czwartek, 19 marca 2015

Mikkeller (De Proef): 黑 [Black]

Starcie z legendą. 黑 (Hēi) z Mikkellera, z oczywistych względów szerzej znane jako Black, to piwo-ikona europejskiego piwowarstwa rzemieślniczego oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych stoutów imperialnych na świecie, może również najbardziej rozpoznawalne piwo Mikkellera. Dwa RISy od tej duńskiej inicjatywy już za mną, a jeden pozostaje najlepszym piwem, jakie piłem - tym razem jednak RIS uwarzony nie w Norwegii, a w Belgii, tam gdzie zdecydowana większość ich pomysłów. To potężne piwo (17,5%), na tyle potężne, że bez problemu wymienię wszystkie mocniejsze, jakie w życiu piłem. Były takie zaledwie trzy (wszystkie z BrewDoga), Black wskakuje na czwartą pozycję i najmocniej narzuca mi się porównanie ze szkockim Tokyo*. Tak w ogóle to ja już to piwo piłem przeszło półtora roku temu, zmieszane z dwoma innymi RISami - Dark Horizon z Nøgne Ø i właśnie Tokyo* z BrewDoga, wszystkie trzy połączone w wybitne piwo pod nazwą Black Tokyo Horizon. Dobra, niech przemówi zawartość butelki. Piwo warzone jest na drożdżach szampańskich (poza piwowarskimi).

Informacje ogólne:
Piwo: 黑 [Black]
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: stout imperialny
Alkohol: 17,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 22.05.2024
Cena: 40,90 zł (59,87 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Nie czuję zbytniej fascynacji ni pociągu do krajów Dalekiego Wschodu i nie rozumiem, czemu głównym bohaterem etykiety stało się chińskie słowo Hēi napisane dużą czcionką w ich alfabecie, oznaczające naturalnie "czarny", ale jakimś sposobem bardzo mnie ta koncepcja zdobyła. Etykieta jest prosta, ascetyczna, ale bardzo wyrazista, wprost potężna niczym samo piwo. Jak zawsze u Mikkellera goły kapsel.
9/10

Barwa
Istotnie, jest czarne jak smoła, nieprzejrzyste, piękne. 
5/5

Piana
Niesamowita jak na taką moc, bajecznie gęsta i obfita, od początku cudnie oblepia szkło, utrzymuje się w dużej ilości na powierzchni do samego końca długiej degustacji - naprawdę imponuje przy tej mocy.
4,5/5

Zapach
Wymyka się klasyfikacjom, jest bardzo mocny, znacząco kwaskowaty, do czego doprowadzają zintensyfikowane do granic nuty palone; dominują suszone śliwki i szlachetny alkohol, jest też trochę orzechów i szczypta czekolady. Bardzo przyjemny, nie wybitny, choć z czasem intensywność nut palonych robi się przyjemna już bardzo.
8/10
Smak 
Bardzo intensywne nuty orzechowe, które przechodzą dość szybko w bardzo, bardzo wysoką, chmielowo-przypalaną (lekko popiołową) goryczkę - jest totalnie wytrawne, nic nawet specjalnie nie próbuje tej goryczy skontrować (są jakieś nuty czekoladowe, ale w chwili przełknięcia umierają), przez co swobodnie ogarnia ona długi finisz. Oiwo jest przyjemne, w ładny sposób obezwładnia, daje w głowę obuchem, ale, co zaskakujące, stosunkowo jednowymiarowe - nuty ciemnosłodowe są zbyt stłamszone chmielem - goryczka jest jedną z najmocniejszych, jakie spotkałem, właściwie jest tak duża, że dostarcza jakiejś masochistycznej przyjemności i jest najbardziej interesująca w piwie. Po długim czasie robi się kawowa, jakbyśmy jedli ziarna kawy; potężny trunek, ale jak na RISa to jest wręcz... cienko. 
6,5/10

Tekstura
Na teksturze ciężko się skupić przy tak intensywnym smaku, jest bardzo gęste, choć nie ekstremalnie, trochę za mocno przy tym wysycone.
4/5

6.0/10 
 

Oj, niezłe rozczarowanie, niezłe. Król jest nagi? Może nie nagi, ale ubiera się tam, gdzie zwykli obywatele. Mój gust nie jest na tyle odmienny od przeciętnego, bym sądził, że to piwo zawsze takie jest - zakładam, że trafiłem na taką a nie inną warkę, nie wyobrażam sobie, żeby w tej formie zbierało takie peany - ale tak czy inaczej to jeden z dwóch najsłabszych stoutów imperialnych, jakie piłem (na dwadzieścia trzy). Na bogów, Hades od wiecznie rozczarowującego mnie kontraktowca bardziej mnie usatysfakcjonował. To jest dobre piwo, ale nie jak na ten styl, nie jak na ten browar, nie jak na tę cenę (doprawdy niewarte 1/5 swojej ceny!), nie jak na tę moc... zdecydowanie powinno też wchodzić w maksymalnie 330-mililitrowe butelki, 375 to za dużo na jedną osobę. Ta goryczka jest nawet fajna, przypomniała mi IIPA "1000 IBU", ale to nie jest jej miejsce. W mniejszej ilości dobre, ale w takiej zaczęło męczyć, chyba pierwszy raz w życiu wylałem dobre piwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz