Jest i on. Wiadomość, że Pinta warzy porter bałtycki, a w zasadzie imperialną interpretację porteru, wstrząsnęła fundamentami świata. Ciemne i mocne piwa to bowiem jedyna kategoria piwa, która aż do teraz pozostawała poza zasięgiem polskich browarów rzemieślniczych, a jednocześnie kategoria ekstremalnie pożądana przez konsumentów. No i skończyło się tak, jak musiało - Pinta puściła w świat jedynie trochę ponad siedem tysięcy butelek, co sprawiło, że wszystko, co przyjechało do sklepu, w którym się zaopatruję, rozeszło się w pół godziny wśród karkołomnych zaklepywań i nawet kłótni. Niektórzy zdążyli się już zachwycić, a parę dość ciężko myślących dinozaurów zdążyło się oburzyć, że Pinta potraktowała skarb narodowy amerykańskim chmielem. Nie ukrywam - płonę wręcz z ciekawości.
Piwo: Imperator Bałtycki
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta)
Produkowane od: 2013
Styl: nowofalowy porter bałtycki
Alkohol: 9,1%
Ekstrakt: 24,7%
Objętość: 500 ml
Opakowanie
Jak zwykle bezbłędne opakowanie Pinty, informujące o stylu, koncepcji, IBU (potężne 109), temperaturze serwowania, rekomendowanych potrawach, pełnym składzie oraz zalecanym szkle. Pinta wypuściła specjalne szkło do tego piwa, ale świadomie postanowiłem go nie kupować, bo kompletnie nie zgadzam się z tezą, jakoby wysoka, smukła szklanka niczym do najlżejszych na świecie weizenów lub jasnych lagerów miała pasować do tak ciężkiego, pełnego, dostojnego piwa. Nie wiem doprawdy, czemu nie wyprodukowali sniftera albo chociaż zgrabnego pokala na tę okoliczność, zwłaszcza że szklankę już przecież jedną mieli, a teraz dołożyli jeszcze dwie.
9,5/10
Barwa
Czarne, nieprzeniknione - majestatyczne, bezbłędne, przepiękne.
5/5
Piana
Znakomita, obfita i gęsta, przepięknie ciemnobeżowa, nie doskonale trwała, ale za to ładnie osiadająca na szkle.
4,5/5
Zapach
Dominują amerykańskie chmiele, przełamane - i łamane coraz bardziej w miarę degustacji - nieco porterową nutą gorzkiej czekolady, co w efekcie daje cudowną, bardzo intensywną rewię ciemnych owoców na czele z jagodami i śliwkami; bardzo świeży, a jednocześnie pełen głębi, genialny.
10/10
Smak
W smaku zaczyna się porterowa wersja wydarzeń, chmiel schodzi na drugi plan i to stosunkowo daleko - na pierwszy wkracza gęsta czekoladowość i kawowość, fenomenalnie aksamitna, o idealnie wyważonej słodyczy; ta ostatnia po pewnym czasie zaczyna być kontrowana przez początkowo niepozorną, ale ostatecznie potężną, trawiastą goryczkę - jest ona odrobinę za bardzo zalegająca i to jedyne, do czego można się tu przyczepić; fantastycznie, niemal całkowicie przykrywa nuty alkoholowe, ale te, które się przebijają, i tak są szlachetne.
9,5/10
Tekstura
Cudownie gęste, aksamitne, z idealnym, średnim wysyceniem.
5/5
9.5/10
Opakowanie
Jak zwykle bezbłędne opakowanie Pinty, informujące o stylu, koncepcji, IBU (potężne 109), temperaturze serwowania, rekomendowanych potrawach, pełnym składzie oraz zalecanym szkle. Pinta wypuściła specjalne szkło do tego piwa, ale świadomie postanowiłem go nie kupować, bo kompletnie nie zgadzam się z tezą, jakoby wysoka, smukła szklanka niczym do najlżejszych na świecie weizenów lub jasnych lagerów miała pasować do tak ciężkiego, pełnego, dostojnego piwa. Nie wiem doprawdy, czemu nie wyprodukowali sniftera albo chociaż zgrabnego pokala na tę okoliczność, zwłaszcza że szklankę już przecież jedną mieli, a teraz dołożyli jeszcze dwie.
9,5/10
Barwa
Czarne, nieprzeniknione - majestatyczne, bezbłędne, przepiękne.
5/5
Piana
Znakomita, obfita i gęsta, przepięknie ciemnobeżowa, nie doskonale trwała, ale za to ładnie osiadająca na szkle.
4,5/5
Zapach
Dominują amerykańskie chmiele, przełamane - i łamane coraz bardziej w miarę degustacji - nieco porterową nutą gorzkiej czekolady, co w efekcie daje cudowną, bardzo intensywną rewię ciemnych owoców na czele z jagodami i śliwkami; bardzo świeży, a jednocześnie pełen głębi, genialny.
10/10
Smak
W smaku zaczyna się porterowa wersja wydarzeń, chmiel schodzi na drugi plan i to stosunkowo daleko - na pierwszy wkracza gęsta czekoladowość i kawowość, fenomenalnie aksamitna, o idealnie wyważonej słodyczy; ta ostatnia po pewnym czasie zaczyna być kontrowana przez początkowo niepozorną, ale ostatecznie potężną, trawiastą goryczkę - jest ona odrobinę za bardzo zalegająca i to jedyne, do czego można się tu przyczepić; fantastycznie, niemal całkowicie przykrywa nuty alkoholowe, ale te, które się przebijają, i tak są szlachetne.
9,5/10
Tekstura
Cudownie gęste, aksamitne, z idealnym, średnim wysyceniem.
5/5
9.5/10
Absolutna rewelacja. Słusznie nie mianowałem AleBrowaru królem końca roku - Imperator Bałtycki przebił zarówno Brown Foot jak i Golden Monka... może nie razem wzięte, ale znacznie i został bezwzględnie najlepszym polskim piwem, jakie piłem w życiu. Pokonał Golden Monka pianą, Brown Foot zapachem, a Atak Chmielu smakiem. Minimalnie poddał się Ageless z Redwillow i tym samym nie zdołał zająć miejsca na blogowym podium, niemniej jest to piwo po prostu fenomenalne.
_________________________________________________________________________________
Nieprzejrzyście czarne, z fenomenalną pianą. Zapach jest magiczny - połączenie ciemnego porterowego słodu z nowofalowym chmielem dało intensywne nuty truskawek, jagód, śliwek, a także czekolady i leśnej żywicy. Na większą intensywność tylko bym się nie obraził. W smaku ta magia jest kontynuowana, tylko z większą rolą rozkosznej chmielowej żywicy; przepotężne ciało słodowe kontrastowane jest z potężną goryczką. Finisz jest gigantyczny. Nie jest to może piwo genialne, jak zdawało mi się cztery lata temu, natomiast wciąż jedno z najlepszych polskich piw ever.
9.0/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz