Nie polubiłem się na razie z Mikkellerem, może czas to zmienić, sięgając po zupełnie nowy dla mnie styl. Wild ale to nowoczesna wizja piwa kwaśnego, nie lambikowa, nie flamandzka, nie berlińska - bodaj zwykłe ale, ale w trakcie procesu warzenia celowo zakażane rozmaitymi bakteriami (zwłaszcza kwasu mlekowego) i dzikimi drożdżami. Taka jest teoria - na czym konkretnie polega to piwo Mikkellera ciężko powiedzieć, bo jak zwykle trudno o szczegółowe informacje. No cóż, dawno nie piłem kwaśnego piwa, niech będzie fajne.
Piwo: U Alright?
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Produkowane od: 2013
Styl: wild ale
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Opakowanie
Na etykiecie jakieś tam bohomazy Mikkellera, tu dość nieciekawe, choć w porządku, niezmiennie goły kapsel.
2,5/5
Barwa
Lekko mętne, w połączeniu z jasnozłotą barwą daje to efekt trochę niewyraźny, mało przekonujący, choć momentami urzeka to zupełną prostotą.
2,5/5
Piana
Bardzo nieobfita, powstaje jedynie cienki kożuszek, na którym już po paru chwilach tworzą się prześwity, potem na szczęście jest już całkiem nieźle z trwałością.
2,5/5
Zapach
Dominują słodkie, owocowe, łagodne nuty amerykańskiego chmielu, w przyjemny przypominające ananasy, cytryny, ale chyba w największym stopniu brzoskwinie; trochę słodu i bardzo delikatna nuta kwaskowa, która wiąże się z tymi cytrynami - na pewno bez uprzedzenia nie widziałbym w niej nic dziwnego, zrzucił na aromatyczność amerykańskiego chmielu.
8/10
Smak
Sytuacja się zmienia - pierwszy łyk bierzemy w oczekiwaniu na amerykańskie pale ale, ale kwaśność, a raczej cierpkość faktycznie uderza, choć na pewno daleko jej do wykręcających kubki smakowe lambików, bardzo daleko; nie żeby było to wadą, całość naprawdę przyjemnie się komponuje, poza smakiem kwaśnym jest też spora, chmielowa goryczka i trochę owocowo-słodowej słodyczy; bardzo smaczne, lekkie, orzeźwiające piwo.
8/10
Tekstura
Jest niestety znacznie, znacznie przegazowane, przez co nie można się w pełni nacieszyć tym smakiem.
1/5
6.5/10
Opakowanie
Na etykiecie jakieś tam bohomazy Mikkellera, tu dość nieciekawe, choć w porządku, niezmiennie goły kapsel.
2,5/5
Barwa
Lekko mętne, w połączeniu z jasnozłotą barwą daje to efekt trochę niewyraźny, mało przekonujący, choć momentami urzeka to zupełną prostotą.
2,5/5
Piana
Bardzo nieobfita, powstaje jedynie cienki kożuszek, na którym już po paru chwilach tworzą się prześwity, potem na szczęście jest już całkiem nieźle z trwałością.
2,5/5
Zapach
Dominują słodkie, owocowe, łagodne nuty amerykańskiego chmielu, w przyjemny przypominające ananasy, cytryny, ale chyba w największym stopniu brzoskwinie; trochę słodu i bardzo delikatna nuta kwaskowa, która wiąże się z tymi cytrynami - na pewno bez uprzedzenia nie widziałbym w niej nic dziwnego, zrzucił na aromatyczność amerykańskiego chmielu.
8/10
Smak
Sytuacja się zmienia - pierwszy łyk bierzemy w oczekiwaniu na amerykańskie pale ale, ale kwaśność, a raczej cierpkość faktycznie uderza, choć na pewno daleko jej do wykręcających kubki smakowe lambików, bardzo daleko; nie żeby było to wadą, całość naprawdę przyjemnie się komponuje, poza smakiem kwaśnym jest też spora, chmielowa goryczka i trochę owocowo-słodowej słodyczy; bardzo smaczne, lekkie, orzeźwiające piwo.
8/10
Tekstura
Jest niestety znacznie, znacznie przegazowane, przez co nie można się w pełni nacieszyć tym smakiem.
1/5
6.5/10
Tym razem bardzo dobre od strony smakowo-zapachowej piwo, ale wykończone przez parametry poboczne, zwłaszcza teksturę. Czwarte piwo Mikkellera za mną, a na razie tylko jedno zdołało przekroczyć nieznacznie granicę 8/10. Może degustowałem na razie głównie poboczne piwa z oferty Duńczyków, ale w sumie co mnie to obchodzi - przy takich cenach ten rezultat jest fatalny i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz