Piwa z The Lost Abbey - oddziału znanego mi już Port Brewing Company, nastawionej (wbrew części zwanej po prostu Port Brewing) na piwa zainspirowane stylami belgijskimi - są jednymi z najsłynniejszych craftów na świecie. Przez to głównie, że dostępne są głównie w wielkich butelkach, które trochę nie sprzyjają degustacji, do dziś mnie omijały, ale w końcu musiałem po jakieś sięgnąć i robię to akurat dzisiaj, powracając po urlopie naukowym i jednocześnie świętując połowę trzeciej setki piw na blogu. To dopiero drugie (a może już drugie, patrząc na rzadkość tego stylu) Bière de Garde na blogu i w moim życiu po wersji Pinty. Na wstępie powiem, że jestem zachwycony ich stroną internetową - długaśne opisy i filmy do każdego piwa, ogólnie genialna szata graficzna, przejrzystość, koncepcja świątynnej stylizacji, rewelacja. Jeśli piwa będą równie dobre co oprawa, to wielkie butelki mnie nie zniechęcą do dalszych poznań.
Piwo: Lost Abbey - Avant Garde Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company (The Lost Abbey)
Produkowane od: 2006
Styl: Bière de Garde
Alkohol: 7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Opakowanie
Rewelacyjna, majestatyczna butelka z prawdziwym korkiem zabezpieczonym firmowym opięciem, świetna, elegancka i nastrojowa etykieta, która doskonale komponuje się z innymi z tego browaru. Bardzo udany opis piwa na kontrze. Piękna rzecz.
10/10
Barwa
Bardzo ładny, jasnobursztynowy kolor okraszony bardzo mocnym zmętnieniem i leniwie ulatującym gazem.
4/5
Piana
Piękna, wybitnie obfita i szalenie gęsta piana, tworzy efektowne kształty, pięknie oblepia szkło, zostaje do końca - genialna.
5/5
Zapach
Na początku przede wszystkim nuty owocowe, lekko witbierowe, pomarańczowo-cytrynowe i jabłkowe, ale szybko profil zmienia się na bardziej belgijsko drożdżowy, niemal przyprawowy, a później dochodzi do tego sympatyczna, słodka nuta niemal miodowa; bardzo ładny, dość intrygujący, strasznie złożony i rozwojowy, ale może trochę mało wyrazisty, za mało intensywny.
8,5/10
Smak
Bardzo pełne, wręcz przyciężkie, zaskakująco goryczkowe - na początku trochę owocowo-belgijskiego orzeźwienia, na przełyku zupełnie ten profil zostaje pogrzebany poprzez naprawdę wysoką, niestety wyraźnie chropowatą i ściągającą goryczkę jakby od skórki cytrusów; niedoskonałość i zbytnia nachalność goryczki to największy mankament piwa, bez tego byłoby świetne, zwłaszcza że na głębokim finiszu znowu jest zupełnie przyjemnie, a tak jest tylko dobre.
7/10
Tekstura
Wysycenie jest o stopień za wysokie jak na tak ciężki smak.
3,5/5
7.0/10
No zawiodłem się nieprzeciętnie. Może kwestia nastawienia - po zapoznaniu się z wersją Pinty stworzyłem sobie w głowie obraz Bière de Garde jako piwa bardzo łagodnego, przystępnego, a to tutaj było wyjątkowo agresywne. Pod względem alkoholu to jednak The Lost Abbey zmieściło się w standardach BJCP. Tak czy inaczej nie jest to piwo rewelacyjne i to już drugi poważny zawód z Port Brewing Company w roli głównej. Nie będę się palił, żeby dać im kolejną szansę - ładne butelki i świetne strony internetowe to za mało - aczkolwiek kiedyś to na pewno nastąpi biorąc pod uwagę ich renomę.
Opakowanie
Rewelacyjna, majestatyczna butelka z prawdziwym korkiem zabezpieczonym firmowym opięciem, świetna, elegancka i nastrojowa etykieta, która doskonale komponuje się z innymi z tego browaru. Bardzo udany opis piwa na kontrze. Piękna rzecz.
10/10
Barwa
Bardzo ładny, jasnobursztynowy kolor okraszony bardzo mocnym zmętnieniem i leniwie ulatującym gazem.
4/5
Piana
Piękna, wybitnie obfita i szalenie gęsta piana, tworzy efektowne kształty, pięknie oblepia szkło, zostaje do końca - genialna.
5/5
Zapach
Na początku przede wszystkim nuty owocowe, lekko witbierowe, pomarańczowo-cytrynowe i jabłkowe, ale szybko profil zmienia się na bardziej belgijsko drożdżowy, niemal przyprawowy, a później dochodzi do tego sympatyczna, słodka nuta niemal miodowa; bardzo ładny, dość intrygujący, strasznie złożony i rozwojowy, ale może trochę mało wyrazisty, za mało intensywny.
8,5/10
Smak
Bardzo pełne, wręcz przyciężkie, zaskakująco goryczkowe - na początku trochę owocowo-belgijskiego orzeźwienia, na przełyku zupełnie ten profil zostaje pogrzebany poprzez naprawdę wysoką, niestety wyraźnie chropowatą i ściągającą goryczkę jakby od skórki cytrusów; niedoskonałość i zbytnia nachalność goryczki to największy mankament piwa, bez tego byłoby świetne, zwłaszcza że na głębokim finiszu znowu jest zupełnie przyjemnie, a tak jest tylko dobre.
7/10
Tekstura
Wysycenie jest o stopień za wysokie jak na tak ciężki smak.
3,5/5
7.0/10
No zawiodłem się nieprzeciętnie. Może kwestia nastawienia - po zapoznaniu się z wersją Pinty stworzyłem sobie w głowie obraz Bière de Garde jako piwa bardzo łagodnego, przystępnego, a to tutaj było wyjątkowo agresywne. Pod względem alkoholu to jednak The Lost Abbey zmieściło się w standardach BJCP. Tak czy inaczej nie jest to piwo rewelacyjne i to już drugi poważny zawód z Port Brewing Company w roli głównej. Nie będę się palił, żeby dać im kolejną szansę - ładne butelki i świetne strony internetowe to za mało - aczkolwiek kiedyś to na pewno nastąpi biorąc pod uwagę ich renomę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz