wtorek, 28 lipca 2015

St. Bernardus: Pater 6

Jako że przerobiłem praktycznie wszystkie dostępne w Polsce piwa trapistów belgijskich i holenderskich, postanowiłem rychło wziąć się za Brouwerij St. Bernardus, który można nazwać trapistą numer siedem i pół (nie licząc tych z innych krajów). A dlaczego? No a dlatego, że powstał w 1945 w przedwojennej serowarni w Watou po to, żeby warzyć kontraktowo piwa dla arcysławnego klasztoru św. Sykstusa, znanego pod nazwą Westvleteren, który potrzebował pieniędzy na renowację. Co ciekawe, wykonawcą tego transferu był Polak, Mateusz Szafrański, mistrz piwowarski z Westvleteren, który zabrał ze sobą do Watou receptury, know-how i szczep drożdży. W 1992 roku licencja wygasła, ale browar postanowił warzyć dalej - te same piwa, tylko pod własną już marką. Udało mi się zdobyć cztery różne piwa - pierwszym jest Pater 6, lekki dość dubbel, być może odpowiednik niewarzonego już Westvleteren 6.

Informacje ogólne:
Piwo: Pater 6
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Watou
Browar: Brouwerij St. Bernardus
Styl: dubbel
Alkohol: 6,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 08.04.2016 r.
Cena: 8,95 zł (13,56 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykiety St. Bernardusa są może odrobinę przaśne, ale całkiem sympatyczne. Najlepsze są w tych opakowaniach natomiast świetne, dedykowane kapsle.
7,5/10
 

Barwa
Piękne - od ciemnego bursztynu, przez miedź do ciemnego brązu.
5/5

Piana
Bardzo obfita i gęsta, do końca utrzymuje się na całej tafli, wzorowa, piękna.
5/5

Zapach
Rewelacyjna krzyżówka czekolady, belgijskich drożdży, ciemnych i czerwonych owoców (wiśnie, jeżyny, śliwki), karmelu oraz szlachetnych nut alkoholowych, właściwie to likierowych - zapach kompletny, jednocześnie bardzo intensywny, wspaniały.
9,5/10

Smak
Świetny efekt połączenia mlecznej czekolady z lekko kawowymi, prażonymi akcentami; poza tym dalej ta dostojna likierowość, ostrość belgijskich drożdży, mniej natomiast owoców; zadziwiająco intensywny jak na swą moc finisz - wspaniałe, pyszne piwo.
9/10

Tekstura
Wysokie wysycenie jeszcze podbija pełnię smaku, acz nieco bym je stonował.
4/5

8.5/10

Wow. To był najlepszy dubbel, jakiego w życiu piłem. Zmiótł wszystkie sześć dubbli trapistów i te kilka innych, które piłem. A to dopiero lżejsza wersja, St. Bernardus ma w ofercie również dubbla mocniejszego o 1,3%. Cudowne piwo, do tego jeszcze w świetnej cenie - trochę policzek dla trapistów.

sobota, 25 lipca 2015

Solipiwko (Zarzecze): 1978

Piłem jedno piwo z kontraktowca zwanego Solipiwko, było to bardzo przeciętne rosanke (ich pierwsze piwo), które sprawiło, że drugą szansę odkładałem bardzo daleko, ale że uwarzyli rauchbocka zbierającego co najmniej dobre recenzje, to musiałem z tym skończyć. Piwo jest owocem współpracy kontraktowców z piwowarem domowym Andrzejem Milerem. Mam nadzieję, że będzie mu bliżej do koźlaka ze Schlenkerli niż z Kormorana (marzenia).

Informacje ogólne:
Piwo: 1978
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Solipiwko)
Styl: koźlak wędzony
Alkohol: 6,7%
Ekstrakt: 16,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 24.09.2015 r.
Cena: 8,80 zł

Opakowanie
Świetna etykieta. Elegancka, ale nie za bardzo, fajna kolorystycznie, z czytelnie podanym dokładnym składem i krytyką "morskich opowieści" w miejscu, w którym zwykle pojawiają się na etykiecie morskie opowieści.
8,5/10
 
Barwa
Doskonała klarowność i przemieszanie brązu i miedzi daje doskonały, dostojny efekt.
5/5

Piana
Piękna czapa, nie tylko potężna, ale i gęsta niebywale, długo się utrzymuje, ale w końcu zostaje tylko tłusty pierścień i ładne ślady na szkle.
4/5

Zapach
Fantastyczny - bardzo intensywna, typowo drzewna wędzonka, lekko szynkowa, ale bardziej drewno, palące się drewno, trochę liściastego dymu; do tego na drugim planie koźlak - karmel i dużo owoców pod różnymi postaciami: suszone śliwki, wędzone śliwki, kandyzowane wiśnie. Maestria, prosto w mój gust, na drodze do doskonałości stanął lekki spadek intensywności z czasem.
9,5/10

Smak
Również przecudownie: rozkoszna, ogniskowa wędzonka narzucająca akcent słony, świetna strona koźlakowa, dająca przyjemną jak diabli, karmelowo-chlebowo-śliwkową słodycz; subtelna goryczka, wszystko cudnie się komponuje. Piwo byłoby doskonałe, gdyby odrobinę podbić goryczkę albo odrobinę obniżyć słodycz, ale genialne tak czy inaczej pozostaje, rozkoszne po prostu, niebezpiecznie pijalne.
9,5/10

Tekstura
Jako jedyna godna lekkiego przyczepienia się - zbiłbym trochę wysycenie, ale poza tym jest przyjemnie gęsto.
4/5

9.0/10

A jednak marzenia się spełniają. Ten genialny rauchbock to jedno z czterech-pięciu najlepszych piw wędzonych, jakie piłem, a na samym blogu oceniłem trzydzieści różnych. Poddało się tylko rauchbockowi i rauchweizenowi Schlenkerli, porterowi z Alaskan Brewing i mniej więcej zrównało z Bloed, Zweet & Tranen z de Molena. Rzutem na taśmę zmieściłoby się też w top 10 polskich piw, a zbliżam się już do końca drugiej setki. Fajnie, że na takie perełki można trafić w ofercie raczej średnio rozsławionego kontraktowca, znak to, że jednak wciąż warto dawać szanse nowym niby-browarom, nie tylko tym uznanym. Solipiwko zasłużyło sobie na co najmniej kilka następnych degustacji.

Pinta (Browar na Jurze): Raj z rajs

Raj z rajs było jednym z najlepszych piw, jakie piłem na ostatnim Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu, kandydowało nawet na najlepsze - nie dziwota zatem, że z utęsknieniem wyczekiwałem możliwości zdegustowania butelkowej wersji. Anegdotka jest taka, że pijąc je na FDP, byłem przekonany, że to AIPA, nie podejrzewałem go o bycie imperialną wersją stylu - tak lekko i dobrze wchodziło mimo potężnej pełni smaku i wysokiej goryczki (a jak zobaczyłem ekstrakt, to nie mogłem uwierzyć). Zasługa ryżu? Cóż, mam niekrytą nadzieję, że z butelki będzie smakować identycznie jak na Festiwalu i będę mógł uważniej się mu przyjrzeć.

Informacje ogólne:
Piwo: Raj z rajs
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 7,9%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 19.11.2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Tęsknię co prawda bardzo do abstrakcyjnych etykiet Pinty, z jednym, dominującym kolorem, ale za to wspaniałą wiadomością jest to, że Pinta przeszła na ten genialny materiał, z którym pierwszy raz spotkałem się u Kingpina. Wcześniejszy styl plus ten materiał plus jak zawsze wyśmienite bogactwo treści dałoby ideał.
9,5/10

Barwa
Istotnie bardzo jasne, jasnozłote, właściwie trochę cytrynowe, wyjątkowo świetnie się na to patrzy jak na tak jasne piwo, duża w tym zasługa pięknego zamglenia.
4,5/5

Piana
Bardzo, bardzo dobra - obfita, cudownie gęsta, oblepia szkło, utrzymuje się bardzo długo, w końcu nieco poddając.
5/5

Zapach
W aromacie idealnie świeże zderzenie słodko-kwaskowatych cytrusów (grejpfrut, cytryna) i liczi oraz pikantnych, wyrazistych nut żywicznych, do tego później dochodzi jeszcze ziołowy, szyszkowy, świeży chmiel - świetny zapach, pokazujący trzy różne oblicza chmielu; ośmielę się też powiedzieć, że czuję udział ryżu; problemem jest minimalny DMS, zupełnie do przeżycia, o nieodpychającym obliczu, ale trochę kradnie z zapachu.
8/10

Smak
Zderzenie paru przeciwieństw - jak najbardziej czuć, że to bardzo mocne piwo, jednocześnie faktycznie wchodzi bardzo lekko jak na swoją moc, ale również nie dlatego, żeby było cienkie od strony słodowej, przeciwnie - najpierw pojawia się przyjemna, czysta, wyważona słodowa słodycz, a następnie bardzo wysoka i szlachetna, ziołowo-cytrusowa goryczka - znakomite piwo, gdyby jeszcze pohamować trochę zbyt śmiały alkohol, byłoby bodaj genialne.
9/10

Tekstura
Tekstura tak doskonała, że zupełnie nie zwróciłem na nią uwagi.
5/5

8.0/10 

Trochę słabiej niż na festiwalu (tym razem bardzo wyraźna moc), ale w dalszym ciągu - wybitne IIPA, bardzo błyskotliwa koncepcja i nienaganne wykonanie. Nie mogę się opędzić od wrażenia, że inspiracją dla twórców tego piwa był Heady Topper, też taka jaśniejsza, lżejsza - ale nie pod względem zawartości alkoholu, a odbioru - wersja tego stylu. Aż tak dobrze to nie wyszło, ale i tak ścisły top polskich imperialnych IPA.

czwartek, 23 lipca 2015

Buxton: Nth Cloud

Moje dziesiąte piwo z Buxton Brewery to imperialne IPA na Simcoe i Mosaicu. Ciemne IIPA z tego browaru było fantastyczne i mam nadzieję, że również jasne mnie rozwali. Ciekawostką jest fakt, że mój egzemplarz został zabutelkowany w ostatnim dniu ubiegłego roku.

Informacje ogólna:
Piwo: Nth Cloud
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: East Midlands
Miasto: Buxton
Browar: Buxton Brewery
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: z 31.12.2014 r. (do 31.12.2015 r.)
Cena: 15,95 zł (24,17 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Kolejna odsłona standardowego stylu etykiety Buxton.
8,5/10 


 
 
Barwa
Piękny, lekko zamglony, ale świetlisty pomarańcz, świetne.
4,5/5

Piana
Rewelacyjnie gęsta i obfita, genialnie oblepia szkło, niemal w całości utrzymuje się do końca, prawie idealna.
4,5/5

Zapach
Piękne nuty owoców cytrusowych i tropikalnych - pomarańcza, liczi, mango, grejpfrut, do tego ostrzejsze nuty żywiczne i trochę trawiastych, bardzo ładny popis chmielu, natomiast zastrzeżenia można mieć do intensywności, nawet znaczne.
8/10


Smak
W smaku nie ma już mowy o niedoborze intensywności, piwo daje świetny balans intensywnej, chmielowej goryczki ze słodową, słodką, odrobinę karmelową kontrą, ogólnie wypada nawet słodko przez słodkoowocowe oblicze chmielu; niezwykle przyjemne piwo, dopracowane, co prawda jak na styl nie jest jakieś rozbrajające, ale na próżno szukać w nim fałszywej nuty.
8,5/10

Tekstura
Opuściłbym wysycenie o pół stopnia.
4,5/5

7.5/10

Jest to jedno ze słabszych piw z Buxton, jakie piłem (co już dużo mówi o tym wybitnym browarze), a w natłoku dużo lepszych IIPA mocno przepada, ale przede wszystkim to kolejny świetny produkt tych niebywale niezawodnych Anglików. Myślę, że druga dziesiątka ich piw jest formalnością.

wtorek, 21 lipca 2015

Beer City (Wąsosz): Wit

W końcu musiało się to stać - powstał browar kontraktowy, który założył sobie specjalizację w warzeniu klasycznych stylów piwa, znaczy się, jak rozumiem, nierewolucyjnych. Ciężko się nie cieszyć z tej przeciwwagi dla ogólnego trendu, choć oczywiście muszą to jeszcze być piwa dobre. Beer City, bo tak się ta inicjatywa nazywa, przyciągnęło mnie do siebie zresztą właśnie dzięki swojej koncepcji, bo rozpaczliwie szukałem jakiegokolwiek altbiera (poza tym z Ambera, no bo kurde Amber), jako że jedynym na blogu pozostaje ten z Pinty, w dodatku degustowany już ponad dwa lata temu! Niebywale rzadki styl w świecie craftu i już za sam pomysł uwarzenia go Beer City ma u mnie plusa.

Informacje ogólne:
Piwo: Wit
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Wąsosz
Browar: Browary Regionalne Wąsosz (Beer City)
Styl: altbier
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 500 ml
Warka: 1 (do 25.09.2015 r.)
Cena: brak danych

Opakowanie
Podoba mi się koncepcja etykiet - inne miasto średniowieczne na każdym piwie - wykonanie trochę mniej, zwłaszcza to przaśne tło mi wadzi. Dokładny skład zawsze podbija ocenę. Goły kapsel. Opis z tyłu mnie (chyba) niezamierzenie rozbawił. Ogółem bardzo dobrze. Niefortunna (celowo?) nazwa piwa.
8/10

Barwa
Bardzo ładny bursztyn, z pełną klarownością byłoby idealne.
4/5

Piana
Przyzwoicie obfita, wybitnie gęsta i całkiem długo się utrzymuje, acz po pewnym czasie zostaje tylko gruby pierścień.
3,5/5

Zapach
Wyjątkowo przyjemne nuty karmelowe, leciutko przypalane, toffi, krówki, te klimaty, do tego trochę estrów owocowych - zapach nie jest może oszałamiający ani bardzo złożony, ale bardzo przyjemny.
7,5/10

Smak
W smaku dużo bardziej wytrawnie niż w zapachu - dalej rządzi słód, ale już nie objawia się tak karmelowo (zostają natomiast akcenty tostowe, przypalane, tu nawet lekko popiołowe), przypomina to bardziej jasną słodowość z pilznera, efekt jest skrajnie prosty, ale bardzo przyjemny; kończy się niemałą jak na styl, ziołową goryczką, całkiem smaczną.
7,5/10

Tekstura
Brakuje co nieco wysycenia.
3,5/5

7.0/10

Jak na rzadki styl, w którym ciężko o spektakularność, Beer City spisało się bardzo dobrze, co mnie też cieszy - nie majstrowało przy tym altbierze, żeby go podrasować, to klasyczny reprezentant stylu. Zaryzykuję tezę, że lepszy altbier na 7,5/10 niż tysięczne AIPA na 8/10. Jest to doprawdy ważna odskocznia, nawet jeśli nie kładzie naszych kubków smakowych na łopatki.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Szałpiw (Bartek): Duke of Flanders

Pinta wywołała ostatnio wzmożone zainteresowanie piwami kwaśnymi (notabene wypuszczając piwa bardzo delikatnie kwaśne), ale tym razem nie była pionierska. Eksperymenty z kwachami w Polsce już były, i to nie tylko wybuchające koszmary z AleBrowaru, a również dostojne kwasy leżakowane w beczkach po winie. Jedną z takich akcji popełnił Szałpiw, porywając się na flamandzkie czerwone ale i w dodatku wsadzając je na rok do beczki po winie, i w dodatku po Bordeaux. Ciężko się oprzeć.

Informacje ogólne:
Piwo: Duke of Flanders
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Cieśle
Browar: Bartek
Styl: flamandzkie czerwone ale (Bordeaux Wine BA)
Alkohol: 7%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 375 ml
Warka: do 31.12.2015 r.
Cena: 32 zł (42,67 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Świetne - gruba, elegancka butelka, korek i udana, oryginalnie trzyczęściowa etykieta. Trochę mniej komiksowo, a trochę bardziej subtelnie bym jeszcze prosił, aczkolwiek komiksowe postacie to wyznacznik stylu Szałpiwu trochę.
9/10

Barwa
Lawiruje od jasnomiedzianej do brązowej, pod mocnym światłem przypomina mus truskawkowy - dość zjawiskowe.
4,5/5

Piana
Dość obfita, bardzo gęsta, ładnie oblepia szkło, długo się utrzymuje, świetna jak na styl i beczki.
4/5

Zapach
Znakomity, łączy w sobie karmelowo-waniliową, wyraźnie beczkową słodycz z kwaskowatym charakterem przypominającym różne owoce: przede wszystkim wiśnie, ale również jabłka, rodzynki. Wchodzą również nuty winne, charakterystycznie cierpkie - całość jest bardzo dostojna, jakby przemyślana i przyjemna.
8,5/10

Smak
Jest kwaśność, ale raczej stonowana, więcej tu cierpkości klasycznej dla wytrawnego, czerwonego wina, a ta i tak jest udanie zbalansowana karmelowo-waniliową słodyczą, więc ostatecznie piwo jest dość łagodne, do tego bardzo przyjemna otoczka dębowa, ostatecznie brakuje mu dużo do klasyków stylu (bardziej zdecydowana kwaśność mogłaby dużo wnieść), ale jest bardzo smaczne i całkiem złożone, świetne piwo do delektowania się.
8,5/10

Tekstura
Trochę zanadto wysycone, ale bardzo dobra.
4/5

7.5/10

Świetne piwo, co prawda daleko mu już do Rodenbach Grand Cru czy Duchesse de Bourgogne, ale jak na polskie warunki - można przyklasnąć. Szałpiw trochę lepiej poradził sobie z leżakowaniem w beczkach - wycisnęli z nich maksimum - niż z tym szlachetnym stylem, ale tak czy inaczej to spore osiągnięcie. Cena jest jego wadą, acz nie jest to rozbój w biały dzień - łatwo dostać tańsze alternatywy w stylu, ale niekoniecznie jeśli chodzi o piwa leżakowane w beczkach po winie czerwonym.

sobota, 18 lipca 2015

De Molen: Rasputin Laphroaig/Caol Ila

Jaram się tym piwem jak nie wiem. Tak się złożyło, że nie miałem do tej pory okazji zdobyć podstawowej wersji jednego z bardziej legendarnych RISów Europy, Rasputina z Brouwerij de Molen, za to trafiłem na jego wersję leżakowaną w beczkach bo sławetnych szkockich whisky, Laphroaigu i Caol Ili. Obie destylarnie mieszczą się na równie słynnej wyspie Islay, będącej skupiskiem gorzelni, które produkują whisky mocno torfowe (choć nie wszystkie, jak np. Bunnahabhain), czyli takie, do których ciągnie mnie najmocniej. Laphroaig jest w ogóle często uważana za najmocniej torfową whisky świata (nie mogę potwierdzić - piłem już Ardbega, Lagavulin, Caol Ilę, ale butelka 10-letniej Laphroaig póki co czeka na swoją kolej w szafce). Wchodzę w to.

Informacje ogólne:
Piwo: Rasputin Laphroaig/Caol Ila
Kraj: Holandia
Prowincja: Holandia Południowa
Miasto: Bodegraven
Browar: Brouwerij de Molen
Styl: wędzony stout imperialny (Laphroaig & Caol Ila whisky BA)
Alkohol: 11,4%
Ekstrakt: 23%
Objętość: 330 ml
Warka: z 19 marca 2013 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Do cudownej etykiety dołączyła tu czarna guma, pokrywająca szyjkę i kapsel. Bardzo ascetyczne, ale jak dla mnie - genialne opakowanie.
10/10

 
Barwa
Jest bardzo ciemne, ale do czerni mu daleko - pod mocnym światłem robi się wręcz brązowo-rubinowe - ładne to, ale jak na RISa po prostu daleko za jasne.
2,5/5

Piana
Całkiem obfita i gęsta, utrzymuje się nawet długo.
3,5/5

Zapach
Zdecydowana dominacja torfu, ale mimo że bardzo mocnego, to i nie agresywnego, takiego jakby ugładzonego, bardzo przyjemnego, mocno dymnego; do tego kwaskowate, suszone/wędzone śliwki i wiśnie w alkoholu, daleko w tle jakieś przebłyski ciemnosłodowe - potężny i świetny aromat, choć z czasem za bardzo zaczyna dominować kwaśność.
8,5/10


Smak
W smaku właściwie bardzo podobnie - mariaż mocnego, ale jednocześnie gładkiego torfu z kwaskowatością suszonych, ciemnych i czerwonych owoców - ta kwaskowatość jest bardzo zastanawiająca, bo w sumie skąd miałaby się wziąć (za dużo jak na efekt palonego słodu), ale o dziwo bardzo dobrze komponuje się z całością, choć trochę za bardzo dominuje; brak trochę jakichś mocniejszych uderzeń ciemnego słodu, czegoś typowego dla normalnego stoutu imperialnego (choć lekka czekoladowa słodycz jest), poza tym świetne piwo.
8,5/10

Tekstura
Zdecydowanie za wysokie wysycenie jak na taką moc, choć tragedii nie ma.
2/5

7.0/10 

Strasznie dziwna przygoda. Czy w ogóle w tej butelce był stout imperialny? Po prawdzie ta wersja Rasputina przypomina mi bardziej flamandzkie brązowe ale niż RISa. A skoro jest to RIS, no bo Rasputin to RIS jak cholera (akurat trafiłem na niego w multitapie parę dni temu), to jedynym wyjaśnieniem pozostaje zakażenie (nienaturalnie wysokie wysycenie jak na moc i beczki zdaje się to potwierdzać), tylko co, wlali do cholernie drogich beczek zakażone piwo (żeby nie było, że moja butelka była felerna - wrażenia ratebeerowców są jednoznaczne, piwo jest mocno kwaskowate)? No i jak wyjaśnić, że nawet w barwie to bardziej przypomina flamandzkie brązowe ale niż stout imperialny, a cała ta kwaśność wydaje się zupełnie przemyślana? Nic z tego nie rozumiem, poza tym, że właśnie wypiłem bardzo dobre piwo, jakkolwiek nie tak dobre, na jakie liczyłem. Wrzucam je do stoutów imperialnych tylko dlatego, że nie lubię się kłócić z etykietami, jakbym miał je w ciemno zakwalifikować, to naprawdę skłaniałbym się ku... wędzonemu, imperialnemu flamandzkiemu brązowemu ale. Ciekawy przypadek do dyskusji nad paradoksem piw kwaśnych.

Brew By Numbers: 01 | 10

Kolejny browar rzemieślniczy z Anglii, kolejny z Londynu. Został założony oficjalnie pod koniec 2012 roku przez dwójkę przyjaciół, którzy poznali się na górskim tourze rowerowym po Azji, by niedługo razem skonstruować minibrowar z różnych nieprzeznaczonych pierwotnie do warzenia piwa urządzeń. Mają bliską memu sercu koncepcję nazywania swoich piw - każda nazwa to dwie liczby, pierwsza oznaczająca ogólny styl piwa, a druga - numer wariacji na jego temat. Co ciekawe, specjalizują się w saisonach (ewenement poza Belgią i Francją chyba) - popełnili już trzynaście wariacji na temat tego stylu. Mnie dostała się dziesiąta, czyli akurat... klasyczny saison (pozostałe są nowofalowo chmielone lub wzbogacane nietypowymi dla stylu przyprawami). 

Informacje ogólne:
Piwo: 01 | 10
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Brew By Numbers
Styl: saison
Dodatki: przyprawy
Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: z 23 grudnia 2014 r. (do 23.12.2015 r.)
Cena: 18,60 zł (28,18 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Bardzo ładne, ascetyczne, wręcz matematyczne etykiety. Przypominają trochę De Molena, którego styl ubóstwiam - nie aż tak genialne, ale też trafiają do mojego wzroku. Goły kapsel.
9/10 
 
Barwa
Jasnozłote, cytrynowe, bardzo sympatycznie zamglone, a do tego burza ulatującego gazu - piękne.
4,5/5

Piana
Wybitnie obfita, trochę słabiej z gęstością, ale utrzymuje się prawie do samego końca.
4,5/5

Zapach
Ostry, mocno fenolowy, gryzący w przyjemny, belgijski sposób; do tego subtelne nuty rustykalne, konkretna dawka orzeźwiającej, wyraźnie cierpkiej cytrusowości, w końcu lekko ziemista, a lekko biszkoptowa słodowość - aromat kompletny, bardzo intensywny, złożony i piękny, majstersztyk.
9,5/10

Smak
W smaku nie jest aż tak wybitnie, ale przenosi wiele zalet z aromatu - dalej dość ostro, fenolowo, przyprawowo, lekko pieprznie właściwie, dalej udziela się przyjemna, ziemista (tu również lekko chlebowa) słodowość i cierpkość a la skórka cytrusowa, brakuje może trochę klasycznych dla stylu, wyraźniejszych nut wiejskich, ale i tak jest to świetne, bardzo smaczne, pełne i orzeźwiające zarazem piwo.
8,5/10

Tekstura
Najsłabszy punkt programu - jest bardzo okej, ale wysycenie jednak zbiłbym tak dość konkretnie.
3,5/5

8.0/10

O rany, kolejny świetny angielski browar? To się zaczyna robić męczące, wypadałoby im wszystkim regularnie dawać kolejne możliwości popisu, a powoli przestaję je wszystkie pamiętać. Nie no, absolutnie klasowy saison, BBN faktycznie są mistrzami w tym temacie. Chętnie sięgnę po inne wariacje jak i inne style.

środa, 15 lipca 2015

Artezan: Mera IPA

Artezan kontra najpopularniejszy styl piwa w Polsce poza korpolagerem i radlerstwem. Klasyczne amerykańskie IPA, tak po prostu, nic dodać, nic ująć. A nie, można dodać, że wersja West Coast. Chęć dowiedzenia się czegoś więcej o tym piwie zaprowadziła mnie na stronę Artezana, gdzie znalazłem podział na piwa "warzone regularnie" (5), "sezonowe" (3) oraz "pojedyncze warki oraz piwa 'w stanie spoczynku', które w każdej chwili mogą zostać uwarzone ponownie' (kilkadziesiąt, nie liczę). Okazuje się, że do sztandarowej produkcji zaliczają się wszystkie trzy, które recenzowałem, a Mera będzie czwartym.

Informacje ogólne:
Piwo: Mera IPA
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Błonie
Browar: Artezan
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 15%
Objętość: 500 ml
Warka: do 15.08.2015 r.
Cena: 8,95 zł

Opakowanie
Jak zwykle klasowo wykonana etykieta, choć najsłabsza z dotychczasowych.
8/10


 
Barwa
Jasnozłote, niemal słomkowe, do tego lekkie zamglenie - klasyka West Coast IPA, bardzo ładne.
3,5/5

Piana
Znakomita, bardzo obfita, gęsta, oblepia szkło i utrzymuje się do samego końca.
5/5

Zapach
Piękny zapach amerykańskiego chmielu, zdominowany przez owoce cytrusowe i tropikalne - grejpfrut, liczi, cytryny - do tego trochę zaostrzających ogólną słodycz nut sosnowych oraz subtelne wtrącenia jasnego słodu - piękna kompozycja, choć z czasem traci na intensywności.
8/10

Smak
Dużo mniej słodko i nie chodzi tylko o goryczkę, a o kompozycję aromatu, która zmienia się na dużo mniej cytrusową, a bardziej żywiczną, sosnową, również trawiastą - wypada to słabiej, trochę banalniej niż w zapachu, ale też jest przyjemnie, również tutaj spory udział słodowości, goryczka jest niemała, chociaż jak na styl to i bez wątpienia nieduża (ciężko uwierzyć w 70 IBU) - piwo tylko dobre z plusem - bardzo smaczne, bez wad, ale i bez rewelacji.
7,5/10

Tekstura
Trochę za wysokie wysycenie.
3,5/5

6.5/10

To nie jest Artezan na miarę swoich możliwości. Piwo, do którego ciężko się mocniej przyczepić i które dostarcza dużo przyjemności, ale piłem dużo lepszych krajowych AIPA, o zagranicznych nie mówiąc. Błonie nie działają jeszcze na najwyższych obrotach, przynajmniej mam taką nadzieję, póki co żadne butelkowe piwo Artezana - poza kooperacyjnym So Far, So Dark uwarzonym w Gościszewie - niczego mi nie urwało.

wtorek, 14 lipca 2015

Buxton: Rain Shadow

Z ekscytacją czekałem na tę degustację, jako że Buxton Brewery to jeden z moich ulubionych browarów świata, a stout imperialny - jeden z ulubionych stylów piwa. Choć gdy to piszę, temperatura powietrza sprzyja bardziej grodziskiemu niż RISowi, nie zamierzam czekać na chłodniejszą okazję. Buxton jak to Buxton niewiele zdradza na temat swojego piwa - napisali tylko, że receptura powstawała osiem miesięcy w akompaniamencie licznych poprawek - więc pozostaje mi otworzyć butelkę.

Informacje ogólna:
Piwo: Rain Shadow
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: East Midlands
Miasto: Buxton
Browar: Buxton Brewery
Styl: stout imperialny
Alkohol: 11,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: z 03.09.2014 r. (do 03.09.2024 r.)
Cena: 21,10 zł (31,97 zł za 0,5 l) 

Opakowanie
Etykieta z typowym szablonem browaru, ale dużo ładniejsza od wszystkich poprzednich dzięki genialnej kolorystyce, która mówi jasno i czytelnie, że w środku butelki czai się RIS i nie trzeba nawet tego sprawdzać.
8/10

Barwa
Nieprzejrzyście czarne, a jakże.
5/5

Piana
Bardzo dobra - zadziwiająco obfita, genialnie wprost gęsta, w dodatku o przepięknym kolorze cukru trzcinowego i pięknie oblepia szkło, nie utrzymuje się do samego końca w całości, ale pozostawia tłusty pierścień.
4/5

Zapach
Wspaniale intensywny, gęsty aromat wszelkich nut ciemnosłodowych: na pierwszym planie nuty kawowe, ostro palone, ale zaraz za nimi wyrasta czekolada - właściwie nie, nie ma planów, wszystko zlewa się w jedną, genialną całość, czekoladową kawę z dodatkiem wanilii - rewelacyjny zapach.
9,5/10
Smak
W smaku nie zwalnia: podobnie jak w zapachu, silny napór połączonych sił strony wytrawnej, kawowej, palonej, ze słodką - kakaową, kremową; do tego dochodzi wysoka jak na styl przystało goryczka, ale - jak również na styl przystało - mimo swojej wysokości nie gra pierwszych skrzypiec, a doskonale zlewa się z symfonią słodu; intensywny, mocno palony finisz z subtelnymi wstawkami ziołowego chmielu; absolutnie wyśmienite piwo, któremu nic się nie da zarzucić, zabrakło mi "tego czegoś" do wystawienia najwyższej noty, ale było blisko.
9,5/10

W teksturze cudownie gęste, aksamitne, natomiast wysycenie jest nieco za wysokie i to jedyna rzecz, do jakiej można się w ogóle w tym piwie przyczepić.
4/5

9.0/10 

Ach, Buxton. Nie mogli zawieść. Właściwie jest to niemal perfekcyjny RIS, naprawdę jedyne, do czego można się doczepić, to odrobinkę za duży gaz. Zarówno jednak w zapachu, jak i w smaku, zabrakło mi "czegoś więcej", to znaczy więcej niż perfekcyjnego, skutkiem czego jednak Rain Shadow poddaje się kilku RISom, jakie piłem. Ale nie no, piwo fenomenalne i mogę już stwierdzić na pewno, że Buxton to po BrewDogu, Pincie i Mikkellerze to mój czwarty ulubiony browar/inicjatywa rzemieślnicz.

Lwówek (Browary Regionalne Jakubiak): Lwówek Porter 18°

Nie jestem entuzjastą browarów Jakubiaka. Mam dobre wspomnienia z lat dawnych, dotyczące porterów i pszenicy z Ciechana, ale odkąd na niekoncernowe piwo i tym samym na wszystkie piwa Jakubiaka zapanował zwiększony popyt, nie trafiłem jeszcze na żadne bardzo dobre piwo ani z Ciechana, ani z Lwówka, ani z Bojanowa z wyjątkiem w postaci AIPA Dziełaka. Częste opinie o wahaniach warek utwierdzają mnie w przekonaniu, że niewiele tracę, trochę omijając całą spółkę. Ale zasada jest taka, że porterom bałtyckim się nie odmawia, no to czas na ten z Lwówka. Warzony jest tam od końcówki 2013 roku, ale, co warto zaznaczyć, jest to tak naprawdę przeniesiona z Ciechanowa do Lwówka Śląskiego lżejsza wersja porteru z tamtego browaru (Ciechan miał w portfolio dwie, lżejszą 18° i 22°, którą już degustowałem i która jako jedyna jest już tam warzona).

Informacje ogólne:
Piwo: Lwówek Porter 18°
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Lwówek Śląski
Browar: Lwówek (Browary Regionalne Jakubiak)
Styl: porter bałtycki
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: 18,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 24.08.2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo ładna, subtelna kolorystycznie etykieta. Lwówek w ogóle ma je zdecydowanie najlepsze ze wszystkich browarów BRJ. Kontra mi się trochę nie podoba, burzy elegancję czerni. I pognieciona krawatka, ale to tam. Mimo to bardzo ładnie się prezentuje.
8,5/10
 
Barwa
Idealna - bez światła czerń, pod światłem genialna gra rubinowych przebłysków, przepiękne.
5/5

Piana
Niezbyt obfita, choć w miarę przyzwoicie, w miarę gęsta również, natomiast fatalnie z trwałością, już po dwóch minutach mocno przerzedzona.
2/5

Zapach
Świetna kompozycja, w której prym wiedzie palone ziarno zmieszane z nutami czekoladowymi i nawet lekko karmelowymi; trochę dalej można wyczuć suszone, lekko wędzone nawet śliwki, czarny chleb i likierową moc - wspaniale przyjemny zapach.
8,5/10
Smak
W smaku nie odstaje - na wejściu bardzo intensywny atak nut palonych i czekoladowych, cudownie ze sobą skontrastowanych, następnie muśnięcie słodyczą w stylu suszonych owoców, a dalej wyciszanie się w stronę nut palonych, kawowych, do tego subtelnie zaznaczony alkohol i długi finisz; doprawdy wspaniałe piwo, a co najlepsze - z każdym łykiem coraz bardziej smakuje.
9/10

Tekstura
Przydałoby się troszkę zwiększyć wysycenie albo troszkę zwiększyć gęstość, niemniej bardzo dobra.
4/5

8.0/10

Łał. Lwówek Porter okazuje się walczyć u mnie o drugie miejsce w rankingu polskich bałtyków za Warmińskim. Co prawda trochę jednak przegrywa z Komesem i Witnickim, ale nieznacznie. Dobrze, że takie rzeczy są dobrze dostępne. No cóż, trzeba będzie dać niedługo nową szansę BRJ.

niedziela, 12 lipca 2015

Browar Stu Mostów: Salamander AIPA

Browar Stu Mostów po raz dziewiąty. Choć już osiem ich piw za mną, nie trafiło się wśród nich jeszcze to w najsłynniejszym stylu rewolucji piwnej. Wrocławskie ujęcie AIPA to piwo dość mocne jak na styl i chyba celujące bardziej w wizerunek East Coast IPA, sądząc po wzmiance o "karmelowej pełni" na etykiecie. Jednocześnie ma jednak nie oszczędzać konsumenta goryczką. No ciekaw jestem, jak BSM wypadnie w porównaniu z kontraktowcami oraz zagranicznymi browarami, które ostatnio dostarczyły mi paru niezapomnianych przeżyć swoimi AIPAmi.

Informacje ogólne:
Piwo: Salamander AIPA
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 6,8%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Warka: do 12.08.2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Etykieta znana już z poprzednich piw z tej serii.
9/10



 
Barwa
Złoto, ani ciemne ani jasne, bardzo fajne, mocne, jednolite zmętnienie, ładne.
4/5

Piana
Bardzo, bardzo obfita, gęsta, oblepia szkło, utrzymuje się po sam kres spożycia - wzorowa.
5/5

Zapach
Cieniutki - na początku buchnęło amerykańskim chmielem, ale szybko wkradł się nieodrzucający, lecz spory diacetyl, który połączył się z nutami jasnego słodu, niedługo potem diacetyl sobie poszedł i został sam jasny słód, a jeszcze w międzyczasie próbował się przebić DMS - no bardzo słabo, choć nie katastrofalnie.
3,5/10
Smak
W smaku również chmiel jest mocno schowany za słodem, wyłania się zza niego dopiero w postaci ostrej, żywicznej i odrobinę ziołowej goryczki, fajnej, bardzo konkretnej; szkoda, że poza nią trochę nudno, jakieś tam cytrusy są bardzo w tle i nie potrafią się przebić przez zasieki jasnego słodu. Do konkursu na najlepsze AIPA świata nie powinno nawet podchodzić, bo jest dość banalne na poziomie kompozycji aromatycznej, ale pije się jednak bardzo, ale to bardzo przyjemnie dzięki idealnemu balansowi goryczki i słodyczy.
7,5/10

Tekstura
Idealne wysycenie.
5/5

6.0/10

Drugi zawód z rzędu, dużo mniejszego kalibru niż przy Dunkelweizenie, ale jednak. Jak wypadło w porównaniu ze wspomnianymi AIPAmi? Ano nijak. Coś się nie udało na etapie chmielenia na aromat. A szkoda, bo chmielenie na goryczkę nazwałbym perfekcyjnym i piwo miało potencjał na wybitne AIPA.

sobota, 11 lipca 2015

Birbant (Zarzecze): Old Ale

Nie mogę się przekonać do Birbanta, ale nie mogłem nie dać mu jeszcze jednej szansy, skoro uwarzyli styl tak sakramencko rzadki w polskim i w ogóle chyba każdym krafcie jak old ale. Ostatnio miałem okazję pić piwo w tym szlachetnym angielskim stylu aż szesnaście miesięcy temu, a było to Yorkshire Stingo z Samuel Smith Brewery. Opis na etykiecie zapowiada zupełnie klasyczne old ale i oby tak było. W każdym razie Birbant dostaje małego plusa już za samą chęć uwarzenia mało znanego i zapewne średnio się sprzedającego stylu.

Informacje ogólne:
Piwo: Old Ale
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Birbant)
Styl: old ale
Dodatki: cukier muscovado
Alkohol: 7,4%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 27.10.2015 r.
Cena: 8,75 zł

Opakowanie
Bardzo konkretny ten nowy styl etykiet Birbanta. Wyraziście, jaskrawo, ale w miarę subtelnie. Wszystkie informacje na swoim miejscu, dokładny skład. Dalej goły kapsel.
8,5/10 
 
Barwa
Piękna - w zależności od oświetlenia ciemnobrązowa do ciemnomiedzianej, piękna gra refleksów, gdyby nie lekkie zmętnienie, byłoby idealnie.
4,5/5

Piana
Średnio obfita, dość gęsta, po paru minutach mamy już pierwsze dziury, do końca utrzymuje się dość gruby pierścień.
2,5/5

Zapach
Bardzo, ale to bardzo mocno przypalony karmel, orzechy laskowe, tort orzechowo-czekoladowy, cukier, lekko suszone owoce, może lekkie akcenty dębu - niby to piękne, ale trochę przykryte dziwnym, jakby gumowym z lekka charakterem chyba pochodzącym od alkoholu, na szczęście tylko trochę - ostatecznie świetny aromat z pewnym uszczerbkiem.
7,5/10

Smak
Bardzo intensywne, dobry balans karmelowej słodyczy ze spaloną goryczką; dalej orzechy, dąb, ciemne owoce; spalenizna przypomina mi bardzo mocno tę typową dla brandy hiszpańskiej - znakomity efekt. Dalej niestety alkohol wchodzi w paradę tym pięknym smakom, tym razem bardziej niż w aromacie, burzy wczesny finisz, dopiero odległy finisz jest bardzo przyjemny - szkoda, piwo jest tylko dobre, a miało być może potencjał na świetne.
7/10

Tekstura
Trochę za mocno wysycone.
4/5

6.5/10

Po raz nie wiem który w przypadku Birbanta - coś tu jest błyskotliwego, ale ostatecznie piwo tylko dobre i niewarte zachodu za swoją cenę. Świetny efekt brandy w smaku, bardzo ciekawa kompozycja, ale niedopieszczona. Odpuszczam sobie tych kontraktowców do momentu usłyszenia jakichś bardzo-bardzo pozytywnych recenzji ich piw.

czwartek, 9 lipca 2015

BrauKunstKeller: Mandarina IPA

BrauKunstKeller to kolejny dowód na to, że w Niemczech craft ma rację bytu. Powstały dwa lata temu w uroczym miasteczku Michelstadt, specjalizuje się w nastawionych na chmiel piwach z amerykańskiej tradycji piwowarskiej - regularnie warzą prawie same IPA (niczym przykładny polski kontraktowiec), choć mają już na koncie serię leżakowanych w różnych beczkach RISów. Mandarina IPA to oczywiście single hop na słynnej niemieckiej nowofalowej odmianie chmielu.

Informacje ogólne:
Piwo: Mandarina IPA
Kraj: Niemcy
Land: Hesja
Miasto: Michelstadt
Browar: BrauKunstKeller
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 6,1%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 330 ml
Warka: do 12.11.2015 r.
Cena: 15,35 zł (23,26 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Trochę bezpłciowa ta etykieta, taka chłodna. Choć nie nieestetyczna (poza krzywą krawatką), jest okej. Goły kapsel.
6/10

 

Barwa
Jasnozłote, cytrynowe, ładnie zamglone osadem, bardzo przyjemne dla oka.
4/5

Piana
Niemal doskonała - wybitnie obfita, wybitnie gęsta, genialnie oblepia szkło i utrzymuje gruby kożuch przez bardzo długi czas.
4,5/5

Zapach
Piękny, cytrusowy aromat nowofalowego chmielu z lekkim akcentem żywiczno-ziołowym - z cytrusów dominuje jednak cytryna, ale mandarynka jest w drugim rzędzie bezsprzecznie obecna - wspaniały, świeży, rześki, barwny, znakomity zapach.
9,5/10


Smak
W smaku równie wspaniale, tutaj już mandarynka wysuwa się na pierwszy plan, ogólnie w ustach piwo jest cudownie cytrusowe, dość słodkie, co genialnie kontrastuje z wysoką, bardzo szlachetną, lekko ziołową goryczką, jest też subtelna podbudowa słodowa, przez co goryczka daje popalić, ale nie jest ani trochę męcząca - jedno z najsmaczniejszych AIPA, jakie piłem w życiu.
9,5/10

Tekstura
Minimalnie za niskie wysycenie.
4,5/5

9.0/10

Krótko mówiąc, jedno z paru najlepszych nieimperialnych IPA, jakie piłem, a to już siedemdziesiąte na blogu. Klasyka West Coast IPA, mistrzowskie obejście się z chmielem, świetny początek znajomości. I trochę smutek, że niemiecki browar rzemieślniczy w temacie AIPA jednym piwem nakrył czapką prawie całą polską scenę. Kolejne piwa z BKK tu to formalność.

Mikkeller (De Proef): Spontanmandarin

Spontan z Mikkellera numer trzy, tym razem w roli głównej mandarynka. A raczej zapewne tak naprawdę daleko w tle, przynajmniej w poprzednich piwach z tej serii dodatek był trudny do wychwycenia. Chociaż agrest i dziki bez można jeszcze przegapić, mandarynka, jeśli będzie odpowiednio intensywna, to nie powinna wtopić się w inne aromaty.

Informacje ogólne:
Piwo: Spontanmandarin
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: lambik mandarynkowy
Dodatki: mandarynki
Alkohol: 7,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 28.05.2024 r.
Cena: 49 zł (65,33 zł za 0,5 l)

Opakowanie
No kolejna z serii etykieta adekwatna do zawartości.
8/10


 
Barwa
Jasnobursztynowy kolor, duża klarowność, a co najlepsze - burza ulatującego szybko gazu, świetnie to wygląda.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, bardzo trwała, ładnie oblepia szkło i utrzymuje się niemal do samego końca.
4,5/5

Zapach
Klasyka ostrego, lambikowego aromatu - duże ilości końskiej derki i innych wiejskich aromatów (tak intensywnych, że przechodzą w nuty pikantne) oraz wyczuwalna już w zapachu intensywna kwaśność i taka sucha cierpkość, dąb, ogólnie wkracza trochę w nuty winne - wspaniale wyostrzony zapach i niestety mandarynki nie wyczuwam, choć jest taka ogólnoowocowa rześkość.
8,5/10


Smak
Nie zawodzi - jest ekstremalne, kwaśność porządnie daje po kubkach smakowych, niewprawionemu podniebieniu mogłaby wręcz wyciskać łzy z oczu, jest też niebywale cierpkie, łączy w sobie cierpkość dziką oraz cierpkość skórki cytrusowej, jest też sporo dębowej beczki - mandarynkę z wysiłkiem udało mi się wyczuć dopiero na dalekim finiszu, ale świetne jest to piwo, cudownie bezkompromisowe, może minimalnie za proste.
8,5/10

Tekstura
Odrobinę za wysokie wysycenie.
4,5/5

7.5/10

Lepiej od dzikiego bzu, gorzej od agrestu. Ze wszystkich trzech tutaj było najkwaśniej, ale kwas miał przyjemniejszy charakter w agreście. Dodatek znowu niestety na granicy wyczuwalności. Zostały mi jeszcze trzy Spontany i jestem już niestety prawie pewien, że więcej ich nie kupię - świetne piwa, ale po pierwsze trochę za mało jak na tę kasę, a po drugie za mało się od siebie różnią.

wtorek, 7 lipca 2015

Gościszewo: Porter 55

Nie wiem, czy w Polsce sprzedawane jest jakiekolwiek piwo z wyższą ceną za litr od porteru bałtyckiego z Gościszewa (zgubiłem rachunek, ale wszędzie kosztuje około 60 zł za 750 ml), ale nie mogłem go nie kupić - po pierwsze, nie odmawiam żadnemu polskiemu porterowi bałtyckiemu, a po drugie jest to porter wędzony w dodatku. Smoked Porter z Alaskan Brewing pozostaje jednym z najdoskonalszych piw, jakie w życiu piłem, choć ze względu na znacznie mniejszą zawartość alkoholu ciężko go ściśle porównywać do dzisiaj degustowanego piwa. Oczekiwania spore, już jeśli nie będzie to jeden z najlepszych porterów, jakie piłem, to będę zawiedziony.

Informacje ogólne:
Piwo: Porter 55
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo
Styl: wędzony porter bałtycki
Alkohol: 9,6%
Ekstrakt: 24%
Objętość: 750 ml
Warka: do 30.09.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
To zdecydowanie najładniej opakowane polskie piwo, z jakim się spotkałem, a w rankingu ogólnoświatowym bije je tylko Riserva Teo Musso Terre 2010 z Birrificio Baladin. Kartonik, genialna, malowana butelka z korkiem. Od strony wizualnej - chyba najlepsze, co można z polskich piw kupić na prezent.
10/10

Barwa
Niemal nieprzejrzyście czarne, dopiero pod mocnym światłem bardzo nieśmiałe prześwity ciemnobrązowe - mogłyby być śmielsze, ale poza tym piękno.
4,5/5

Piana
Zaczyna się świetnie, jest wybitnie obfita, ale mogłaby być odrobinę gęstsza, a co gorsza kiepsko z trwałością, już po kilkunastu minutach zostaje tylko bardzo marny pierścień.
3/5

Zapach
W bardzo ładnym aromacie wędzonka dzieli się miejscem na równi z nutami porterowymi; dym jest typowo drzewny, a nawet typowo bukowy, przypomina trochę Schlenkerlę, choć pozbawione jest raczej akcentów szynkowych, to po prostu piękny zapach palonego drewna; jeśli chodzi o sferę porterową, mamy intensywne śliwki - suszone i nie, mleczną czekoladę, karmel, lukrecję, wiśnie - zapach nie jest może wybitny (trochę za mało intensywny), nawet na pewno, ale bardzo udany i elegancko zbalansowany.
8/10

Smak
W smaku na pierwszym planie jest rozkoszna, idealna słodycz, czekoladowo-karmelowo-śliwkowa, zrównoważona delikatną, przypalaną goryczką, do tego subtelna, lekko słona wędzonka i aura mocnego piwa, aczkolwiek nuty alkoholowe nie występują wcale, są znakomicie ukryte; bardzo dostojne, świetne piwo.
8,5/10

Tekstura
Wysycenie jest najwyżej średnie, ale w moim odczuciu nie zawadziłoby niskie, piwo jest za to przyjemnie oleiste.
4/5

7.5/10

No i jestem trochę zawiedziony - to bardzo dobre piwo nieśmiało podchodzące pod świetne, ale za tę cenę to bardzo słaby interes. Sporo jest na rynku porterów bezwzględnie lepszych, a nieporównywalnie tańszych. Wędzonka też jest zbyt delikatna, żeby zrobić różnicę. Cóż, jak wspomniałem - piwo dobre na prezent, kiedy poza smakiem bardzo liczy się też wygląd, ale tak generalnie to lepiej tę kasę wydać na... Smoked Porter z Alaskan Brewing (i jeszcze sporo zostanie). Chociaż umiliło wieczór, nie powiem.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Mikkeller (Lervig): Beer Weak Brunch Weasel

Kolejne piwo z serii Beer Geek... a właściwie nie do końca, bo Beer Weak. Piwo jest lżejszą (dużo lżejszą) wersją najsmaczniejszego piwa, jakie piłem w całym życiu, czyli Beer Geek Brunch Weasel. Ta sama kawa (kopi luwak) i pewnie te same proporcje, tylko dużo więcej... wody. Nie spodziewam się cudów niewidów, bo BGBW bazowało w równym stopniu na kompozycji, co na intensywności, ale i tak powinno być co najmniej bardzo dobrze.

Informacje ogólne:
Piwo: Beer Weak Brunch Weasel
Kraj: Norwegia - uwarzone przez duński browar kontraktowy
Okręg: Rogaland
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: kawowy stout owsiany
Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 08.04.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Taka sama etykieta jak na starszym bracie, tylko trochę kolorystyka inna, mniej przekonująca.
8/10
 

 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne, choć u podstawy coś tam błyska na ciemnobrązowo.
4,5/5

Piana
Piana wpędziła mnie w skonfundowanie - przy pierwszym nalaniu (z którym na pewno wszystko było w porządku), podobnie jak w oryginale, prawie się nie utworzyła, najwyżej jakaś minimalna i prawie od razu zniknęła do zera, natomiast po dolaniu niewielkiej końcówki stworzyła się ładna, bardzo gęsta, nawet dość wysoka piana; cóż, wystawię średnią.
2/5

Zapach
Bardzo ładny aromat szlachetnej kawy, połączonej z ciemnym, mocno czekoladowym słodem oraz nutami lawendowymi; świetny mariaż czekoladowej słodyczy z wytrawnym, ziemistym charakterem znakomitej kawy, może trochę za mało intensywny.
8/10

Smak
Smak powoduje, że od razu chcemy krzyknąć "kawa, wspaniała kawa!", ale po zastanowieniu się bardziej przypomina mi to czekoladkę o smaku kawowym, takie kawowe Merci; świetne, istne piwo śniadaniowe, jednocześnie słodycz jest mocno równoważona goryczką pochodzącą zapewne od chmielu, ale przybierającą właśnie taką kawową maskę, jakby goryczka espresso; jest dużo gorsze od imperialnej wersji, brakuje tej powalającej intensywności i gęstości smaku, ale też jest to świetne doświadczenie i też intensywne.
8,5/10

Tekstura
Nie jest za dobra, przeholowane wysycenie nie przystaje do smaku, no ale tragedii nie ma.
2/5

7.0/10

Jak łatwo było przewidzieć, nie umywa się do oryginalnej wersji i jak równie łatwo było przewidzieć jest to bardzo dobre piwo, choć piłem duuużo lepszych stoutów na mniej więcej takim poziomie alkoholu.

niedziela, 5 lipca 2015

BrewDog: Alpha Pop

Piwo z BrewDoga nr 70 na blogu to pozornie nic wielkiego, ale czasem z pozornie niewielkich rzeczy Szkotom wychodzą majstersztyki i mam nadzieję, że to taki właśnie przypadek. "Hoppy rye pale ale", czyli po prostu żytnie APA, przypomina mi koncepcją i nazwą prototypowe piwo Hobo Pop, pszeniczno-żytnie APA, trochę zresztą słabe jak na ten browar. Oby to było lepsze.

Informacje ogólne:
Piwo: Alpha Pop
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: żytnie amerykańskie pale ale
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 19.11.2015 r.
Cena: 9,60 zł (14,55 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jeszcze stara szata graficzna BrewDoga - nie wiem w sumie, czy została zupełnie wycofana, czy jeszcze niektóre piwa dalej są oklejane takimi etykietami, ale chyba to pierwsze, więc to być może ostatnie piwo z tym legendarnym wzorem, jakie w życiu otwieram.
9/10

Barwa
Ciemnozłote, pełna klarowność, jakiś ulatujący gaz trochę by je ożywił, ale i tak jest ładne.
3,5/5

Piana
W miarę obfita, dość gęsta, ładnie oblepia szkło i długo się utrzymuje.
4/5

Zapach
Przyjemny, cytrusowy (na czele pomarańcze i słodkie grejpfruty, cytryny z cukrem, liczi, nawet melon), podszyty nutami przyprawowymi, wręcz pikantnymi - bardzo ładny, gdyby był intensywniejszy, to nawet byłby świetny.
8/10

Smak
Tu trochę dziwaczniej - jest tym razem mniej cytrusowy, a bardzo żywiczny amerykański chmiel, który łączy się z charakterystyczną, przyciężkawą aromatycznością żytniego słodu, co daje wręcz korzenne odczucie; już samo to jest nietypowe, a jeszcze dochodzi do tego specyficzna goryczka, jakby lekko cierpka i sucha, ale nie w nieprzyjemny sposób, pozostawia wyrazisty finisz ziołowo-cytrusowy, lekko ziemisty - bardzo interesujące piwo, niebywale intensywne, skondensowane i ciężkie jak na swoją moc, żyto zrobiło swoje, jednocześnie jest bardzo smaczne.
8,5/10

Tekstura
Za wysokie wysycenie trochę przeszkadza, ale jeszcze jest okej.
3/5

7.5/10

O, tu już bliżej do BrewDoga, którego uwielbiam. Nie tylko bardzo smaczne, ale i bardzo ciekawe APA, żyto nie widnieje na etykiecie dla picu, zostało użyte w przemyślany i udany sposób. Super, lekkie i ciężkie jednocześnie, nawet jeśli w natłoku rzeczy dużo lepszych nie będzie mi się śniło po nocach.

piątek, 3 lipca 2015

Meantime: London Pale Ale

Kolejne piwo z Meantime, londyńskiego browaru, który póki co za wszystkie trzy piwa, jakie degustowałem, zgarnął wybitne oceny. Zbiegiem okoliczności, koncepcja piwa przypominała do złudzenia moją ledwie wczorajszą warkę: tradycyjne, czyli angielskie pale ale chmielone Goldingsem, ale przerobione właściwie na amerykańskie Cascade'em (możliwe też, że Centennialem - strona internetowa browaru o nim wspomina, etykieta nie). Wyprzedzę jednak fakty i już teraz zdradzę, że to po prostu normalny angielski bitter, w którym nowofalowe chmiele nie odegrały poważnej roli poza może lekkim podbiciem goryczki.

Informacje ogólne:
Piwo: London Pale Ale
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Meantime Brewing Company
Styl: premium bitter
Alkohol: 4,3%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 05.12.2015 r.
Cena: 9,30 zł (14,09 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Tym razem zabrakło tego genialnego kształtu poprzednich butelek z Meantime, ale ta też jest bardzo ładna i ze świetną etykietą. Do tego dedykowany kapsel.
9/10

 
Barwa
Ciemne złoto, idealna klarowność, strużka gazu - ładne, czyste, może minimalnie zbyt banalne.
4/5

Piana
Dość obfita, umiarkowanie gęsta, z trwałością bardzo dobrze - dobra.
3,5/5

Zapach
Bardzo delikatny, nienarzucający się - łagodna, lekko karmelowa słodowość oraz spokojne akcenty kwiatowego, niekoniecznie nowofalowego chmielu - bardzo ładny, chociaż dość prosty i za bardzo delikatny.
7/10

Smak
W smaku może i dalej jest proste, ale dużo bardziej wyraziste - w ustach bardzo przyjemna, mocno zintensyfikowana słodowość typowa dla angielskiego ale, lekko ziemista, a po przełknięciu konkretna, ziołowa goryczka, na dalekim finiszu ziołowo-kwiatowa - lekkie i nieskomplikowane, ale twarde, konkretne, wyraziste, bardzo smaczne piwo, przykładny premium bitter.
8/10

Tekstura
Jest lekko przesycone, ale za bardzo to nie przeszkadza.
3,5/5

7.0/10

Bardzo fajny bitter, choć w przeciwieństwie do poprzednich piw z Meantime nie zapamiętam go jakoś specjalnie. Tradycyjne angielskie browary warzą już i lepsze, i tańsze, i łatwiej dostępne odpowiedniki, więc piwo właściwie do zapomnienia.

Nepomucen: Grodzisz

Historia Browaru Nepomucen jest jedną z tych pięknych. Słowa nie do końca to oddają - rzecz ma się tak, że trzech piwowarów domowych w ciągu niecałych dwóch lat przerobiło starą piekarnię we wsi Szkaradowo na browar. Jeśli do kogoś ta wizja nie przemawia wystarczająco obrazowo, to niech odwiedzi profil browaru na facebooku i prześledzi dokumentację zdjęciową realizacji projektu, prowadzoną od samiutkiego początku. Serce rośnie. No, ale jak piękna nie byłaby historia, bez dobrego piwa nie ma o czym rozmawiać. Na początek trochę wrzucam Browar na głęboką wodę, bo ciężko uwarzyć wybitnego grodzisza, nawet trochę podkręconego pod względem mocy.

Informacje ogólne:
Piwo: Grodzisz
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Szkaradowo
Browar: Nepomucen
Styl: grodziskie
Alkohol: 3,9%
Ekstrakt: 10%
Objętość: 500 ml
Warka: do 10.08.2015 r.
Cena: 7,20 zł

Opakowanie
Ładne, czytelne, proste etykiety ma Nepomucen. Może trochę za proste, a jakość materiału pozostawia pewne wątpliwości, ale za to jest dokładny skład.
7,5/10

 
Barwa
Pięknie się prezentuje, bardzo jasne złoto w połączeniu z bardzo mocnym zmętnieniem i snującym się powoli ku górze gazem wygląda świetnie.
5/5

Piana
Piana może nie jakoś szalenie obfita, choć wystarczająco, za to wspaniale gęsta i od razu bogato oblepiająca szkło, trochę się poddaje pod koniec.
4/5

Zapach
Charakterystyczna, delikatna woń lekko szynkowej wędzonki w połączeniu z urzekającym, czystym profilem jasnego słodu - jak na tak lekkie i niedoprawione nowofalowym chmielem piwo aromat jest niemal genialny, bardzo wyrazisty, czysty i niezwykle przyjemny.
8,5/10


Smak
W ustach mniej wędzonki, raczej prosta, ale dalej bardzo czysta i tym samym przyjemna słodowość, najlepsze zaś zaczyna się w momencie przełknięcia, kiedy wędzonka powraca w wersji słonej i łączy się z subtelną, ale wyraźną, ziołową goryczką, co daje całkiem charakterny finisz i nie pozwala nazwać piwa wodnistym; nie jest to smak rzucający na kolana, ale ani jednej fałszywej nuty, jest bardzo lekkie, orzeźwiające, ale jednocześnie pełne smaku, a to sztuka - geniusz w prostocie.
8,5/10

Tekstura
Pomaga mu bardzo, jest idealna - spore, ale nieprzesadzone ani o jotę wysycenie.
5/5

8.0/10

Zdecydowanie najlepsze grodziskie, jakie w życiu piłem. No, może nie piłem ich za wiele (cztery wersje Pinty i ze dwa inne w pubach), ale nie tylko jest najlepsze, a nawet po prostu rozkłada na łopatki pozostałe. Co prawda może to odrobinę niesprawiedliwe porównanie, bo ma też ponad 2% ekstraktu więcej od tamtych, no ale jednak. Świetne jest, powinno być w stałej ofercie każdej szanującej się restauracji. Nie sądziłem w sumie, że grodziskie może być aż takie dobre, szczerze mówiąc, chyba ciężko byłoby powiedzieć coś więcej w temacie bez mocniejszego podbicia ekstraktu. No to mamy już piękną historię i co najmniej jedno świetne (oceniając według stylu, to po prostu wybitne) piwo. Będę zgłębiał dalej i to niebawem.

środa, 1 lipca 2015

BrewDog: Konnichiwa Kitsune

Kolejne piwo z serii "Hello My Name Is...", choć po etykiecie bardzo ciężko to stwierdzić. Różni się stylem od pozostałych etykiet BrewDoga, a w dodatku jest prawie cała po japońsku (a nawet po rozszyfrowaniu nazwa piwa okazuje się być tylko luźnym nawiązaniem do nazwy serii). W każdym razie imperialne IPA z yuzu - popularnym w Japonii i Korei cytrusem, który mocno przypomina (na zdjęciach, oczywiście) skrzyżowanie mandarynki z cytryną.

Informacje ogólne:
Piwo: Konnichiwa Kitsune
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: imperialne India Pale Ale
Dodatki: yuzu
Alkohol: 8,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.11.2015 r.
Cena: 18,40 zł (25,92 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykieta będąca ukłonem w stronę Japończyków, prawie cała, jak wspomniałem, po japońsku. Bardzo przykuwa wzrok, choć wolę bardziej standardowe klimaty BrewDoga.
8/10
 
Barwa
Piękny, głęboki, lekko zamglony bursztyn, bliskie ideału.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, dość gęsta, całkiem długo się utrzymuje w przyzwoitej ilości, dobra.
3,5/5

Zapach
Piękny, świeży, skierowany przede wszystkim w stronę najróżniejszych cytrusów - limonka, pomarańcza, grejpfrut, do tego spore ilości nut żywicznych, ostrych, wręcz wchodzących w pieprzność; nowofalowy chmiel stać może na więcej, nawet dużo więcej, ale jest to świetny aromat, choć po ogrzaniu troszkę przebija się alkohol.
8/10

Smak
Tu nie pozostawia złudzeń co do swojej masywności, jest bardzo intensywne, zarówno zintensyfikowana, słodka, niemal korzenna słodowość mocno się udziela, jak i owocowo-żywiczny chmiel - niby jest dobrze, ale są dwa problemy - kiepsko ukryty, a niezbyt szlachetny alkohol oraz dziwny, kwaskowaty posmak na finiszu (być może od dodanych owoców), które razem wypierają normalną, chmielową goryczkę, ostatecznie piwo jest najwyżej solidne, ale nazwałbym je raczej przeciętnym.
5/10

Tekstura
Na bardzo dobrym poziomie, tylko trochę za wysokie wysycenie.
4/5

5.5/10

Na etapie zapachu myślałem, że dostanę kolejne świetne IIPA z BrewDoga, ale w smaku okazało się, że dostałem najgorsze ze wszystkich, jakie piłem. Ba, jedno z dwóch najgorszych piw z BrewDoga w ogóle. Nie udźwignęli alkoholu. IIPA to wbrew pozorom jeden z najtrudniejszych stylów do uwarzenia, chyba najwięcej kraftowych wpadek spotkałem właśnie na tym polu. Duże rozczarowanie.

Wrężel (Zarzecze): Belgian Blond Ale

I jeszcze jeden kontraktowiec. Wrężel jest już na rynku od jakiegoś czasu, na tyle długiego, że piwo, które mam przed sobą, ma już nieaktualną etykietę, a dokładniej od ponad roku. Jeśli wszystkie ich produkty są na ich stronie, to popełnili już dziewięć różnych piw. Jest niezła różnorodność jak na polskiego kontraktowca, poza pięcioma amerykańcami jest weizen, stout owsiany, marcowe i właśnie blond, którym mnie do siebie przyciągnęli.

Informacje ogólne:
Piwo: Belgian Blond Ale
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Wrężel)
Styl: belgijskie blond ale
Dodatki: skórka słodkiej pomarańczy
Alkohol: 7,3%
Ekstrakt: 16,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 17.12.2015 r.
Cena: 8,20 zł

Opakowanie
Jak wspominałem, Wrężel zmienił etykiety - nie bez powodu, sypały się na nich gromy za poprzednie. Ja tam bym gromu nie zrzucił, czcionka faktycznie jest fatalna, pewne elementy szablonu też, a nazwa piwa zlewa się z tłem, ale ten rysuneczek, jakkolwiek Beksiński to to nie jest, jest ciekawszy od beztreściowych nowych etykiet Wrężela. Na plus też czytelny, dokładny skład, podane IBU, szarpnęli się nawet na liczbowe określenie koloru piwa. Opis bardzo słaby, trochę w kierunku Doctora Brew.
7/10

Barwa
Bardzo przyjemne, głębokie złoto leciutko wpadające w bursztyn, pełna klarowność, bardzo ładne.
4/5

Piana
Straszliwie mizerna: bardzo nieobfita, w dosłownie minutę redukuje się do marnych resztek i pierścienia, ten za to długo się utrzymuje chociaż.
1/5

Zapach
Niesubtelne połączenie estrów owocowych, chlebowego, wręcz mącznego jasnego słodu (najprzyjemniejszy element) oraz minimalnego charakteru belgijskich drożdży - bardziej przypomina mi koźlaka majowego niż blonda i to koźlaka niezbyt wysokich lotów; marnie.
4,5/10
Smak
Nie jest lepiej, a nawet dużo gorzej - zaczyna się jeszcze jako tako, mamy nawet przyjemne, bo bardzo pełne uderzenie przyjemniejszymi niż w zapachu owocami oraz słodowością, ale zaraz robi się tragiczne przez wysoki, ordynarny alkohol, który ogarnia całość aż do odległego finiszu, na którym powracają jakieś nuty słodkoowocowe - da się to pić, ale bez przyjemności, z lekką nieprzyjemnością.
3/10

Tekstura
Jedyny sensowny element, wysycenie jest tylko trochę za wysokie.
4/5

3.0/10

Dramat. Może trochę przydługo je u siebie potrzymałem, ale w dobrych warunkach, a powinno być jeszcze ważne przez pół roku. A zresztą alkohol to raczej z czasem powinien się chować, a nie wyłazić, więc to chyba nie kwestia tego. Niestety piwo jest klasycznym dowodem na to, że Belgia to bardzo trudny obszar piwowarstwa, chyba najtrudniejszy. Połowa piwa ląduje w zlewie, a ja Wrężelowi co prawda nie mówię "nigdy więcej", bo nie chcę nikogo spławiać po jednej szansie, ale drugą szansę odkładam daleko w kalendarzu i w praktyce może nawet nigdy nie nadejść.