czwartek, 31 października 2013

Lindemans: Gueuze Cuvée René

To dla mnie szokujące spostrzeżenie, ale archiwum nie kłamie: przez trzy i pół miesiąca nie wypiłem żadnego piwa z Belgii. Co więcej, ostatnio z tego kraju degustowałem standardowe Gueuze z Lindemans, a na dzisiejszy dzień zaplanowałem opisanie niejako wersji premium tego trunku. Owo Cuvée René to pierwszy lambik, którego piłem w życiu, w bardzo wczesnym etapie swojej przygody z piwem. Był to bez wątpienia największy szok, jakiego w jej trakcie doznałem. Teraz, gdy już niejednego lambika mam za sobą, zacieram ręce na myśl o tej butelce.

Informacje ogólne:
Piwo: Gueuze Cuvée René
Kraj: Belgia
Prowincja: Brabancja Flamandzka
Miasto: Vlezenbeek
Browar: Brouwerij Lindemans
Produkowane od: brak danych
Styl: gueuze
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml

Opakowanie
Piękna, szampańska butelka z szampańską etykietą i korkiem, tak samo jak w przypadku krieka z tej edycji. Czysta elegancja, choć kriek przez kolorystykę robił trochę potężniejsze wrażenie. 
9,5/10



Barwa
Złote, bardzo mocno zmętnione, niebywale agresywnie ulatujący gaz, sporo mało ciekawie wyglądających kawałeczków drożdży; ogólnie jednak bardzo korzystne. 
4/5

Piana
Niemal natychmiast redukuje się do minimalnych pozostałości. 
0,5/5

Zapach
Bardzo kwaśny, wiejski - po prostu klasyka stylu, można się co najwyżej doczepić nieco do intensywności. 
9/10

Smak  
Odziwo dość ułożone, kwaśność oczywiście dominuje, ale nie jest przesadna; ma to swoje zalety, ale i wadę, bo pod spodem brakuje piwu trochę ciała. 
8,5/10

Tekstura
Ogromnie nagazowane, chociaż da się przeżyć.
2/5

7.5/10

Zdecydowanie lepsze, prawdziwsze gueuze od wersji standardowej, po prostu zgodne ze stylem. Chociaż nie jest dla mnie już tak ekstremalne, dla początkującego być musi, w związku z czym nie polecam tego piwa jako wprowadzenia do świata spontanicznej fermentacji - na pierwszy raz może lepiej zacząć z czymś dosładzanym.

wtorek, 29 października 2013

Pinta (Browar na Jurze): Ognie Szczęścia

By otrząsnąć się z niesmaku po degustacji Tyskiego, powracam po blisko miesiącu do źródła zaufanego jak żadne inne, czyli Pinty. Piłem dość znaczny czas temu Kilkenny, ale jedyne co pamiętam z tej konsumpcji to to, że się odbyła, więc traktuję Ognie Szczęścia jako moje pierwsze świadome zetknięcie się z Irish Red Ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Ognie Szczęścia
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2012
Styl: irlandzkie red ale
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: 11,5%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Etykieta w kanonie Pinty, tu oczywiście agresywnie czerwona. Koncepcja trochę odmienionych etykiet, naklejonych prawie na całym obwodzie butelki, między innymi zalecających odpowiednie szkło, jak widać będzie dotyczyć nie tylko nowych piw; i bardzo dobrze.
9,5/10

Barwa
Przepiękne, głęboko brązowe, pod światłem niebywałe rubinowe prześwity; trochę tylko za ciemne jak na ten styl. 
4,5/5

Piana
Piękna, beżowa, gęsta i dość obfita, osiada na szkle, ale nie utrzymuje się dość długo w całości. 
4/5

Zapach
Dość słaby, sporo karmelu, świeżego chmielu, trochę paloności i słodowości - szkoda, że tak trudno się tego dopatrzeć, chociaż w trakcie konsumpcji trochę się intensyfikuje. 
6,5/10

Smak
Również bardzo delikatne, ale zdecydowanie korzystniejsze - karmel w bardzo przyjemny sposób walczy o prym z nutami palonymi, szalenie udane połączenie słodowej treści z lekko wytrawnym posmakiem; mimo wszystko odrobinę za wodniste, przydałaby się minimalnie większa goryczka i treściwość - tak czy inaczej cudownie pijalne. 
8/10

Tekstura
Wysycenie prawie idealne, ale jednak trochę bym obniżył.
4,5/5

7.0/10

Zdecydowanie dobre piwo, które przez ubogie nieco walory zapachowe zostaje jednak w tyle za prawie wszystkimi wyrobami Pinty. Nie wykluczam jednak, że kiedyś doń powrócę z uwagi na rzadkość stylu.

poniedziałek, 28 października 2013

Lech (Kompania Piwowarska): Tyskie Gronie

Tak, to się dzieje. Już za chwilę zdegustuję króla koncerniaków polskich, najlepiej sprzedające się piwo w kraju. Jest to dziełem przypadku, losowania w sklepie; nie miałem w głowie myśli pokroju "wypadałoby zrecenzować rynkowy numer jeden", bo tak nie uważam, ale skoro już pechowo trafiłem na klasycznego koncerniaka, cieszę się, że na takiego, który jest jakąś instytucją. O Tyskim myślę od jakiegoś czasu - bez weryfikacji - jako o ekstraklasie polskiej masówki i po cichu liczę, że nawet do 4/10 dobije.

Informacje ogólne:
Piwo: Tyskie Gronie
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Poznań
Browar: Lech Browary Wielkopolski (Kompania Piwowarska)
Produkowane od: brak danych
Styl: jasny lager
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Dość ładna, estetyczna etykieta, dedykowany kapsel, ale bez rewelacji. Adnotacja po konsumpcji: obniżam ocenę za opakowanie za kompletną niezgodność z rzeczywistością górnolotnych bzdur wypisywanych na etykiecie.
5/10


Barwa
Słomkowy, cienki kolor, naprawiony trochę przez ładnie ulatujący gaz. 
2/5

Piana
Mizerna, nie za gęsta ani wysoka piana, szybko opada do bardzo cienkiego pierścienia, w końcu poddaje się całkowicie. 
1/5

Zapach
Wyjątkowo nijaki, prawie go nie ma - to, co udaje się wyczuć, stanowi połączenie metaliczności z jakąś odległą, brudną słodowością: jedyną zaletą jest to, że nie śmierdzi, bo ciężko cokolwiek tu odnaleźć. 
0,5/10

Smak
Również pustka, zupełna pustka; próbuje się przebić ta nieszlachetna słodowość, ale wychodzi to marnie, po chwili spożycia atakuje pozostającym w ustach, nieprzyjemnym, alkoholowo-kartonowym posmakiem - jakby zatęchła woda gazowana, zero chmielu, zero goryczki, zero czegokolwiek przyjemnego, nawet na orzeźwienie kiepskie przez wspomniany posmak. 
0,5/10

Tekstura
Znacznie, znacznie za bardzo wysycone, co wychodzi zwłaszcza w żołądku.
0,5/5

1.5/10

Tsingtao Beer długo, bardzo długo, bo prawie od początku bloga dzierżyło tytuł najgorzej ocenionego tu piwa, ale właśnie zostało przebite i to nawet mocno. Katastrofa, wzdęcia, zgaga w kilkanaście minut i nieprzyjemny posmak w ustach to efekt tego brawurowego aktu, jakim jest picie Tyskiego. Całe szczęście, że trafiłem na małą butelkę. Degustacja była jednak potrzebna - po pierwsze przypomniałem sobie, jak dobre jest dobre piwo, a po drugie zostałem wyprowadzony z błędu, jakim było uważanie Tyskiego za przyzwoitego koncerniaka (opisywany tu fatalny przecież Carlsberg jest przy tym wynalazku po prostu smaczny). Nie rozumiem, jak tylu ludzi może dobrowolnie dawać sobie robić krzywdę i jeszcze za to płacić.

BrewDog: Jack Hammer

Dużo czasu i piwa nie musiało upłynąć, bym po długiej serii z piwami BrewDoga powrócił do szkockiego browaru. Dziś ocenię piwo, które miało się znaleźć wśród tamtych wielu, ale ostatecznie nie zdołałem go schwytać, nad czym bardzo ubolewałem, bo to klasyczne, ostro chmielowe amerykańskie IPA, czyli styl-ikona piwnej rewolucji, której w końcu sam BrewDog jest w Europie jakimś symbolem.

Informacje ogólne:
Piwo: Jack Hammer
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Produkowane od: 2012
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 7,2%
Ekstrakt: 17,2%
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Typowa etykieta BrewDoga, tu w kolorze trawiastym; jak dotąd wszystko rodzi skojarzenia z Rowing Jackiem. Piwo nazwane IPA zachodniego wybrzeża.
4,5/5



Barwa
Jasnozłote, lekko zmętnione; solidne.
3/5

Piana
Mizerna, niska, ale pierścień i resztki na środku utrzymują się dość długo. 
2/5

Zapach
Genialnie intensywny aromat amerykańskiego chmielu - cytrusy, głównie grejpfruty, pomarańcza, trochę ananasa - przepiękny. 
9,5/10

Smak
W smaku absolutna dominacja goryczki, odrobinę za duża, bo za mocno przykrywa przepiękne cytrusy, ale ogólnie świetne. Niezwykła pijalność mimo goryczki.
9/10 
Tekstura
Wysycenie mogłoby być minimalnie mniejsze.
4,5/5

8.5/10

Piwo piękne duszą; po prostu pyszne i istotnie potężnie chmielone. Ocenę zaniża średnia prezencja; które to już piwo z BrewDoga z marną pianą. Poza nią na każdym kroku ekstremalnie przypomina Rowing Jacka - gdyby zostało uwarzone wcześniej, zastanawiałbym się, czy to nie była inspiracja dla ekipy z Gościszewa.

sobota, 26 października 2013

Tucher (Radeberger Gruppe): Urfränkisch Dunkel

Wreszcie, po znacznej przerwie, powracam do Niemiec. Powracam, by po raz pierwszy na blogu zrecenzować styl, który, mimo że bardzo rzadko miałem z nim do czynienia, fascynuje mnie i przyciąga bardziej niż większość innych - monachijski dunkel. Miejmy nadzieję, że podreperuje dotychczasową, nie najlepszą średnią piw z Niemiec.

Informacje ogólne:
Piwo: Urfränkisch Dunkel
Kraj: Niemcy
Land: Bawaria
Miasto: Fürth
Browar: Tucher Bräu (Radeberger Gruppe)
Produkowane od: brak danych
Styl: monachijski dunkel
Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Solidna, ale trochę mdła i oklepana etykieta na zwyczajnej butelce z firmowym kapslem; niestarannie naklejona lub odklejona. Bez szału.
5/5




Barwa
Urzekająca: bez światła majestatyczny, ciemny brąz, pod światło jasny z przepięknymi miedzianymi prześwitami. 
4,5/5

Piana
Obłędnie gęsta, dość wysoka, ale niezbyt trwała. 
3,5/5

Zapach
Ciasto, ciasto, ciasto, ewentualnie ciasteczko z dżemem, trochę karmelu i kandyzowanych owoców - dość jednostronny, ale bardzo, bardzo ładny.
8/10

Smak
Niestety znacznie, znacznie gorzej - przede wszystkim bardzo płaskie, puste jak na przecież normalną zawartość alkoholu; czuć w zasadzie wyłącznie tę ciasteczkowo-karmelową słodycz, niczym nie sparowaną, jednowymiarową do bólu, przez to w końcu dość mdłą - nie można jednak powiedzieć, że pije się jakoś bardzo ciężko; nie jest raczej złe, w każdym razie nie za bardzo, tylko po prostu zupełnie nudne. 
3,5/10

Tekstura
Nie chce uratować sprawy; wysycenie znacznie za duże, ogólnie nieprzyjemna.
1/5

4.5/10

No nie, nie na to liczyłem. Kiepskie smakowo piwo, wynoszone na przeciętność przez zapach. Ja wiem, że to masówka, ale jednak więcej się spodziewałem po Niemczech, patrząc na te jedenaście dotychczasowo ocenionych piw.

piątek, 25 października 2013

Greene King: Old Speckled Hen

I jeszcze jeden extra special bitter. Po jednoznacznie pozytywnych odczuciach wynikłych z degustacji Old Crafty Hena niemal na początku tej ery bloga, obiecałem sobie "prędzej czy później" zaznajomić się z pozostałymi piwami z serii Old Henów. Okazało się, że raczej później niż prędzej, bo minęło już przeszło pół roku, ale powracam. Nawiasem mówiąc - jak prowadzenie tego bloga pięknie daje odczuć upływ czasu.

Informacje ogólne:
Piwo: Old Speckled Hen
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: East of England
Miasto: Bury St Edmunds
Browar: Greene King Brewery
Produkowane od: 1979
Styl: extra special bitter
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Crafty Hena zapamiętałem z jednego z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejszego opakowania, jakie tu widziałem. Niestety Speckled ma inny, teoretycznie bardzo podobny, ale jednak ostatecznie mniej korzystny wygląd. Przy tym i tak zdecydowanie udany, ale szkoda, że nie aż tak.
8,5/10 
 
Barwa
Bardzo ładny, klarowny bursztyn, trochę ulatującego gazu - angielska klasyka.
4,5/5

Piana
Tworzy się niezbyt obficie, raczej niska i szybko opada do cienkiej warstwy, a potem do nędznego pierścienia, jednak początkowo dość ładna, gęsta. 
2,5/5

Zapach
Wspaniały, typowy dla stylu - połączenie bardzo szlachetnej słodowości ze sporą dawką chmielu, wyzwalającego aromaty owocowe z pomarańczą na pierwszym planie. 
8,5/10

Smak
Nieco bardziej puste, ale i tak bardzo smaczne, chmielowe, z przyjemną, delikatną goryczką i głęboko schowanymi nutami karmelu; jak na tak niewielką zawartość alkoholu mógłby być tenże mniej wyczuwalny. 
8/10

Tekstura
Bez zarzutu.
5/5

7.0/10

To zdecydowanie bardzo dobre piwo, ale nie aż tak godne zapamiętania jak old ale z tej serii ani tak jak kilka innych bitterów tu opisywanych. Trochę mało się wyróżnia na coraz szerszym tle, jakie tu sobie tworzę.

środa, 23 października 2013

Shepherd Neame: Bishops Finger

Po długiej, długiej przerwie wpada mi w ręce kolejne na blogu angielskie pale ale i kolejny extra special bitter - o ile dobrze pamiętam, pierwsze w takim stylu piwo (zarówno w tym wąskim, jak i szerokim ujęciu), jakie piłem w życiu. Nie tylko dlatego traktuję je z pewną dozą sentymentu, ale i przez fakt, że był to dzień dość charakterystyczny pod innym względem i przez to już sama etykieta przypomina mi z automatu piękne chwile. Dość wspomnień, czas spróbować piwa z podobno najstarszego browaru w Anglii i porównać je z poprzednikami.

Informacje ogólne:
Piwo: Bishops Finger
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: South East England
Miasto: Faversham
Browar: Shepherd Neame Brewery
Produkowane od: 1958
Styl: extra special bitter
Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Ładna, skromnie grawerowana, przezroczysta butelka, bardzo ładna, wyrazista i zapadająca w pamięć etykieta. Dedykowany kapsel.
8,5/10



Barwa
Bardzo, bardzo ładny, ciemnobursztynowy, wpadający w miedź kolor. 
4,5/5

Piana
Gęsta, obfita, dość wysoka, zostaje niemal w całości do końca, wspaniale osiadając na szkle. 
4,5/5

Zapach
Dominuje karmel, dopiero później, stopniowo rozwija nuty chmielu, ciasta, owoców, nawet w delikatnym stopniu bardzo przyjemnej starości drewna - nie rzuca na kolana od razu, ale ostatecznie bardzo ładny. 
8/10

Smak
Skomplikowane; łączy w całkiem zgrabny, choć nie idealny sposób posmaki chmielowe i ciastkową słodycz, goryczka początkowo niemal niezauważalna, po chwili spożycia eksploduje całkiem solidnie; pojawia się element mdłości, ale mimo to bardzo pijalne.
8,5/10

Tekstura
Wysycenie bardzo przyjemne, choć we wspomnianej mdłości zdaje się mieć swój udział tekstura.
4/5

7.5/10

Bardzo dobry, ciekawy, rozwijający się mocno w miarę konsumpcji bitter. Nie genialny jednak - oba ESB, które już tu degustowałem, zrobiły na mnie lepsze wrażenie. Trzeba w każdym razie doznać przynajmniej raz.

niedziela, 20 października 2013

Anchor: California Lager

Może paradoksalnie dzięki swojej niepozorności wpadła mi w ręce podczas ostatnich zakupów w sklepie piwnym ta butelka. Okazał się to być jasny lager z browaru z San Francisco, umieszczony w serii specjalnej jego piw, mający stanowić odwzorowanie "pierwszego kalifornijskiego lagera", warzonego ponoć tam w ostatnich dekadach XIX wieku. Przede mną pierwszy na blogu dobry jasny lager niebędący pilznerem?

Informacje ogólne:
Piwo: California Lager
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Francisco
Browar: Anchor Brewing Company
Produkowane od: 2012
Styl: jasny lager
Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml

Opakowanie
Bardzo skromna etykieta na równie skromnej buteleczce, ale w porządku, dedykowany kolorystycznie kapsel. Świetne wrażenie robi krawatka z dość długim opisem piwa. Niestety zawartość alkoholu musiałem sobie znaleźć na stronie internetowej browaru, bardzo niefajna sprawa.
7/10

Barwa
Jasnozłote, w pełni klarowne; przyjemne, ale bez rewelacji. 
3/5

Piana
Ładna, drobna; ani jednak za wysoka, ani zbyt trwała. 
3/5

Zapach
Przyjemny aromat słodu i świeżego chmielu, niekoniecznie bardzo wyszukany ani intensywny, ale na plus. 
6/10

Smak
Początkowo smaczne, orzeźwiające i lekkie, potem uruchamia o dziwo sporą goryczkę, która jednak jest wyjątkowo nieszlachetna: jakby alkoholowa, matowa, kartonowa, po prostu bardzo nieprzyjemna - rujnuje ona pozytywną stronę wrażeń. 
3/10

Tekstura
Zbyt wysycone - nieznacznie, ale piwo ogólnie mało przyjemnie zachowuje się w ustach, pieni się i nie pozwala za długo potrzymać.
2/5

4.0/10

Jakże się pomyliłem w oczekiwaniach. Dopóki nie zaczęła szaleć niezwykle nieprzyjemna goryczka, było solidnie, ale - mimo że tragedii nie ma - skończyło się na jednych z najgorzej wydanych na piwo pieniędzy w moim życiu. 

sobota, 19 października 2013

Łomża (Van Pur): Export Pszeniczne

Jeszcze nie zapomniałem smaku pilznera z Fortuny, a już przede mną kolejne piwo z polskiej sceny... no, już nie regionalnej, a pozującej na regionalną, bo z Łomży. Miałem już do czynienia z tym browarem na początku drugiej ery bloga - ichniejsze Podkapslowe wywarło na mnie marne wrażenie. Tak wyszło, że Łomża dostaje ode mnie drugą szansę i próbuję ich hefeweizena.

Informacje ogólne:
Piwo: Export Pszeniczne
Kraj: Polska
Miasto: Łomża
Województwo: Podlaskie
Browar: Łomża (Van Pur)
Produkowane od: 2011
Styl: hefeweizen
Alkohol: 5,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Mdła trochę, ale przyzwoita etykieta, plus za dedykowany kapsel.
5,5/10





Barwa
Dość ładny, złoty kolor, połowicznie (zbyt lekko) zmętnione, pięknie ulatujący gaz. 
3,5/5

Piana
Gęsta, biała, w miarę wysoka, ale dość szybko opada. 
4/5

Zapach
Intensywny, goździkowo-drożdżowy może z nieznaczną nutą bananową; klasyczny, naprawdę piękny aromat weizena. 
8,5/10

Smak
W smaku już bardziej delikatne, nieco mniej pszenicznego charakteru, ale to bez wątpienia nieoszukany weizen, choć może nie najwyższych lotów; najbardziej przeszkadza przebijanie się alkoholu i brak tej minimalnej, odpowiedniej dla stylu goryczki; poza tym niezłe, słodko-kwaskowate. 
6/10
Tekstura
Wysycenie na podniebieniu jest w sam raz, ale jego nadmierna ilość wychodzi już w żołądku.
3,5/5

6.0/10

Duże, pozytywne rozczarowanie. Naprawdę niezły hefeweizen w uczciwej jak na swą jakość cenie. Na "export" to się jednak zdecydowanie nie nadaje, chyba że do krajów spod znaku piwnej pustyni.

wtorek, 15 października 2013

Fortuna: Miłosław Pilzner

Rzadko opisuję piwa z polskich browarów tzw. regionalnych, ale w sumie nie mam się co kajać: gdy ma się dostęp do sklepów specjalistycznych, ten segment przestaje wzbudzać większe emocje. Dziś jednak będzie tak zwyczajnie, jak tylko się da: nie dość że piwo z polskiego browaru regionalnego, to jeszcze pilzner.

Informacje ogólne:
Piwo: Miłosław Pilzner
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Miłosław
Browar: Fortuna
Produkowane od: 2011
Styl: pilzner
Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: 12,2%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Nie rzucająca na kolana, ale bardzo ładna, sympatyczna etykieta. Co ciekawe, chwaląc się otwartą fermentacją, producenci porównują się z dumą do browarów kontraktowych. Dedykowany kapsel.
8/10


Barwa
Pełna, złota, bardzo ładna
4/5

Piana
Zaskakująco gęsta i obfita, oblepia szkło, zostaje do końca - nie da się do niej przyczepić. 
5/5

Zapach
Bardzo przyjemny i intensywny, na pierwszym planie zdecydowanie słód, ale lekko ziołowa chmielowość jest bez wątpienia obecna; można nawet wyczuć subtelne cytrusy, choć już bardzo odległe; pojawia się lekki diacetyl, ale raczej akceptowalny. 
8,5/10
Smak
W smaku dotychczasowy czar pryska, słód zdecydowanie za mocno dominuje, piwo jest wręcz słodkawe, co byłoby wcale fajne, ale przy solidnej goryczce, której niestety brakuje; ogólnie jednak przenoszą się pozytywne wrażenia z zapachu, co w połączeniu daje smak mało ciekawy, ale przyjemny i korzystny. 
6,5/10

Tekstura
Zwiększenie wysycenia by nie zaszkodziło, choć niedostatek nie rzuca się w oczy jakoś szczególnie.
4/5

6.5/10

Zaskakująco dobry pilzner, naprawdę przyjemny, a w otoczce pozasmakowej niemal znakomity. W zasadzie na poziomie propozycji pilznerowej BrewDoga, a cenowo nieporównywalnie korzystniejszy. Na pewno powrócę kiedyś do Fortuny, acz raczej nieprędko.

piątek, 11 października 2013

Meantime: Yakima Red

Powracam do londyńskiego browaru Meantime, by spróbować ich interpretacji amerykańskiego amber ale. Ich porter czekoladowy to jedno z najlepszych piw, jakie piłem, więc poprzeczka jest zawieszona wysoko.

Informacje ogólne:
Piwo: Yakima Red
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Meantime Brewing Company
Produkowane od: 2011
Styl: amerykańskie amber ale
Alkohol: 4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jak za pierwszym, tak i tym razem genialne. 
10/10





Barwa
Bardzo ładne, klasycznie bursztynowe.
4,5/5

Piana
Ładna, gęsta, choć nie za wysoka; utrzymuje się do końca. 
4,5/5

Zapach
Mocna dawka aromatycznego, amerykańskiego chmielu, trochę bardzo przyjemnej chlebowości; znakomity.
9,5/10

Smak
Bardzo lekki i przyjemny, powtarza doznania z zapachu, choć przeważać zaczyna chlebowość i słodowość, do tego fajna kwaskowatość i bardzo subtelna goryczka.
8,5/10
Tekstura
Bezbłędna.
5/5

8.5/10

Choć zdecydowanie nie oszołomiło już w takim stopniu co Chocolate Porter, to kolejne absolutnie znakomite piwo z tego browaru. Bez wątpienia zasłużył na bliższe przyjrzenie mu się i degustację większej liczby piw.

Brouwerij de Koningshoeven (Bavaria): La Trappe Isid'or

Kolejny powrót: tym razem do piwa jedynych trapistów z Holandii. Miałem już okazję degustować cztery produkty marki La Trappe, tym razem piwo uwarzone na 125-lecie browaru, ochrzczone imieniem pierwszego mnicha-browarnika.

Informacje ogólne:
Piwo: La Trappe Isid'or
Kraj: Holandia
Prowincja: Brabancja Północna
Miasto: Berkel-Enschot
Browar: Brouwerij de Koningshoeven (Bavaria)
Produkowane od: 2009
Styl: belgijskie bursztynowe mocne ale
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jak zawsze w przypadku La Trappe piękna butelka, etykieta - z wizerunkiem mnicha Izydora - i kapsel.
9,5/10




Barwa
Piękny, jasnomiedziany kolor z niezwykle mocno pracującym gazem i lekkim zmętnieniem. 
5/5

Piana
Gęsta i obfita, choć nie za wysoka. 
4,5/5

Zapach
Niezwykle intensywne nuty karmelu, cukierków, wanilii i suszonych śliwek; do złudzenia przypomina szlachetnego koźlaka, piękny. 
9,5/10

Smak
Bardzo łagodne; już więcej nut typowo belgijskich, delikatne posmaki owocowe i alkoholowe; słodko-gorzkie, goryczki przydałoby się trochę więcej, ale bardzo smaczne.
8,5/10
Tekstura
Na początku ogromne, znacznie za duże wysycenie; pod koniec na szczęście odpuszcza.
2/5

7.5/10  

Świetne piwo, bardzo ciekawe, nietypowe, zdecydowanie warto poznać. Ocena umiejscawia je pomiędzy Blondem i Triplem a Dubblem a Quadruplem z tego browaru.

środa, 9 października 2013

Anderson Valley: Poleeko Pale Ale

Po prawie pół roku powracam do browaru Anderson Valley ze Stanów, który wspominam bardzo dobrze, choć nie idealnie. Próbowałem już imperialnego IPA i stoutu owsianego - pierwsze świetne, drugie odrobinę mniej.

Informacje ogólne:
Piwo: Poleeko Pale Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Boonville
Browar: Anderson Valley Brewing Company
Produkowane od: brak danych
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml

Opakowanie
Etykieta niemal identyczna jak na stoucie, a jednak szczegóły w postaci czcionki sprawiają, że wywiera nieco słabsze wrażenie. Tak czy inaczej bardzo przyjemna, firmowy kapsel.
8/10



Barwa
Jasnozłote z lekkim osadem; nie powala. 
2,5/5

Piana
Gęsta, obfita, osiadająca na szkle i trwała. 
5/5

Zapach
Piękny, orzeźwiający, świeży aromat chmielu i owoców; przyczepić się można jedynie do intensywności. 
8,5/10

Smak
W smaku bardzo lekkie, chmielowo-ziołowe, bardzo smaczne, orzeźwiające, z przyjemną goryczką. 
8,5/10


Tekstura
Poważnym mankamentem jest znacznie za niskie, bliskie zeru wysycenie, choć na samym początku jest jeszcze w porządku.
1,5/5

7.0/10

O ile oczekiwania nie skoczyły mi w górę przez te pół roku, jest to najgorsze piwo jakie piłem z tego browaru, co nie zmienia faktu, że bardzo dobre. 

sobota, 5 października 2013

Del Ducato: Winterlude

Dziś czynię drugie podejście do włoskiego browaru del Ducato, z którego miałem okazję próbować stoutu owsianego, który ze względu na cenę dość mocno mnie rozczarował. Tym razem tripel.

Informacje ogólne:
Piwo: Winterlude
Kraj: Włochy
Region: Emilia-Romania
Miasto: Roncole Verdi
Browar: Birrificio del Ducato
Produkowane od: brak danych
Styl: tripel
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Jak poprzednio piękna butelka z firmowym kapslem i ciekawą etykietą.
10/10




Barwa
Złociste, zmętnione w bardzo ciekawy sposób. 
4,5/5

Piana
Gęsta, biała, obfita. 
5/5

Zapach
Przepiękny, klasycznie belgijski, orzeźwiający zapach goździków i owoców, zwłaszcza cytryn. 
9,5/10

Smak
W smaku bardzo pełne, wyraziste, wręcz pikantne, bardzo dostojne; trochę za mocny alkohol. 
9/10

Tekstura
Przydałoby się solidnie obniżyć wysycenie, choć ogólnie tekstura niezła.
3,5/5

8.5/10

Znakomita rehabilitacja za wspominane rozczarowanie. Włoski tripel przebił i to zdecydowanie te w wykonaniu trapistów z Chimay i La Trappe.