Gdy przechadzałem się po sklepie z piwem, wpadł mi w oko znany od dawna Złoty Bażant. Zapamiętałem go co prawda jako koncernowego, zwykłego, jasnego lagera, ale postanowiłem, że wezmę mniejszą wersję i dodam sobie Słowację do statystyk - innego piwa z tego kraju (poza ciemnym Złotym Bażantem) chyba ciężko u nas uświadczyć. Zobaczmy, może jednak da radę, skoro określany jest jednak nie zwykłym jasnym lagerem, a czeskim pilznerem. Niestety od długich lat macza w nim palce Heineken.
Piwo: Zlatý Bažant
Kraj: Słowacja
Kraj (admin.): nitrzański
Kraj (admin.): nitrzański
Miasto: Hurbanovo
Browar: Pivovar Hurbanovo (Heineken Slovensko)
Produkowane od: 1969
Styl: czeski pilzner
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 330 ml
Opakowanie
Ładna butelka z grawerunkami tytułowego bażanta, solidna, choć nie rewelacyjna etykieta, mająca ewidentnie przypominać czeskiego Pilsnera Urquella. Nie dowiemy się z niej nic ciekawego, a nawet miejsca uwarzenia piwa - jak zwykle w przypadku Heinekena. Kapsel jest goły, ale przynajmniej przepasany krawatką. Gdyby nie brak informacji o miejscu uwarzenia, byłoby nieźle.
4/5
Barwa
Całkiem ładny, głęboko złoty, może trochę za jasny kolor i idealna klarowność - robi bardzo dobre, czyste wrażenie.
3,5/5
Piana
Bardzo obfita i gęsta, naprawdę świetna, osiada co nieco na szkle, utrzymuje się do końca niemal w całości.
4,5/5
Zapach
Ekstremalnie prosty, słodowy, ale całkiem ładny i przyjemny, nie ma w nim żadnych zanieczyszczeń, chociaż może nieco zdaje się skręcać w stronę niepożądanych w stylu estrów jabłkowych - zupełnie w porządku.
6,5/10
Smak
Smak niestety już za nim nie nadąża - nie jest niepijalne, daleko mu nawet do tego, ale zdecydowanie za słodkie, nie ma tu miejsca na nic innego niż słodowość, goryczka ledwie zauważalna, chmielu niestety bardzo ciężko doznać, pojawia się go trochę dopiero na finiszu; jest też trochę puste i momentami można poczuć niewielkie dawki alkoholu; da się je pić bez nieprzyjemności, ale też przyjemności w tym specjalnej nie ma, choć orzeźwia całkiem skutecznie; ot, przeciętniak.
5,5/10
Tekstura
Bardzo dobra, choć jednak wysycenie jest nieco za duże.
4/5
5.5/10
Ejże, całkiem w porządku. Smak co prawda tylko przeciętny z minimalnym plusem na zachętę, ale nigdy chyba nie widziałem koncernowego jasnego lagera z tak dobrą pianą czy zapachem. Oczywiście nie chciałbym się w dobie szalejącej u nas rewolucji zamieniać ze Słowacją na rynki piwa, ale gdyby nasze "naczelne" Żywce, Tyskie i Lechy prezentowały taki poziom jak naczelny u Słowaków Złoty Bażant, to żyłoby się w Polsce łatwiej, we wszystkich restauracjach można by bez wstydu zamawiać piwo do obiadu i solidne piwo dałoby się kupić nawet na stacji benzynowej. Oczywiście nie ma się nad czym rozpływać, wygrać z polskimi koncernówkami to żadna sztuka.
Całkiem ładny, głęboko złoty, może trochę za jasny kolor i idealna klarowność - robi bardzo dobre, czyste wrażenie.
3,5/5
Piana
Bardzo obfita i gęsta, naprawdę świetna, osiada co nieco na szkle, utrzymuje się do końca niemal w całości.
4,5/5
Zapach
Ekstremalnie prosty, słodowy, ale całkiem ładny i przyjemny, nie ma w nim żadnych zanieczyszczeń, chociaż może nieco zdaje się skręcać w stronę niepożądanych w stylu estrów jabłkowych - zupełnie w porządku.
6,5/10
Smak
Smak niestety już za nim nie nadąża - nie jest niepijalne, daleko mu nawet do tego, ale zdecydowanie za słodkie, nie ma tu miejsca na nic innego niż słodowość, goryczka ledwie zauważalna, chmielu niestety bardzo ciężko doznać, pojawia się go trochę dopiero na finiszu; jest też trochę puste i momentami można poczuć niewielkie dawki alkoholu; da się je pić bez nieprzyjemności, ale też przyjemności w tym specjalnej nie ma, choć orzeźwia całkiem skutecznie; ot, przeciętniak.
5,5/10
Tekstura
Bardzo dobra, choć jednak wysycenie jest nieco za duże.
4/5
5.5/10
Ejże, całkiem w porządku. Smak co prawda tylko przeciętny z minimalnym plusem na zachętę, ale nigdy chyba nie widziałem koncernowego jasnego lagera z tak dobrą pianą czy zapachem. Oczywiście nie chciałbym się w dobie szalejącej u nas rewolucji zamieniać ze Słowacją na rynki piwa, ale gdyby nasze "naczelne" Żywce, Tyskie i Lechy prezentowały taki poziom jak naczelny u Słowaków Złoty Bażant, to żyłoby się w Polsce łatwiej, we wszystkich restauracjach można by bez wstydu zamawiać piwo do obiadu i solidne piwo dałoby się kupić nawet na stacji benzynowej. Oczywiście nie ma się nad czym rozpływać, wygrać z polskimi koncernówkami to żadna sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz