wtorek, 8 grudnia 2015

Lvivska Pivovarnya (Carlsberg Ukraine): Lvivske Svitle

Dzięki niezwykłej uprzejmości kolegi (dzięki, Bartku!), mam okazję spróbować dwóch piw uwarzonych we Lwowie. Będą to prawdopodobnie dwa korpolagery, ale i tak cieszę się, że dodam sobie to miasto do statystyk. No i w ogóle dodam sobie Ukrainę - nie miałem do tej pory ochoty rzucać się na dostępne u nas Obolonie (nie wiem nawet, czy są aby jeszcze dostępne, sięgnąłem po jednego lata temu i do tej pory jest to jedyne piwo z Ukrainy, jakie piłem) i ponad sześćset piw musiałem zrecenzować, żeby w końcu opisać coś zza wschodniej granicy. Lvivske Svitle to lekki jasny lager z browaru założonego podobno przez mnichów w 1715 roku, który w wieku XIX był jednym z trzech największych w Austro-Węgrach (informacje Carlsberga, brałbym je z przymrużonym okiem). W 1999 dostał się w łapy Carlsberga. 

Informacje ogólne:
Piwo: Lvivske Svitle
Kraj: Ukraina
Obwód: Lwowski
Miasto: Lwów
Browar: Lvivska Pivovarnya (Carlsberg Ukraine)
Styl: jasny lager
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 10,7%
Objętość: 500 ml
Warka: z 3 września 2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Fatalnie archaiczna etykieta, kolorystyką i szablonem przywodząca na myśl piwa z dyskontów. Merytorycznie nie sposób ocenić, bo jeszcze nie posiadłem znajomości odczytywania cyrylicy, a nie ma tu ani jednego słowa w innym alfabecie. Polepsza natomiast sprawę całkiem ładny kapsel i mała grawerka.
4/10

Barwa
Stuprocentowo klarowne, jasne złoto; w porządku.
3/5
 
Piana
Obfita, niezbyt gęsta, acz przyzwoicie; nie utrzymuje się za długo na całej powierzchni, wkrótce spada do zera.
2/5

Zapach
Zaskakująco intensywny jak na styl, zdecydowanie ukierunkowany na słód i to całkiem ładny, może tak minimalnie kartonowy, ale to na granicy sugestii; do tego szczypta raczej zwietrzałego chmielu gdzieś w tle. Czysty, tylko trochę za słodki, nudny, ale całkiem w porządku, przynajmniej najpierw, z czasem coraz bardziej się "starzeje".
4,5/10
 
Smak
Poza uderzeniem metalem, które na szczęście bardzo szybko się wyciszyło i pozwoliło cieszyć się nawet niezłymi, mącznymi, jasnosłodowymi nutami finiszu, połączonymi z symboliczną goryczką, jest to naprawdę niezłe piwo. Odczucie słodowości jest w miarę przyjemne, może za słodkie, ale nieporównywalnie lepsze od typowego dla eurolagerów - właściwie byłoby obraźliwe nazwać to piwo eurolagerem, bardziej podpada pod (średnio udanego) monachijskiego hellesa, no solidne jest naprawdę, choć na pewno nic więcej niż solidne.
5,5/10

Tekstura
Przykłada rękę do sukcesu - idealne, wyważone wysycenie.
5/5

5.0/10

O, a tego się nie spodziewałem. Jeśli to w ogóle jest korpolager, to chyba najlepszy, jakiego piłem - ale raczej nie powinno się go tak nazywać, jest zbyt pełny smaku i to tego normalnego, uczciwie słodowego, nie jakiejś ściery czy kartonu. Naprawdę przyzwoite piwo, oczywiście nie do powtórzenia, ale gdyby czymś takim zastąpić u nas w knajpach Żywce (te zwykłe), Tyskie i inne pomyje, to byłaby Polska zdecydowanie lepszym miejscem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz