sobota, 18 lipca 2015

De Molen: Rasputin Laphroaig/Caol Ila

Jaram się tym piwem jak nie wiem. Tak się złożyło, że nie miałem do tej pory okazji zdobyć podstawowej wersji jednego z bardziej legendarnych RISów Europy, Rasputina z Brouwerij de Molen, za to trafiłem na jego wersję leżakowaną w beczkach bo sławetnych szkockich whisky, Laphroaigu i Caol Ili. Obie destylarnie mieszczą się na równie słynnej wyspie Islay, będącej skupiskiem gorzelni, które produkują whisky mocno torfowe (choć nie wszystkie, jak np. Bunnahabhain), czyli takie, do których ciągnie mnie najmocniej. Laphroaig jest w ogóle często uważana za najmocniej torfową whisky świata (nie mogę potwierdzić - piłem już Ardbega, Lagavulin, Caol Ilę, ale butelka 10-letniej Laphroaig póki co czeka na swoją kolej w szafce). Wchodzę w to.

Informacje ogólne:
Piwo: Rasputin Laphroaig/Caol Ila
Kraj: Holandia
Prowincja: Holandia Południowa
Miasto: Bodegraven
Browar: Brouwerij de Molen
Styl: wędzony stout imperialny (Laphroaig & Caol Ila whisky BA)
Alkohol: 11,4%
Ekstrakt: 23%
Objętość: 330 ml
Warka: z 19 marca 2013 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Do cudownej etykiety dołączyła tu czarna guma, pokrywająca szyjkę i kapsel. Bardzo ascetyczne, ale jak dla mnie - genialne opakowanie.
10/10

 
Barwa
Jest bardzo ciemne, ale do czerni mu daleko - pod mocnym światłem robi się wręcz brązowo-rubinowe - ładne to, ale jak na RISa po prostu daleko za jasne.
2,5/5

Piana
Całkiem obfita i gęsta, utrzymuje się nawet długo.
3,5/5

Zapach
Zdecydowana dominacja torfu, ale mimo że bardzo mocnego, to i nie agresywnego, takiego jakby ugładzonego, bardzo przyjemnego, mocno dymnego; do tego kwaskowate, suszone/wędzone śliwki i wiśnie w alkoholu, daleko w tle jakieś przebłyski ciemnosłodowe - potężny i świetny aromat, choć z czasem za bardzo zaczyna dominować kwaśność.
8,5/10


Smak
W smaku właściwie bardzo podobnie - mariaż mocnego, ale jednocześnie gładkiego torfu z kwaskowatością suszonych, ciemnych i czerwonych owoców - ta kwaskowatość jest bardzo zastanawiająca, bo w sumie skąd miałaby się wziąć (za dużo jak na efekt palonego słodu), ale o dziwo bardzo dobrze komponuje się z całością, choć trochę za bardzo dominuje; brak trochę jakichś mocniejszych uderzeń ciemnego słodu, czegoś typowego dla normalnego stoutu imperialnego (choć lekka czekoladowa słodycz jest), poza tym świetne piwo.
8,5/10

Tekstura
Zdecydowanie za wysokie wysycenie jak na taką moc, choć tragedii nie ma.
2/5

7.0/10 

Strasznie dziwna przygoda. Czy w ogóle w tej butelce był stout imperialny? Po prawdzie ta wersja Rasputina przypomina mi bardziej flamandzkie brązowe ale niż RISa. A skoro jest to RIS, no bo Rasputin to RIS jak cholera (akurat trafiłem na niego w multitapie parę dni temu), to jedynym wyjaśnieniem pozostaje zakażenie (nienaturalnie wysokie wysycenie jak na moc i beczki zdaje się to potwierdzać), tylko co, wlali do cholernie drogich beczek zakażone piwo (żeby nie było, że moja butelka była felerna - wrażenia ratebeerowców są jednoznaczne, piwo jest mocno kwaskowate)? No i jak wyjaśnić, że nawet w barwie to bardziej przypomina flamandzkie brązowe ale niż stout imperialny, a cała ta kwaśność wydaje się zupełnie przemyślana? Nic z tego nie rozumiem, poza tym, że właśnie wypiłem bardzo dobre piwo, jakkolwiek nie tak dobre, na jakie liczyłem. Wrzucam je do stoutów imperialnych tylko dlatego, że nie lubię się kłócić z etykietami, jakbym miał je w ciemno zakwalifikować, to naprawdę skłaniałbym się ku... wędzonemu, imperialnemu flamandzkiemu brązowemu ale. Ciekawy przypadek do dyskusji nad paradoksem piw kwaśnych.

2 komentarze:

  1. Też piłem, z rok temu, i też kwach. Na BeerAdvocate znalazłem potem taki tekst: "I spoke to De Molen and they knew there was a lacto infection, but liked the way the beer turned out and hence sold it." LOL przez łzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, dzięki za info. No cóż, mi też się podoba efekt i też bym je pewnie sprzedał, ale na boga, powinni o tym zakwaszeniu dobitnie zatrąbić na etykiecie, a nie szafować marką Rasputina. Krzywa sprawa.

      Usuń