niedziela, 6 grudnia 2015

BrewDog: Hello My Name Is Holy Moose

Piąte już piwo (piąte, z którym się spotykam) z serii Hello My Name Is przełamało schemat - do tej pory były to same imperialne IPA z prawie niewyczuwalnym dodatkiem okołojagodowych owoców. Świętego Łosia, "dla uczczenia krajów nordyckich", Szkoci uwarzyli jako IPA zdecydowanie nieimperialne, a w dodatku, jak się okazało, z bardzo dużym udziałem w smaku czterech różnych owoców - na tyle dużym, że pokusiłem się je zakwalifikować jako owocowe IPA.

Informacje ogólne:
Piwo: Hello My Name Is Holy Moose
Kraj: Wielka Brytania (Szkocja)
Hrabstwo: Aberdeenshire
Miasto: Ellon
Browar: BrewDog
Styl: owocowe India Pale Ale
Dodatki: borówki amerykańskie, rokitnik, borówki brusznice i maliny moroszki
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 20.08.2016 r.
Cena: 17,70 zł (26,82 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Lubię łosie, acz ta dziwaczna etykieta nie będzie mi się śnić po nocach. Fajna raczej niż bardzo dobra. W tekście na etykiecie gadka o udziałowcach i BrewDogu samym w sobie, nie o tym konkretnym piwie.
7/10 

Barwa
Wyjątkowo ładne - ciemny bursztyn wyraźnie zroszony owocową czerwienią.
4,5/5

Piana
Lekko zaróżowiona, zdradza wpływ owoców; poza tym obfita, dość gęsta i zadowalająco trwała, w porządku.
3/5

Zapach
Bardzo świeży i przyjemny; nowofalowy, cytrusowy chmiel oraz całkiem sporo owoców, trochę kwaskowatych, a trochę słodkich. Powiedziałbym, że borówki, porzeczki, maliny, truskawki - i inne. Naprawdę świetny pomysł, chmiel z owocami znakomicie się tu skomponował, aromat rześki, niesztampowy, może odrobinę za mało intensywny.
8/10
Smak
Można go podzielić na trzy czynniki: chmielowo-owocowa goryczka, owocowa (więcej borówek niż w aromacie, wkracza też odczucie wiśniowe) słodycz i owocowa kwaskowatość. W tej kolejności od najmocniejszego do najsłabszego czynnika. Tym razem nie komponuje się to aż tak znakomicie - któreś owoce (bo chmiel takiego wrażenia nie wywołuje) podszyły goryczkę lekko ściągającą cierpkością - ale dalej bardzo dobrze, a za to zyskuje na intensywności doznań. Dalej niecodzienne - to jednocześnie zdecydowane IPA i jednocześnie udział owoców w bukiecie smakowym jest niemały.
8/10

Tekstura
Ciut za mocne wysycenie.
4,5/5

7.5/10

Imperialne IPA z tej serii były bardzo dobre albo znakomite, ale obiecywane owoce zawsze w nich przepadały. Tu mamy wyjątkowo ciekawy przypadek mariażu nowofalowego India Pale Ale z owocami, w którym owoce mogły sobie poszaleć, a tożsamość IPA nie została przez to zatracona. Oryginalność tego piwa sprawia, że z mniejszym trudem przełyka się zawyżoną w stosunku do jakości cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz