sobota, 28 grudnia 2013

Dionizos (Krajan): Sie panie częstują

Wreszcie dotarłem do kresu fatalnej przygody z sześcioma piw z radomskiego Dionizosa, warzonych potajemnie w browarze Krajan. Większość z dotychczasowych pięciu wylałem, średnia ocena znajduje się pewnie gdzieś pomiędzy 2,5 a 3 - czego więc mogę się spodziewać po szóstym? Wbrew pozorom znośności, bo jest to piwo owocowe i żywię nadzieję, że owocowy aromat przykryje piwo, a wraz z nim jego wady.

Informacje ogólne:
Piwo: Sie panie częstują
Kraj: Polska
Województwo: kujawsko-pomorskie
Miasto: Trzeciewnica
Browar: Krajan (Dionizos)
Produkowane od: brak danych
Styl: poziomkowe
Alkohol: 3,9%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml

Opakowanie
W tym samym stylu co przy poprzednich piwach z serii filmowej, tyle że w czerwonej kolorystyce. Miejsce uwarzenia naturalnie nieujawnione. W składzie same pyszności: syrop poziomkowy, cukier, kwas cytrynowy i tajemniczy "aromat". Skończmy to wreszcie.
3,5/10

Barwa
Jasnozłote, dość znacznie zmętnione - wyjątkowo nieciekawe, sprawę ratuje ładnie ulatujący gaz. 
2,5/5

Piana
Bardzo mało obfita, niemal natychmiast redukuje się do pierścienia, ten jednak dość długi czas się utrzymuje. 
1,5/5

Zapach
Zdecydowanie sztuczny, słodki poziomkowy aromat miesza się z odznaczonym przez słód charakterem piwnym; nudny, mało intensywny i wybitnie mało wyrafinowany, jakkolwiek wcale znośny. 
4,5/10

Smak
Zdecydowanie gorzej ze smakiem, który można określić wodą z niewielką ilością syropu poziomkowego kiepskiej jakości i kostką cukru; piwnego charakteru nie ma prawie wcale; najpierw dominuje wodnistość, a na finiszu wkracza przesadnie, choć może nie koszmarnie słodka pseudowocowość; da się tę oranżadę nawet pić mimo męczącego dość finiszu, ale nie bardzo wiadomo, w jakim celu. 
2,5/10

Tekstura
Sporo mogłoby tu wnieść zawyżone wysycenie, skoro już jesteśmy przy oranżadach, niestety jest przeciętne i nie pomaga.
2,5/5

3.0/10
 
Nie doszło do bożonarodzeniowego cudu. Słusznie podejrzewałem, że owocowy aromat pomoże temu piwu, dzięki któremu zapach był do zniesienia. Wydawało mi się już, że smak również będzie, ale po jakimś czasie okropny finisz zaczął za bardzo dawać się we znaki i również to piwo po części wylądowało w zlewie. Feralna znajomość z Dionizosem zakończona. Nie wiem, czy coś mnie kiedyś zmusi, by dać mu jeszcze jedną szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz