czwartek, 10 kwietnia 2014

BrewDog & Evil Twin: Hello My Name Is Sonja

Nie pierwsze już i na pewno nie ostatnie piwo kolaboracyjne BrewDoga, a również kolejny browar wędrowny. Jak zwykle w takich sytuacjach to Szkoci grają pierwsze skrzypce i warzą piwo na swoim terenie (zwłaszcza że Evil Twin swojego terenu nie ma). Owocem tej współpracy jest kolejne piwo z serii "Hello My Name Is...", imperialnych IPA z subtelnym dodatkiem różnych owoców. Dawno temu, bo na wakacjach degustowałem jedno z nich - Hello My Name Is Ingrid - i mnie zachwyciło, choć nie dodatkiem skandynawskich malin, których chyba nie wyczułem, a po prostu dopracowaniem piwa. Tym razem w roli pobocznej borówka amerykańska, chyba mój ulubiony "mały" owoc, jeśli nie ulubiony w ogóle.

Informacje ogólne:
Piwo: Hello My Name Is Sonja
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja) - warzone w kolaboracji z browarem ze Stanów Zjednoczonych
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog i Evil Twin Brewing
Produkowane od: 2013
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Etykieta to udane połączenie klasycznego wyglądu BrewDoga ze akcentami stylistyki Evil Twin. Zgrabny opis piwa, trochę historyjki, trochę konkretów, czyli tak, jak być powinno. Jak zwykle firmowy kapsel i duże obietnice, zobaczymy.
9/10

Barwa
Przepiękne wydanie głębokiego bursztynu; efekt osłabia co nieco zmętnienie bardzo drobnym osadem, ale i tak bardzo ładne. 
4/5

Piana
Umiarkowanie obfita i niezbyt trwała, szybko pozostaje pierścień i resztki, które jednak utrzymują się dość długo, jest też dość gęsta. 
3/5

Zapach
Bardzo ładny aromat, w którym dominuje amerykański chmiel, dostarczający świetnych wrażeń owocowych na czele z mandarynkami i pomarańczami, co nieco marakui, w tle trochę żywicy; są pewne nietypowe dla chmielu akcenty, które można wziąć za borówkę, ale bez uprzedzenia raczej nie da się wpaść - bardzo przyjemny, orzeźwiający, ale można sobie życzyć większej intensywności. 
8,5/10

Smak
W smaku dość ciężkie, dominuje oczywiście chmiel, przenosi się owocowość z zapachu, ale nie jest już orzeźwiająca, bardziej zaokrąglona, słodowa; goryczka trochę każe na siebie czekać, w końcu okazuje się solidna, ale nie najbardziej szlachetna - trochę taninowa i alkoholowa, ujdzie, lecz bez rewelacji; całkiem ciekawy finisz, bo nie czysto chmielowy, trochę ciastkowo-karmelowy; ogólnie przyjemne, ale jakby niezbyt szlachetne. 
7,5/10

Tekstura
Wysycenie na początku jest zdecydowanie za wysokie, ale po jakimś czasie się normuje.
3,5/5

7.0/10

Mało przyjemne rozczarowanie. Siłą rzeczy liczyłem na coś równie fenomenalnego co Ingrid, a wyszło z tego jedno z kilku najsłabszych piw BrewDoga spośród wszystkich tych kilkudziesięciu, które piłem. Ocena jest dobra i piwo jest dobre, ale imperialne IPA to styl dość wdzięczny, a poza ekstremum o zawartości 35% alkoholu żadnego słabszego od Sonji nie piłem. Nie wiem też, jaki jest sens robienia hałasu o dodanie do piwa tych borówek, skoro są praktycznie niewyczuwalne, a już na pewno bez informacji o nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz