poniedziałek, 2 lutego 2015

Greene King: Old Hoppy Hen

Zachciało mi się niezmiernie wypić prostego, tradycyjnego, angielskiego bittera z jakiegoś przedrewolucyjnego browaru. Nic dziwnego - przez ostatni rok wypiłem tylko jedno takie piwo, a bardzo sobie ten styl cenię. W tym celu postanowiłem odświeżyć znajomość z serią "Old Henów", warzonych przez brytyjski mini-koncern Greene King. Dotychczasowe dwa piwa z tej serii były właśnie takimi może nie wybitnymi, ale uczciwymi, bardzo dobrymi angielskimi ale. Tym razem Old Hoppy Hen, który będzie chyba takim odrobinę podkręconym premium bitterem (jest w nim szczypta żyta i amerykańskiego chmielu chinook).

Informacje ogólne:
Piwo: Old Hoppy Hen
Kraj: Wielka Brytania (Anglia)
Region: East of England
Miasto: Bury St Edmunds
Browar: Greene King Brewery
Styl: premium bitter
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do 04.2015
Cena: 7 zł

Opakowanie
Poza kolorem identyczne jak na Old Speckled Henie, bardzo, bardzo ładne. Tym razem jednak goły kapsel, szkoda. 
7,5/10



Barwa
Ciemnozłote, w pełni klarowne - proste i ładne.
3,5/5

Piana
Obfita, ale pozostawiająca wiele do życzenia, jeśli chodzi o gęstość, poza tym jednak pozostawia trochę śladów na szkle i do końca utrzymuje się na prawie całej powierzchni.
4/5

Zapach
Zaczęło się bardzo ładnie - od klasycznej bitterowej kwiatowej chmielowości z bardzo delikatną nutką obiecywanego w opisie grejpfruta, ale po chwilach paru wszystko mocno przysłonił diacetyl, ostatecznie nie można nazwać zapachu lepszego niż słabym, choć potencjał był na bardzo dobry.
3,5/10


Smak
Znacznie lepiej, tu diacetyl jest już śladowy i można cieszyć się udanym, typowo angielskim mariażem jasnego słodu i tradycyjnego chmielu, nawet z dość wyraźną przewagą tego drugiego - proste, ale miłe ziołowe nuty opanowują zwłaszcza bardzo przyjemny finisz. Nie jest to piwo wykwintne, nie jest w żadnej mierze wybitne, ale jest dobre i wyraziste.
7/10

Tekstura
Prawie doskonała, jedynie odrobinę podbiłbym gaz.
4,5/5

5.5/10
 
Tego się nie spodziewałem, ze wszystkich piw z tych tradycyjnych angielskich browarów, jakie piłem, w żadnym chyba nie było nawet grama wyczuwalnego diacetylu. Szkoda, bo mógł to być kolejny może nie bardzo dobry, ale choć niezły bitter z tego browaru i moje pragnienie zostałoby zaspokojone, ale skończyło się na piwie ledwie przyzwoitym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz