wtorek, 28 lutego 2017

Port Brewing: Lost Abbey - Red Poppy Ale

Kiedy człowiek w krótkim okresie czasu ma okazję pić parę różnych piw z tak genialnego browaru jak Port Brewing, wpada w lekkie wyrzuty sumienia pomieszane z niepokojem, bo wie, że na to raczej nie zasłużył. Tak właśnie mam teraz - po Framboise de Amorosa i Track #8 czas na Red Poppy Ale, lekkiego (lekkiego, ale droższego od każdego piwa z tego browaru, jakie piłem) kwasa z ziarnami maku i wiśniami. Bazą do tego piwa jest Dawn Patrol Dark, mild z Port Brewing. Po pierwszej fermentacji miesza się go w beczce dębowej i wiśniami z innym piwem z PB, Amigo Lager. W rezultacie ma być coś przypominającego flamandzkie red ale. Co zabawne, te dwa piwa mają na RB oceny zupełnie bez szału, a w ten sposób potraktowane jako Red Poppy Ale zajmują dziesiąte miejsce w ogólnoświatowym rankingu sour red/brown. Oczekiwania mam doprawdy przepotężne, ciężko będzie im sprostać.

Informacje ogólne:
Piwo: Lost Abbey - Red Poppy Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: flamandzkie czerwone ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: brak danych
Cena: 90 zł (120 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Pure genius, nawet jak na ten browar. 
10/10



 
Barwa
Genialna czerwień.
5/5
 
Piana
Prawie idealna.
4,5/5
 
Zapach
O boże, jaki cudowny flanders. Suszone owoce, wiśnie, maliny, mnóstwo ale to mnóstwo dębu, wyschnięte liście, jabłka, mnóstwo tanin, leciutka karmelowa słodowość i o dziwo dość wyraźna nuta maku. Genialny i genialnie intensywny.
9,5/10
 
Smak
Powtarza właściwie wszystkie nuty z zapachu, a dokłada rozsądnie wyważoną kwaśność, szlachetną taninową cierpkość i całkiem okazałą stronę słodową, podchodzącą właściwie pod czekoladę. Doskonały balans słodyczy, kwaśności i cierpkości. Niestety potworna pijalność - niestety, bo chciałoby się trochę dłużej podelektować tak znakomitym piwem za taką kupę kasy...
9/10

Tekstura
Bez zarzutu.
5/5

9.0/10

Uff, Rodenbach ciągle górą. To bardzo ważne, bo jest trzy razy tańszy i trzydzieści razy lepiej dostępny. Wciąż jest to jednak najmocniejsza wypowiedź w temacie flandersów (piwo jest właściwie totalnie flandersowe), z jaką się spotkałem, poza największymi piwami z Rodenbach. Port Brewing/Lost Abbey umacnia swoją pozycję mojego ulubionego amerykańskiego browaru. Wielkie, wielkie piwo.

poniedziałek, 27 lutego 2017

The Bruery: Mash

Dopiero pierwszy raz w tym roku piję piwo z The Bruery. Zobaczymy, co będzie miało do powiedzenia jako jeden z głównych kandydatów w walce o mój ulubiony browar ze Stanów. Miejmy nadzieję, że nieprzeciętnie dużo. Mash zapowiada się na piwo potężne - to bardzo mocne, angielskie barleywine, leżakowane w beczkach po bourbonie. Klasyka, po prostu, właściwie nic więcej browar o tym piwie nie mówi, poza wymienieniem obiecywanych nut smakowych. Prestiżu degustacji nadaje fakt, że zgodnie z informacją na stronie browaru nie zostanie to piwo już więcej stworzone.

Informacje ogólne:
Piwo: Shegöat
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Placentia
Browar: The Bruery
Styl: angielskie barleywine (Bourbon BA)
Alkohol: 12,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: 2015 edition
Cena: 105 zł (70 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Jak zwykle w przypadku The Bruery, monumentalne. Znakomita etykieta, piękna barwa.
9/10


 
Barwa
Głęboki bursztyn, bardzo ładne, choć nic ciekawego.
3,5/5
 
Piana
Bardzo obfita, przyzwoicie gęsta i trwała.
4/5
 
Zapach
Cudowne uderzenie słodyczy. Obłędne ilości wanilii, karmelu, beczki, suszonych owoców, przypieczonego chleba. Orzechy. Genialny aromat, jakkolwiek jak na taką moc mógłby być bardziej intensywny.
9,5/10
 
Smak
Wybitnie subtelna gra wanilii, cukru kandyzowanego, karmelu, przypieczonej skórki od chleba, bourbonu, dębiny, suszonych gruszek, suszonych śliwek, daktyli, fig. Może nawet odrobinę zbyt subtelna, znaczy się postulowałbym jednak jak na 12,5% większe pieprznięcie intensywnością smaku. Wciąż to wielka rzecz. Można się delektować, no nie wiem, godzinami.
8,5/10

Tekstura
Odrobinę za dużo gazu.
4/5

8.0/10

Świetne piwo, wiem że niektórym osobom będzie się wręcz jawiło jako genialne. Jak na The Bruery i potężną cenę jestem wszak minimalnie rozczarowany. Piłem już poza domem parę innych ich barleywine, wszystkie opierają się na podobnych zasadach i chyba nie zostanę wielkim fanem ich podejścia do tego stylu - fajnie że potężnie eksponują beczkę, ale mniej fajniej że kosztem słodowości. Znacznie bardziej przekonuje mnie ich wizja kwasów i ciemnosłodowców.

piątek, 24 lutego 2017

Fuller's: Vintage Ale 2014

Było zachwycające 2013, było bardzo dobre, ale rozczarowujące 2015, czas na 2014. Absolutnie przepadam za Fuller'sem i każde ich piwo to dla mnie wydarzenie. W szczególności, jeśli jest to legendarne Vintage Ale. Edycja 2014 jest wyjątkowo specjalna, bo została nachmielona na zimno chmielem Cascade - pytanie, czy nie wyjdzie z tego bardziej amerykańskie BW niż angielskie. Warto wspomnieć, że według ratebeera to najlepsza edycja Vintage Ale od 2002 roku i szósta najlepsza ze wszystkich dziewiętnastu. Zajmuje siódme miejsce w rankingu najlepszych English Strong Ale świata. 

Pamiętam, że zastanawiałem się, czy rozczarowanie 2015 nie wynikło stąd, że wypiłem ją za wcześnie. 2013 zachwyciła mnie, gdy obaliłem ją w 2015 roku. 2014 piję jeszcze odrobinę starszą, więc powinna być nienagannie ułożona, choć pytanie, co z chmielem.

Informacje ogólne:
Piwo: Vintage Ale 2014
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Fuller's Brewery
Styl: amerykańskie barleywine
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: z 2014 r. (do 31.12.2024 r.)
Cena: 38 zł

Opakowanie
Identyczne jak w przypadku 2015, a więc zmiana kształtu butelki i etykiety nastąpiła właśnie w 2014. Genialne.




Barwa
Przepiękna, na granicy miedzi i bursztynu, lekkie zmętnienie działa tylko na korzyść.
5/5
 
Piana
Genialnie obfita, ładny lacing, można by wymagać więcej od trwałości.
4/5
 
Zapach
Piękne połączenie skrajnie owocowego, wręcz słodkowoocowego chmielu (ale z nutą cytrusową) z tłustą, karmelową słodowością, dostarczającą nut również owocowych, ale bardziej owoców suszonych, ewentualnie karmelizowanych. Suszone morele, o, bardzo dojrzałe jabłka, śliwki.
9/10
 
Smak
Tutaj słodowość nie daje już się tak przepychać chmielom. Słodka w najpozytywniejszym ze znaczeń, przyjemnie karmelowa, miodowa, chlebowa. Jeśli chodzi o chmiel, to tu już mocniej działa Goldings, dostarczając przyjemnej ziołowości i rozsądnej goryczki, co świetnie współgra ze słodem, zwłaszcza na finiszu. Wchodzą nawet lekkie nuty przyprawowe, pieprzne i szlachetny alkohol. Ależ pyszne, i niebezpiecznie pijalne. Jedyny minus to lekkie żelazo, ale szybko zniknęło.
9,5/10
 
Tekstura
Przyjemnie puszyste, no może minimalnie za wiele gazu.
4,5/5

9.0/10

Ech, wspaniałe. Vintage Ale, jako seria, jest moim zdaniem mocno niedohajpowanym piwem. Żal mi jednak, że nie zwróciłem uwagi, iż ta edycja była chmielona Cascadem i nie wypiłem go trochę wcześniej. Zachowało niemało z nowofalowej chmielowości, ale świeższe mogło rozwalać tak już totalnie. 2013 rozwaliło mnie nieznacznie bardziej.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Cantillon: Vigneronne

Cantillon = ekscytacja. W tym przypadku wyjątkowo duża. Vigneronne nie robi może szału w rankingach, ale cieszy się potężnym uznaniem kilku osób, do których gustu mam spore zaufanie. To dwuletni lambik z winogronami, konkretnie białymi winogronami ze szczepu Muscat. Jak zapewnia browar, piwo to jest dalekim kuzynem białego wina - połączenie beczki z winogronami musi robić swoje. Przyznam, że pomysł połączenia lambika z winogronami, a białymi chyba w szczególności, wydaje mi się znakomity. Otwierać czas.

Informacje ogólne:
Piwo: Vigneronne
Kraj: Belgia
Miasto: Bruksela
Browar: Brasserie Cantillon
Styl: lambik winogronowy
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: zabutelkowana 29 października 2014 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Uwielbiam etykiety Cantillon, a ta przebija wszystkie dotychczasowe. Słowo wyjaśnienia - symbol na środku to nie jest gwiazda Dawida, a symbol alchemiczny, reprezentujący balans pomiędzy żywiołami - ogniem (kocioł warzelny), ziemią (zboże), powietrzem (dzikie drożdże), wodą.
9,5/10
 

Barwa
Cytrynowa żółć, trochę brzydkiego zmętnienia, ale zachęcające.
3,5/5
 
Piana
Marna, nie chce się tworzyć, praktycznie od początku tylko gruby pierścień.
2/5
 
Zapach
Stajnia, dość hardkorowa stajnia, która nowicjusza odrzuciłaby chyba całkowicie; skóra, dalej dębowa beczka, delikatne cytryny. W tle powiew słodkich owoców, mogą to być winogrona, czemu nie. Z czasem te winogrona stają się oczywiste. Jest tam jeszcze coś takiego, co kojarzy mi się bardzo z jakąś włoską potrawą, ale nie mogę ogarnąć z jaką. Piękny i bardzo złożony, choć znam lepsze lambiki.
9/10
 

Smak
Przepyszne. Bardzo kwaśne, powiedziałbym że już ekstremalnie, w sposób mocno przypominający cytrynę, ale w swojej ekstremalności masochistycznie przyjemny. Z drugiej strony szybko kubki smakowe się przyzwyczajają i robi się już subtelnie. Może wariuję, ale poza względnie standardowym funkiem, beczką, skórą i tak dalej, jest tu też krótka i subtelna, ale wyraźna nuta czegoś w rodzaju spalenizny, ale nie a la palone słody, a już bardziej a la torf, spalone kable. Bardzo dziwne, ale świetnie tu działa. Powraca jeszcze na finiszu, gdzie łączy się z najlepszą ziemistością ever. Winogrona w smaku dużo mniej się panoszą.
9,5/10
 
Tekstura
Nie zaprotestowałbym przeciwko solidnemu podwyższeniu nagazowania.
4,5/5

8.5/10

To kolejne znakomite piwo z Cantillon (jak kocham niekwaśną Belgię, tak nie mogę już wykluczać, że Cantillon będzie kiedyś moim ulubionym belgijskim browarem), jakkolwiek minimalnie się rozczarowałem przez recenzje moich znajomych. Liczyłem na lambika ostatecznego, rozpierdziel, a Fou' Foune, Iris i Armand & Gaston zdecydowanie górą, więc nawet podium nie ma. Piwo jednak fascynujące i przepyszne.

sobota, 18 lutego 2017

Browar Zamkowy Cieszyn: Porter ze Szwestką Jubileuszowy

Jedna z najgłośniejszych premier w polskim piwowarstwie 2016 roku i chyba najbardziej kontrowersyjna. Jubileuszowy porter bałtycki ze szwestką (suszona - ale nie wędzona - śliwka) i płatkami dębowymi, leżakowany przez 18 miesięcy, miał być (nieplanowaną) odpowiedzią browaru w Cieszynie na genialne Imperium Prunum Kormorana z suską sechlońską. Szybko uznano, że odpowiedź z niego niezbyt godna rywala, ale prawdziwe kontrowersje pojawiły się, gdy niedługo po pokazaniu się piwa w sklepach specjalistycznych trafiło ono do Tesco w cenie... z tego co pamiętam, gdzieś tak dwa razy mniejszej, co patrząc na to, że pierwsza kwota wynosiła jakieś 60-70 zł, miało prawo oburzać. To już trzeci porter bałtycki z tego browaru, jaki piję. Dwa pierwsze były zdecydowanie niesatysfakcjonujące, zobaczymy czy chociaż na 170-lecie browaru się postarali.

Informacje ogólne:
Piwo: Porter ze Szwestką Jubileuszowy
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Cieszyn
Browar: Browar Zamkowy Cieszyn (Grupa Żywiec)
Styl: porter bałtycki
Alkohol: 10,5%
Ekstrakt: 23%
Objętość: 500 ml
Warka: do 10.01.2017 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Trzeba przyznać, że genialne. Piękna tuba, piękna numerowana butelka z kabłąkowym zamknięciem i subtelną etykietą, świetny pokal - no rewelacja, skrajnie rzadko spotykana w piwie rewelacja.
10/10

Barwa
Czarne, nieprzejrzyste, jeno z łagodną łuną miedzi u nasady pokala.
5/5
 
Piana
Oprócz trwałości wszystko jest w niej genialne.
4,5/5

Zapach
Superowy. Bardzo intensywny, śliwkowy, karmelowy, palony, kawowy, i znowu - śliwkowy, śliwkowy i śliwkowy. Bardzo słodki. Znakomity.
8,5/10
 
Smak
Bardzo fajna czekoladowa kawowość, delikatniejsza niż w zapachu śliwka, obiecywana delikatna cierpkość od płatków dębowych. Bardzo przyjemne zestawienie słodyczy z delikatną kwaskowatością, nie zaszkodziłoby wprowadzić jakąś symboliczną goryczkę. Niestety jest słynne żelazo, choć dużo mniejsze niż w standardowych porterach z Cieszyna, właściwie po paru łykach już go prawie nie czuć. Alkohol nie jest ukryty idealnie, ale całkiem dobrze. Piękny, karmelowo-przypalano-czekoladowy finisz. Nie no, superancko przyjemne, znakomite naprawdę.
9/10
 
Tekstura
Ciut za dużo gazu, poza tym bardzo fajna, puszysta.
4,5/5

8.0/10

Oczywiście nie ma to piwo startu do Prunum, ale głosy, że to jakiś chłam, wydają mi się podyktowane chęcią dowalenia browarowi - za politykę cenową, za to że należy do koncernu, za to że nie ma podjazdu do Prunum, za to że Kopyr się zachwycił, za to że kreuje ten produkt na mega sztos, a jednak mega sztosem nie jest (pewnie za to ostatnie głównie). Mnie... może niekoniecznie zachwyca, ale prawie, natomiast jest to najlepsza rzecz od koncernu, jaką w życiu wypiłem (pokonał Okocim Porter). I ma moim zdaniem wielki potencjał do leżakowania. Patrząc na to, że Porter Warmiński jest na trochę wyższym poziomie, to niekoniecznie jest to produkt warty swojej ceny, ale... w sumie dość unikalny, tej ceny z Tesco jest warty, tej ze sklepów specjalistycznych to już tak średnio.

środa, 15 lutego 2017

Pinta (Browar na Jurze): Table Brett

Table Brett, piwo uwarzone po raz pierwszy na zeszłoroczny Beer Geek Madness, to pierwsze podejście Pinty do brettanomyces. To leciutkie, stołowe piwo pszeniczno-jęczmienne lekko nachmielone na aromat nowofalowymi chmielami w drugiej połowie zeszłego roku zostało wlane w butelki, co bardzo mnie cieszy, bo sporo sobie po nim obiecuję. Co ważne, jest dzikie, ale nie kwaśne. Pinta wykorzystało mieszankę sześciu szczepów o nazwie Amalgamation Blend, wspomożono się też "oswojonymi" drożdżami belgijskimi.

Informacje ogólne:
Piwo: Table Brett
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Styl: wild ale
Alkohol: 3,5%
Ekstrakt: 9%
Objętość: 500 ml
Warka: do 11.04.2017 r.
Cena: 6,99 zł

Opakowanie
Całkiem fajne kolorystycznie, jak zwykle doskonałe merytorycznie.
9/10


 

Barwa
Ekstremalnie jasne, słomkowe, mocno mętne. Takie rustykalne, fajne.
3,5/5
 
Piana
Przy pierwszym nalaniu beznadziejna, przy drugim już zupełnie dobra.
3/5
 
Zapach
Delikatna, ale bardzo ładnie skomponowana, owocowa chmielowość i jeszcze bardziej delikatne wtrącenia wiejskie. Ciut najlżejsze możliwej słodowości. Fajny, ale stanowczo za mało intensywny.
6,5/10
 
Smak
Bardzo przyjemne, lekkie, stołowe piwo. Bretty za wiele jak dla mnie nie wniosły, no w każdym razie spodziewałem się większej dzikości. Niemniej to fajne połączenie cienkiej, chlebowej słodowości, delikatnego amerykańskiego chmielu i subtelnej wiejskości. Świetnie wchodzi.
8/10
 
Tekstura
Nieznaczny niedostatek gazu.
4/5

6.5/10

Hm, bardzo fajne piwo "do picia", ale po bardzo dobrych recenzjach liczyłem na więcej. Na więcej brettów, więcej chmielu, więcej. Chętnie wypiję kiedyś jeszcze to piwo, gdy w danym miejscu nie będzie nic innego równie lekkiego, a będę potrzebował lekkości. Niestety może się to nie zdarzyć - konkurencję robią mu grodziskie, 1 na 100 i parę innych rzeczy.

wtorek, 14 lutego 2017

Port Brewing: Lost Abbey - Track #8

Kolejna szansa przed Port Brewing na rozwalenie mi mózgu. Track #8 powstał na bazie piwa Judgment Day, quadrupla warzonego przez ten browar. Judgment Day został wlany do beczek po bourbonie z dodatkiem lasek cynamonu i suszonych papryczek chili. Jest potężne (13,7%), jest znakomicie oceniane (dziesiąty najlepszy quadrupel świata na ratebeerze, do niedawna, przed premierą Bub Extreme, siódmy), jest z Lost Abbey. Mam potężne oczekiwania.

Informacje ogólne:
Piwo: Lost Abbey - Track #8
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: quadrupel (Bourbon BA)
Alkohol: 13,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: brak danych
Cena: 79,70 zł (106,27 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Troszkę mniej artsy niż zwykle, ale kolorystyka jest dla mnie niezwykle przyciągająca. Genialne jak zawsze.
10/10

 

Barwa
Czarne, pod mocnym światłem brązowawe, piękne.
4,5/5
 
Piana
Jak na takiego mocarza, w porządku.
3/5
 
Zapach
Potwornie bogaty. Cynamon, rodzynki, szlachetny alkohol, wanilia, drewno, whiskey, chili, suszone śliwki, wiśnie, czekolada. Kokos jakiś, migdał. Obłędny.
9,5/10
 
Smak
Dość spokojny jak na tak mocne piwo, świetnie ukrywa ciężar. Dalej spora rola cynamonu, spora rola beczki - właściwie czuć dość bezpośrednio bourbon, szlachetny bourbon - no a poza tym wszystkie te oblicza owoców - rodzynki, suszone śliwki, wiśnie, do tego troszeczkę czekolady i orzechy, niemal niezauważalna pikantność od papryczek. Ma taką alkoholową otoczkę, ale nie ma to nic wspólnego z jakimś rozpuszczalnikiem czy gryzieniem, to mega szlachetny, starzony alkohol. Rodzynkowy finisz. Mega.
9/10

Tekstura
Może nieco za dużo gazu.
4/5

8.5/10

Jedno z tych piw, które są po pierwsze piwami leżakowanymi w beczce po czymś, a dopiero po drugie takim a takim stylem piwa. Najbliżej temu do quadrupla, ale po to piwo sięga się przede wszystkim po doznania beczkowe. Znakomita rzecz, chociaż może i pozostawia minimalny niedosyt, brakuje mu dosłownie jednego błysku więcej do oceny naprawdę wybitnej.

Parę godzin temu minęły cztery lata, odkąd prowadzę bloga. To już naprawdę długo. Patrzę w tył zaskoczony tym faktem. Mnóstwo już piw wypiłem, ale wciąż dobrze pamiętam praktycznie każde z nich. To chyba dobrze.

sobota, 11 lutego 2017

Port Brewing: Lost Abbey - Framboise de Amorosa

Port Brewing/Lost Abbey to na chwilę obecną mój ulubiony amerykański browar. Na sześć piw, jakie od nich piłem, aż trzy były genialne. Nie że bardzo dobre, świetne, znakomite - genialne po prostu. Nie miałbym nic przeciwko, żeby dzisiaj wjechało czwarte i ostatecznie przypieczętowało dominację browaru z Kalifornii. Szansa jest niemała, bo Framboise de Amorosa to mocne, malinowe kwaśne ale leżakowane w beczkach po czerwonym winie. Raczej rzadko spotyka się tego rodzaju leżakowanie, a szkoda, bo czerwone wino często robi doskonałą robotę. Piwo cieszy się czternastym miejscem w rankingu nietradycyjnych kwaśnych/dzikich ale na RB. Będzie to również luźno jedno z dziesięciu najdroższych piw mojego życia, więc oczekiwania mam naprawdę spore.

Informacje ogólne:
Piwo: Lost Abbey - Framboise de Amorosa
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: imperialne oud bruin (Red Wine BA)
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: brak danych
Cena: 90 zł (120 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Lost Abbey - i wszystko jasne. Genialne.
10/10

 


Barwa
Mocno zmętnione, czerwono-brązowe, piękne.
4,5/5
 
Piana
Obfita, ale grubopęcherzykowa i kiepsko trwała.
2/5
 
Zapach
Bardzo malinowy, a jednocześnie bardzo beczkowy. Kwaśność malin łączy się ze słodyczą beczki i daje również wrażenie nieco truskawkowe. Lekka winność i funk niesamowicie to wszystko uszlachetnia. Przepiękny aromat, niemal genialny.
9,5/10
 
Smak
Tu trochę mniej malinowe, a bardziej flandersowe, wchodzą suszone owoce, zielone jabłka, totalna winność, minimalnie octowa. Tak, to jest flanders. Maliny mocno wycofane, ale są w tle, fajnie przełamują swoją świeżością. Świetne, choć  kwas trochę zbyt gryzący.
8,5/10
 
Tekstura
Za dużo gazu, tak nawet znacznie za dużo.
2,5/5

8.0/10

Świetne piwo, które z pełną odpowiedzialnością można określić jako oud bruin. Nie ukrywam, że spodziewałem się czegoś trochę większego, czegoś olśniewającego, a to po prostu świetny flanders, ale kłaniający się największym piwom z Rodenbach, które są znacznie tańsze, więc... więc cieszę się, że mam już drugą butelkę tego piwa w piwnicy (potencjał do leżakowanie ogromny) i nie muszę już w nie więcej inwestować.

środa, 8 lutego 2017

Artezan: Preparat

Preparat był swojego czasu piwem niezwykle pożądanym jako jedno ze skrajnie niewielu (dwóch?) polskich barleywine na rynku, w dodatku barleywine wędzone. Dziś raczej nikogo o palpitację serca jego widok nie przyprawia, ale wciąż mieści się w top 50 polskich piw na RB, no i wędzone BW to rzadkość - sam nie piłem jeszcze ani jednego. A brzmi super, wędzonki lubią mocno słodowe piwa.

Informacje ogólne:
Piwo: Preparat
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Błonie
Browar: Artezan
Styl: wędzone angielskie barleywine
Alkohol: 9%
Ekstrakt: 22%
Objętość: 500 ml
Warka: do 31.03.2017 r.
Cena: 16,90 zł

Opakowanie
Prosto, ale bardzo ładnie, kolorystycznie zwłaszcza superowo.
7,5/10



 
Barwa
Mętne i czerwone, wygląda trochę jak mus truskawkowy, świetna prezencja i bardzo oryginalna.
5/5

Piana
Przepiękna, gęsta, puszysta, trwała.
4,5/5

Zapach
Na pierwszym planie piękna, intensywna, drzewna wędzonka, trochę ogniskowa, trochę szynkowa. Podszyta jest równie pięknymi rodzynkami i karmelem. Nie ma szału, jeśli chodzi o złożoność, ale jest mocno jeśli chodzi o przyjemność.
7,5/10

Smak
Podobnie jak w zapachu - świetna wędzonka, choć tym razem już nie na tle, a w parze z bardzo przyjemną, słodową, karmelowo-owocowo-rodzynkową słodyczą. Przefajny, chlebowy finisz. Minimalnie alkoholowe, ale nie przeszkadza to bardzo.
8,5/10

Tekstura
Gwóźdź programu - dawno nie spotkałem się z taką puszystością piwa. 
5/5

7.5/10

Nie wiem, jak smakował Preparat w swoich początkach. Jeśli tak jak obecny, to jest to legenda zasłużona, bo w swoim czasie musiał być rewelacją, ale zarazem trochę zdezaktualizowana. Łatwo dziś o lepszą wędzonkę, łatwo o lepsze barleywine (pytanie tylko, czy tańsze). 

wtorek, 7 lutego 2017

Oude Geuze Boon Black Label

Już drugie podejście w tym roku do Brouwerij Boon. Boon produkuje kilka różnych wersji gueuze, z których Black Label jest na RB najlepiej oceniana (19. miejsce w rankingu gueuze). Być może najpierw powinienem zapoznać się z podstawką i wersją Mariage Parfait, bo jeszcze tego nie zrobiłem, no ale trudno, jedziemy z tym co mamy. Piwo jest mieszanką rocznego, dwuletniego i trzyletniego lambika.

Informacje ogólne:
Piwo: Oude Geuze Boon Black Label
Kraj: Belgia
Prowincja: Brabancja Flamandzka
Miasto: Lembeek
Browar: Brouwerij Boon
Styl: gueuze
Alkohol: 6,4%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: druga edycja (do 12.04.2036 r.)
Cena: 45 zł (30 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Wielka butla z korkiem i przezroczystą etykietą, z daleka napisy wyglądają więc na malowane. Bardzo ładnie.
8/10


 
Barwa
Jasnozłote, zmętnione w niepiękny sposób.
2/5
 
Piana
Bardzo grubopęcherzykowa, szybko redukuje się do grubego pierścienia, ale ten już jest tytanicznie trwały.
4/5
 
Zapach
Bardzo subtelny, oczywiście agresywny świat funku ma tu chyba największy udział, ale potężna jest też rola słodkiej, dębowej beczki i niewiarygodnej jak na lambika podbudowy słodowej. Trochę ziemiste. Lekko miodowe nawet, super.
9/10
 
Smak
Również dość stonowane, ale nie znaczy to że mało intensywne. Przyjemny, mało gryzący funk, spora słodowa podbudowa, delikatna kwaśność i cierpkość. Na finiszu chlebowe, słodowość jest naprawdę mocna w tym piwie i świetnie współgra z kwasem.
8,5/10

Tekstura
Bardzo wysokie wysycenie, ale jeszcze ok.
3/5

7.5/10

Takie bardziej... wiejskie gueuze niż dzikie. Bardzo subtelne i eleganckie, można by tym piwem zaczynać edukację lambikową, nikogo chyba nie powinno zniszczyć. Przyznam, że spodziewałem się po nim więcej, nie miałbym raczej jakiegoś ciśnienia na powtórkę, choć raz naprawdę bardzo warto go spróbować.

niedziela, 5 lutego 2017

Hendrych: H16

Ostatnia część tryptyku przywiezionego z Czech. W klasycznych czeskich stylach Rodzinny Browar Hendrych sprawdził się bardzo dobrze, choć bynajmniej nie wzorowo. Na koniec sprawdzę, jak poradzili sobie z pierwszym stylem rewolucji piwnej, AIPA. W tym przypadku tak mocnym, że ocierającym się już o wersję imperialną.

Informacje ogólne:
Piwo: H16
Kraj: Czechy
Kraj (adm.): hradecki
Miasto: Vrchlabi
Browar: Rodinný Pivovar Hendrych
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 11%
Objętość: 330 ml
Warka: do 15.02.2017 r.
Cena: brak danych 

Opakowanie
Takie samo jak na poprzednich Hendrychach.
6,5/10

 


Barwa
Głębokie złoto, przechodzące w bursztyn i burza gazu, piękne.
5/5
 
Piana
Genialna.
5/5
 
Zapach
Bardzo ładne, słodkie chmielowe owoce tropikalne niestety przecięte niebagatelną dawką diacetylu. Takiego przyjaznego, swojskiego, czeskiego, ale to nie jest jego miejsce. Mimo wszystko przyjemnie się to wącha, ale piwo jest jakby niedoleżakowane.
6/10
 
Smak
AIPA zdecydowanie ze wschodniego wybrzeża, mocno stawiająca na bazę słodową, co całkiem mi się podoba, bo ładna to baza - mocno chlebowa, z rozsądną dawką karmelu, a jednocześnie wciąż tylko baza dla chmielowych owoców i sporej goryczki. Balans słodycz-goryczka jest naprawdę świetnie trafiony. Dosyć proste, ale koszmarnie pijalne jak na 7,5% AIPA, do którego w smaku (diacetyl prawie całkowicie zniknął) ciężko się przyczepić, choć i o jakiś zachwyt niełatwo.
7,5/10

Tekstura
Bez zastrzeżeń.
5/5

6.5/10
 
Trochę zabite diacetylem w zapachu, ale dobre AIPA. W dawnych, prostszych czasach, mógłbym być klientem Hendrycha nawet codziennie. Robią po prostu dobre, bezpretensjonalna piwa. Na dzień dzisiejszy są to jednak piwa, do których bez sensu byłoby wracać.

piątek, 3 lutego 2017

Omnipollo (Dugges): Noa Pecan Mud Cake

Mało które piwo wzbudza równie dużo emocji, co Noa Pecan Mud Cake. Dla jednych jest symbolem geniuszu Omnipollo, dla innych - symbolem swojego rodzaju nieetyczności szwedzkiego kontraktowca. Piwo cieszy się furorą, niewiele mu brakuje do top 50 RISów na ratebeerze, jest bardzo chodliwym towarem na rynku wymian. Dla niektórych osób jest to oburzające, ponieważ w pewnej mierze wspaniały (rzekomo) smak i aromat piwa jest zasługą naturalnych aromatów orzechów pekan (owoców drzewa zwanego orzesznikiem jadalnym). Ot, efekt który większość piwowarów starałaby się (raczej nadaremnie, bo klasyczne składniki dużo słabiej oddają swoje właściwości niż aromaty stworzone chemicznie na ich bazie) uzyskać, skrupulatnie wrzucając orzechy w odpowiedniej liczbie i w odpowiednim momencie do piwa, Omnipollo bez ceregieli uzyskało go w sposób dość prostacki. Niektórzy bojkotują, inni wyśmiewają bojkotujących (warto dodać, że Omnipollo wyraźnie zaznacza obecność aromatów w swoich piwach). Ja stosunek do tej sprawy mam chyba dość prosty. Na pewno większe uznanie miałbym dla piwowara, który nawet trochę słabszy efekt uzyskałby tradycyjną drogą, ale... większe uznanie będę miał dla PIWA po prostu smaczniejszego niż mniej smacznego. W związku z czym, bojkotować Omnipollo nie zamierzam, jestem skłonny się jarać, i to mimo że mam do piwa wciąż trochę romantyczne podejście i lekki zgrzyt u mnie te aromaty powodują.

Informacje ogólne:
Piwo: Noa Pecan Mud Cake
Kraj: Szwecja
Region: Västra Götaland
Miasto: Landvetter
Browar: Dugges Bryggeri (Omnipollo)
Styl: orzechowy stout imperialny
Alkohol: 11%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak daty ważności
Cena: 50 zł (75,76 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Genialne w swojej prostocie. Już teraz jest kultowe i nie bez powodu.
9/10 


 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5

Piana
Gęsta, obfita, drobna, oblepia szkło i dość długo się utrzymuje.
4/5

Zapach
Jedyny w swoim rodzaju, nie do uzyskania normalnymi metodami. Orzechy, ciągnące się toffi, gorąca czekolada. Kojarzy mi się niemożebnie z cukierkami Dumle. A jednak jest minimalnie sztuczny, taki przesadzony, trochę to wychodzi. Wciąż genialne wrażenie.
9/10

Smak
Tu dużo więcej piwa. Na pierwszym planie, mimo wciąż mocno udzielającego się aromatu orzechów, jest mocno palony, kawowo-czekoladowy stout imperialny. Orzechy w toffi zaraz za nim. Ten RIS, który wyziera tu spod orzechów, wcale jakiś genialny nie jest, jest bardzo dobry, ale nic specjalnego jak na ten styl. Finisz nazwałbym nawet rozczarowującym. Aromat podnosi smak do rangi świetnego, jednak wciąż nie jest to taki orgazm, jaki niektórzy mają przy tym piwie.
8,5/10

Tekstura
Piękna, kremowa gęstość i symboliczne wysycenie, bez zarzutu.
5/5

8.0/10

No i po krzyku. Piwo ze znakomitym, hehe, aromatem, ale w smaku to nie jest wielki RIS, no bardzo nie jest. Ciągle czekam, aż piwowarzy z Omnipollo mi czymś naprawdę zaimponują. Świetność NPMC to efekt dodania znakomitego, bardzo trafionego aromatu do dobrego RISa bazowego.