręg: Rogaland  
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: kawowy stout owsiany
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 07.01.2019
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo przyjemna etykieta, podobna do wszystkich z serii. Z tyłu, o dziwo, wreszcie dokładny skład, którego mi w Mikkellerze zawsze brakuje.
9/10


 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne, piękne. 
5/5

Piana
Bardzo ciemna, średnio obfita, ale za to wybitnie gęsta, pięknie oblepiająca szkło, o przyzwoitej trwałości. 
4/5

Zapach
Wybucha szlachetną kawą, czekoladą, palonym słodem, kruchymi ciastkami z czekoladą - wszystko o dość słodkim charakterze, przewijają się nuty kwiatowe, lawendowe, biszkoptowe, kremowe... piękna plejada, przepiękna, ale mógłby być odrobinę bardziej intensywny. 
9/10

Smak
O dziwo dużo mniej słodko, właściwie to bardzo wytrawnie - dalej kawa, dużo kawy o lekko kwiatowym charakterze, ale tym razem nie przechodzi ona w czekoladę (choć trochę też jej jest), a raczej w całkiem wysoką, bardzo szlachetną goryczkę o charakterze espresso, paloną, lekko kwaskowatą, do tego ziarna kakaowca, tak, w dużych ilościach; cudowne, dostojne piwo, przy tym niesamowicie lekkie jak na swą moc, pije się szybko i lekko niczym słabiutki dry stout. 
9/10

Tekstura
W przyjemnej, kremowej teksturze zabrakło jednak trochę wysycenia.
3,5/5

8.0/10

Dawno mi się tak szybko piwo nie skończyło i tak bardzo nie pożądałem większej ilości. Niesamowite skrzyżowanie piwa sesyjnego i degustacyjnego - jest przecież mocne i bardzo intensywne, a mam wrażenie, że mógłbym je pić, pić i pić i to dużymi łykami. Faktycznie niesamowicie komponowałoby się chyba ze śniadaniem. I faktycznie to jakby mniejszy brat Brunch Weasel - czuć tego samego ducha, ale jednak jest to duch bardzo pomniejszony. Nie zawiodłem się jednak.

sobota, 21 marca 2015

St-Feuillien: Saison

Nazbierało mi się tu już trochę saisonów, ale póki co nie degustowałem jeszcze żadnego tradycyjnego, niechmielonego w oryginalny sposób, przykładnego saisona z tradycyjnego, belgijskiego browaru. W końcu dostarczył mi takiego Brasserie St-Feuillien, browar słynący przede wszystkim ze swojego tripla. Saison to najnowsza ich propozycja, wypuszczona na rynek dopiero w 2009 roku, ale na ratebeerze zdążyła już zdobyć ponad osiemset ocen i uplasować się powyżej dziewiątego decyla zarówno w rankingu saisonów, jak i wszystkich piw świata.

Informacje ogólne:
Piwo: Saison
Kraj: Belgia  
Prowincja: Hainaut
Miasto: Le Roeulx
Browar: Brasserie St-Feuillien
Styl: saison
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 07.06.2015
Cena: 11,45 zł (17,35 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykieta bardzo prosta, ale i ładna. W składzie, następującym po krótkim, rzeczowym opisie piwa, zobaczymy... witaminę C. Zdobywa serce przede wszystkim dedykowanym, wyrazistym kapslem. Wyszło samo z butelki po odkapslowaniu.
7,5/10

Barwa
Złote, acz wydaje się ciemniejsze przez totalne zmętnienie - pod światłem ładnie się rozświetla, ale przeszkadzają ciemne, spore kawałki osadu. 
3/5

Piana
Bardzo obfita, gęsta, trwałość niezła, ale już daleka od doskonałości. 
3,5/5

Zapach
Raczej łagodne połączenie lekko kwaskowatych nut wiejskich oraz dużej ilości aromatu chlebowego, mącznego - te pierwsze są odrobinę za delikatne, a z czasem wręcz zanikają - zapach jest miły, ale nie zachwyca. 
6/10

Smak
Na wejściu wyraziste, słodko-kwaśne, fenolowe uderzenie, bardzo przyjemne, ale dość krótkie - po nim nie następuje już nic ciekawego, piwo momentalnie wycisza się, pozostawiając nas z niewątpliwie przyjemną, ale trochę nudną mieszanką chlebowości i drożdży. Pije się z przyjemnością i szybko, ale bez uniesień. 
7/10

Tekstura
Najlepsza w tym wszystkim - przyjemnie gęste, solidnie wysycone, nadrabia w tym miejscu trochę niedostatków w pełni smaku.
5/5

6.0/10  

No jak na Belgię to trochę cienko, a jak na tę cenę nawet bardzo cienko. Przyjemne piwo, ale kompletnie do zapomnienia, niczym się nie wyróżnia.

piątek, 20 marca 2015

BrewDog & Magic Rock & Stone: Magic Stone Dog

Drugi raz w życiu mam okazję pić piwo, będące owocem współpracy aż trzech różnych browarów: w tym przypadku szkockiego BrewDoga, angielskiego Magic Rock Brewing i amerykańskiego Stone Brewing (tym razem nie jest to mieszanka trzech piw, a jedno uwarzone wspólnie na terenie BrewDoga). Piwo też jest stylistycznie niejednorodne - ma to być hybryda saisona z amerykańskim pale ale, warzona na słodzie jęczmiennym, pszenicy, życie i owsie, chmielona Simcoe i Amarillo i doprawiona jakimiś przyprawami. Na bogato, oby nie za bardzo.

Informacje ogólne:    
Piwo: Magic Stone Dog
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja) - warzone we współpracy z browarami z Anglii i Stanów Zjednoczonych
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog, Magic Rock Brewing i Stone Brewing Co.
Styl: nowofalowy saison
Alkohol: 5%
Ekstrakt: brak danych
Objętość: 330 ml
Warka: do 08.08.2015
Cena: brak danych

Opakowanie
Fajna, wyrazista etykieta, łącząca stylistykę wszystkich trzech browarów, choć wolę tradycyjne etykieta BrewDoga. Do tego wyjątkowo rzeczowy jak na BrewDoga opis.
8,5/10
 
Barwa
Głęboki, złoty do ciemnozłotego kolor, raczej klarowne, trochę banalne, ale miłe dla oka - po dolaniu drugiej porcji zrobiło się zmętnione w sposób doskonały, przepiękne. 
4/5

Piana
Bardzo obfita, ale skandalicznie grubopęcherzykowa, w dodatku w dwie minuty pozostaje po niej tylko gruby pierścień - ten za to już jest przynajmniej bardzo trwały. 
1,5/5

Zapach
W bardzo przyjemnym, intensywnym zapachu dominują klasyczne, wiejskie nuty saisona - troszkę końskiej derki, dużo charakteru cytrusowego a la skórka cytrynowa, szczypta przypraw, a daleko w tle nieśmiałe akcenty amerykańskiego chmielu - bardzo udany aromat. 
8,5/10


Smak
Ciekawy, w ustach to zdecydowanie kwaskowaty saison, wiejsko-cytrusowy, z wieloma małymi smaczkami, które szybko rozchodzą się na wszystkie strony i ciężko uchwycić je w słowa, na finiszu natomiast zupełnie znika kwaskowatość, a pojawia się podkręcona jak na zwykłego saisona goryczka, chociaż nie do końca chmielowa, bardziej jakby od skórek cytrusów - bardzo smaczne, bardzo orzeźwiające piwo, w którym mieszają się zręcznie wszystkie smaki podstawowe poza słonym. 
8/10

Tekstura
Pasuje do tego smaku wysokie wysycenie, ale jednak jest ono tutaj trochę przesadzone.
3,5/5

7.0/10

I jeszcze jedno udane piwo BrewDoga, bez rewelacji, ale bardzo przyjemne, byłoby idealne na upały. To jednak nie tyle hybryda saisona z APA, a po prostu saison wcale nie za mocno podchmielony amerykańskim chmielem.

czwartek, 19 marca 2015

Mikkeller (De Proef): 黑 [Black]

Starcie z legendą. 黑 (Hēi) z Mikkellera, z oczywistych względów szerzej znane jako Black, to piwo-ikona europejskiego piwowarstwa rzemieślniczego oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych stoutów imperialnych na świecie, może również najbardziej rozpoznawalne piwo Mikkellera. Dwa RISy od tej duńskiej inicjatywy już za mną, a jeden pozostaje najlepszym piwem, jakie piłem - tym razem jednak RIS uwarzony nie w Norwegii, a w Belgii, tam gdzie zdecydowana większość ich pomysłów. To potężne piwo (17,5%), na tyle potężne, że bez problemu wymienię wszystkie mocniejsze, jakie w życiu piłem. Były takie zaledwie trzy (wszystkie z BrewDoga), Black wskakuje na czwartą pozycję i najmocniej narzuca mi się porównanie ze szkockim Tokyo*. Tak w ogóle to ja już to piwo piłem przeszło półtora roku temu, zmieszane z dwoma innymi RISami - Dark Horizon z Nøgne Ø i właśnie Tokyo* z BrewDoga, wszystkie trzy połączone w wybitne piwo pod nazwą Black Tokyo Horizon. Dobra, niech przemówi zawartość butelki. Piwo warzone jest na drożdżach szampańskich (poza piwowarskimi).

Informacje ogólne:
Piwo: 黑 [Black]
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: stout imperialny
Alkohol: 17,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 22.05.2024
Cena: 40,90 zł (59,87 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Nie czuję zbytniej fascynacji ni pociągu do krajów Dalekiego Wschodu i nie rozumiem, czemu głównym bohaterem etykiety stało się chińskie słowo Hēi napisane dużą czcionką w ich alfabecie, oznaczające naturalnie "czarny", ale jakimś sposobem bardzo mnie ta koncepcja zdobyła. Etykieta jest prosta, ascetyczna, ale bardzo wyrazista, wprost potężna niczym samo piwo. Jak zawsze u Mikkellera goły kapsel.
9/10

Barwa
Istotnie, jest czarne jak smoła, nieprzejrzyste, piękne. 
5/5

Piana
Niesamowita jak na taką moc, bajecznie gęsta i obfita, od początku cudnie oblepia szkło, utrzymuje się w dużej ilości na powierzchni do samego końca długiej degustacji - naprawdę imponuje przy tej mocy.
4,5/5

Zapach
Wymyka się klasyfikacjom, jest bardzo mocny, znacząco kwaskowaty, do czego doprowadzają zintensyfikowane do granic nuty palone; dominują suszone śliwki i szlachetny alkohol, jest też trochę orzechów i szczypta czekolady. Bardzo przyjemny, nie wybitny, choć z czasem intensywność nut palonych robi się przyjemna już bardzo.
8/10
Smak 
Bardzo intensywne nuty orzechowe, które przechodzą dość szybko w bardzo, bardzo wysoką, chmielowo-przypalaną (lekko popiołową) goryczkę - jest totalnie wytrawne, nic nawet specjalnie nie próbuje tej goryczy skontrować (są jakieś nuty czekoladowe, ale w chwili przełknięcia umierają), przez co swobodnie ogarnia ona długi finisz. Oiwo jest przyjemne, w ładny sposób obezwładnia, daje w głowę obuchem, ale, co zaskakujące, stosunkowo jednowymiarowe - nuty ciemnosłodowe są zbyt stłamszone chmielem - goryczka jest jedną z najmocniejszych, jakie spotkałem, właściwie jest tak duża, że dostarcza jakiejś masochistycznej przyjemności i jest najbardziej interesująca w piwie. Po długim czasie robi się kawowa, jakbyśmy jedli ziarna kawy; potężny trunek, ale jak na RISa to jest wręcz... cienko. 
6,5/10

Tekstura
Na teksturze ciężko się skupić przy tak intensywnym smaku, jest bardzo gęste, choć nie ekstremalnie, trochę za mocno przy tym wysycone.
4/5

6.0/10 
 

Oj, niezłe rozczarowanie, niezłe. Król jest nagi? Może nie nagi, ale ubiera się tam, gdzie zwykli obywatele. Mój gust nie jest na tyle odmienny od przeciętnego, bym sądził, że to piwo zawsze takie jest - zakładam, że trafiłem na taką a nie inną warkę, nie wyobrażam sobie, żeby w tej formie zbierało takie peany - ale tak czy inaczej to jeden z dwóch najsłabszych stoutów imperialnych, jakie piłem (na dwadzieścia trzy). Na bogów, Hades od wiecznie rozczarowującego mnie kontraktowca bardziej mnie usatysfakcjonował. To jest dobre piwo, ale nie jak na ten styl, nie jak na ten browar, nie jak na tę cenę (doprawdy niewarte 1/5 swojej ceny!), nie jak na tę moc... zdecydowanie powinno też wchodzić w maksymalnie 330-mililitrowe butelki, 375 to za dużo na jedną osobę. Ta goryczka jest nawet fajna, przypomniała mi IIPA "1000 IBU", ale to nie jest jej miejsce. W mniejszej ilości dobre, ale w takiej zaczęło męczyć, chyba pierwszy raz w życiu wylałem dobre piwo.

środa, 18 marca 2015

Belhaven (Greene King): 90/~ Wee Heavy

Trzecie już tradycyjne szkockie piwo z browaru Belhaven - dotychczasowe dwa były dobre, ale nie w pełni satysfakcjonujące, po nim obiecuję sobie najwięcej. Choć 444 piwa już za mną, pierwszy raz na blogu pojawia się tradycyjne wee heavy (niedawno pojawiło się wędzone). Patrząc na bardzo znikomą popularność szkockich ale, możliwe, że to również ostatni raz na dłuższy czas, podchodzę więc do niego z namaszczeniem.

Informacje ogólne:   
Piwo: 90/~ Wee Heavy
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: East Lothian
Miasto: Dunbar
Browar: Belhaven (Greene King)
Styl: wee heavy
Alkohol: 7,4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do 05.2016
Cena: brak danych

Opakowanie
Butelka i etykieta w tym samym stylu co na Scottish Ale, tylko czerwona. Bardzo zachęcający opis na kontrze, podsumowany określeniem piwa "ciastem świątecznym w butelce". Firmowy kapsel.
9/10

 
Barwa
Przepiękna, lawirująca od ciemnobrązowej do jasnomiedzianej, idealnie klarowne, cudowne. 
5/5

Piana
Bardzo obfita, bardzo gęsta, o kremowej barwie, trwałość już słabsza, ale przyzwoita. 
3,5/5

Zapach
Świetny, dominują rewelacyjne estry owocowe, idące nawet w stronę nut winnych, do tego przyjemna, karmelowo-chlebowa słodowość, trochę miodu i jakby słodkiej żywicy. 
8,5/10

Smak
Największa rewelacja zaczyna się jednak w smaku, gdzie wybucha miodem, skórką od chleba, piernikiem, karmelem, a bazę dla tego wszystkiego stanowią owoce trochę skierowane w stronę wina - cudowny, bogaty smak i intensywny, słodki, długi finisz z dosłownie szczyptą czekolady - jedynym mankamentem jest znana już z poprzednich piw Belhaven bardzo lekka na szczęście metaliczność, poza tym jest cudowne. 
8,5/10

Tekstura
Doskonałe, średnie nagazowanie.
5/5

8.0/10

Tak, wreszcie wielkie piwo od Belhaven, wreszcie wielkie szkockie ale. Wee heavy to zaprawdę wspaniałe pole do popisu dla możliwości słodu. Szkoda, że szkockie style cieszą się tak znikomą popularnością w dobie rewolucji, ale będę ich wypatrywał.