sobota, 22 września 2018

Deschutes: The Abyss Scotch Barrel Aged

Imperial Coffee Stout Scotch Whisky BA / + melasa, lukrecja, kora wiśni, wanilia / 13,3% / zabutelkowane 09.12.2016 r.

Oryginalne The Abyss jest piwem połowicznie leżakowanym w beczkach. Połowa żadnych beczek nie widzi, a druga połowa widzi różne - w 2015 roku było to 21% wina, 21% bourbonu i 8% czystego dębu. Okazjonalnie browar wlewa swoje najsłynniejsze piwo w całości do jednej beczki. Wersja leżakowana w beczce po szkockiej whisky (nie wiadomo niestety jakiej) jest jedną z mniej popularniejszych, ale najlepiej ocenianą.

Czarne jak smoła, całkiem dobra piana jak na beczki. Bardzo interesujący, złożony aromat, składający do pary potęgę ciężkiego RISa i beczek po whisky. Wanilia, pumpernikiel, popiół, dym, orzechy, drewno, ziarna kakao - wszystko to złożone w sumę bardzo specyficzną, bardzo przyjemną. W smaku jest chyba jeszcze lepiej - przypomina mi się podstawowa wersja ze swoją potężną palonością, popiołowością, gorzką czekoladą i kawą, a jednocześnie jest subtelnie wzbogacona słodyczą z beczki po whisky. Kompozycja jest bardzo ciekawa, natomiast nie do końca gra mi wszystko na poziomie smaków podstawowych - goryczka jest odrobinę szorstka, jest ciut za mocno kwaskowate. Mimo wszystko świetne, a mocno nacechowany whisky finisz jest wisienką na torcie. Sukces dopełnia gęste ciało, podkreślone niewielkim wysyceniem.

Na podobnym poziomie co podstawka, chyba trochę ciekawsze. Beczka po szkockiej fajnie przełamała jego ciężar i wytrawność, wprowadzając nieco słodyczy i polotu.

8.5/10

niedziela, 2 września 2018

Almanac: Coffee Barbary Coast

Imperial Coffee Stout / + ziarna kakao, ziarna wanilii, papryczki chili, płatki dębowe, sól morska / 10%

Jedno z ostatnich piw, które przywiozłem ponad rok temu z USA i jeszcze nie wypiłem, jest dziełem kalifornijskiego Almanaca, browaru specjalizującego się w kwasach leżakowanych w beczkach. To akurat jest stout imperialny nieleżakowany w beczkach, ale za to z ciekawymi dodatkami i uwarzony na cześć Barbary Coast, bardzo żywotnej w XIX i na początku XX wieku dzielnicy nabrzeżnej San Francisco. Podstawka bez kawy, tu wersja kawowa. A więc piwo z SF, uwarzone na cześć SF, kupione i przywiezione przez mnie z SF. Niech obudzi wspomnienia.

Nieprzejrzyście czarne, bardzo skromna piana. Bardzo przyjemny, pół-deserowy, pół-piwny aromat. Na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie ziarna kakao, które przechodzą gładko w deserową, dość gorzką czekoladę; nieco dalej jest kawa, wanilia i palone zboże. Właściwie przykładny zapach stoutu imperialnego ze słodkimi dodatkami i kawą. W smaku jest fajnie, chociaż odrobinę rozczarowuje - jest mniej intensywne, troszeńkę wręcz płaskie jak na 10%. Wciąż mamy tu fajną grę czekolady, kawy, wanilii i palonego ziarna, a finisz o dziwo jest długi, intensywny i złożony. Papryczki są użyte w powściągnięty sposób, nie czuć ich w smaku, a jedynie poprzez delikatne (ale wyraźne) pieczenie po przełknięciu. Nie tylko w smaku brakuje nieco gęstości, ale i w teksturze jest raczej mało ciała, choć na pewno bez jakiejś tam tragedii.

Bardzo dobre piwo, aczkolwiek jak na RISa trochę mało się wyróżniające. Na pewno mogłem wykorzystać miejsce w bagażu na coś ciekawszego, no ale dla samej pamiątkowej puszki z motywami z San Francisco było warto.

7.0/10