Dopiero co wyszło czwarte piwo z serii Podróży Kormorana, stout kawowy, a mi właśnie udało się wreszcie dostać ostatnie z pierwszych trzech, którego jak dotąd nie miałem okazji pić - liczącego sobie już prawie rok American IPA. O ile cała ta seria jest, a przynajmniej była w swoich początkach ewenementem, o tyle to konkretne piwo jest szczególnie ważne historycznie, bo - o ile się bardzo nie mylę - pierwsze w amerykańskim stylu uwarzone w jakimkolwiek polskim browarze "regionalnym". Od zawsze zastanawiało mnie, czy dorównuje rzemieślniczym liderom z Pinty i AleBrowaru, ale dopiero teraz się przekonam.
Informacje ogólne:
Piwo: Podróże Kormorana - American IPA
Kraj: Polska
Województwo: warmińsko-mazurskie
Województwo: warmińsko-mazurskie
Miasto: Olsztyn
Browar: Kormoran
Produkowane od: 2013
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 16%
Objętość: 500 ml
Opakowanie
Kormoran przeprowadził gruntowną zmianę wizerunku swoich butelek i etykiet. Zmianę bezwzględnie pozytywną - butelki dostały trochę inny, ciekawszy kształt i piękne grawerunki, etykiety, z tego co widziałem, generalnie zmieniły się zdecydowanie na ładniejsze. Te z serii Podróży pozostały wizualnie mniej więcej takie same - a więc świetne i z akcentem trójwymiaru, w dodatku w miarę dokładny skład (aż sześć różnych chmieli). Opis piwa na kontrze nazwałbym wzorcowym, w subtelny sposób łączy zgrabną formę z treścią. Nauka dla Doctora Brew. Odjęto tylko klimatyczną książeczkę, przewieszoną na sznurku przez szyjkę. Szkoda.
9,5/10
Barwa
Głęboki, no może jasny bursztyn - z pozoru bardzo, bardzo ładne, ale po przyjrzeniu się oglądamy masę bardzo mało estetycznie wyglądających drobinek osadu - po dolaniu wszystkiego są ich istne miliardy i wygląda to tak niepokojąco, że aż potwornie ciekawie i na swój sposób przyciągająco; w rezultacie dobry wynik.
3,5/5
Piana
Obfita, obłędnie gęsta i niemal perfekcyjnie trwała, artystycznie oblepia szkło - w końcu trochę ustępuje, ale nieznacznie.
4,5/5
Zapach
Bardzo owocowa amerykańska chmielowość, na pierwszym planie bezdyskusyjnie słodkie pomarańcze, inne owoce muszą robić za tło dla nich, choć wyczuwalne jest też liczi, nawet trochę melona; bardzo ładny, ale można wymagać większego rozbudowania i intensywności.
8/10
Smak
Urzeka od pierwszych chwil - powracają te słodkie pomarańcze, ale tutaj dają koncert naprawdę zjawiskowy - piwo jest słodkie, wręcz słodowe jak na styl, ale w jakiś sposób dobrze zbalansowane; bardzo wyraziste, chmielowe; goryczka na początku bardzo delikatna, choć wybitnie przyjemna, żywiczna, stanowiąca przeciwieństwo zalegającej, jednak w miarę picia rozkręca się do rozmiarów pokaźnych; znakomite, choć ogólna kompozycja nie należy do najwybitniejszych tego świata, to trzeba docenić niezwykłą szlachetność każdego aspektu tego smaku, nie ma tu nie tylko fałszywych, ale i przeciętnych nut; nieziemsko pijalne (żeby być szczerym, wyczułem - już na głębokim finiszu, po zakończeniu degustacji - minimalny diacetyl, ale naprawdę na skraju wyczuwalności, przez co w zasadzie do pominięcia).
9/10
Tekstura
Bliska ideału, jednak minimalnie wyższe wysycenie byłoby na miejscu.
4,5/5
8.0/10
Głęboki, no może jasny bursztyn - z pozoru bardzo, bardzo ładne, ale po przyjrzeniu się oglądamy masę bardzo mało estetycznie wyglądających drobinek osadu - po dolaniu wszystkiego są ich istne miliardy i wygląda to tak niepokojąco, że aż potwornie ciekawie i na swój sposób przyciągająco; w rezultacie dobry wynik.
3,5/5
Piana
Obfita, obłędnie gęsta i niemal perfekcyjnie trwała, artystycznie oblepia szkło - w końcu trochę ustępuje, ale nieznacznie.
4,5/5
Zapach
Bardzo owocowa amerykańska chmielowość, na pierwszym planie bezdyskusyjnie słodkie pomarańcze, inne owoce muszą robić za tło dla nich, choć wyczuwalne jest też liczi, nawet trochę melona; bardzo ładny, ale można wymagać większego rozbudowania i intensywności.
8/10
Smak
Urzeka od pierwszych chwil - powracają te słodkie pomarańcze, ale tutaj dają koncert naprawdę zjawiskowy - piwo jest słodkie, wręcz słodowe jak na styl, ale w jakiś sposób dobrze zbalansowane; bardzo wyraziste, chmielowe; goryczka na początku bardzo delikatna, choć wybitnie przyjemna, żywiczna, stanowiąca przeciwieństwo zalegającej, jednak w miarę picia rozkręca się do rozmiarów pokaźnych; znakomite, choć ogólna kompozycja nie należy do najwybitniejszych tego świata, to trzeba docenić niezwykłą szlachetność każdego aspektu tego smaku, nie ma tu nie tylko fałszywych, ale i przeciętnych nut; nieziemsko pijalne (żeby być szczerym, wyczułem - już na głębokim finiszu, po zakończeniu degustacji - minimalny diacetyl, ale naprawdę na skraju wyczuwalności, przez co w zasadzie do pominięcia).
9/10
Tekstura
Bliska ideału, jednak minimalnie wyższe wysycenie byłoby na miejscu.
4,5/5
8.0/10
Wracając do porównań z Atakiem Chmielu i Rowing Jackiem - przegrana, choć zauważmy, że w smaku jest równie dobre - przegrało z nimi w zasadzie zapachem, niewystarczająco intensywnym. Nie zmienia to jednak faktu, że się nie zawiodłem. Sądzę, a nawet jestem bliski pewności, że seria Podróży Kormorana to w tej chwili najlepsze, co dzieje się na polskiej scenie browarniczej ponad - alboli też pod - w każdym razie poza sektorem rzemieślniczym. Polowanie na Coffee Stouta uważam za rozpoczęte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz