środa, 1 lipca 2015

BrewDog: Konnichiwa Kitsune

Kolejne piwo z serii "Hello My Name Is...", choć po etykiecie bardzo ciężko to stwierdzić. Różni się stylem od pozostałych etykiet BrewDoga, a w dodatku jest prawie cała po japońsku (a nawet po rozszyfrowaniu nazwa piwa okazuje się być tylko luźnym nawiązaniem do nazwy serii). W każdym razie imperialne IPA z yuzu - popularnym w Japonii i Korei cytrusem, który mocno przypomina (na zdjęciach, oczywiście) skrzyżowanie mandarynki z cytryną.

Informacje ogólne:
Piwo: Konnichiwa Kitsune
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: imperialne India Pale Ale
Dodatki: yuzu
Alkohol: 8,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.11.2015 r.
Cena: 18,40 zł (25,92 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykieta będąca ukłonem w stronę Japończyków, prawie cała, jak wspomniałem, po japońsku. Bardzo przykuwa wzrok, choć wolę bardziej standardowe klimaty BrewDoga.
8/10
 
Barwa
Piękny, głęboki, lekko zamglony bursztyn, bliskie ideału.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, dość gęsta, całkiem długo się utrzymuje w przyzwoitej ilości, dobra.
3,5/5

Zapach
Piękny, świeży, skierowany przede wszystkim w stronę najróżniejszych cytrusów - limonka, pomarańcza, grejpfrut, do tego spore ilości nut żywicznych, ostrych, wręcz wchodzących w pieprzność; nowofalowy chmiel stać może na więcej, nawet dużo więcej, ale jest to świetny aromat, choć po ogrzaniu troszkę przebija się alkohol.
8/10

Smak
Tu nie pozostawia złudzeń co do swojej masywności, jest bardzo intensywne, zarówno zintensyfikowana, słodka, niemal korzenna słodowość mocno się udziela, jak i owocowo-żywiczny chmiel - niby jest dobrze, ale są dwa problemy - kiepsko ukryty, a niezbyt szlachetny alkohol oraz dziwny, kwaskowaty posmak na finiszu (być może od dodanych owoców), które razem wypierają normalną, chmielową goryczkę, ostatecznie piwo jest najwyżej solidne, ale nazwałbym je raczej przeciętnym.
5/10

Tekstura
Na bardzo dobrym poziomie, tylko trochę za wysokie wysycenie.
4/5

5.5/10

Na etapie zapachu myślałem, że dostanę kolejne świetne IIPA z BrewDoga, ale w smaku okazało się, że dostałem najgorsze ze wszystkich, jakie piłem. Ba, jedno z dwóch najgorszych piw z BrewDoga w ogóle. Nie udźwignęli alkoholu. IIPA to wbrew pozorom jeden z najtrudniejszych stylów do uwarzenia, chyba najwięcej kraftowych wpadek spotkałem właśnie na tym polu. Duże rozczarowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz