Przede mną piwo, co do którego mam naprawdę spore oczekiwania i jeśli nie będzie przynajmniej bardzo dobre, to się obrażę. Trochę szybciej niż się spodziewałem powracam do magicznego browaru Samuel Smith, bo nie mogłem się oprzeć, widząc na półce sklepowej ich old ale'a. Piłem na razie tylko jedno piwo w tym stylu, z Marston's, i bardzo mi smakowało - po Samuelu Smithie spodziewam się jednak trochę więcej, zwłaszcza że piwo to starzone jest w dębowych beczkach przez ponad rok.
Piwo: Yorkshire Stingo
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: Yorkshire and the Humber
Region: Yorkshire and the Humber
Miasto: Tadcaster
Browar: Samuel Smith Brewery
Produkowane od: 2008
Styl: old ale
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 550 ml
Opakowanie
Podobna etykieta i opakowanie jak przy Taddy Porter - tu jednak większa, o nietypowej objętości 550 ml, więc bardziej pękata butelka. Grawerki jednak pozostały, bardzo ładna, oldskulowa etykieta również. Na kontrze całkiem spory tekst - a nawet dwa zdjęcia - opowiadający o piwie i procesie jego dojrzewania; podobno niektóre beczki mają ponad sto lat. Świetna powłoka.
9/10
Barwa
Bardzo intrygujący, miedziany kolor o lekkim zmętnieniu, potrafi pod różnym światłem zrobić się bursztynowy lub nawet brązowy - piękny.
5/5
Piana
Obłędnie gęsta, bardzo obfita, niemal idealnie trwała, lecz w końcu odrobinę ubywa jej z tafli.
4,5/5
Zapach
Znakomity aromat ciemnych i czerwonych owoców, alkoholowych wiśni w czekoladzie, rodzynek - jest nieco alkoholowości, ale bardzo szlachetnej: mocny i głęboki, ale jednocześnie dość świeży.
8,5/10
Smak
W smaku bardzo podobnie jak w aromacie; jeszcze bardziej ekspansywne nuty rodzynkowe, w dalszym ciągu likierowe owoce w czekoladzie, lekko kwaskowate; najciekawsze rzeczy dzieją się na przełyku, gdzie ta tajemnicza owocowość wzmaga się do zenitu i dołącza do niej wygładzony, lecz mimo wszystko trochę za mocno odczuwalny alkohol. Goryczka raczej znikoma, bardzo krótka, za to piękny, długi, ale'owy finisz, w którym można dopatrywać się efektów leżakowania.
8,5/10
Tekstura
Zdecydowanie zanadto wysycone, co trochę obniża pijalność w zestawieniu z ciężkością samego smaku.
2,5/5
7.5/10
Opakowanie
Podobna etykieta i opakowanie jak przy Taddy Porter - tu jednak większa, o nietypowej objętości 550 ml, więc bardziej pękata butelka. Grawerki jednak pozostały, bardzo ładna, oldskulowa etykieta również. Na kontrze całkiem spory tekst - a nawet dwa zdjęcia - opowiadający o piwie i procesie jego dojrzewania; podobno niektóre beczki mają ponad sto lat. Świetna powłoka.
9/10
Barwa
Bardzo intrygujący, miedziany kolor o lekkim zmętnieniu, potrafi pod różnym światłem zrobić się bursztynowy lub nawet brązowy - piękny.
5/5
Piana
Obłędnie gęsta, bardzo obfita, niemal idealnie trwała, lecz w końcu odrobinę ubywa jej z tafli.
4,5/5
Zapach
Znakomity aromat ciemnych i czerwonych owoców, alkoholowych wiśni w czekoladzie, rodzynek - jest nieco alkoholowości, ale bardzo szlachetnej: mocny i głęboki, ale jednocześnie dość świeży.
8,5/10
Smak
W smaku bardzo podobnie jak w aromacie; jeszcze bardziej ekspansywne nuty rodzynkowe, w dalszym ciągu likierowe owoce w czekoladzie, lekko kwaskowate; najciekawsze rzeczy dzieją się na przełyku, gdzie ta tajemnicza owocowość wzmaga się do zenitu i dołącza do niej wygładzony, lecz mimo wszystko trochę za mocno odczuwalny alkohol. Goryczka raczej znikoma, bardzo krótka, za to piękny, długi, ale'owy finisz, w którym można dopatrywać się efektów leżakowania.
8,5/10
Tekstura
Zdecydowanie zanadto wysycone, co trochę obniża pijalność w zestawieniu z ciężkością samego smaku.
2,5/5
7.5/10
No nie obrażam się, ale na pewno liczyłem na więcej; piwo jest bezwzględnie bardzo dobre, wręcz świetne, lecz jednak nie wybitne. W gruncie rzeczy ledwie przebiło wspominanego Old Crafty Hena. Na pewno jednak bardzo znamienity reprezentant swojego stylu. Za jakiś czas na pewno zdegustuję kolejne piwo z Samuela Smitha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz