sobota, 16 listopada 2013

Flying Dog: Raging Bitch

W listopadzie bogato rozszerzam swoje horyzonty stylowe - było pumpkin ale, porter i marcowe wędzone, sahti, Foreign Extra Stout, a dzisiaj wezmę do ust belgijskie IPA. To gatunek innowacyjny, hybrydowy i świeży, łączący cechy imperialnego (ewentualnie amerykańskiego) IPA i mocnego belgijskiego ale. Dziś trzymam w ręku jedno najbardziej popularnych piw w takim stylu na świecie, wersję z amerykańskiego browaru Flying Dog.

Informacje ogólne:
Piwo: Raging Bitch
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Maryland
Miasto: Frederick
Browar: Flying Dog Brewery
Produkowane od: 2009
Styl: imperialne belgijskie India Pale Ale
Alkohol: 8,3%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml

Opakowanie
Etykieta z rysunkiem w stylu... no, nie moim. Doceniam wyrazistość i turpistyczną odwagę, ale preferuję na etykietach od piwa oglądać rzeczy ładne. Wykonanie etykiety jest niemniej porządne, znajdziemy parę zdań (choć dość abstrakcyjnych) o piwie, firmowy kapsel. Ostatecznie ujdzie.
4/10

Barwa
Jasnobursztynowe, bardzo klarowne; ładne, do tego niezły, ulatujący gaz. 
4/5

Piana
Dość wysoka, raczej gęsta (miejscami bardzo), ładna, trwała, choć nie udaje jej się utrzymać do końca na całej powierzchni - za to ładnie osiada na szkle. 
4,5/5

Zapach
Na pierwszym planie zdecydowane nuty klasyczne dla imperialnego IPA: potężna, chmielowa cytrusowość - głównie liczi, mango i pomarańcze, nuty belgijskie daleko, daleko w tle; za słabe, acz zapach przepiękny. 
9,5/10


Smak
W smaku stosunkowo łagodne, z przyjemną podbudową słodową, również potężnie owocowe, z wysoką, acz nie niemożliwą do udźwignięcia ziołowo-pomarańczową goryczką, minimalnie ściągającą; zarówno tutaj, jak i w zapachu świetnie ukrywa alkohol; nuty belgijskie również tutaj bardzo głęboko ukryte, przewijają się delikatnie głównie na finiszu. 
9/10

Tekstura
Idealne wysycenie na początku, pod koniec degustacji trochę za bardzo spada.
4,5/5

8.5/10

Piwo, choć znakomite, zawiodło mnie pod jednym względem - gdybym nie wiedział, że mam doszukiwać się nut belgijskiego ale, nie zauważyłbym ich i wziął piwo za klasyczne imperialne India Pale Ale. Zdecydowanie za bardzo po amerykańsku, za mało po belgijsku - a tyle mi się już ostatnio nazbierało wspaniałych IIPA, że do tego - mimo takiej oceny - ciężko mi będzie kiedyś wrócić. Może też kogoś zmylić otoczka, którą tworzy nazwa i etykieta - piwo jak na swój styl nie jest jakieś ekstremalne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz