wtorek, 31 października 2017

Pinta (Browar na Jurze): Kwas Kappa

Kolejny etap ze wspaniałej serii kwasów Pinty to zakwaszony lactobacillusami i nachmielony nowofalowo jasny lager. Nie brzmi to na pierwszy rzut oka tak ekscytująco jak większość dotychczasowych kwasów tego browaru, ale wydaje się całkiem sensowne, przynajmniej w zamyśle, bo dobry efekt z takiego połączenia nie powinien być bardzo łatwy do uzyskania.

Informacje ogólne:
Piwo: Kwas Kappa
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Styl: kwaśny nowofalowy jasny lager
Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: 13,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 05.06.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Ładne jak wszystkie etykiety Kwasów, choć i ładniejsze się zdarzały.
8,5/10


 

Barwa
Jasnozłote, lekko mętne.
4/5

Piana
Perfekcyjna.
5/5

Zapach
Trochę niepozorny, zbożowo-mleczno-kwaskowy aromat - niezbyt ciekawy, ale zachęcający.
7/10

Smak
Cudowny w kategoriach rześkości - pilznerowa baza plus lekki, krótki kwasek plus cierpkawa goryczka. Piwo raczej nieskomplikowane, ale bardzo czyste, dopracowane, o gigantycznych walorach sesyjnych.
8/10


Tekstura
Odrobinę za mało gazu.
4,5/5

7.0/10

Pinta na ogół prezentuje zdecydowanie wyższy poziom swoimi kwasami, ale to wciąż bardzo udane piwo. Nie jest przesadnie ciekawe, nie jest złożone, nie jest wyrafinowane, lecz spełnia całkowicie swoje założenia i pije się je z wielką przyjemnością. 

niedziela, 29 października 2017

Schneider: Tap 7 Mein Original

Najlepiej oceniany hefeweizen na ratebeerze mnie nie zawiódł, więc czas dalej zgłębiać klasykę tego stylu. Jednym z nich jest flagowe piwo browaru Schneider, specjalizującego się dość ściśle w weizenach. Warzone od 1872 roku, jest jedną z największych bawarskich legend. 18. najlepszy hefeweizen świata zdaniem RB. Czy zrobi jednak konkurencję weizenom z Aying i Weihenstephan?

Informacje ogólne:
Piwo: Tap 7 Mein Original
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Kelheim
Browar: Weisses Bräuhaus G. Schneider & Sohn
Styl: hefeweizen
Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: 12,8%
Objętość: 500 ml
Warka: zabutelkowane 8 maja 2017 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Ładne, estetyczne, konserwatywne. Dedykowany kapsel.
7,5/10
 


 
Barwa
Ciemnozłote, mocno zmętnione. Mogłoby nawet uchodzić za dunkelweizena. Bardzo mętne. Piękne.
4,5/5
 
Piana
Obfita i majestatyczna.
4,5/5
 
Zapach
Piękny, intensywny, świeży aromat klasycznego weizena z bardzo dużą rolą bananów (takich aż soczystych, jakkolwiek to nie brzmi), a nieco mniejszą goździków, rubasznej drożdżowości i delikatnej biszkoptowej słodowości. Znakomity.
8,5/10

Smak
Poza aromatami typowymi dla drożdży do weizena (tu trochę słabiej wyeksponowanymi niż w zapachu) zwraca uwagę zgrabna, biszkoptowo-karmelowo-chlebowa kompozycja słodowa. Jest minimalnie za ciężki, nawet leciusieńko alkoholowy - nie ma tej genialnej lekkości najlepszych weizenów świata. Ale to pyszne piwo.
8/10
 
Tekstura
Wysokie, dobrze pasujące do stylu wysycenie.
5/5

7.5/10

Przefajny weizen, ale nie, nie robi konkurencji tym najlepszym dwóm, które wymieniłem we wstępie. Żaden fan weizenów nie może jednak opuścić tej propozycji.

sobota, 28 października 2017

Port Brewing: Lost Abbey - Ten Commandments

Nigdy dosyć Lost Abbey, zwłaszcza odkąd ostatnio ich piwo weszło do mojego życiowego top 3. Dziś piwo zapowiadające się fascynująco: zdziczałe za pomocą brettów belgijskie ciemne mocne ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Lost Abbey - Ten Commandments
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: belgijskie ciemne mocne ale
Alkohol: 10%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: Vintage 2016
Cena: 70 zł (46,67 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jak zwykle spektakularne, w sumie nawet jedno z najlepszych tego browaru, wspaniałe.
10/10


 
Barwa
Nieprzejrzyste, bo chyba bardzo mętne, ale nie jest czarne, jest ciemnobrązowe.
3,5/5


Piana
Umiarkowanie obfita, lekko przyciemniona, dość szybko się redukuje.
3,5/5

Zapach
Bardzo złożony, ciekawy i ładny - marcepan, mleczna czekolada, cynamon, szlachetny, typowo belgijski alkohol, belgijskie fenole. W tle pobrzmiewają bretty i kwaskowatość, ale nawet nie w każdym niuchnięciu.
9/10



Smak
Bretty wniosły aż podejrzanie mało - w sumie tylko taka charakterystyczna cierpkość-wytrawność na finiszu. Poza tym to natomiast pyszne belgijskie mocne ale, podobne mocno do Pannepota, z dużą rolą migdałów, mlecznej czekolady, wiórków kokosowych, strasznie fajnego słodko-likierowego alkoholu, ciemnych owoców.
8,5/10

Tekstura
Trochę za dużo gazu. Jak to w belgach.
4/5

8.0/10

Moim zdaniem trochę lepsze niż podstawka Pannepota, ogólnie piwa dość znacząco podobne. Bardzo, ale to bardzo chciałbym je zobaczyć w beczkach po czymś.

niedziela, 22 października 2017

Trzech Kumpli (Zapanbrat): Misty

Misty to jedna z czołowych propozycji polskiego craftu w zakresie piw New England, i chyba jedna z pierwszych. Być może Trzech Kumpli sprawi, że nieco przychylniej spojrzę na ten fajny, ale póki co jak dla mnie tylko fajny nurt.

Informacje ogólne:
Piwo: Misty
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Żywiec
Browar: Zapanbrat (Browar Trzech Kumpli)
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 15%
Objętość: 500 ml
Warka:
Cena: brak danych
 
Opakowanie
Bardzo ładne, choć jak na Trzech Kumpli bez rewelacji.
8/10 



 
Barwa
Jasne złoto, mocno zmętnione.
4,5/5

Piana
Porządnie obfita, bardzo gęsta, trwała ponadprzeciętnie.
4,5/5

Zapach
Intensywny, rześki i soczysty aromat cytrusów (grejpfrut bardzo, limonka bardzo), liczi, agrest, marakuja, może nieznaczna nuta zbożowa. Super.
9/10

Smak
Po prostu New England. Intensywnie owocowe, cytrusowe, soczyste, sokowate wręcz; niesamowicie pijalne, z niską goryczką, ale nie mdłe. Piwo-sok bez grama owoców.
8,5/10
 

Tekstura
Tu bym popracował - brakuje trochę wysycenia.
3,5/5

8.0/10

Częściowo to dla mnie jeszcze jedno potwierdzenie, że chyba nie będę psychofanem tego stylu, ale częściowo świetne piwo, moim zdaniem przewyższające wszystkie albo prawie wszystkie wyroby Rockmilla. Może Juicy Delight na zbliżonym poziomie.

sobota, 21 października 2017

Thornbridge: Wild Raven

Mam z Thornbridge'em kupę dobrych wspomnień z pierwszego półtorarocza mojego piwnego blogowania. Nie wiem, jakim cudem od ponad trzech lat nasze drogi ani razu się nie zeszły, ale w końcu postanowiłem to przełamać. Wild Raven to ciemne IPA, które wśród kilkuset piw Thornbridge'a ma dość wysoką pozycję w rankingach.
 
Informacje ogólne:
Piwo: Wild Raven
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: East Midlands
Miasto: Thornbridge Hall
Browar: Thornbridge Brewery
Styl: ciemne India Pale Ale
Alkohol: 6,6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka:
Cena: brak danych
 
Opakowanie
Przez trzy lata bardzo udany styl Thornbridge'a nie uległ najmniejszej zmianie.
9/10 


 
Barwa
Jasne jak na BIPA, brązowe, pod światłem miedziane, a nawet bursztynowe miejscami. Podchodzi pod Brown IPA.
4/5

Piana
Znakomita.
4,5/5

Zapach
Przyjemna, słodkawa, czekoladowo-orzechowa słodowość i chmielowość udana w 3/4: głównie fajne ciemnawo-czerwone owoce zatopione w żywicy, ale i trochę niepotrzebnego kwasu izowalerianowego. Fajny, ale nie powala.
7/10

Smak
Przyjemne, ale trochę mi brakuje i słodu, i chmielu. Ten drugi niestety jest już tu mocno zwietrzały i izowalerianowy. Lekko przypalany słód, owocowo-izowalerianowy chmiel, niewiele słodyczy, niewiele jak na IPA goryczki - przyjemne, smaczne piwo, ale trochę mało wyraziste.
6,5/10

Tekstura
Trochę za mocno wysycone. 
4/5

6.5/10

Możliwe, że za długo postało na półce, no ale cóż, było w dacie. Mimo wszystko nie sądzę, żeby nawet na świeżo było to wielkie piwo, walory słodowe też pozostawiły trochę do życzenia. No cóż, rozczarowujący nieco powrót. 

piątek, 20 października 2017

Trzech Kumpli (Zapanbrat): Pan IPAni Double

Klasyczne Pan IPAni jakoś przesadnie mi nie podeszło (będę to musiał zrewidować jeszcze, bo jestem niezwykle odosobniony w tej opinii i może trafiłem na gorszą/przejrzałą warkę), a może podwójne Pan IPAni podejdzie przesadnie. 

Informacje ogólne:
Piwo: Pan IPAni Double
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Żywiec
Browar: Zapanbrat (Browar Trzech Kumpli)
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 7,7%
Ekstrakt: 18,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 05.02.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Równie piękne jak w przypadku podstawowej wersji piwa.
9,5/10
 


 
Barwa
Lekko zmętnione złoto.
4/5
 
Piana
Przyzwoicie obfita, bardzo gęsta, świetny lacing, bardzo trwała.
4,5/5
 
Zapach
Piękny i przeintensywny, soczyście owocowy, przede wszystkim grejpfrutowy, ale też cytrynowy, limonkowy, pomarańczowy, marakujowy, z lekką ostrzejszą nutą żywiczną oraz zbożową od słodu. Wspaniały, rzadko w Polsce piwowarzy robią aż tak piękne rzeczy z chmieleniem na aromat.
9,5/10
 
Smak
Dokładnie takie, jak zapowiada etykieta - łączy w sobie korzyści ciężkości, to znaczy intensywności imperialnego IPA, jak i lekkości pszenicznego zasypu. Super fajna gra chmielowych owoców, połączona z całkiem głośną bazą słodową, ale niemal całkowicie wyzbytą karmelu, raczej taką zbożową właśnie. Bardzo przyjemna słodycz fajnie dopełniająca się z goryczką, może odrobinę za niską.
8,5/10
 
Tekstura
Ciut za mało gazu.
4/5

8.0/10

Ścisły top polskich imperialnych IPA, bez dwóch zdań. Ta bardzo przyjemna degustacja utwierdziła mnie w planie powtórzenia przygody z podstawowym Pan IPAni.

wtorek, 17 października 2017

Carlow & Pinta: O'Hara's Lublin to Dublin 2017

Tylko pierwsza edycja LtD, z 2014 roku, była dla mnie satysfakcjonująca, ale za to tak bardzo, że nie jestem w stanie odpuszczać kolejnych, mimo że 2015 rozczarowała, a 2016 nie wyróżniła się. Tym razem Pinta wraz z irlandzkim Carlow uwarzyła stout żytni.

Informacje ogólne:
Piwo: O'Hara's Lublin to Dublin 2017
Kraj: Irlandia - warzone we współpracy z polskim browarem kontraktowym
Prowincja: Leinster
Miasto: Carlow
Browar: Carlow Brewing Company i Pinta
Styl: stout żytni
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Warka: do 20.02.2016 r.
Cena: 12,95 zł

Opakowanie
Wyjątkowo ładna wariacja kolorystyczna na temat tego samego od trzech lat wzoru.
8,5/10


Barwa
Zasadniczo czarne, chociaż u nasady szkła przebłyski ciemnobrązowe, a nawet rubinowe są dość wyraźne.
4,5/5

Piana
Spektakularna, idealna.
5/5

Zapach
Bardzo intensywny, "gęsty" zapach ciemnego słodu: przede wszystkim takie bezpośrednie palone ziarno, a dopiero dalej wchodzi kawa, kakao. Nie jest bardzo złożony ani wysublimowany, ale przyjemny i intensywny.
7,5/10

Smak
Tu już trochę mniej przekonujący. Częściowo przenosi się ciężar ciemnych słodów z aromatu, ale częściowo mamy ciężar alkoholowy, co jeszcze w połączeniu ze średnio szlachetną goryczką nie gra za dobrze. Rezultat to wcale nie taki pełny smak, jakiego można się było spodziewać. Mimo wszystko to smaczne piwo, szczególnie finisz może się podobać, ale trochę toporne.
6/10

Tekstura
Fajna gęstość, ale wobec tego mniej wysycenia poproszę.
4/5

6.0/10

Moim zdaniem zdecydowanie najsłabsza edycja kooperacji. Spoko piwo do jednorazowego wypicia bez przesadnej kontemplacji walorów smakowych. To bardzo mało jak na Pintę. Oddajcie mi moje Lublin to Dublin z 2014 roku...

poniedziałek, 16 października 2017

Russian River: Beatification

Sanctification nie rozwaliło mózgu, ale teraz powinno już być naprawdę grubo. Beatification to piąte najlepiej oceniane piwo browaru z obecnie produkowanych, ósme najlepsze wild/sour ale świata na ratebeerze. Zainspirowane lambikami, a zwłaszcza zaprzyjaźnionym z RR Cantillon, jest w stu procentach spontanicznie fermentowane. Podobnie jak w Cantillon, najpierw po uwarzeniu brzeczka spędza noc w płaskim, otwartym tanku, by przesiąknąć bakteriami i drożdżami fruwającymi w powietrzu w Russian River, a następnie trafia do beczek i tam fermentuje i leżakuje kilka miesięcy. Bardzo ciekawa sprawa - chyba pierwszy raz piję pełnoprawnego dzikusa (bez celowego zadania drożdży brettanomyces czy jakichkolwiek innych) spoza Belgii i w dodatku spoza Europy. Skoro spontany Mikkellera klasyfikowałem jako krieki i tak dalej, to Beatification muszę wrzucić do worka z niemieszanymi lambikami.

Informacje ogólne:
Piwo: Beatification
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Santa Rosa
Browar: Russian River Brewing Company
Styl: lambik niemieszany
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 375 ml
Warka: zabutelkowana
Cena: brak danych

Opakowanie
Z tej samej serii co Sanctification, na etykiecie narzędzie którego nie potrafię nazwać. Trochę słabsze kolorystycznie. 
8,5/10


 
Barwa
Jasnozłota, cytrynowa wręcz.
5/5

Piana
Niezła wpierw, ale szybko się redukuje do grubego pierścienia.
2,5/5

Zapach
Liryczny aromat siana, stajni, kwiatów, przepięknej ziemistości, trawy czy wręcz polnego zielska, rumianku (bardzo intensywny), tylko nieznacznie podszyty funkiem. Jednocześnie rustykalny i dystyngowany, przepiękny, w dodatku świetnie się rozwija z czasem.
10/10

Smak
Tu następuje pewna zmiana - jest bardzo kwaśne, w sposób przypominający sok z cytryny, bardziej zdecydowane, ale w dalszym ciągu piękna ziemistość, dalej się ten rumianek przebija, dalej sianko i kwiaty. Minimalnie mniej wysublimowany niż aromat, ale też wybitny.
9/10

Tekstura
Nie zwróciłem nawet uwagi, co znaczy że bez zarzutu.
5/5

9.0/10

Wspaniałe piwo, które nie musi się wstydzić nawet przed lambikami naprawdę dużego kalibru. Jest na pewno spokojniejsze niż większość z nich, mniej złożone niż te najlepsze, ale większość przebija. I udowadnia, że prawdziwie spontaniczne piwa warto robić nawet bardzo, bardzo daleko od doliny rzeki Zenne.

piątek, 13 października 2017

Piwne Podziemie (Browar Jana): Summer Freakout

Czekało się na Artezanów, czekało się na Pracownię Piwa, czekało się i na Piwne Podziemie. Dobrze, że najlepsze niebutelkujące browary w końcu przełamują się i zaczynają butelkować. Wielokrotnie zachwycałem się piwami Podziemia w pubach, ale jeszcze nie miałem okazji na blogu - no to proszę. Na początek prosty American Wheat. 

Informacje ogólne:
Piwo: Summer Freakout
Kraj: Polska
Województwo: lubelskie
Miasto: Rożdżałów
Browar: Piwne Podziemie
Styl: American Wheat
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 12.01.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Jeśli to standardowy poziom estetyczny Piwnego Podziemia, to nie dziwię się, że tak długo nie chcieli zacząć butelkować. Kurde, brzydkie to jest i to tak już bardzo. Nie ma też dokładnego składu, który mógłby uratować trochę sytuację.
3/10

Barwa
Słomkowe, bardzo mocno zmętnione, tak sobie właśnie wyobrażam AW.
4,5/5

Piana
Dość obfita, umiarkowanie gęsta, trwała.
4/5

Zapach
Piękny, świeży i rześki aromat cytrusów ze szczególnym uwzględnieniem białego grejpfruta i cytryny. Czuć zarówno chmielową, jak i bezpośrednio owocową proweniencję. Może odrobinę za prosty, ale wybitnie udany jako taki.
8,5/10

Smak
Dość przykładny American Wheat, choć średnio się wyróżniający. Wyraziście chmielowy, ale z powściągniętą goryczką, z lekką bazą słodową z wyraźnym udziałem pszenicy, niezwykle lekki i pijalny.
7,5/10

Tekstura
Niemałe wysycenie bardzo tu pasuje.
5/5

7.5/10

Bardzo udany American Wheat. Nie obezwładnia, ale spełnia całkowicie założenia tego średnio spektakularnego stylu. Świetne piwo na lato i po lecie.

środa, 11 października 2017

Crooked Stave: St. Bretta Pomelo

Crooked Stave to ciekawy twór z Denver w Kolorado - dystrybutor piwa z dziesiątek różnych browarów na całym świecie, ale i osobny browar warzący własne piwa z nieomal totalnym ukierunkowaniem na kwasy i dzikusy. Piwo, które zaraz wypiję, jedno z wielu z serii St. Bretta - wild ale leżakowane w dębowych beczkach, każda edycja z innym cytrusem - miałem już okazję próbować na bottle sharingu i zachwyciło mnie mimo nieprzesadnie wysokich ocen na RB.

Informacje ogólne:
Piwo: St. Bretta Pomelo
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kolorado
Miasto: Denver
Browar: Crooked Stave
Styl: wild ale
Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: brak danych
Objętość: 375 ml
Warka: z czerwca 2015 roku
Cena: brak danych

Opakowanie
Piękna butelka, ładna etykieta, firmowy kapsel.
7,5/10



 
Barwa
Jasne złoto, ekstremalnie zmętnione.
4/5

Piana
Świetna - obfita, gęsta, wręcz puchowa, bardzo trwała.
4,5/5

Zapach
Wspaniałe połączenie intensywnych brettów, takich dość lekkich, mniej wiejskich, a bardziej "funkowych", z przepięknie rześkim i świeżym, soczystym wręcz aromatem cytrusów i skórki cytrusów, czegoś będącego pomiędzy pomarańczą a limonką, powiedziałbym. Obłędny.
9,5/10

Smak
Smak również jest świetny, choć odrobinę łagodniejszy, zmierza nawet w stronę takiego wyrazistego, dzikiego witbiera. Delikatne już bretty, które dostarczają fajnej wytrawności, kontrastującej ze słodyczą owoców. Lekki kwasek. Łączy gigantyczne walory orzeźwiające z całkiem wysoką złożonością.
8,5/10

Tekstura
Bez zarzutu. 
5/5

8.5/10

Tak, piękne, choć na pewno też nie genialne piwo. Tanie nie było, ale chętnie spróbowałbym czegoś z innym cytrusem z tej serii. Wspaniałe połączenie owocu, brettów i beczki, znakomicie wyważone.

poniedziałek, 9 października 2017

Russian River: Sanctification

Od razu po powrocie z USA rzuciłem się do recenzowania Pliniusza Starszego z RR, a teraz czas powoli zabierać się za kwasy tego znamienitego browaru, nie mniej legendarne od imperialnych IPA. Zaczynam od najmniej obiecującego z czterech, które przywiozłem. Sanctification to piwo, które aż do rozpoczęcia fermentacji przyrządzane jest jak zwyczajne golden/blonde ale, natomiast później zaczyna się zabawa, bo fermentowane jest tylko i wyłącznie drożdżami brettanomyces. Powinno to więc być piwo skrajnie wytrawne, jako że bretty zżerają cukry bardzo intensywnie i w ostatecznym rozrachunku chyba praktycznie do zera. Widać zresztą o co chodzi z parametrów - 6,75% alkoholu z zaledwie 13% ekstraktu.

Informacje ogólne:
Piwo: Sanctification
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Santa Rosa
Browar: Russian River Brewing Company
Styl: wild ale
Alkohol: 6,75%
Ekstrakt: 13%
Objętość: 375 ml
Warka: zabutelkowana 26 lipca 2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Ładna butelka z korkiem i charakterystyczna, rustykalno-elegancka (tak) etykieta. Gdyby tylko nie ten comic sans, to byłoby super, ale i tak jest bardzo ładnie.
8,5/10

 
Barwa
Bardzo ładne, klasyczne, klarowne złoto.
4/5
 
Piana
Niezbyt obfita, ale gęsta i z niezłym lacingiem.
3,5/5
 
Zapach
Bardzo subtelny i elegancki, połączenie piwa z białym winem właściwie. Co odrobinę zaskakujące, bardzo intensywne są nuty jasnych owoców, zwłaszcza winogron, kwaśnych jabłek, może liczi. Leciusieńka stajnia, nuty szampańskie, może nawet takiej szlachetnej pleśni i charakterystyczna uber-wytrawność brettów. Jest tam coś, co mi się nie podoba, ale bardzo interesujący aromat.
8,5/10

Smak
Trochę mniej winne a bardziej piwne, choć skojarzenia z musującym białym winem ciągle obecne; wkracza nie taka mała kwaśność, i bardzo fajna, szlachetna wytrawność połączona z minimalną cierpkością i resztkami słodu (taki stary czerstwy jasny chleb). Trochę mniej owocowe, znika też ta nuta z zapachu, która mi się nie podobała. Bardzo subtelne, bardzo nienachalne, pyszne, choć dalekie od geniuszu bardzo.
8,5/10

Tekstura
Troszkę za mało gazu.
4/5

8.0/10

Nie jest to jakieś gigantyczne piwo, ale pyszna przygrywka pod geniusz, jakiego oczekuję od pozostałych trzech kwasach z RR. Urzekła mnie subtelność tego piwa - jest takie bardzo nieoczywiste, trzeba się na nim mocno pochylić. W zatłoczonym pubie Russian River nie dozna się go w pełni.

niedziela, 8 października 2017

Evil Twin (Westbrook): Even More Jesus

Imperial Biscotti Break pozostaje jednym z kilkunastu najlepszych piw, jakie piłem. Ciężko więc nie podniecać mi się piwem, które stoi przede mną: również stoutem imperialnym z Evil Twing Brewing, również uwarzonym w Westbrooku, które na ratebeerze ma ocenę nawet wyższą niż IBB. Tym razem czysty RIS bez żadnych dodatków, bez beczki, wyłącznie poezja słodu.

Informacje ogólne:
Piwo: Even More Jesus
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Południowa Karolina
Miasto: Mt. Pleasant
Browar: Westbrook Brewing Company (Evil Twin Brewing)
Styl: stout imperialny
Alkohol: 12%
Ekstrakt: brak danych
Objętość: 650 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych

Opakowanie
Czarno-szara wersja Imperial Biscotti Break, można powiedzieć.
7,5/10 
 


 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5
 
Piana
Niezbyt obfita, ale bardzo gęsta i ciemna, dość trwała.
3,5/5
 
Zapach
Bardzo intensywny zapach mocno przypalonego słodu, przechodzącego w mocno suszone, wręcz wędzone śliwki i śliwki w czekoladzie - to na pierwszym planie, a poza tym gorzka czekolada, praliny, palony cukier, szczypta sosu sojowego. Nie jest tak imponujący jak bywają najlepsze RISy, ale piękny zapach.
9/10

Smak
Tu już jest naprawdę rozkoszne - potężne, a jednocześnie dość subtelne i ułożone. Cukier kandyzowany, kawa, czekolada pod różnymi postaciami, suszone ciemne owoce, palone zboże, sos sojowy. Przez tę łagodność jest bardzo niebezpiecznie pijalne. Długi, intensywny, ciemny finisz.
9/10
 
Tekstura
Rozkosznie gęste z symbolicznym wysyceniem - idealna.
5/5

8.5/10

Super piwo, ale od klasy Imperial Biscotti Breaka dość dalekie. Jak na RISa bez żadnych dodatków i bez beczki imponujące, choć miałem okazję próbować kilka lepszych. Jeszcze bardziej imponujący pod kątem ukrywania alkoholu.

Brokreacja (Gryf): The Dealer

Trzecie podejście do Brokreacji. Zacząłem trochę od końca, bo od mocarnych porterów, no to czas na coś lekkiego i powszedniego - przenajzwyczajniejsze APA.

Informacje ogólne:
Piwo: The Dealer
Kraj: Polska
Województwo: małopolskie
Miasto: Szczyrzyc
Browar: Szczyrzycki Browar Cystersów Gryf (Brokreacja)
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: do 04.04.2018 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Trochę mi się styl Brokreacji podoba, a trochę nie. Tu akurat mi się spodobał bardziej niż zwykle.
7,5/10
 
 

Barwa
Złoto, klarowne, klasyka.
3,5/5
 
Piana
Gęsta, przyzwoicie obfita, średnio trwała.
3,5/5
 
Zapach
Średnio udany - zamiast chmielowej burzy lekki diacetyl i mocniejsza autoliza, trochę słodu i ledwie muśnięcie owocami, kojarzące mi się najmocniej z kiwi i melonem. Nie jest nieprzyjemny, ale bardzo zachęcający też nie.
4/10
 
Smak
Tu również bez szału. Nijaka baza słodowa i dosłownie resztki chmielowego aromatu, w dodatku nieco izowalerianowego w odczuciu; tyle że całkiem spox balans słodowość/goryczka. Nie jest to nic wstrętnego czy niepijalnego, ale wadliwa nędza.
4/10

Tekstura
Trochę za mało gazu.
4/5

4.0/10

No tak, no niezbyt. Jedno z najnędzniejszych APA, jakie piłem, po prostu do niczego. Brokreacja za prędko na bloga nie powróci. 

piątek, 6 października 2017

To Øl (De Proef): Lemongrass Gose

To Øl swojego czasu pojawiał się u mnie na blogu często. Zapamiętałem Duńczyków jako przebojowych twórców kwasów i wybitnych interpretatorów belgijskich piw. Od ponad dwóch lat jednak jakoś nie było mi z nimi po drodze. Dziś odświeżam, by dodać sobie do dorobku jeszcze jedno gose, by dodać przepiękna puszkę i by dodać, miejmy nadzieję, bardzo dobre piwo. Gose z trawą cytrynową - brzmi sensownie. 

Informacje ogólne:
Piwo: Lemongrass Gose
Kraj: Belgia (uwarzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (To Øl)
Styl: gose
Alkohol: 4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka:
Cena: brak danych
 
Opakowanie
Póki co najładniejsza puszka, jaką trzymałem w rękach.
9,5/10 

 


Barwa
Jasnozłote, wręcz cytrynowe, lekko zmętnione, z ładnie pracującym gazem.
4/5

Piana
Bardzo obfita, średnio gęsta, bardzo trwała.
4/5

Zapach
Intensywny, rześki i dość agresywny - może to złudzenie, ale wydaje mi się, że już w zapachu wyczuwam sól, a już na pewno kwaskowatość. Dominuje jednak właśnie cytrynowość od trawy cytrynowej, skrajnie rześka i soczysta, przechodząca w nuty ostrzejsze, nawet lekko pieprzne. Świetny.
8/10

Smak
Okazuje się tylko delikatnie kwaskowe i ledwo słone, bardzo cytrynowe, lekkie, rześkie i łagodne, wciąż jest obecna ta nuta pieprzna. Smaczne i fajnie orzeźwiające, choć nie da się ukryć że i trochę proste. Trochę większa kwaśność lub słoność mogłyby je wznieść na ciekawszy poziom.
7/10

Tekstura
Trochę za dużo gazu.
3,5/5

7.0/10

Więcej bym oczekiwał po tym browarze. Lemongrass Gose to piwo dobre, bez ani jednej wady, ale brakuje mu jakiejś większej zalety, pieprznięcia, ostrości. Więcej tego kwasu, więcej soli i byłoby super. Ale i tak niczego sobie.

czwartek, 5 października 2017

Birbant (Zarzecze): Peach Hopsbant Milkshake

Przechodzi przez polski craft ostatnio mała fala mody na "Milkshake IPA", czyli IPA (na ogół nędznie chmielone na goryczkę) z laktozą. Koncepcja jak dla mnie umiarkowanie przekonująca, ale obczajmy. Przy okazji pierwszy raz od ponad roku dam szansę jednemu z najstarszych polskich browarów kontraktowych, Birbantowi. Tutaj w wersji z sokiem brzoskwiniowym.

Informacje ogólne:
Piwo: Peach Hopsbant Milkshake
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Birbant)
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: 15,5%
Objętość: 500 ml
Warka:
Cena: brak danych

Opakowanie
Nawet fajna kolorowa etykieta i idiotyczny opis piwa.
6/10 



 
Barwa
Ciemne złoto podchodzące pod bursztyn, bardzo mętne, ładne.
4/5

Piana
Niezbyt obfita, przyzwoicie gęsta, średnio trwała.
3,5/5

Zapach
Bardzo słodki, wręcz nieco ulepkowaty, ale jeszcze w porządku; czuć już tutaj bardzo mocno laktozę, jest też ostro-cytrusowy chmiel i brzoskwinie. Może nie przesadnie piękny, ale udany, dość oryginalny, przyjemny i zachęcający. Po czasie tylko wychodzi lekka cebulka z Mosaica (zapewne).
6,5/10

Smak
Bardzo podobny do zapachu; ledwie jest to IPA, w każdym razie być może najmniej goryczkowe, jakie piłem; laktoza bardzo mocno wyczuwalna, właściwie faktycznie ma to piwo w sobie coś z szejka mlecznego, zważywszy również na gęstość tekstury; sok brzoskwiniowy jakoś przesadnie się nie udziela, ale jest fajna owocowość od chmielu. Smaczne piwo, ale trochę mdłe od połączenia laktozy z niskim odfermentowaniem, po paru łykach już średnio chciało mi się je pić.
6,5/10

Tekstura
Jak wspomniałem, straszliwie gęste jak na tak niski alkohol - gra to nie najlepiej, ale i nie źle.
3/5

6.0/10

Najbliżej tego z moich doświadczeń stoi Krakowskie śniadanie z Pracowni Piwa i był to dużo bardziej udany eksperyment z laktozą w jasnym piwie. Twór Birbanta jest niezły, ale nic więcej, w życiu bym nie powtórzył.