poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Erdinger Weissbier

Kolejne z serii piw kupionych dla szkła. Podstawowe piwo rzekomo największego producenta piw pszenicznych na świecie.

Informacje ogólne:
Piwo: Erdinger Weissbier
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Erding
Browar: Erdinger Weißbräu
Produkowane od: brak danych
Styl: hefeweizen
Alkohol: 5,3%
Ekstrakt: 12,6%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Etykieta bardzo ładna, choć może trochę niewyróżniająca się; aż czteroczęściowa. Firmowy, niededykowany kapsel. 
8/10




Barwa
Ładny, głęboko złoty kolor z lekkim osadem - zdecydowanie za lekkim. 
3/5

Piana
Jak na pszeniczne piwo bardzo kiepska, średnio wysoka i dość grubopęcherzykowa, spada do zera. 
1,5/5

Zapach
Całkiem ładny i orzeźwiający, ale... bardziej jak w zwykłym jasnym lagerze, aromaty pszeniczne są, ale znikome. 
6,5/10

Smak
Kontynuacja tego rozczarowania - z pszenicą jest jeszcze gorzej, prawie zerowa; głównie typowy słód jęczmienny; czuć trochę alkohol, ogólnie kiepsko.
4/10
Tekstura
Wysycenie trochę za wysokie. Poza tym jednak tekstura niezła i pijalność wysoka.
4/5

4.5/10

To jakieś nieporozumienie. Słyszałem wiele niezbyt pochlebnych opinii o Erdingerze, ale nie spodziewałem się, że będę miał opory przed zakwalifikowaniem go do weizenów. Jako zwykły jasny lager jest przyzwoite, ale rozliczając go z cech pszeniczniaków wypada koszmarnie; piwo pszeniczne dla ludzi, którzy nie lubią piw pszenicznych? Ogólnie produkt bardzo przeciętny, niewarty powtórzenia i... niezasługujący na tak przepiękną szklankę.

piątek, 26 kwietnia 2013

Radeberger Pilsner

Zestaw z pokalem nie pozwolił mi przejść obojętnie obok drugiego tu pilznera z Niemiec, choć miałem w planach trochę ambitniej brzmiące piwa. Plany poczekają sobie zresztą dłużej, bo nie był to jedyny taki zestaw, jaki wypatrzyłem. Firmowego szkła w naszym kraju lepiej nie przepuszczać.
 
Informacje ogólne:
Piwo: Radeberger Pilsner
Kraj: Niemcy
Land: Saksonia
Miasto: Radeberg
Browar: Radeberger Exportbierbrauerei (Radeberger Gruppe)
Produkowane od: brak danych
Styl: niemiecki pilzner
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 11,3%
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Bardzo eleganckie, "zwiewne" opakowanie. Krawatka ze sreberka sprawia bardzo udane wrażenie. Dedykowany kapsel.
9/10


Barwa
Słomkowo-złota, trochę nijaka, bez przekonania. 
1,5/5

Piana
Tworzy się dość niewielka, szybko, opada, ale jest całkiem zbita i osiada na szkle; śnieżnobiała. 
2,5/5

Zapach
Potężnie słodowy, ale aromaty chmielu są znikome, do tego jakaś wyraźna wada. 
4/10

Smak
Podobnie - słód, słód, słód (notabene dość przyjemny, choć przez to smak bardzo nieskomplikowany), a prawie żadna chmielowość i goryczka wyraźnie poniżej przeciętnej niemal dyskwalifikuje to piwo jako pilzner. 
5/10
Tekstura
Za to bardzo lekkie, dzięki czemu pije się przyjemnie i szybko, wysycenie prawie idealne, odrobinę za niskie.
4,5/5

5.0/10

Piwo wybitnie, wybitnie przeciętne. Pokal i opakowanie przebijają zawartość. Jeśli jednak pełni w Niemczech rolę piwa koncernowego, to tylko pozazdrościć sąsiadom, bo w przeciwieństwie do naszych masówek nie jest to piwo złe.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wstęp drugi

Witam serdecznie na moim blogu o piwach. Witam po raz drugi, jak można skonstatować na samym dole wszystkich postów - ma to swoją przyczynę w ewolucji formuły tego bezterminowego projektu. Dotychczasowy, zeszłoroczny i niewielki z racji szybkiego obumarcia idei bloga dorobek został niemal w całości usunięty (pozostawiłem jedynie pierwotny wstęp ze względu na jego wysokie znaczenie historyczne i - nieco mniejsze - marketingowe). Już od lutego pojawiają się tu nowe notki (większość jest dodanych jednego dnia, gdyż oczekiwały w przechowalni na dopracowanie według krystalizującego się wzorca i wrzucone zostały jednocześnie) i będą się pojawiać kolejne, choć zapewne z mniejszą częstotliwością - dotychczasowe miały między innymi spełniać funkcję rozruchową; pozwoliły do końca wyklarować bazową koncepcję, o której szczegółowo już za moment, oraz utworzyły płaszczyznę odniesienia (głównie formalną, w mniejszym stopniu merytoryczną) do kolejnych wpisów, a to potrzebne było w trybie przyspieszonym.

To skromne miejsce w sieci powstaje z rodzącej się w autorze pasji do napoju-instytucji, napoju symbolicznego. Piwo nie jest bowiem wyłącznie napojem w słownikowym znaczeniu tego słowa, nie jest też tylko produktem o nieskończonych i niepowtarzalnych walorach smakowych, zapachowych i estetycznych: piwo to jeden z najbardziej niezwykłych nośników historii i tradycji naszej cywilizacji; to ikona, łącząca ludzi z całego globu; to praca, poświęcenie i życie milionów istnień; to jedno z najbardziej spektakularnych dokonań ludzkości w rozumieniu gremialnym, za którym potrafią kryć się wielkie marzenia, wielkie pieniądze i nierzadko wielkie rozczarowania. Powstaje też z popartego wielowiekową kulturą piwną - zjawiskiem o niezwykłej skali, wewnętrznej różnorodności, przywiązaniu do szczegółów i bogactwie - przekonania, że piwo nie odstaje na krok elegancją, tradycją i złożonością od wina, whisky czy jakiegokolwiek innego napoju alkoholowego, a w skonkretyzowanych sytuacjach nierzadko potrafi je w tych aspektach przewyższyć; przekonania tak rzadkiego w głębokim alkoholowym zaścianku, jaki otacza autora na co dzień.

Wchodząc dopiero w ten fascynujący świat, proszę czytelników o wyrozumiałość, jeśli zdarzy mi się popełnić błędy merytoryczne (za inne również implicite przepraszam). Mając już jednak pewne bazowe rozeznanie w temacie oraz elementarne doświadczenie, uznałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić tę wirtualną kronikę, dzięki której rozwinę się jeszcze bardziej i jednocześnie skataloguję swoje doznania.

Dla kogo istnieje i istnieć będzie ów blog? Nie ukrywam, że przynajmniej na razie przede wszystkim dla samego autora, co podyktowane jest aktualnym brakiem potencjalnych, że tak powiem, czytelników zainteresowanych merytorycznie. Z czasem może się to rzecz jasna zmienić.

W końcu o formule bloga. Jego bazą będą pojedyncze, wcale lub luźno powiązane ze sobą przedstawienia, opisy degustacji i oceny pojedynczych piw. Nie wykluczam, a nawet przewiduję złożone projekty i serie, na przykład przedstawienie danego stylu na kilku przykładach, pojedynki lub grupowe starcia piw w danej kategorii, być może również wpisy czysto tekstowe, niebędące (uproszczenie mówiąc) odwzorowaniem spożycia w słowie pisanym, a tym słowem samym w sobie - te pojedyncze noty będą jednak z pewnością pewnym budulcem podstawowym. Te zaś oparte będą na ścisłym modelu, który niniejszym opiszę.

Notka zacznie się prawie zawsze od komentarza wstępnego, którego treść może być bardzo różna; od konkretnej informacji na temat piwa po wyjątkowo luźną myśl autora. Kolejnym elementem będzie zdjęcie nieotwartej jeszcze butelki (lub innego opakowania) wraz z ogólnymi, wyliczeniowymi informacjami na temat produktu: nazwą, pochodzeniem (kraj, miasto, również region z najbardziej zagregowanego administracyjnie stopnia, jak polskie województwo czy amerykański stan) - w przypadku piw produkowanych na licencji zwykle zarówno pod względem browaru realnego, jak i pierwotnego, browarem, w miarę możliwości rok wypuszczenia na rynek, stylem (określenie "jasny lager" nie będzie dotyczyło wszystkich jasnych lagerów, a tylko tych niezakwalifikowanych do jakiejś konkretnej kategorii, jak pilzner czy dortmunder, czyli zazwyczaj tego, co BJCP określa jako "american lagery", rozbijając to na różne kategorie - być może za jakiś czas skonkretyzuję ten styl), zawartością alkoholu (w tagach przedział np. 5-6% oznaczać będzie przedział <5%, 6%) ), ekstraktem i - raczej dla porządku - objętością danej butelki. Następnie opisane będą wrażenia dotyczące opakowania. Dalej umieszczone zostanie zdjęcie piwa już w szkle, a przy nim opis wrażeń z degustacji i podyktowana nim wyrażona liczbowo ocena poszczególnych parametrów, jak i całego piwa (o tym za chwilę). Notkę zakończy zazwyczaj komentarz zamykający (podobnie jak wstępny, często może być dość oderwany od rzeczywistości).

Esencją tego procederu jest degustacja, która przekłada się na ocenę piwa. Zasługuje ona na szczegółowe wyjaśnienie jej mechanizmu.

Postanowiłem nie kopiować systemu żadnego innego środowiska profesjonalnych czy też amatorskich krytyków piwnych, ponieważ musiałem dostosować ów system do własnych zapatrywań na piwo oraz warunków degustacji; bazuję jednak na kilku. Przede wszystkim całościowa ocena piwa będzie średnią ważoną, wyciąganą z ocen kilku parametrów: koloru, piany, zapachu, smaku, tekstury i opakowania.

Kolor piwa to aspekt praktycznie czysto estetyczny. Może on - bardzo rzadko - świadczyć o jakichś wadach w trunku, ale nigdy ich naturalnie nie wywołuje. Moim zdaniem to najbardziej kontrowersyjny pod względem metodycznym element oceny: aspekt skrajnie subiektywny, bo najsłynniejsza maksyma Internetu, de gustibus, w świecie kolorów znajduje odzwierciedlenie jak nigdzie indziej. Czy można w nim mówić o jakiejkolwiek obiektywności? Nie sądzę. Oceniając barwę piwa, będę zwracał uwagę na jej złożoność, oryginalność czy adekwatność do stylu, ale nie da się ukryć, że ocena ta będzie spośród wszystkich najwybitniej subiektywna. Z kolorem jest jeszcze inny problem - ogromna zmienność w zależności od oświetlenia, szkła i kąta spojrzenia. Nie dysponuję i nie chcę dysponować profesjonalnym sprzętem sędziowskim, ponadto szkło będę dobierał zawsze do stylu; będzie więc bardzo zmienne, a to ogromnie zwiększa losowość oceny tego parametru. W końcu - aspekt estetyczny zawsze musi być najmniej istotny, gdy mowa o produkcie spożywczym. Biorąc to wszystko pod uwagę, kolor otrzymuje skromny udział wagowy 5% w pełnej ocenie piwa. Ze względu na relatywnie ograniczoną paletę kolorów piwa oraz niski stopień złożoności tego aspektu ocena ta będzie wyrażona w skali od 0 do 5 punktów (punkty pełne i z połówkami - jak we wszystkich pozostałych parametrach).

Na pianę trzeba patrzeć inaczej niż na kolor, choć z pozoru również rzecz w estetyce. Głównie tak, lecz nie tylko - piana w piwie spełnia również funkcję ochrony aromatu przed ulatnianiem się. Przede wszystkim chodzi jednak o to, że jest ona nieodłącznym, być może najbardziej wyrazistym atrybutem piwa i jednocześnie piwo jest wyłącznym patronem piany jako takiej. To jedyny napój, który może wytworzyć wysoką i utrzymującą się przez długi czas pianę; podczas gdy kolor taki czy inny ma po prostu wszystko. Dodatkowo ocena piany cechuje się względnie dużą obiektywnością - im piana trwalsza, bardziej drobnopęcherzykowa i wyższa - tym lepsza. Jest jeszcze czwarty aspekt, kolor piany, oczywiście dość subiektywny, jednak przysparzający małego zróżnicowania i najmniej ważny. Problem w tym, że wrażenia dotyczące piany są gigantycznie uzależnione od sposobu nalewania piwa, rodzaju szkła i notabene ilości trunku. Te trzy czynniki niezwykle mocno determinują wysokość, czyli po prostu ilość piany oraz w mniejszym stopniu jej trwałość. Nie mam zamiaru sędziowskim sposobem lać piwa z góry na dno zawsze tego samego naczynia wyłącznie dla oceny piany, bo chcę przede wszystkim cieszyć się degustacją. Scalając wymienione czynniki i pamiętając, że to ciągle głównie kwestia estetyki, przyznaję pianie nie za duży udział wagowy w pełnej ocenie - 8%. Skala tego parametru rozpięta jest od 0 do 5 punktów. Przewiduję pewien intuicyjny "mnożnik ulgi" dla stylów, które z zasady obfitą pianą się nie cechują, lecz nie będę wybitnie wyrozumiały, by uniknąć sytuacji paradoksalnych (problem ten jest ogromnie złożony i zahacza o sferę filozofii; nie będę go rozwijał przynajmniej na razie).

W końcu czas przejść do zasadniczej części oceny. Na pierwszy ogień idzie zapach piwa: choć sam w sobie jest monstrualnie zróżnicowanym zagadnieniem, aspekt metodyczny jest dość łatwy; oceniać będę samą jakość, przyjemność zapachu jak i jego intensywność (choć jeśli chodzi o ten ostatni - rodzaj szkła również ma wpływ, a gigantycznie na cały aromat wpływa temperatura podania). Zapach w przypadku produktów spożywczych ma już duże znaczenie, szczególnie gdy chodzi o napoje. W tym miejscu czas na ważne rozgraniczenie. Smak par excellence może być tylko i wyłącznie słony, słodki, kwaśny, gorzki i umami. Wszystko inne (wyrażone w słowach: bananowy, kawowy, ziołowy i tak dalej w nieskończoność) - to zapach. W swoich recenzjach będę jednak stosował uproszczenie, którym nieświadomie posługuje się prawie całe społeczeństwo przynajmniej w naszym kraju (język angielski chociażby znacznie ułatwia sprawę), nazywając smakiem wszystko to, co czują w ustach, włącznie z aromatem. Oceniając więc zapach, będę mówił tylko o tym, co poczułem poprzez zmysł węchu bez doustnego kontaktu z obiektem. Aromat otrzymuje bardzo znaczącą wagę 25%, a ze względu na niezwykłe bogactwo świata zapachów, jego oceny będą wyrażone w skali od 0 do 10 punktów.

Smak, czyli w przyjętym uproszczeniu wszystko, co czujemy w ustach (oprócz aspektu mechanicznego, o czym zaraz), to zdecydowanie najważniejszy parametr piwa i wszystkiego innego, co jemy lub pijemy. Naturalnie jest też kwestią mocno subiektywną. Sądzę, że ze względu na owo uproszczenie nie wymaga on w tym momencie rozłożenia na czynniki pierwsze. Otrzymuje symboliczne nieco 51% udziału w całości i tak jak w przypadku zapachu jego ocena będzie wyrażona w skali od 0 do 10.

Tajemnicza tekstura, inaczej odczucie w ustach, to właśnie ów mechaniczny aspekt piwa, czyli to, jak odbieramy je w ustach zmysłem dotyku, szczególnie mając na myśli wysycenie dwutlenkiem węgla i gęstość, które powinny być jak najlepiej dobrane do smaku i aromatu danego trunku. Wydawałoby się, że waga tego czynnika powinna być bardzo, bardzo duża, a mimo to otrzymuje on niewielkie 6% udziału. Dlaczego? Rzecz w tym, że to, co nazywamy odczuciami smakowymi, ściąga na siebie nie tylko zapach, ale i właśnie teksturę, której duża część jest już wyrażona w ocenie smaku. Tutaj będę w pewnym stopniu dublował dotychczasowe doznania, kładąc szczególny nacisk na nagazowanie. W części opisowej smak i tekstura często będą się jednak przenikać. Ocena będzie wyrażona w skali od 0 do 5.

Opakowanie to w wielu środowiskach kwestia bardzo kontrowersyjna: nie brakuje bowiem osób, które twierdzą, że powinno być całkowicie wyłączone z oceny piwa i organizacji profesjonalnych, które po prostu je wyłączają. Ja jednak, oceniając piwo, oceniam nie tylko sam napój, ale i cały produkt, jaki kupuję od producenta. Wbrew wielu opiniom jestem zdania, że płyn podany w grawerowanej butelce z korkiem i elegancką etykietą jest lepszym piwem niż ten sam płyn w brudnej butelce z krzywo naklejoną etykietą i gołym kapslem. Ostatecznie każde piwo wyląduje w szklanym naczyniu, ale butelka istnieje i patrzy się na nas dłużej niż sam napój, bo już od chwili nabycia; potrafi uczynić degustację czymś absolutnie wyjątkowym, celebracją, a potrafi też z progu popsuć nastrój chwili. Oprócz zwyczajnego stwierdzenia, czy opakowanie podoba mi się, czy też nie, będę bardzo zwracał uwagę na pewne obiektywne wyznaczniki jego jakości: kapsel (czy goły, czy - jeśli nie goły - dedykowany konkretnemu piwu) i informacje na etykiecie (czy bogate, czy też ubogie i co gorsza bzdurne). Opakowanie dostaje pozostałe 5% udziału i ze względu na olbrzymią różnorodność jego ocena przedstawiona będzie w skali od 0 do 10 punktów.

Całościowa ocena piwa będzie, jak wspomniałem, średnią ważoną i wyłącznie średnią ważoną - nie będę dodawał do niej żadnych punktów za jakiekolwiek inne odczucia. Wyrażona zostanie w skali od 0 do 10 bez jakichkolwiek zaokrągleń. Należy pamiętać, że ocena 5 oznacza po prostu piwo doskonale przeciętne, zatem każde powyżej tej oceny jest już pozytywne, a poniżej - negatywne (choć oczywiście przeciętność rozumiana mniej matematycznie, a bardziej życiowo rozciąga się przynajmniej na przedział od 4 do 6).

Zapraszam do lektury, komentarza i refleksji. Mam nadzieję, że kompletnym laikom, którym sam do niedawna byłem, przybliżę choć trochę fascynujący świat piwa, a pozostałym osobom dam przynajmniej w miarę ciekawe, jeszcze jedno spojrzenie na konkretny produkt.

Chimay Bleue

Trzecie i ostatnia odsłona tryptyku Chimay. W poszukiwaniu legendy.

Informacje ogólne:
Piwo: Chimay Bleue
Kraj: Belgia
Prowincja: Hainaut
Miasto: Chimay
Browar: Bières de Chimay
Produkowane od: 1948
Styl: belgijskie ciemne mocne ale
Alkohol: 9%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Opakowanie to najwyższy stopień elegancji Chimay; niebieski kolor najlepiej komponuje się z piękną, zgrabną butelką z grawerunkami. Kapsel oczywiście dedykowany.
9,5/10


Barwa
Nieprzeniknione, czasem wygląda jak czarne, czasem na ciemnobrązowe, przy nóżce kielicha przypomina gęsty mus owocowy, mieni się czerwienią, widać musujące drożdże; bardzo, bardzo ładne.
4,5/5

Piana
Wysoka, zostawia bardzo trwały, wysoki kożuch, wybitnie gęsta i beżowa; doskonała.
5/5






Zapach
Zwala z nóg wszystkimi owocami świata z nieśmiałym dodatkiem czekolady; niewiarygodnie maskuje alkohol.
10/10

Smak
Również oszałamiający; prawie nie czuć ogromnego alkoholu, bardzo słodowe, słodycz jest idealnie wyważona; gęste, ale wyłącznie przyjemnie; niesamowicie złożone.
10/10

Tekstura
Jakby tego było mało, wysycenie również jest na doskonałym poziomie przez całą konsumpcję.
5/5

10/10

Bleue przebija dwa pozostałe razem wzięte i tym samym Chimay okazuje się nadążać za swą popularnością. Co tu dużo mówić, piwo w przybliżeniu doskonałe. Absolutnie koniecznie trzeba spróbować choć raz trzy razy w życiu.

 


_________________________________________________________________________________
 
 
 
Powtórka 20.05.2017 r., warka do 12.2022 r.
 
Piękna miedź, trochę nieeleganckiego osadu. Piana arcygenialna, naprawdę wspaniała. Zapach to czekolada, wiśnie i śliwki w czekoladzie, nawet banany, zboże, chleb, dość mocno się udzielające belgijskie fenole i estry, cukier kandyzowany. Jest przepiękny, gdyby był ciut bardziej intensywny, to byłby idealny. W smaku jego maestria polega między innymi na tym, że czuć jego moc, a jednocześnie ani trochę ona nie przeszkadza - to znaczy nie ma tu nut spirytusowych, a jedynie jest takie natarcie mocarności. Arcyprzyjemna chlebowość, subtelna czekolada i nuty belgijskich drożdży pod różnymi postaciami - owoce, przyprawy. Subtelny, lekko chmielowy finisz. Gaz trochę przegięty. No nie jest to jakieś skończone arcydzieło piwowarstwa, ponad którym nic już nie ma, jak wynika z mojej młodzieńczej oceny z początków prowadzenia bloga, ale to naprawdę znakomite piwo i ścisła czołówka trapistów.

9.0/10

Chimay Triple

Drugi z Chimay, tym razem trochę mocniejszy Triple. Oczekiwania rosną w miarę picia...

Informacje ogólne:
Piwo: Chimay Triple
Kraj: Belgia
Prowincja: Hainaut
Miasto: Chimay
Browar: Bières de Chimay
Produkowane od: 1968
Styl: tripel
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jak w innych Chimaya subtelna elegancja i dedykowany kapsel; żółty kolor etykiety i biały kapsel dają jednak odrobinę gorszy efekt od czerwieni dubbela.
9/10


Barwa
Bez światła gęste, miodowe, pod światło przepiękny ciemnozłoty kolor, kawałeczki drożdży tworzą niesamowite wrażenia wizualne, piwo wygląda jak usiane kawałeczkami egzotycznego piasku i zdaje się tętnić życiem; w kwestii koloru wychodzi poza skalę. 
5/5

Piana
Dość wysoka i bardzo trwała, może odrobinę zbyt grubopęcherzykowa, ale i tak świetna.
5/5





Zapach
Wyśmienity, mocno drożdżowy i owocowy, prawie idealnie maskuje wysoki alkohol; bliski doskonałości. 
9,5/10

Smak
Smak już tak dobrze alkoholu nie ukrywa, alkohol jest wprost jego istotnym czynnikiem; ostre, przyprawowe, delikatnie drożdżowe, spora goryczka, ogromnie wytrawne; przy tym bardzo kremowe w konsystencji; świetne, ale trochę zbyt ciężkie nawet jak na gatunek. 
8/10

Tekstura
Wysycenie nieco za wysokie nawet pod koniec.
3/5

7.5/10

Zabawne mówić o rozczarowaniu przy takiej ocenie, ale istotnie spodziewałem się zdecydowanie więcej. Triple okazał się wyraźnie gorszy od Rouge, które, jak mówiłem, już nie dorównywało sławie klasztoru. Tak, to negatywny opis wspaniałego piwa. Cała Belgia.

Chimay Rouge

Wśród zapasów ostatnią pozycją jest zestaw trzech głównych piw Chimay wraz z oryginalnym (i fenomenalnym) kielichem. Zaczynam od najsłabszego.

Informacje ogólne:
Piwo: Chimay Rouge
Kraj: Belgia
Prowincja: Hainaut
Miasto: Chimay
Browar: Bières de Chimay
Produkowane od: brak danych
Styl: dubbel
Alkohol: 7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Butelka to czysta elegancja i może przez to brak jej nieco polotu. Tak czy inaczej jest znakomita, a kapsel dedykowany.
9,5/10



Barwa
Pod światło kolor dosłownie czerwony, bez światła brązowy; bardzo gęste, przypomina mus truskawkowy, wyjątkowo intrygujące, za 
to duży plus. 
4,5/5

Piana
Bardzo gęsta, miejscami wprost niebywale, na początku wysoka, później trzyma gruby kożuszek; wybitna. 
5/5






Zapach
Uderza przede wszystkim owocowością i słodami, na dalszym planie lekki alkohol; fantastyczny, choć może za mało oryginalny.
9,5/10

Smak
Bardzo gęste, kontynuuje wrażenia z aromatu, tu niestety udział alkoholu w doznaniach zwiększa się, ciągle jednak świetne. 
8,5/10

Tekstura
Wysycenie na początku trochę za duże, szybko lepiej dopasowuje się do piwa, spadając może nawet odrobinę za nisko, ale cały czas dobre.
4/5

8.0/10

Piwo fantastyczne, choć nie powiedziałbym, że było w stanie wygenerować sławę Chimay. Czekam więc z ciekawością na kolejne.

Wychwood (Marston's): Hobgoblin

Po małym dyskursie z Carlsbergiem w roli głównej wracam do swoich obiecujących zapasów. Słynny Hobgoblin.

Informacje ogólne:
Piwo: Hobgoblin
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Oxfordshire
Miasto: Witney
Browar: Wychwood Brewery (Marston's)
Produkowane od: 1988
Styl: angielskie brown ale
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Znakomite - grawerunki, genialny kształt butelki, dedykowany kapsel, bardzo dobra, może trochę za mało trafiająca we mnie etykieta. Prawie ideał.
9,5/10



Barwa
Przepiękny, bardzo bogaty jasnobrązowo-miedziany kolor, z czerwonymi prześwitami, znakomity. 
5/5

Piana
Nie za wysoka, ale drobnopęcherzykowa, kremowa, dość długo trzymająca się na powierzchni; zostaje w dużych ilościach na szkle. 
4,5/5

Zapach
Bardzo przyjemny, mocno chlebowy z dodatkiem owoców; intensywny i piękny.
9,5/10

Smak
Tu mocno traci; smak jest wyraźnie kwaśny i łatwo wyczuwa się alkohol mimo małej zawartości; ratuje sprawę udział przypalanego słodu, niezła chmielowość i goryczka; poza tym mimo wad jest po prostu całkiem smaczne. 
7/10

Tekstura
Prawie nic nie broni za to fatalnie niskiego wysycenia, może poza tym, że nie spada do zera, ale od początku trzyma się tuż nad nim. Poza tym wydaje się cienkie, płaskie.
0,5/10

6.5/10
 
Dobre to ostatecznie ale: przebija grubo opisywanego wcześniej bittera od Wellsa, ale już przy London Pride Fuller'sa wypada bardzo blado. Z innej strony patrząc jest wręcz zjawiskowe, dopóki nie znajdzie się w ustach (to zdanie wyjęte z kontekstu brzmi jak wybitnie uszczypliwa krytyka; proszę czytelników, których nie mam, żeby go nie cytować bez wyjaśnienia, że to tylko stwierdzenie wyższości wszystkiego poza smakiem tego piwa nad smakiem).

Kasztelan (Carlsberg Polska): Carlsberg

Mam - a może raczej będę miał, gdy trochę się postarzeję - sentyment do polskiej wersji Carlsberga. To na tym piwie po raz pierwszy poczułem w jakimkolwiek stopniu działanie alkoholu; z butelką Carlsberga w dłoni otwierałem klasę maturalną; nim też "uczciłem" pierwszy poranek wspaniałego roku 2012, jeden z bardziej pamiętnych w życiu (poranków). W tym trzecim przypadku miałem już jednak świadomość, że nie jest to bynajmniej kwintesencja piwowarstwa i teraz degustuję to piwo wyłącznie z kronikarskiej powinności, wiedząc poniekąd, czego się spodziewać.

Informacje ogólne:
Piwo: Carlsberg
Kraj: Polska - warzone na duńskiej licencji
Województwo: mazowieckie
Miasto: Sierpc
Browar: Kasztelan (Carlsberg Polska)
Produkowane od: brak danych
Styl: jasny lager
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Butelka jest ładnie zaprojektowana, szczególną zaletą są duże grawerunki. Etykiety oszczędne, ale zgrabne, kapsel dedykowany. Bardzo udane opakowanie, ale ocena leci mocno w dół za niepodane miejsce uwarzenia, do którego trzeba dojść analizować kody na etykiecie.
5,5/10

Barwa
Kolor wyjątkowo bez wyrazu, słomkowo-złoty.
1/5

Piana
Spora, ale bardzo dziurawa i szybko się redukuje do niewielkich pozostałości. 
1,5/5

Zapach
Prosty, mocno słodowy z jakimś wyraźnym chemicznym dodatkiem. 
3/10

Smak
Płytkie, słodowo-kwaskowato-alkoholowe, goryczka praktycznie zerowa; klasyka piw koncernowych, w miarę znośne jak na ów "gatunek", ale raczej nieprzyjemne w dalszym ciągu. 
2,5/10
Tekstura
Wysycenie jako jedyne bliskie ideału, trochę za szybko się tylko obniża; mimo to niezbyt przyjemnie się zachowuje to piwo w ustach.
2,5/5

2.5/10

Carlsberg prawie zmieścił się w przedziale piw-ostatecznych ostateczności; w przeciwieństwie na przykład do Tsingtao i Millera czuć przynajmniej w miarę solidnie tę słodowość; można je wypić bez jakichś drastycznych narzekań. To jednak bardzo kiepskie, typowo koncernowe piwo.

Anderson Valley: Barney Flats Oatmeal Stout

Drugi specjał z kalifornijskiego browaru Anderson Valley. Po ostatnich wrażeniach jeszcze przed degustacją żałuję, że ostatni, jaki mi został.

Informacje ogólne:
Piwo: Barney Flats Oatmeal Stout
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Boonville
Browar: Anderson Valley Brewing Company
Produkowane od: brak danych
Styl: stout owsiany
Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml

Opakowanie
Bardzo przyjemna etykieta na zwykłej jednak butelce, kapsel oryginalny, taki sam jak w IPA, a więc niededykowany.
8,5/10




Barwa
Kolor czarny jak smoła, pod światło rubinowe, bardzo znikome prześwity; piękny. 
5/5

Piana
W kolorze cukru trzcinowego, puszysta, względnie trwała, bardzo korzystna. 
4,5/5

Zapach
Potężnie chlebowy i oczywiście z nutami palonego słodu, do tego trochę chmielu i kawy; doskonały i niesztampowy. 
10/10

Smak
W smaku bardzo neutralne, wybitnie łagodne, trochę płytkie; kompletnie za to nie czuć nie tak małej mocy, jednak bardzo pożywne - dobre, ale bez rewelacji, trochę zbyt oleiste. 
7,5/10

Tekstura
Wysycenie od początku do końca za małe, choć znośne.
2/5

7.0/10

Bardzo dobre piwo, ale nie olśniło mnie tak jak IIPA. Mimo że ocena świetna, czuję lekkie rozczarowanie - miałem spore oczekiwania od tego browaru jak i idei stouta owsianego, którego dziś spróbowałem po raz pierwszy.

Anderson Valley: Imperial IPA

Czas na najbardziej intrygujące z ostatnich zakupów. Intrygujące, bo nie dość że ze Stanów, to jeszcze z niszowego browaru. Prawdopodobieństwo natrafienia w sklepie niespecjalistycznym - zerowe. Na początek kolejne IPA.

Informacje ogólne:
Piwo: Imperial IPA
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Boonville
Browar: Anderson Valley Brewing Company
Produkowane od: 2007
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml

Opakowanie
Porządne, choć trochę dziwne kolorystycznie. Firmowy kapsel, promujący energię słoneczną, której używa browar - niestety nie dedykowany.
6,5/10

 

Barwa
Bardzo atrakcyjny kolor, idealnie pomiędzy złotem a bursztynem. 
4,5/5

Piana
Fascynująca, gęsta, wysoka i trwała, tworząca świetne kształty i osiadająca na szkle. 
5/5

Zapach
Bardzo intensywny, chmielowo-owocowy, przywodzący na myśl świeże banany i truskawki, trochę zdradza niestety alkohol. 
9/10

Smak
W smaku zadziwiająco lekkie jak na swoją moc, choć alkohol trochę się przebija; dominują posmaki korzenne, duży udział mają również chmielowe - wielka goryczka, bardzo dobre. 
8,5/10

Tekstura
Wysycenie idealne, niezwykle duża pijalność jak na tak ciężkie piwo.
5/5

8.0/10

Wspaniałe, wspaniałe IPA; choć tylko trochę słabsze od ostatnio opisywanego Hardcore'a z BrewDoga, pije się je dość lekko i wprowadza orzeźwienie. Bardzo godne powtórek i zachęcające do dalszych przygód z browarem.

BrewDog: Hardcore IPA

Znalazłem świetny sklep z piwem i z wrażenia narobiłem w nim sporych zapasów specjałów niedostępnych nawet w najlepszych wielobranżowych marketach jak Alma czy EPI. Przez następne kilka "odcinków" będą powoli przerabiane. Na początek coś z bardzo popularnego wśród "rewolucjonistów" szkockiego browaru. Ma być ciężko, hardkorowo, ekstremalnie i tak dalej - tak według etykiety, jak i sprzedawczyni.


Informacje ogólne:
Piwo: Hardcore IPA
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Produkowane od: 2007
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 9,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Nie do końca w moim guście, ale zrobione ekstremalnie porządnie, przede wszystkim zawierające wiele informacji, do tego firmowy kapsel; trzeba też uwzględnić, że to element koncepcji, wszystkie różnokolorowe Brewdogi razem wyglądają naprawdę imponująco.
9/10

Barwa
Bardzo ładny, bursztynowo-miedziany kolor. 
4,5/5

Piana
Wysoka, gęsta i bardzo stabilna; prawie idealna. 
4,5/5

Zapach
Mocno chmielowy zapach z intensywną nutą ananasową; niesamowicie wyrazisty. 
9,5/10

Smak
W smaku zdradza już swoją ogromną ciężkość - za dużą po prostu, potężna chmielowość i goryczka, piwo dorównuje swojej nazwie; na finiszu powraca owocowość i wkracza lekka przyprawowość - niestety nie udało się za dobrze przykryć alkoholu; ciekawe. 
7/10

Tekstura
Wysycenie bardzo dobre, trwałe, odrobinę za duże; piwo musi być gęste z racji stylu, ale to tutaj to trochę przegięcie. 
3/5

7.0/10

Moje kubki smakowe nie są chyba aż tak hardkorowe, chociaż piwo ostatecznie jest bardzo dobre. Dla miłośników bardzo mocnych wrażeń byłoby pewnie jeszcze lepsze. Jako ciekawostkę - trzeba, jako regularny przysmak - niekoniecznie.

Damm Lemon 6-4

Co prawda wziąłem to piwo "na warsztat" drogą losowania w sklepie, ale orzeźwiające piwo owocowe raz na jakiś czas jest jak najbardziej wskazane. Cytrynowa propozycja hiszpańskiego producenta kojarzącego mi się z bardzo bezpłciowym lagerem. 6-4 w nazwie oznacza proporcję piwa do "cytryn".

Informacje ogólne:
Piwo: Damm Lemon 6-4
Kraj: Hiszpania
Wspólnota autonomiczna: Katalonia
Miasto: Barcelona
Browar: Damm
Produkowane od: brak danych
Styl: cytrynowe
Alkohol: 3,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
 
Opakowanie
Nie jest może dziełem sztuki i trochę za mało kojarzy się z piwem, ale z drugiej strony świetnie oddaje cytrusowość piwa. Dedykowany kapsel; ogółem na zdecydowany plus.
7/10



Barwa
Ładny, mętny, cytrynowy kolor; zaskakująco skomplikowany.
5/5

Piana
Świetna, wysoka, śnieżnobiała, bardzo trwała i osadzająca się na szkle. 
5/5

Zapach
Orzeźwiający, typowo lemoniadowy zapach z dalekimi aromatami piwnymi. 
8/10

Smak
Nad wyraz lekkie, pije się jak dobrą oranżadę przekrojoną piwnym, goryczkowym charakterem; przyjemne, choć nie oszałamia. 
7,5/10

Tekstura
Jedynym minusem jest wysycenie - powinno być zdecydowanie większe, zwłaszcza w takim piwie; nie odbiera teksturze jednak wszystkiego.
2/5

6.5/10
 
Niepozorna trochę, ale naprawdę bardzo ciekawa propozycja. Wbrew wielu popularnym "piwom owocowym" w postaci chemicznie aromatyzowanych napojów na bazie piwa to tutaj to naprawdę piwo owocowe. Aromat cytrusowy jest naturalny i istotnie czuć smak piwa.

AleBrowar (Gościszewo): Sweet Cow

Po świetnych wrażeniach z degustacji Black Hope musiałem szybko powrócić do AleBrowaru. Nigdy nie miałem do czynienia z mlecznym stoutem, chociaż to połączenie brzmi bardzo, bardzo intrygująco. Tym razem zdobywca pierwszego miejsca wśród piw ciemnych górnej fermentacji poniżej 13°BLG w plebiscycie BrowarBizu.

Informacje ogólne:
Piwo: Sweet Cow
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar)
Produkowane od: 2012
Styl: stout mleczny
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Typowa etykieta AleBrowaru, w tym przypadku nazbyt pstrokata, ale przede wszystkim pełna szczegółowych informacji o piwie - no i ciągle oryginalna. Goły kapsel, krzywo naklejona krawatka.
7/10


Barwa
Kolor czarny, pod mocnym światłem przebłyski ciemnobrązowe do rubinowych. 
4,5/5

Piana
Ładna, brudokremowa, dość wysoka na początku, po chwili pozostawia wysoki kożuszek.
4,5/5

Zapach
Aromat łagodnego słodu palonego z niewyraźną mlecznością: wyjątkowo łagodny i przyjemny. 
8,5/10

Smak
Stoutowa paloność w wybitnie przyjemny sposób kłóci się z mleczną delikatnością; trudno powiedzieć, które wygrywa, ale jest to pojedynek fantastyczny - niczym najlepsza kawa z mlekiem z piwnym charakterem. 
9,5/10

Tekstura
Wysycenie mogłoby być stopień wyższe, jest jednak trwałe. 
4,5/5

8.5/10

Nie wiem, czy to stouty mleczne z rodowodu są tak świetne, czy bardziej AleBrowar, ale to piwo jest dla mnie wybitne. Gdy już poznam pozostałe propozycje tego projektu, z pewnością powrócę.

 



_________________________________________________________________________________
 
 
 
Powtórka 07.06.2017 r., warka do 20.08.2017 r.
 
Powracam do drugiego piwa rzemieślniczego, jakiego w życiu spróbowałem. Nieprzejrzyście czarne z mało obfitą, ale gęstą i dość trwałą pianą. Bardzo przyjemny, czekoladowo-palony zapach ciemnego słodu z delikatnymi wstawkami mlecznymi, kremowymi. W smaku nieco przesadnie narzuca się drożdżowość, ale przede wszystkim to fajna gra laktozy na tle tym razem mało palonej, a bardzo czekoladowej słodowości, przełamanej odpowiednią goryczką. Trochę za mało gazu. Mój zachwyt sprzed czterech lat był oczywiście zachwytem nowicjusza, ale to w dalszym ciągu bardzo fajne piwo i bardzo sesyjne.

7.0/10

Fuller's: London Pride

Zdecydowanie najbardziej londyńskie piwo świata przywiezione prosto z Londynu. Po przygodzie z Old Crafty Henem wymagania są wysokie.

Informacje ogólne:
Piwo: London Pride
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Fuller's Brewery
Produkowane od: 1959
Styl: premium bitter
Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml 

Opakowanie
Wybitnie gustowna etykieta, przepiękny kształt butelki, mnóstwo grawerunków, dedykowany kapsel. Opakowanie idealne. 
10/10
 


Barwa
Leży gdzieś pomiędzy ciemnym złotem a głębokim bursztynem; dość ładna, ale trochę mało ciekawa.
3,5/5

Piana
Pojawia się na chwilę w małej grubości i natychmiast redukuje do pierścienia, a po chwili do zera; prawie jej nie ma.
1,5/5

Zapach
Jest niesamowicie owocowy, słodowy, wybitnie orzeźwiający, przypomina syrop klonowy z dodatkiem likieru pomarańczowego. 
9,5/10


Smak
W smaku zupełnie się zmienia - zostają jeszcze posmaki pomarańczy, ale dominuje tym razem potężna korzenność i mniej potężna goryczka; ciągle przy tym dość słodkie, ale na bardzo przyjemnym poziomie - wraz z zapachem tworzą świetną parę.
9,5/10

Tekstura
Wysycenie na początku idealne, ale za szybko spada; odczucie w ustach przy tym jednak świetne.
4,5/5

8.5/10

Fantastyczny ale. Tak samo jak ostatnio Black Hope, tak i to piwo traci na szczegółach, ale walory smakowo-zapachowe są nie do przegapienia.


_________________________________________________________________________________


Powtórka 04.05.2017 r., warka do 13.07.2017 r. 

Barwa bez zmian, jasny bursztyn, klarowne. Piana względnie obfita, gruby pierścień utrzymuje się bardzo długo. Zapach istotnie bardzo owocowy, estrowy, typowy też dla karmelowego słodu, karmelkowy, szczypta chmielu minimalnie izowalerianowego, ale w przyjemny sposób, ciut popiołowości. Bardzo przyjemnie. W smaku bardzo wytrawne, ziemiste, wciąż nieprzeciętnie owocowe (rzeczywiście jest tu ewidentna nuta pomarańczowa). Na finiszu umiarkowana ziołowo-ziemista goryczka i narastające posmaki karmelu. Cudownie pijalne; leciutkie, ale charakterne. Pasujące niskie wysycenie. Świetny bitter. Opakowanie - bardzo na minus!

7.5/10