czwartek, 3 grudnia 2015

Amarcord: AMA Mora

Nie bez powodu browar z Apecchio, włoskiego miasteczka położonego niedaleko San Marino - a przede wszystkim niemal równie niedaleko od nadmorskiego Rimini - przyjął wiele mi mówiącą nazwę Amarcord. Założyciele złożyli hołd być może najwybitniejszemu włoskiemu reżyserowi filmowemu, Federico Felliniemu, i jednemu z jego najgłośniejszych filmów o takim właśnie tytule, co nazwa browaru. Akcja filmu toczy się właśnie w Rimini, rodzinnym mieście reżysera. Uwielbiam Felliniego, i choć bardziej sobie cenię "Osiem i pół", "Słodkie życie" i "Noce Cabirii", to ciężko byłoby mi nie dać szansy temu browarowi, zwłaszcza przy tak pięknych butelkach i przy tak ciekawej koncepcji piwa, jak kawowy porter imperialny z kawą Pascucci i cukrem trzcinowym Demerara z Malawi. A, i jak na bardzo mocne piwo z dodatkami z importowanego browaru rzemieślniczego, to ponadto było ujmująco tanie - właściwie jak krajowe.

Informacje ogólne:
Piwo: AMA Mora
Kraj: Włochy
Region: Marche
Miasto: Apecchio
Browar: Birra Amarcord
Styl: kawowy porter imperialny
Dodatki: kawa Pascucci, cukier trzcinowy Demerara z Malawi
Alkohol: 9%
Ekstrakt: 19,5%
Objętość: 355 ml
Warka: do 15.06.2017 r.
Cena: 12,75 zł (17,96 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Po raz kolejny napotykam genialnie opakowane włoskie piwo. Zresztą podobny schemat co zwykle - butelka bardzo szeroka w podstawie, ale do szyjki niska, za to z bardzo wąską i długą szyjką. Do tego wspaniała, subtelna grawerka i świetna etykieta. A nie, to nie koniec, jeszcze dokładny skład i podane IBU. Doskonałość, Włosi absolutnie wymiatają, jeśli chodzi o wrażenia estetyczne. Fellini byłby dumny.
10/10 

Barwa
Czarne, ale pod mocnym światłem piękna rubinowa łuna.
4,5/5

Piana
Tworzy się całkiem niezła, ale bardzo szybko na tafli robią się już pierwsze dziury.
2,5/5
 
Zapach
Mariaż kawy i porteru w mniej więcej równych proporcjach; kawa wybitnie przyjemna, kwiatowo-ziemista, jakby bardzo świeża, wręcz rześka; słód dostarcza kontrapunktu słodyczy, czekoladowej, ale i waniliowej - tak, bardzo waniliowy aromat jak na piwo bez wanilii. Kawowo i piwnie, słodko i wytrawnie, przede wszystkim po prostu pięknie, choć jak na tę moc mógłby być bardziej złożony.
9/10
Smak
W dalszym ciągu genialna gra balansów, kawa miesza się z czekoladą, palonym, chce się rzec prażonym słodem i wanilią, karmelem, pojawia się nawet nutka tytoniu; słodycz igra ze stroną wytrawną, a piwo jest wybitnie lekkie i bezinwazyjne jak na swoją moc, nie tracąc przy tym adekwatnej do niej pełni smaku. Bardzo różni się od ociężałych (nie w negatywnym sensie) RISów. Po paru łykach kawa staje się już raczej tylko elementem krajobrazu, któremu na imię piwo - i dobrze. Jedynie palono-chmielowy finisz w końcu traci ten cudowny balans i jest zbyt szorstko wytrawny. Tak czy inaczej, niesamowicie przyjemne i naprawdę niebezpiecznie pijalne piwo.
8,5/10

Tekstura
Ciut za wysokie wysycenie.
4,5/5

8.0/10

Włoski craft nieczęsto zawodzi - świetne piwo. Tylko w przedsionku wybitności, ale za to również za świetną cenę. Bardzo rozsądne korzystanie z kawy - bardzo wyraźna, ale tylko w zapachu miała udział równy z piwem, w smaku wkomponowała się w grę słodu i chmielu, a jednocześnie jej obecność nie przestała być ewidentna. Nie sądzę, żeby to piwo miało dużą konkurencję w swojej kategorii na polskim rynku, więc za tę cenę - nic, tylko brać, tylko jeszcze trzeba gdzieś na nie trafić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz