wtorek, 29 lipca 2014

Widawa & Kopyra: Kuguar

Mimo ostatnich lekkich wpadek kolaborantów postanowiłem dać im kolejną szansę, mając w pamięci świetne poprzednie piwa i fakt, że ciężko ich wypusty dostać. To już piąte piwo i piąte chmielone amerykańskim chmielem (choć jedno z nich było chmielone tylko symbolicznie). Tym razem jeden z ulubionych stylów Kopyry, klasyczne amerykańskie IPA. Spodziewam się, a nawet oczekuję paraliżującej goryczki.

Informacje ogólne:
Piwo: Rhino
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Chrząstawa Mała
Browar: Widawa i Kopyra
Produkowane od: 2013
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Wyjątkowo nieudana etykieta Widawy. Średni projekt w ogóle, a w dodatku jakaś straszna pikseloza (jeśli zamierzona, to tylko gorzej). Nie żeby tragedia była, ale poprzednie w większości dużo lepiej się prezentowały. Na szczęście dokładny skład jest i podciąga ocenę.
5,5/10


Barwa
Od głębokiego bursztynu do złota, klasyczny wygląd east coast IPA; bardzo ładne. 
3,5/5

Piana
Nie do przesady obfita, ale już gęsta wspaniale, dość długo się utrzymuje na powierzchni, lecz w końcu jednak pęka. 
4/5

Zapach
Nie przypomina typowego IPA - jest w nim trochę chmielu, przejawiających się w mango, papai, nawet awokado, ale sporo też karmelu i bardzo dużo jabłek, niekojarzących się z chmielem, a również wyraźna nuta drewna cedrowego - dziwny trochę, trochę intrygujący, słodki, łagodny, raczej przyjemny, ale daleko od rewelacji. 
7/10
Smak
Lepiej - do wrażeń w zasadzie identycznych co w zapachu dochodzi bardzo mocna, ale nie przesadzona, zbalansowana goryczka, która w połączeniu z tymi łagodnymi nutami daje już efekt bardzo dobry, choć może nieco prosty. 
7,5/10

Tekstura
Jest najmocniejszą stroną piwa, odrobinę bym jednak wysycenie podbił.
4,5/5

6.5/10

I znowu Kopyra mnie zawodzi. Gdzie jego słynne uwielbienie do aromatycznego amerykańskiego chmielu i piorunującej goryczki? Gdzie je zaprezentować, jeśli nie w AIPA? Dobre piwo do picia, ale na coś więcej za nudne. Samych polskich w tym stylu piłem lepszych z osiem.

Redchurch: Bethnal Pale Ale

Redchurch Brewery na tle innych angielskich mikrobrowarów nie powaliło mnie swoim piwem (acz powaliło goryczką), jednak w moim sklepie jest dostępnych sporo różnych propozycji tego browaru, a daty przydatności piw są krótkie, więc oto nadchodzi drugie podejście. Według licznych przekazów wydawało mi się, że tym razem extra special bitter, ale trochę połączony z amerykańskim pale ale z uwagi na użycie amerykańskich i nowozelandzkich chmieli. No cóż - nie, ale o tym dalej.

Informacje ogólne:
Piwo: Bethnal Pale Ale
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Wielki Londyn
Miasto: Londyn
Browar: Redchurch Brewery
Produkowane od: 2011
Styl: amerykańskie pale ale
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Redchurch podobnie jak mnóstwo rzemieślniczych browarów różnicuje swoje etykiety jedynie kolorystycznie, jest więc takie samo wrażenie co przy IPA.
7/10



Barwa
Bardzo jasne, wręcz cytrynowe, witbierowe - w połączeniu z dynamicznie ulatującym gazem i mocnym zmętnieniem efekt jest bardzo radosny, przyjemny dla oka.
4/5

Piana
Bardzo obfita, ale mało gęsta - zadziwiająco jednak przy tym trwała, zostaje do samego końca.
4,5/5

Zapach
Dominacja amerykańskiego chmielu, który dostarcza bardzo ładnych nut cytrusowych, zwłaszcza cytryny i grejpfruta - intensywny, świeży, bardzo ładny, ale jeszcze nie wybitny. 
8,5/10


Smak
W smaku również bardzo dobre, wręcz świetne - i również nie wybitne; ciężko co prawda nie zadowolić się cytrusowym bogactwem i świetną, może nieco szorstką, ale raczej w pozytywnym sensie, owocowo-ziołową goryczką, która przyczynia się do niesamowicie sympatycznego finiszu, ale jednak do wybitności czegoś brakuje, orzeźwienie również mogłoby przynosić nieco większe. 
8,5/10

Tekstura
Największy mankament - nie jest źle ogólnie, ale jednak gazu jest znacznie za dużo.
3/5

7.5/10

No więc, przede wszystkim, trzeba mieć naprawdę dużo zaparcia, by w tym piwie dostrzec angielskie ale. To stuprocentowe APA i nie ma o czym mówić. Bardzo dobre APA, choć nie wybitne. Na pewno powrócę do tego browaru, ale jest kilka innych angielskich craftów, do których ciągnie mnie bardziej.

Rogue: XS Imperial India Pale Ale

Mimo zawodu przy pierwszym poznaniu, daję Rogue drugą szansę. I to nie byle jaką - jak się okazuje, ich imperialne India Pale Ale to pierwsze piwo w tym stylu uwarzone w historii. Ciężko oczekiwać, że będzie to najlepsze IIPA, jakie w życiu wypiję, bo konkurencja jest ogromna, ale do czegoś zobowiązuje bycie pierworodnym.

Informacje ogólne:
Piwo: XS Imperial India Pale Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Oregon
Miasto: Newport
Browar: Rogue Ales
Produkowane od: 2007
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 9,5%
Ekstrakt: 20%
Objętość: 207 ml

Opakowanie
Malutka butelka w tym samym stylu, co przy Imperial Red Ale, tym razem w niebieskiej kolorystyce. Podobnie jak wtedy bardzo szczegółowe informacje o piwie.
9,5/10



Barwa
Ładna, głęboko bursztynowa, w połączeniu z mocnym zmętnieniem daje efekt bardzo ciekawy i przyjemny dla oka. 
4/5

Piana
Jest bardzo nieobfita, a cienki kożuch, który udaje się wytworzyć, niemal błyskawicznie opada do pierścienia i resztek dryfujących na powierzchni - bardzo słabo. 
1,5/5

Zapach
Aromat bardzo mocnego IPA, całkowicie dominują skondensowane, chmielowe owoce - dużo ananasa, melona, trochę przyprawowości - ładny, intensywny, a jednocześnie łagodny poprzez te nuty melonowe, ale zdecydowanie bez szału. 
6,5/10


Smak
W smaku już bardzo siermiężne, chmielowość jest niesamowicie nasilona, mocno skondensowana - sama kompozycja owocowa, jaka się tu ukazuje, podobnie jak zapach rewelacją nie jest, w dodatku nie najlepiej radzi sobie z alkoholem - najbardziej może się chyba podobać goryczka, mocna, ale nie przesadzona, jednocześnie smaczna, szlachetna, w fajny, ziołowy sposób ogarniająca finisz; poza nią jednak piwo jest najwyżej niezłe. 
7/10

Tekstura
Ma w sobie nieco za mało wysycenia, ale ogólnie zdecydowanie zdaje egzamin, nie pogłębia ciężkości piwa.
4/5

6.0/10

No i co to ma być? Ano jedno z najsłabszych imperialnych IPA, jakie piłem. Patrząc na stosunek oczekiwań do rzeczywistości, Rogue to na razie jedno z większych rozczarowań. Mają za dużą markę, żeby nie dostać jeszcze ode mnie szansy, a nawet szans, ale no naprawdę - co to ma być?

poniedziałek, 28 lipca 2014

Pinta (Browar na Jurze): Call Me Simon

Na koniec krótkiej serii piw Pinty i AleBrowaru ciekawa osobliwość - piwo uwarzone we współpracy z walijskim vlogerem (podobno bardziej popularnym w Polsce niż na wyspach). Dużo krzyku było o zasadność czegoś takiego, ale mnie w tym piwie akurat bardziej ciekawi zawartość butelki, bo styl jest nietypowy - imperialne irlandzkie czerwone ale brzmi interesująco, a przede wszystkim ryzykownie - w końcu jedną z głównych zalet IRA jest świetna (w założeniu) sesyjność, czyli coś, co w czymkolwiek imperialnym raczej nie występuje.

Informacje ogólne:
Piwo: Call Me Simon
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2014
Styl: imperialne irlandzkie red ale
Alkohol: 6,9%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Ładna, walijska etykieta w stylu Pinty. Rzut oka na jak zwykle maksymalnie bogatą w informacje etykietę i wiadomo już, że imperializm będzie polegał nie tylko na wysokim ekstrakcie, ale i na użyciu amerykańskiego chmielu (zresztą Pinta zawsze właśnie tak rozumiała słowo "imperialny"). Zadziwiająco wysokie IBU. Wyobrażałem sobie bardziej słabe barley wine, tu widocznie idą sprawy jednak w stronę jakiegoś IPA. Ciekawe.
9,5/10

Barwa
Znakomita i intrygująca - z pozoru głęboko, nawet ciemnobrązowe, pod światłem pozwala ujrzeć fantastyczne, miedziane przebłyski; piękne. 
4,5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, za to gęsta, obficie oblepia szkło, acz nie utrzymuje się za długo na powierzchni. 
3,5/5

Zapach
Genialny aromat chmielowo-owocowo-karmelowy - na pierwszym planie zdecydowanie owoce, ciemne owoce, zarówno suszone (śliwki), jak i nie (borówki, jagody, nawet truskawki); te owoce owiane są karmelowym tłem, które nadaje im słodyczy - jednocześnie nie w tle, ale bardziej obok poczynają sobie nieźle bardziej rześkie, cytrusowe owoce amerykańskiego chmielu - kompozycja jest powalająca i intensywna. 
9,5/10
Smak
W ustach, nim jeszcze coś do nas dotrze, najpierw uderza ogromna gęstość, niezwykle aksamitna, bez większej przesady syropowa; pomijając na razie teksturę, sam smak różni się zasadniczo od zapachu - absolutnie nie jest zły, ale jednak in minus; owoce jakby się ulatniają, dominuje karmel i chmiel, ale już przejawiający się nie w cytrusach, a mocnej, nieco wymagającej, ale jednak atrakcyjnej goryczce, dobrze zbalansowanej; na finiszu rządzi już totalnie chmiel, pozostawiając intensywny, ziołowy posmak; bardzo, bardzo smaczne, ale w ustach jest nieco zagubione, nieco za mało aromatyczne, przez co dość mocno wyczuwalny jest alkohol - wszystko jednak w granicach dostojności, piwo smakuje bardzo szlachetnie. 
8,5/10

Tekstura
Jak już mówiłem, jest niesamowita - prawie na pewno jest to najgęstsze piwo, jakie w życiu piłem, a miałem przyjemność poznać wiele stoutów imperialnych i porterów bałtyckich; gazu jednocześnie bardzo mało, co świetnie współgra; mimo wszystko zbyt zalepiające, minimalnie.
4,5/5

8.0/10

Na szczęście rozstaję się z Pintą w pokojowej atmosferze. Znakomite piwo, co prawda daleko od najwyższej półki Pinty, ale ciężko narzekać. Zapamiętam je w szczególności ze względu na niezwykłą teksturę, a konkretnie, jak wspomniałem, największą gęstość, z jaką się w piwie spotkałem. Bardzo warto.

niedziela, 27 lipca 2014

AleBrowar & Nøgne Ø (Gościszewo): Deep Love

Fatalnie cienko wypadł AleBrowar w dwóch ostatnich piwach i wierzę, że tym razem nastąpi rehabilitacja z nawiązką. Wzorem Pinty, która uwarzyła absolutnie genialny stout owsiany w kolaboracji z Carlow Brewing z Irlandii, AB niedługo potem nawiązał kontakt z duńskim Nøgne Ø, jednym z najsłynniejszych europejskich browarów rewolucyjnych. Co więcej, mimo że Duńczycy mają własny browar, a Polacy warzą kontraktowo, kolaboracyjne piwo zostało uwarzone na terenie AB w Gościszewie. Piwo jest z gatunku ekstrawagancji stylowej, określone zostało jako "west coast belgian rye IPA", opiera się więc na trzech różnych fundamentach: stylu belgijskim, słodzie żytnim i zachodniowybrzeżowym AIPA. Do tego jeszcze 100 IBU i można umrzeć z ciekawości, choć jest i obawa przed przesytem.

Informacje ogólne:
Piwo: Deep Love
Kraj: Polska - uwarzone we współpracy z browarem z Norwegii
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar i Nøgne Ø)
Produkowane od: 2014
Styl: hybryda belgijskie ale + amerykańskie żytnie India Pale Ale
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml

Opakowanie  
Na tak doniosłą okoliczność AB wysilił się na zupełnie inne opakowanie piwa, tworząc świetny nadruk na butelce, którego jedyną wadą jest to, że nie będzie się dało go ściągnąć i uwiecznić materialnie. Zmiana stylu nie zmieniła obecności dokładnego składu i firmowego kapsla.
10/10

Barwa
Wygląda pięknie - lawiruje od jasnobursztynowych, może nawet ciemnozłotych prześwitów do barwy miedzianej, a lekkie zmętnienie nadaje mu nieco tajemniczości. 
4,5/5

Piana
Jest bardzo obfita i wyśmienicie gęsta, oblepia lekko szkło, jedyne zastrzeżenia można mieć do niedoskonałej trwałości.
4/5

Zapach
Przy pierwszym pociągnięciu nosem zdominowany przez przyprawowość belgijskich drożdży, ale już na drugim planie w specyficznej formie czai się amerykański chmiel, który przejawia się w kwaśnych cytrusach - zwłaszcza grejpfrut jest nie do podważenia - a całość okala fenolowa pikanteria, znana mi z piw żytnich, które do tej pory piłem; jest wprost genialnie złożony, niesamowicie ciekawy, ale do ideału jeszcze jeden krok. 
9,5/10

Smak 
Podobnie - w ustach żyto daje potężną gęstość, chmiel od początku zajmuje się nadawaniem goryczki, choć jego aromat - tu już bardziej ziołowy niż owocowy - ciągle się przewija, a pierwsze skrzypce grają akcenty belgijskie; na finiszu pałętają się posmaki żytnie, goździkowe, ale głównie składa się ze sporej, jednak dobrze zbalansowanej goryczki i belgijskich fenoli i jest wspaniale długi - wyśmienite i dostojne, choć znów czegoś tam zabrakło do ideału - może mimo wszystko jest nieco za ciężkie jak na 6,5% i nie chodzi tu o gęstość. 
9,5/10

Tekstura
Jest oczywiście niesamowicie gęste, oleiste, jednocześnie wysycenie jest niskie, co ostatecznie daje efekt prawie (wysycenie poprosiłbym jeszcze niższe) idealny, a przy tym intrygujący.
4,5/5

9.0/10

Fantastyczne piwo, które przekreśla dwie niedawne wpadki AleBrowaru. Niesamowite, dostojne, kwintesencja piwa degustacyjnego. Z dwóch kolaboracji, Pinty i AB, to jednak Pinta wychodzi zwycięsko i to znacznie (AB zresztą sam uwarzył jedno piwo lepsze od Deep Love), ale ta podwójna kolaboracja najważniejszych dwóch podmiotów browarniczych w Polsce to dla mnie wydarzenie roku i chyba nim pozostanie aż do końca grudnia.

 



_________________________________________________________________________________
 
 
 
Powtórka 25.07.2017 r., warka do 31.01.2018 r. - warzone w AleBrowarze w Lęborku
 
Wygląd tego piwa jest obłędny - piękna bursztynowa barwa, ładne zmętnienie, najładniej zachowujący się gaz jaki widziałem, perwersyjnie doskonała piana, która nie opada ani trochę przed dłuższą chwilę. W zapachu bardzo, ale to bardzo fajna Belgia, mocno przyprawowa, fenolowa, a także wyraźne nuty słodu żytniego; trochę mniej jest chmielu, ale też obecny - aromat naprawdę znakomity. W smaku już tak super nie jest - dalej fajna Belgia, jeszcze fajniejsza podbudowa słodowa i gęstość, ale goryczka jest ostra, zalegająca, podszyta alkoholem. Niestety po powrocie po latach to tylko bardzo dobre piwo, bez cienia szału.
 
 
 
 
 
 

7.0/10

Pinta (Browar na Jurze): Oki Doki

Pinta - poza kolaboracjami - zaczęła rok od dwóch wersji grodziskiego, później uwarzyła niemieckie IPA, na tyle rewolucyjne, że wielu określiło je jako mocnego pilznera, a na Festiwal Dobrego Piwa we Wrocławiu przyniosła... jasnego lagera. Dorzucili do niego co prawda nowozelandzkiego chmielu, ale raczej w małych ilościach, więc pasmo lekkich, niewychodzących przed szereg piw zostało podtrzymane. Co więcej, Pinta w opisie piwa sama napisała, że piwo to "nie ma urywać tyłka", ma być lekkie i pijalne. Takie to mało ciekawe, że aż strasznie ciekawe, zwłaszcza w takiej pogodzie.

Informacje ogólne:
Piwo: Oki Doki
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2014
Styl: nowofalowy jasny lager
Alkohol: 4,3%
Ekstrakt: 11,5%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Abstrakcyjne etykiety Pinty podobały mi się trochę bardziej, ale dalej jest świetnie w kontekście doskonałej zawartości merytorycznej. Jak się okazuje, IBU wcale małe nie jest - 39 w jasnym lagerze to już coś. Wśród chmielów znana mi z serii single hopów BrewDoga odmiana Waimea.
9/10

Barwa
Kolor głębokiego złota - jak na jasnego lagera całkiem wyraziste, zwłaszcza w połączeniu z ładnie ulatującym gazem i pełną klarownością. 
3,5/5

Piana
Dość obfita, w miarę gęsta, obficie osiada na szkle, trwałość również jest bardzo dobra. 
4,5/5

Zapach
Delikatna, ale i wyrazista kwiatowa chmielowość miesza się z typowym, słodowym charakterem jasnego lagera - kompozycja ta jest początkowo rozkoszna, ale szybko kwiatowe nuty gdzieś się ulatniają, a intensywność opada. 
7/10

Smak
Pierwszy łyk to niezwykły atak... metaliczności, naprawdę wyjątkowo intensywnej i nakrywającej wszystko inne - ogromne rozczarowanie, już po paru łykach ten metal zanika, ale pierwsze wrażenie jest piorunująco złe; co natomiast jest potem, to na pewno wyraźna dominacja chmielu nad słodem, goryczka jest naprawdę spora i jeśli ktoś spodziewał się piwa łagodnego, to się zawiedzie; trzeba jasno powiedzieć, że goryczka jest przesadzona i nieco zalegająca, bo nie ma przeciwwagi ani w aromatyczności chmielu, ani w bazie słodowej; gdyby nie to, to byłoby bardzo dobre, orzeźwiające i lekkie, ale niestety potrzebowałoby do tego z 10 IBU mniej - no i ten metal, ostatecznie wrażenie niewiele lepsze niż mierne. 
4/10

Tekstura
Bardzo dobra, obniżyłbym tylko trochę wysycenie.
4/5

5.0/10

Serce się kraja, kiedy mój ulubiony browar (co najmniej na scenie polskiej, ale może i w ogóle) wypuszcza piwo tak nieprzemyślane, niedopieszczone, podratowane przez pozostałe parametry, ale w smaku po prostu złe. Wczoraj Pinta zgarnęła pierwszą dziesiątkę za smak dla polskiego piwa, dzisiaj zgarnia pierwszą ocenę negatywną dla polskiego piwa rzemieślniczego. Ciężko tej wpadki nie wybaczyć zwłaszcza będąc jeszcze świeżo po degustacji Lublin to Dublin, ale no nie spodziewałem się i smutno mi.

piątek, 25 lipca 2014

AleBrowar (Gościszewo): Hop Sasa

Popularność na tak zwane polskie India Pale Ale, czyli oczywiście IPA na polskich chmielach, wzrosła tak bardzo, że nawet AleBrowar, utożsamiany z miłością do amerykańszczyzny (zasłużenie) i niechęcią do polszczyzny (niekoniecznie zasłużenie) zdecydował się uwarzyć własne. Wybrali chmiel iunga, które bardzo dobrze mi się kojarzy, bo z Czornym Misiem z Widawy, innym polskim IPA, które zdecydowanie zdało egzamin. Z ciekawostek - to już ósme IPA z AleBrowaru, jakie piję, a szesnaste piwo w ogóle, co dość dobrze określa ten browar.

Informacje ogólne:
Piwo: Hop Sasa
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar)
Produkowane od: 2014
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Nawet fajna etykieta w wykonaniu AleBrowaru, choć nie mogę odżałować zmiany krawatek na takie same na każdym piwie. Chyba mimo wszystko wolałem też koncepcję jednolitych kolorystycznie etykiet AB, ale to szczegół. Oczywiście dokładny skład jak był, tak jest. 
8/10

Barwa
Złote, dość wyraźnie zmętnione, widać trochę drobinek osadu, a trochę ulatującego gazu - w porządku, ale tylko tyle. 
3/5

Piana
Umiarkowanie, choć przyzwoicie obfita, za to bajecznie gęsta, ładnie osiada na szkle i długo się utrzymuje. 
4,5/5

Zapach
Na początku wyrazisty, intensywny, chmielowy, odznaczający się przede wszystkim cytrynowością, czają się w nim też inne owoce, a również trochę ziołowości, ale jednak zdecydowanie dominuje cytryna; na drugim planie wyraźna podbudowa słodowa, ale nic specjalnego; potem niestety bardzo traci na intensywności, cytryna zanika, pojawia się też lekki, minimalny diacetyl - na początku bardzo ładny aromat, ale potem wprost przeciętny, efekt jest ledwie przyzwoity. 
6/10

Smak
Owoce zupełnie odchodzą w niepamięć, a rządzić zaczyna taki czysty, ziołowy, prostolinijny chmiel, w zasadzie od początku do końca nic innego nie dochodzi do głosu - brak smaczków sprawia, że w ustach zachowuje się to piwo nieco nudziarsko, ale potem jest już lepiej - ziołowa, wysoka, prosta goryczka jest bardzo przyjemna, trochę może za długa, ale całkiem fajnie rozpływa się na finiszu; pije się przyjemnie, ale jest tylko dobre, bardzo dalekie od zachwycania. 
7/10

Tekstura
Na początku nieco za wysokie wysycenie, jednocześnie spada w dół tak szybko, że potem jest za małe, ale generalnie trzyma się blisko idealnej wartości.
4/5

6.0/10

Niestety znowu AleBrowar się nie popisał. Daleko tu od marności Lady Blanche, ale to dalej bardzo, bardzo niska półka jak na ten browar. Może AB średnio sobie radzi bez amerykańskiego chmielu, ale może polskie IPA to jednak taki sobie pomysł. Widawie się udało, ale wyposażona była w ciemnosłodowe bogactwo.

środa, 23 lipca 2014

Carlow & Pinta: O'Hara's Lublin to Dublin

Niezmiernie ucieszyła mnie wiadomość, że Lublin to Dublin - kolaboracyjne piwo Pinty i Carlow Brewing - doczekało się wersji butelkowej. Z powodów wielu - po pierwsze chcę mieć opisane wszystkie piwa Pinty na blogu, po drugie kolaboracyjne z Carlow chcę mieć opisane szczególnie, bo irlandzki browar urzekł mnie tylko trochę mniej niż Pinta, po trzecie recenzje były znakomite, a po czwarte sam je piłem w barze i było wspaniałe - a trudniej się zachwycić piwem w barze niż w pokojowych, degustacyjnych warunkach. Drżę z ciekawości, to może być jedno z moich ulubionych piw ever. Jak na razie na polu stoutów AleBrowar miażdży Pintę - może z pomocą irlandzkich speców od tego stylu (co mi już udowodnili) odwrócą los.

Informacje ogólne:
Piwo: O'Hara's Lublin to Dublin
Kraj: Irlandia - warzone we współpracy z polskim browarem kontraktowym
Prowincja: Leinster
Miasto: Carlow
Browar: Carlow Brewing Company i Pinta
Produkowane od: 2014
Styl: stout owsiany
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Piwo uwarzone zostało w Irlandii, więc butelka jest w zupełności w stylu Carlow; ładna, jakkolwiek wolę styl Pinty. Na kontrze odmiennie od innych piw Carlow jest porządny opis w obu językach, z którego dowiemy się, że słody są irlandzkie, a płatki owsiane i chmiele - polskie. Goły kapsel.
8,5/10
  
Barwa
Czarne z maksymalnie subtelnymi, rubinowymi przebłyskami - piękne, dumne i tajemnicze. 
4,5/5

Piana
Genialna, bardzo obfita i wprost nieziemsko gęsta, można by ją kroić nożem - do tego ma piękną, ciemnobeżową barwę, genialnie osiada na szkle i bardzo długo utrzymuje się na powierzchni. 
5/5

Zapach
Fenomenalny, naprawdę wspaniały - miesza się w nim cała paleta stoutowych aromatów: najwyraźniejsza jest chyba kawa, jest również czekolada, nuty palone, trochę karmelu i toffi, sporo nut chlebowych - piękna parada, ale trochę bardziej intensywny mógłby być. 
9,5/10

Smak
Najlepsze czeka na nas jednak dopiero w smaku, gdzie wszystkie te akcenty uderzają w nasze kubki smakowe z potrójną mocą; jest niebywale wprost wyraziste i pełne smaku - jednocześnie aksamitne, kremowe, lekkie; tutaj już nad kawą zaczyna przeważać czekolada, i to bardziej mleczna niż gorzka, jest jednak jednocześnie dużo paloności, odrobinę karmelu. Jest ogólnie dość słodkie, ale ta słodycz jest równoważona przyjemną goryczką o idealnej wysokości; na finiszu ziołowe nuty polskiego chmielu toczą bój z mleczną czekoladą; genialne piwo. 
10/10

Tekstura
Minimalnie zbyt wysokie wysycenie, ale poza tym tekstura jest świetna, piwo cudownie gładkie, wprost miękkie.
4,5/5

9.5/10  

O matko, jak bardzo się nie zawiodłem. Jedno z trzech najlepszych piw, jakie w życiu piłem, bezwzględnie najlepszy stout, do tego najlepsze piwo poniżej 9% alkoholu. Jeśli przyjąć, że jest to piwo polskie, to również najlepsze polskie (przebiło nieznacznie samego Imperatora Bałtyckiego) i pierwsze, które zdobyło dziesiątkę za smak. Nie-sa-mo-wi-te, wyśmienite, na progu doskonałości. Pinto, jesteś wielka. I wy, Irlandczycy, którzy zamieniacie w złoto wszystko, czego się dotkniecie, a zwłaszcza wszelakie stouty. To ósme piwo, które przełamało barierę 9,5/10. Liczę po cichu, że do końca wakacji będzie dziesięć.

wtorek, 22 lipca 2014

AleBrowar (Gościszewo): Lady Blanche

Sentymentalnie patrząc na czas sprzed roku, kiedy długimi, nieprzerwanymi seriami tłukłem piwa z Pinty i AleBrowaru, starając się jak najszybciej nadrobić braki w doświadczeniach z tymi genialnymi browarami kontraktowymi, postanowiłem jeszcze raz to przeżyć - nazbierało mi się trochę zaległości z ostatnich premier i postanowiłem wszystkie zaliczyć jednym ciągiem, na przemian sięgając po piwo AB i Pinty. To, od którego dziś zacznę, jako jedyne nie jest tak naprawdę piwem nowym - Lady Blanche to jedno z pierwszych piw AleBrowaru, dość szczególne, bo jako jedyne w historii zostało wycofane z oferty na stałe. Stało się tak, ponieważ piwowarzy (w dużej części również konsumenci) nie byli zadowoleni ze swojego witbiera, w końcu trochę ponad rok temu wylali całą warkę do ścieków i stwierdzili, że zawieszają produkcję tej marki aż do postawienia własnego browaru. Nie postawili jak na razie, ale mniej więcej rok po tym wydarzeniu zaczęli warzyć znowu - jak na rzemieślników to przerwa na tyle nieduża, że mogli w ogóle tego wycofania nie ogłaszać. To jedyne piwo AB, którego w zeszłe lato nie zdołałem spróbować właśnie z tego powodu (doszedł jakiś czas temu jeszcze Ortodox Mild, na którego pewnie sporo sobie poczekam) - w końcu mogę to nadrobić.

Informacje ogólne:
Piwo: Lady Blanche
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar)
Produkowane od: 2012
Styl: witbier
Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Jakkolwiek może być trudno w to uwierzyć, ta etykieta powstała dwa lata przed wiadomym sukcesem austriackiego transwestyty na pewnym konkursie "muzycznym". I jest na pewno dużo ładniejsza od tego delikwenta, choć nie jest to na pewno moja ulubiona etykieta AleBrowaru, not even close.
8/10

Barwa
Słomkowa, bardzo jasna, ale jest też wyjątkowo mocno zmętnione, co sprawia, że wydaje się ciemniejsze, bardziej złote - ładne. 
3,5/5

Piana
Niezwykle mizerna, powstaje tylko bardzo cienki kożuszek, który niemal od razu redukuje się do pierścienia - fatalnie. 
1/5

Zapach
Nie jest raczej typowo witbierowy - zaczyna się przede wszystkim słodowo, nieco anyżkowo, dopiero na drugim planie klasyczne, cytrusowe nuty białego piwa; nie dość że kompozycja ta jest średnio wyszukana - choć w miarę przyjemna mimo czającego się gdzieś DMSu - to jeszcze niestety jest mało intensywna - efekt jest niewysoko ponad przeciętnością. 
5,5/10

Smak
Podobnie, dalej nic specjalnego - jest strasznie płaskie, jest troszkę słodowości, odrobina pomarańczy i to już koniec - brak goryczki, brak kwaskowatości, brak jakiejkolwiek wyrazistości, pałęta się też jakiś niepożądany posmak, na szczęście w małej ilości; jest dość orzeźwiające i to chyba najlepsze, co da się o nim powiedzieć - może jeszcze tyle, że nie jest niedobre. 
5,5/10

Tekstura
Wyraźnie przegazowane, ale trochę to naprawia płaski smak, więc ogólnie tekstura bardzo dobra.
4/5

5.0/10
 
Smutny dzień nastał. Liczyłem, że nie będę miał nigdy okazji wystawić AleBrowarowi tak nędznej oceny. Niestety to najgorszy witbier, jakiego w życiu piłem, a to już dziewiąty. Więcej, chyba najsłabsze ze wszystkich polskich rzemieślniczych. Pozostaje się pocieszać, że żadne z nich na razie nie okazało się piwem złym, to jest nie zeszło poniżej 5/10, a ich liczba przekroczyła już co najmniej 50.

Mikkeller (De Proef): U Alright?

Nie polubiłem się na razie z Mikkellerem, może czas to zmienić, sięgając po zupełnie nowy dla mnie styl. Wild ale to nowoczesna wizja piwa kwaśnego, nie lambikowa, nie flamandzka, nie berlińska - bodaj zwykłe ale, ale w trakcie procesu warzenia celowo zakażane rozmaitymi bakteriami (zwłaszcza kwasu mlekowego) i dzikimi drożdżami. Taka jest teoria - na czym konkretnie polega to piwo Mikkellera ciężko powiedzieć, bo jak zwykle trudno o szczegółowe informacje. No cóż, dawno nie piłem kwaśnego piwa, niech będzie fajne.

Informacje ogólne:
Piwo: U Alright?
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Produkowane od: 2013
Styl: wild ale
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie
Na etykiecie jakieś tam bohomazy Mikkellera, tu dość nieciekawe, choć w porządku, niezmiennie goły kapsel.
2,5/5




Barwa
Lekko mętne, w połączeniu z jasnozłotą barwą daje to efekt trochę niewyraźny, mało przekonujący, choć momentami urzeka to zupełną prostotą. 
2,5/5

Piana
Bardzo nieobfita, powstaje jedynie cienki kożuszek, na którym już po paru chwilach tworzą się prześwity, potem na szczęście jest już całkiem nieźle z trwałością.
2,5/5

Zapach
Dominują słodkie, owocowe, łagodne nuty amerykańskiego chmielu, w przyjemny przypominające ananasy, cytryny, ale chyba w największym stopniu brzoskwinie; trochę słodu i bardzo delikatna nuta kwaskowa, która wiąże się z tymi cytrynami - na pewno bez uprzedzenia nie widziałbym w niej nic dziwnego, zrzucił na aromatyczność amerykańskiego chmielu.
8/10

Smak
Sytuacja się zmienia - pierwszy łyk bierzemy w oczekiwaniu na amerykańskie pale ale, ale kwaśność, a raczej cierpkość faktycznie uderza, choć na pewno daleko jej do wykręcających kubki smakowe lambików, bardzo daleko; nie żeby było to wadą, całość naprawdę przyjemnie się komponuje, poza smakiem kwaśnym jest też spora, chmielowa goryczka i trochę owocowo-słodowej słodyczy; bardzo smaczne, lekkie, orzeźwiające piwo.
8/10

Tekstura
Jest niestety znacznie, znacznie przegazowane, przez co nie można się w pełni nacieszyć tym smakiem.
1/5

6.5/10

Tym razem bardzo dobre od strony smakowo-zapachowej piwo, ale wykończone przez parametry poboczne, zwłaszcza teksturę. Czwarte piwo Mikkellera za mną, a na razie tylko jedno zdołało przekroczyć nieznacznie granicę 8/10. Może degustowałem na razie głównie poboczne piwa z oferty Duńczyków, ale w sumie co mnie to obchodzi - przy takich cenach ten rezultat jest fatalny i tyle.

czwartek, 17 lipca 2014

Kormoran: Porter Warmiński

Czas się w końcu zmierzyć z najbardziej chyba docenianym obecnie porterem bałtyckim w Polsce (poza imperialną wersją Pinty). Tak zaszczytny tytuł należy do piwa Browaru Kormoran, moim zdaniem na ten moment niezaprzeczalnego numeru jeden w sektorze regionalnym. Oczekiwania więc spore, obawa przed zawodem również spora, bo w końcu jeśli to ma być najlepszy polski klasyczny porter bałtycki, to staję niejako przed zwieńczeniem rodzimego piwowarstwa nierewolucyjnego - jak Anglicy przed najlepszym ESB, Belgowie przed najlepszym trappistem, Czesi przed najlepszym pilznerem i tak dalej.

Informacje ogólne:
Piwo: Porter Warmiński
Kraj: Polska
Województwo: warmińsko-mazurskie
Miasto: Olsztyn
Browar: Kormoran
Produkowane od: 2009
Styl: porter bałtycki
Alkohol: 9%
Ekstrakt: 21%
Objętość: 500 ml

Opakowanie
Ładna, nastrojowa i mroczna jak na porter przystało etykieta, trochę przypominająca mi Grand Imperiala. Brak tylko jakiegokolwiek opisu piwa, ale przynajmniej w składzie są wyszczególnione rodzaje słodów. Dedykowany kapsel.
8/10


Barwa
Z pozoru znakomicie czarne, ale pod światłem urzeka subtelnymi i bardzo pięknymi rubinowymi przebłyskami - doskonałe.
5/5

Piana
Nieprzesadnie obfita, ale przyzwoita, gęsta, ciemnokremowa, niestety z trwałością ma spory problem, już po chwilach paru powstają pierwsze dziury na tafli. 
3/5

Zapach
Wspaniały, intensywny aromat, w którym przyjemne, kawowo-palone nuty ścierają się ze słodszym obliczem, na które składa się kakao, ciemna czekolada, szczypta suszonych śliwek i karmelu - urzekający, nie genialny może, ale bardzo dostojny, niesamowicie przyjemny. 
9/10
Smak
Jeszcze lepiej - to, co pierwsze się rzuca w kubki smakowe, to idealne wyważenie słodyczy, która jest bardzo przyjemna dzięki dobitnej kontrze goryczkowo-kawowej; ciemne słody sprawiają niezwykły festiwal i bardzo dobrze (choć nie idealnie) ukrywają alkohol, na pierwszym planie w dalszym ciągu kawa i czekolada (jedna i druga w różnych wydaniach), ale też sporo karmelu, nawet odrobina tytoniu; wspaniały, bogaty i długi finisz; o krok od smaku idealnego. 
9,5/10

Tekstura
Odjąłbym odrobinkę wysycenia, poza tym jest świetna, bardzo gładka.
4,5/5

9.0/10

Z bólem serca nie wystawiam dziesiątki za smak, ale jednak nie. Tak czy inaczej jestem zauroczony. Jeśli chodzi o smak, to być może to najlepszy porter, jakiego spotkałem, choć raczej mniej więcej na równi z Imperatorem i Gypsy Porterem. Dokładnie tak wspaniale zapamiętałem Grand Imperial Porter, moje pierwsze piwo niebędące koncernowym jasnym lagerem - okazało się (przynajmniej teraz) fatalne, ale Porter Warmiński przywraca mi wspomnienia. To chyba najlepsze szeroko dostępne piwo, jakie piłem. Must have.
 




_________________________________________________________________________________
 
 
 
Powtórka 29.08.2017 r., warka do 14.04.2018 r.

Barwa to klasyka porteru bałtyckiego, piana tak jak i przed laty nie przekonuje do końca. Bardzo intensywny aromat suszonej śliwki, czekolady, mocno przypalonego karmelu, nawet trochę cukru trzcinowego, mocno przypalonego zboża, czarnego chleba, pumpernikla - cudowny. Bardzo podobnie jest w smaku, właściwie musiałbym przepisać wszystko od nowa, dodam tylko że jest dość słodko, odrobinę nawet za słodko, ale tak czy inaczej rozkosznie. Nic się nie zmieniło, to jest wielkie piwo, najlepszy klasyczny porter bałtycki, z jakim obcowałem.
 
 
 
 
 
 

9.0/10

środa, 16 lipca 2014

Mikkeller (De Proef): Hoppy Lovin' Christmas

Kolejny powrót do świąt, tym razem świąt w wydaniu duńskiego Mikkellera. Jak wygląda piwo świąteczne w wersji Duńczyków? Jest ono imperialnym India Pale Ale, warzonym z dodatkiem imbiru i igieł sosnowych. Brzmi to bardzo, bardzo fajnie, ale efekt może być różny, zwłaszcza jeśli tych dodatków nie będzie za bardzo czuć.

Informacje ogólne:
Piwo: Hoppy Lovin' Christmas
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Produkowane od: 2011
Styl: imperialne India Pale Ale
Dodatki: imbir, igły sosnowe
Alkohol: 7,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml

Opakowanie 
Świąteczna etykieta Mikkellera jest umiarkowanie ładna, aczkolwiek jelonki zawsze i wszędzie są w porządku. Na kontrze wszystko po duńsku. Goły kapsel. Oryginalnie dość, ale bez szału.
6,5/10


Barwa
Bardzo wyrazista, bursztynowa, z całą masą ulatującego gazu i fajnie wyglądającym osadem - bardzo ładne. 
4/5

Piana
Obfita, raczej gęsta, ładnie osiada na szkle i utrzymuje się prawie w całości do końca degustacji. 
4,5/5

Zapach
Bardzo przyjemny, intensywnie chmielowy, amerykański chmiel dostarcza głównie wrażeń słodkich owoców, cytrusów, są też akcenty żywiczne i przyprawowe - poza tym wszystkim jest też jakaś nuta, którą można określić wątpliwą - przypomina trochę diacetyl, ale to raczej nie on, w każdym razie trochę osłabia dobre wrażenie. 
8/10
Smak
W smaku ta nuta na szczęście zanika, ale jest dużo, dużo słabiej - zostaje już sam chmiel, na początku jeszcze przewijają się słodkie owoce, ale później jest już piwo nietypowo jak na ten styl pozbawione słodyczy, mimo że goryczka nie jest piorunująca - jest ona zresztą zdecydowanie iglasta, może jest w tym jakaś rola igieł sosny, ale bez wiedzy o ich dodatku bym na to nie wpadł. Imbiru nie wyczuwam zupełnie; prawdę mówiąc trochę niewiele się dzieje jak na IIPA, chmielowość jest intensywna, ale mało aromatyczna, surowa; finisz też pozostawia wiele do życzenia; jest za to jak na swoją moc dość lekkie i orzeźwiające; solidne, nic więcej. 
6/10

Tekstura
Początkowo zdecydowanie zbyt wysokie wysycenie, później na szczęście znacznie odpuszcza.
3,5/5

6.0/10

Jedno z marniejszych IIPA, jakie w życiu piłem. Nie spodziewałem się za bardzo poczuć igieł, ale piernika już tak - zero. Oj, nie potrafi mnie do siebie Mikkeller na razie przekonać - to dopiero trzecie piwo co prawda, ale na razie nie ma startu do angielskich mikrobrowarów, nie mówiąc o jakimś BrewDogu, a to z nim jest Mikkeller porównywany.