piątek, 27 kwietnia 2018

Chimay Rouge

Dubbel / 7% / do 12.2021 / 10,35 zł (0,33)
 
Ciemnopomarańczowe, wchodzące w czerwień, ze wspaniałą pianą. Aromat jest bogaty i zaokrąglony, a jednocześnie dość rześki dzięki przyprawowym belgijskim fenolom. Można wyczuć brzoskwinie, cynamon, suszone figi, szczyptę czekolady, kandyzowane pomarańcze, korzenne ciasto marchewkowe. Naprawdę znakomity. Smak jest wszak znacznie inny, bardziej uproszczony i bezpośredni. Jak w aromacie jest ciastowe, tak w smaku już raczej chlebowe, przyprawowe ale bardziej w typie ziołowym niż korzennym, symbolicznie czekoladowe, przyjemnie fenolowe, dość znacząco alkoholowe jak na 7%, ale w taki typowo belgijski, bardziej przyjemny niż nieprzyjemny sposób. Trochę brakuje pełni smaku, ale jest bardzo przyjemne. Bardzo fajny balans subtelnej słodyczy z równie subtelną wytrawnością.

Są lepsze dubble, ale to piwo wysokiej klasy. Zapach jest naprawdę czarujący, subtelny i złożony. Smak to już raczej taka połowicznie prozaiczna magia klasyki. Świetne piwo za przyzwoitą cenę i w dodatku szeroko dostępne.

7.5/10

niedziela, 22 kwietnia 2018

Birbant (Zarzecze): OZ

Imperial Stout (Slyrs Whisky BA) / 10,5% / 24,5° Blg
do 15.02.2020 / 12,50 zł (0,33)
 
Czarne, piana raczej symboliczna. Intensywny, słodki, bardzo miły aromat, niemal do cna przesiąknięty beczką po whisky, która poszło bardzo mocno w słodkości takie jak marcepan i wanilia, jest też trochę czekolady, całość pachnie mocno ciastowo, jak takie świeżo wyrośnięte ciasto prosto z piekarnika, ze szczyptą delikatnego dymu i drewna. Po pełnym ogrzaniu dzieją się trochę słabe rzeczy z nim, ale przez półtorej godziny pachniało bardzo ładnie. Smak jest doprawdy rozkoszny - bombka słodyczy w typie ciasteczek kokosowych z nutami wanilii, marcepanu, a to wszystko na RISowym podłożu czekolady, palonego zboża, melasy. Bardzo dobrze ułożony (może nie idealnie, ale prawie), bardzo gładki, słodziutki RIS, który świetnie przyswoił beczkę. Na pewno mógłby mieć więcej ciała, więcej intensywności, ale i tak jest świetnie.

Dobra beczka potrafi czynić cuda. Nawet bardzo przeciętnemu browarowi, jakim moim zdaniem jest Birbant, dzięki dobrej beczce i dobrze wpasowanemu w nią piwu udało się stworzyć coś świetnego, a na standardy krajowe wybitnego. A cena (i dostępność) to coś pięknego. Znalezienie leżakowanego w beczce piwa tej lub wyższej klasy oraz w tej lub niższej cenie może być wręcz niemożliwe, więc duży szacunek dla Birbanta. Na pewno niejednej osobie skuszonej przystępną ceną poszerzy horyzonty, a ja, choć nie pieję z zachwytu, kupię do piwnicy parę butelek. Jest potencjał, by jeszcze się odrobinę polepszyło.

8.0/10

Birbant (Zarzecze): AX

Imperial Stout / 10,5% / 24,5° Blg / do 15.02.2020 / 10,70 zł (0,33)
 
Czarne, fantastyczna piana. W zapachu dominuje niepodzielnie palone ziarno, wręcz lekko spalone, przechodzące w nuty popiołowe. Przyjemny, aczkolwiek trochę jednowymiarowy. W smaku ciekawiej, bo dołącza czekolada oraz suszone śliwki, ale dołącza też spora alkoholowość, lekki rozpuszczalnik i żelazo. Szkoda tego bardzo, bo piwo ma strasznie przyjemny balans czekoladowej słodyczy z paloną wytrawnością, a mocno palony, lekko popiołowy finisz, gdy już alkoholowe nuty odpuszczają, jest wręcz świetny.

Gdyby lepiej został opanowany alkohol, mogłoby to być bardzo dobre piwo, na pewno nie żaden wybitny RIS, ale w kategoriach krajowych wysoka klasa. A tak... dobre piwo, z którego można sporo przyjemności wyciągnąć, ale jak na swój styl to marność trochę. Przynajmniej cena jak na tenże styl też jest niewysoka, ale moim zdaniem i tak nie warto.

6.5/10

Birbant (Zarzecze): Hopsbant Fresh IPA

American IPA / 6,7% / 16,5° Blg / do 06.11.2018 / 8,20 zł
 
Zmętnione złoto, dobra piana. Bardzo ładny, soczysty aromat świeżego chmielu spod znaku cytryn, grejpfrutów, limonek i pomarańczy. Mógłby być co najwyżej bardziej intensywny, po pewnym czasie też zostaje odrobinę przysłonięty przez karmel. W smaku przyjemne, rześkie, dość lekkie, choć minimalnie puste, ta chmielowość nie jest tak soczysta i owocowa, jak potrafi być w bardzo dobrych IPA. Plus natomiast za sporą lekkość przy całkiem sporym woltażu. Słód stanowi dalekie tło.

Nienadzwyczajna, ale porządna IPA. Trochę takie niezdecydowane NEIPA - zmierza w stronę tego stylu (stonowana goryczka), ale nie dochodzi (brak wystarczająco zdecydowanej i soczystej chmielowości mimo usilnych prób). Do zapomnienia.

6.0/10

sobota, 21 kwietnia 2018

Birbant (Zarzecze): ABW

American Barleywine / 10,5% / 24,5° / do 09.11.2018 / 12,50 zł
 
Barwa na styku miedzi i bursztynu, piękna; piana skromna, ale dobrej jakości. Aromat jest bardzo znikomy - czuć, że chodzi w nim o chmielowe owoce, ale ledwo co, generalnie prawie go nie ma. W smaku już jest dużo bardziej wyraziście, choć nie dzięki chmielowym aromatom, których wciąż jest zdecydowanie za mało, a dzięki intensywnej słodowości - karmelowo-owocowo-przypalanej, tworzącej w połączeniu z intensywną i przyjemną goryczką bardzo fajny finisz. Niestety piwo jest bardzo alkoholowe, może jeszcze nie dramatycznie, ale bardzo. W ustach jest na granicy przyjemności, zaraz po przełknięciu jest źle, dopiero dalszy finisz jest fajny i zachęca do kolejnego łyka.

Bardzo przeciętne piwo, a jak na barleywine to wręcz kiepskie. Marność aromatów chmielowych i bardzo przykro odczuwalna alkoholowość równoważą, o ile nie przewyższają jego zalet. Piłem już to piwo dwa lata temu i nie było olśniewające, też miało problem z alkoholem, ale było naprawdę dobre dzięki bombie chmielowości. W tej warce wyszło znacznie gorzej.

5.0/10

Birbant (Zarzecze): Red AIPA

Red India Pale Ale / 6,7% / 16,5° Blg / do 09.10.2018 / 8,70 zł
 
Bursztynowe, bardzo delikatnie wpadające w bardzo jasną czerwień, świetna piana. Bardzo przyjemny, rześki aromat tropikalnych (mango, papaja) i innych owoców (brzoskwinie, gruszki), skonsolidowany pozytywnym obliczem karmelowego słodu. W smaku nie jest już tak soczyście i miło, jest odrobinkę alkoholowe, ale ciągle zdecydowanie smaczne - podoba mi się zwłaszcza mięsiste ciało, fajny balans słodyczy z goryczką (średnio szlachetną co prawda). 

Sam nie wiem czemu aż tak wysoko je oceniam, bo jest bardzo dalekie od ideału. Za mało chmielowe, za mało soczyste, o dziwnym charakterze goryczki i lekko wychodzącym alkoholu. Ale bardzo przyjemnie mi się piło dzięki balansowi i bardzo miłej teksturze.

6.5/10

czwartek, 19 kwietnia 2018

Birbant (Zarzecze): 10 Hops

American Pale Ale / 5,7% / 13,1° Blg / do 22.05.2018 / 7,50 zł
 
Ciemne złoto, kiepska piana. Średnio intensywny aromat słodkich owoców, wypieranych przez niezbyt ciekawą słodowość. W smaku wciąż chmielowość jest zbyt nikła, przyjemna, ale nikła. Więcej tu już banalnej słodowości, pojawiają się nawet lekkie nuty alkoholowe. Na jednym polu natomiast to piwo bardzo fajnie funkcjonuje, a mianowicie układzie słodycz/goryczka. Obie są ani niskie, ani wysokie, lecz idealne jak na American Pale Ale. Szkoda, że na polu aromatycznym nie jest bardziej wyraziste.

10 odmian chmielu nie przełożyło się na świetne APA, lecz na dość zwyczajnego reprezentanta stylu, piwo którym jaralibyśmy się w 2013 roku, a które dzisiaj jest jednym z setek albo nawet tysięcy. Ale całkiem przyjemne, bez poważnych wad, miło się pije. Ale jak moje APA pije się zdecydowanie przyjemniej, no to czemu miałbym to piwo zapamiętać.

6.0/10

Birbant (Zarzecze): Klasyczny Porter

Porter bałtycki / 10,2% / 24,5° Blg / do 17.01.2019 / 13 zł

Na wstępie plusik za fajną, oldskulową etykietę. Barwa to klasyka gatunku, czerń, a jednak pod światłem ciemny rubin. Przyzwoita piana. W dość delikatnym, ale miłym aromacie dominuje przypieczona skórka od chleba, pumpernikiel i mocno wysuszone owoce. Intensywność wszak naprawdę słaba. W smaku jest dużo bardziej intensywne i bardziej wytrawne, skręca z aromatów piekarniczych w stronę popiołu, bardzo gorzkiej czekolady, spalonego zboża. Kończy się nieco ponadprogramową jak na styl goryczką. Alkohol nie jest ukryty idealnie, ale tragedii nie ma. Leciutkie żelazo i wyraźny posmak drożdży do lagera. Pije się całkiem przyjemnie, ale trochę mało się w nim dzieje. Jest ciężkie, lecz wykorzystuje może jedną czwartą potencjału takiego ciężaru, jeśli chodzi o przełożenie na intensywność i złożoność smaku.

Niezłe piwo, przeciętny porter bałtycki, bezsensowny zakup. Za tę cenę przy odrobinie szczęścia można kupić trzy naprawdę świetne bałtyki, a dwa to już lekką ręką. Świetne, a nie przeciętne.

6.0/10

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Birbant (Zarzecze): Imperial Citra IPA

Imperial IPA (Citra Single Hop) / 7,9% / 19,1° Blg / do 12.11.2018 / 9,50 zł

Bardzo ładny oranż i solidna piana. W aromacie soczyste, cytrynowe i pomarańczowe aromaty biją się o miejsce z lekkim DMSem - może minimalnie wygrywają, ale niesmak pozostaje. Już dużo lepiej wygląda to w smaku, gdzie diacetyl jest niemal nieobecny, nuty cytrusowe fajne, goryczka dość szlachetna, odpowiednio wysoka i odpowiednio zbita przez słodową pełnię. Szczerze mówiąc ani słodowość, ani chmielowość nie są tu jakieś wyśmienite, brak mi też trochę wysycenia, ale pije się dość przyjemnie, rześko, lekko. Jakoś bardzo smacznie jednak nie, a zapach odpycha.

Spoko piwo, po prostu spoko. Gdyby nie ewidentnie wadliwy i nieprzyjemny w sumie aromat, to byłoby to piwo dobre, a tak... jest spoko. Domyślam się też, że na najlepszą warkę nie trafiłem. Tak czy inaczej do zapomnienia, mimo że spoko.

6.0/10

niedziela, 15 kwietnia 2018

Birbant (Zarzecze): El Jaguaris

Coffee Imperial Stout / 10,5% / 24,5° Blg / do 25.10.2019 / 12 zł (0,33)

Nieprzejrzyście czarne, bardzo ładna piana jak na taki woltaż. Zapach jest zdominowany przez kawę - bardzo fajną, mocno paloną, ewidentnie wysokiej jakości; jest też jednak miejsce na słodką czekoladę, karmel, cukier kandyzowany, palone zboże. Świetny. Tyle z fajerwerków, w smaku niestety jest mocno alkoholowe. No wiadomo, kawa też jest, palony słód też jest, ale mocno popsute nutami wódczanymi. Fajnie się robi dopiero na trochę dalszym finiszu. Brakuje trochę ciała.

Takie w porządku piwo do wypicia i zapomnienia, co w przypadku RISów oznacza porażkę browaru. Aromat jest faktycznie godny tego stylu, ale smak to przeciętność, a z każdym łykiem coraz mniej chce się to pić. Nie rozumiem wysokich ocen, może jakbym nie wypił dziesiątek zagranicznych RISów, w których alkohol jest całkowicie niewyczuwalny, to bym przymknął oko, ale na szczęście wypiłem i nie przymknę. Nawet ta szóstka trochę naciągana, ale niech będzie za piękny zapach.

6.0/10

Birbant (Zarzecze): Dr. IPA

Black Rye IPA / 6,5% / 15,5° Blg / warka do 01.02.2019 / 7,90 zł

Niesamowicie oleiste, bardzo gęste, tylko w wąskiej części szkła widać jasnobrązowe prześwity, tak to zbity, matowy, ciemny brąz. Piana skromna, ale dość trwała. Ciężki zapach, bitwa intensywnej chmielowości i ciężarnej podbudowy słodowej; wynik to aromat przypominający czekoladę z orzechami i owocami albo galaretką owocową. Fajny, ale czas mu nie służy. W smaku jest podobnie, dalej zacięta walka chmielu ze słodem. Jeden i drugi ma mocne argumenty - ten pierwszy zdobywa większość walorów aromatycznych i finisz, ten drugi rozpycha się gęstością tekstury i orzechowymi wtrętami. Bardzo fajne połączenie. Wadą jest wszak goryczka daleka od ideału, drapiąca, a niezbyt intensywna, połączona z lekką alkoholową cierpkością. 

Piwo tylko niezłe, trochę nieokrzesane. Skojarzyło mi się mocno z TakAHaką z Pinty - idzie w bardzo podobnym kierunku, tylko ścieżką o trzy półki gorszą. Można wypić, można nie pić, nie idzie powtórzyć.

6.0/10

piątek, 13 kwietnia 2018

Baladin: Xyauyù Barrel 2010

Tysiąc już dawno za mną, ale ta być może jeszcze ważniejsza recenzja, tysiąc pierwsza, właśnie przede mną. Czemu ważniejsza? Takie sentymenty - zdarzyło się bowiem, że bardzo ważną rolę w rozwoju mojego zainteresowania piwem na jego wczesnym etapie była książka "1001 piw, których warto spróbować" - pozycja niedopracowana, nie do końca logiczna w swoim układzie, ale mimo wszystko bardzo wartościowa nawet dziś, a w styczniu 2012 roku - zawracająca w głowie polskiemu miłośnikowi piwa ogromem prezentowanych dóbr.

Jak przy tysięcznej recenzji postanowiłem pójść maksymalnie w jakość, tak tutaj połączyłem spodziewaną ogromną jakość z pewnymi walorami sentymentalnymi. Nigdy bowiem nie zapomnę Terre 2010 z Baladin - piwa, które chyba jako pierwsze naprawdę urwało mi mózg swoimi walorami, sprawiło że odpłynąłem w rejony dotąd mi nieznane, jeśli chodzi o przyjemność z picia lub jedzenia. Xyauyù Barrel to według ratebeera najdoskonalsze piwo z tego browaru, szóste najlepsze barleywine świata i w końcu najlepsze włoskie piwo - rzecz też dla mnie nie bez znaczenia, bo Włochy to drugi najważniejszy kraj mojego życia. Wersja Barrel to Xyauyù leżakowane w beczce po rumie.

Miałem się w tym miejscu zdobyć na grubsze podsumowanie statystyczne tego tysiąca, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że lepiej poświęcić więcej czasu na planowanie przyszłości i będę się streszczał.

Jeśli chodzi o miejsce uwarzenia piwa, było mi dane recenzować trunki z dwudziestu dziewięciu krajów. Znaczną większość z nich stanowią kraje europejskie, ale co najmniej jednego reprezentanta dostały Afryka, Ameryka Północna i Środkowa, Australia i Azja, czyli wszystko poza Antarktydą i Ameryką Południową. Najwięcej naturalnie było Polski - od początku bloga udział polskich wyrobów w moim spożyciu oscylował w okolicach jednej trzeciej, skończyło się na 383 piwach na 1000. Na drugim miejscu Belgia (120) i zaraz dalej USA (108), później Szkocja (89), Anglia (72), Niemcy (68), Włochy (43), Czechy (21), Holandia (20), Norwegia (18) i Irlandia (12). Reszta to drobnica.

Patrząc z punktu widzenia "duchowego" pochodzenia piwa, wygląda to odrobinę inaczej, a główną zmianą jest duża ilość piw duńskich - przyczyną jest to, że dużo piłem Mikkellera, który w Danii raczej nie warzy. Z tego względu drugie miejsce po Polsce (391) zajmuje już USA (119), dalej Belgia (93), Szkocja (89), Niemcy (69), Anglia (65), Włochy (51), Dania właśnie (49), Holandia (22), Irlandia (13) i Szwecja (10). Do dwudziestu dziewięciu krajów z poprzedniego ujęcia trzeba tutaj dodać Brazylię (wyjazdowe kooperacje ze Szwedami), ale odjąć Mauritius (miałem okazję bowiem wypić warzonego na Mauritiusie Guinnessa, a więc piwo mauritiuskie tylko fizycznie).

Długo zastanawiałem się, czy mając do wyboru tylko jeden kraj, z którego mogę pić piwo, wybrałbym Belgię, czy Wielką Brytanię albo nawet samą Anglię. Po jakimś czasie zdecydowałem się, że Belgię, a następnie otworzyłem się na piwa z USA i również piwa z USA otworzyły się na mnie, tzn. zaczęły się częściej pojawiać w Polsce. Spowodowało to, że mimo swojej eurofilii musiałem Stanom pozwolić zdominować moje rankingi, szczególnie po przywiezieniu wielu świetnych butelek z podróży do Kalifornii. Najlepsze póki co piwo mojego życia to piwo amerykańskie, w top 4 tylko jedno amerykańskie nie jest - a przecież bardzo wielu gigantycznych piw zza oceanu jeszcze nie próbowałem, z klasyką europejską będąc zapoznanym dość dobrze.

Walka o tytuł mojego ulubionego stylu była zaciekła. Ostatecznie muszę go przyznać RISowi leżakowanemu w beczce po bourbonie, ale nie zmieniło się to, że nie ma stylu, którego w dobrej interpretacji bym nie uwielbiał. Kocham RISy, BW, quadruple, lambiki, portery bałtyckie, ale podniecam się również na myśl o dobrze uwarzonym hellesie, doppelbocku, szkockim ale, saisonie czy schwarzbierze.

Ulubiony browar? To się nie wykrystalizowało. Jestem pod ogromnym wrażeniem Cantillon, Firestone'a Walkera, AleSmitha, Szałpiwu, Baladin, Russian River, Lost Abbey, Alchemista, Rocheforta, Mikkellera, Buxton, 3 Fonteinen, Westvleteren, Schlenkerli, a także Bottle Logic, mimo że z powodu tylko jednego piwa. Może nie uważam za genialne, ale uwielbiam i jestem ogromnie wdzięczny Pincie, BrewDogowi, Kormoranowi, Chimay, AleBrowarowi i wielu innym. Szkoda wymieniać, zwłaszcza gdy kompleksowe ujęcie poszczególnych browarów będzie moim celem od dzisiaj. Zmieniam nieco koncepcję, potrzebuję świeżości. Pojedyncze recenzje staną się mocno uproszczone i będą raczej stanowić elementy w miarę szerokiego ujęcia poszczególnych browarów.

Zakończę jednak ten odcinek tej pięknej podróży w starym stylu.

Informacje ogólne:
Piwo: Xyauyù Barrel 2010
Kraj: Włochy
Region: Piemont
Miasto: Piozzo
Browar: Birrificio Baladin
Styl: angielskie barleywine (Rum BA)
Alkohol: 14%
Ekstrakt: 36%
Objętość: 500 ml
Warka: rocznik 2010
Cena: brak danych

Opakowanie
Drugie najlepiej opakowane piwo, z jakim się spotkałem (drugie obok... Xyauyù Kentucky) - spektakularna skrzynka i olśniewająca butelka.
10/10

Barwa
Typowe mętne Xyauyù. Różne odblaski brązu, miedzi i bursztynu w zależności od światła.
4/5
 
Piana
Brak.
0/5
 
Zapach
Olśniewający. Czekolada, melasa, cukier kandyzowany, suszone i kandyzowane owoce (daktyle, śliwki, rodzynki), szlachetny beczkowy alkohol, karmel, marcepan, jeszcze więcej czekolady. Dość istotnie różni się od innych piw z serii, jest jeszcze bardziej genialne - aromat perfekcyjny.
10/10

Smak
Nie jest aż tak dobry jak aromat - odrobinę mniej złożony - ale też fantastyczny. Jeszcze mocniej idzie w tę czekoladę, jeszcze mocniej w rum, karmel, melasę, tematy cukrowe generalnie. Obrywa się za to odrobinę tym przepięknym suszonym owocom z aromatu. Fascynujące - w ustach czuć raczej beczkę, na finiszu pojawia się subtelne, ale bardzo ewidentne ukłucie rumu. Bardzo słodkie, butelka zdecydowanie do podziału w przestrzeni albo w czasie, tym niemniej wyśmienite.
9,5/10
 
Tekstura
Totalnie bez gazu - standardowo trochę mi go tu jednak brakuje, bo wcale nie jest to piwo maksymalnie gęste.
4/5

9.5/10

Dobrze wybrałem. Jeszcze jedno genialne piwo z Baladin. Bardzo ciężko mi się było zdecydować, ale chyba jednak Fumè podeszło mi minimalnie bardziej. Minimalnie. Możliwe, że trochę już za stary rocznik, może świeższe nie miałoby tych leciutkich braków w intensywności smaku i byłoby idealne.

Dziękuję sobie i wszystkim czytelnikom (nawet tym, którzy tylko zerkali na zdjęcia i ocenę) za te 1001 piw. Było pięknie.