niedziela, 21 kwietnia 2013

Wstęp drugi

Witam serdecznie na moim blogu o piwach. Witam po raz drugi, jak można skonstatować na samym dole wszystkich postów - ma to swoją przyczynę w ewolucji formuły tego bezterminowego projektu. Dotychczasowy, zeszłoroczny i niewielki z racji szybkiego obumarcia idei bloga dorobek został niemal w całości usunięty (pozostawiłem jedynie pierwotny wstęp ze względu na jego wysokie znaczenie historyczne i - nieco mniejsze - marketingowe). Już od lutego pojawiają się tu nowe notki (większość jest dodanych jednego dnia, gdyż oczekiwały w przechowalni na dopracowanie według krystalizującego się wzorca i wrzucone zostały jednocześnie) i będą się pojawiać kolejne, choć zapewne z mniejszą częstotliwością - dotychczasowe miały między innymi spełniać funkcję rozruchową; pozwoliły do końca wyklarować bazową koncepcję, o której szczegółowo już za moment, oraz utworzyły płaszczyznę odniesienia (głównie formalną, w mniejszym stopniu merytoryczną) do kolejnych wpisów, a to potrzebne było w trybie przyspieszonym.

To skromne miejsce w sieci powstaje z rodzącej się w autorze pasji do napoju-instytucji, napoju symbolicznego. Piwo nie jest bowiem wyłącznie napojem w słownikowym znaczeniu tego słowa, nie jest też tylko produktem o nieskończonych i niepowtarzalnych walorach smakowych, zapachowych i estetycznych: piwo to jeden z najbardziej niezwykłych nośników historii i tradycji naszej cywilizacji; to ikona, łącząca ludzi z całego globu; to praca, poświęcenie i życie milionów istnień; to jedno z najbardziej spektakularnych dokonań ludzkości w rozumieniu gremialnym, za którym potrafią kryć się wielkie marzenia, wielkie pieniądze i nierzadko wielkie rozczarowania. Powstaje też z popartego wielowiekową kulturą piwną - zjawiskiem o niezwykłej skali, wewnętrznej różnorodności, przywiązaniu do szczegółów i bogactwie - przekonania, że piwo nie odstaje na krok elegancją, tradycją i złożonością od wina, whisky czy jakiegokolwiek innego napoju alkoholowego, a w skonkretyzowanych sytuacjach nierzadko potrafi je w tych aspektach przewyższyć; przekonania tak rzadkiego w głębokim alkoholowym zaścianku, jaki otacza autora na co dzień.

Wchodząc dopiero w ten fascynujący świat, proszę czytelników o wyrozumiałość, jeśli zdarzy mi się popełnić błędy merytoryczne (za inne również implicite przepraszam). Mając już jednak pewne bazowe rozeznanie w temacie oraz elementarne doświadczenie, uznałem, że nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić tę wirtualną kronikę, dzięki której rozwinę się jeszcze bardziej i jednocześnie skataloguję swoje doznania.

Dla kogo istnieje i istnieć będzie ów blog? Nie ukrywam, że przynajmniej na razie przede wszystkim dla samego autora, co podyktowane jest aktualnym brakiem potencjalnych, że tak powiem, czytelników zainteresowanych merytorycznie. Z czasem może się to rzecz jasna zmienić.

W końcu o formule bloga. Jego bazą będą pojedyncze, wcale lub luźno powiązane ze sobą przedstawienia, opisy degustacji i oceny pojedynczych piw. Nie wykluczam, a nawet przewiduję złożone projekty i serie, na przykład przedstawienie danego stylu na kilku przykładach, pojedynki lub grupowe starcia piw w danej kategorii, być może również wpisy czysto tekstowe, niebędące (uproszczenie mówiąc) odwzorowaniem spożycia w słowie pisanym, a tym słowem samym w sobie - te pojedyncze noty będą jednak z pewnością pewnym budulcem podstawowym. Te zaś oparte będą na ścisłym modelu, który niniejszym opiszę.

Notka zacznie się prawie zawsze od komentarza wstępnego, którego treść może być bardzo różna; od konkretnej informacji na temat piwa po wyjątkowo luźną myśl autora. Kolejnym elementem będzie zdjęcie nieotwartej jeszcze butelki (lub innego opakowania) wraz z ogólnymi, wyliczeniowymi informacjami na temat produktu: nazwą, pochodzeniem (kraj, miasto, również region z najbardziej zagregowanego administracyjnie stopnia, jak polskie województwo czy amerykański stan) - w przypadku piw produkowanych na licencji zwykle zarówno pod względem browaru realnego, jak i pierwotnego, browarem, w miarę możliwości rok wypuszczenia na rynek, stylem (określenie "jasny lager" nie będzie dotyczyło wszystkich jasnych lagerów, a tylko tych niezakwalifikowanych do jakiejś konkretnej kategorii, jak pilzner czy dortmunder, czyli zazwyczaj tego, co BJCP określa jako "american lagery", rozbijając to na różne kategorie - być może za jakiś czas skonkretyzuję ten styl), zawartością alkoholu (w tagach przedział np. 5-6% oznaczać będzie przedział <5%, 6%) ), ekstraktem i - raczej dla porządku - objętością danej butelki. Następnie opisane będą wrażenia dotyczące opakowania. Dalej umieszczone zostanie zdjęcie piwa już w szkle, a przy nim opis wrażeń z degustacji i podyktowana nim wyrażona liczbowo ocena poszczególnych parametrów, jak i całego piwa (o tym za chwilę). Notkę zakończy zazwyczaj komentarz zamykający (podobnie jak wstępny, często może być dość oderwany od rzeczywistości).

Esencją tego procederu jest degustacja, która przekłada się na ocenę piwa. Zasługuje ona na szczegółowe wyjaśnienie jej mechanizmu.

Postanowiłem nie kopiować systemu żadnego innego środowiska profesjonalnych czy też amatorskich krytyków piwnych, ponieważ musiałem dostosować ów system do własnych zapatrywań na piwo oraz warunków degustacji; bazuję jednak na kilku. Przede wszystkim całościowa ocena piwa będzie średnią ważoną, wyciąganą z ocen kilku parametrów: koloru, piany, zapachu, smaku, tekstury i opakowania.

Kolor piwa to aspekt praktycznie czysto estetyczny. Może on - bardzo rzadko - świadczyć o jakichś wadach w trunku, ale nigdy ich naturalnie nie wywołuje. Moim zdaniem to najbardziej kontrowersyjny pod względem metodycznym element oceny: aspekt skrajnie subiektywny, bo najsłynniejsza maksyma Internetu, de gustibus, w świecie kolorów znajduje odzwierciedlenie jak nigdzie indziej. Czy można w nim mówić o jakiejkolwiek obiektywności? Nie sądzę. Oceniając barwę piwa, będę zwracał uwagę na jej złożoność, oryginalność czy adekwatność do stylu, ale nie da się ukryć, że ocena ta będzie spośród wszystkich najwybitniej subiektywna. Z kolorem jest jeszcze inny problem - ogromna zmienność w zależności od oświetlenia, szkła i kąta spojrzenia. Nie dysponuję i nie chcę dysponować profesjonalnym sprzętem sędziowskim, ponadto szkło będę dobierał zawsze do stylu; będzie więc bardzo zmienne, a to ogromnie zwiększa losowość oceny tego parametru. W końcu - aspekt estetyczny zawsze musi być najmniej istotny, gdy mowa o produkcie spożywczym. Biorąc to wszystko pod uwagę, kolor otrzymuje skromny udział wagowy 5% w pełnej ocenie piwa. Ze względu na relatywnie ograniczoną paletę kolorów piwa oraz niski stopień złożoności tego aspektu ocena ta będzie wyrażona w skali od 0 do 5 punktów (punkty pełne i z połówkami - jak we wszystkich pozostałych parametrach).

Na pianę trzeba patrzeć inaczej niż na kolor, choć z pozoru również rzecz w estetyce. Głównie tak, lecz nie tylko - piana w piwie spełnia również funkcję ochrony aromatu przed ulatnianiem się. Przede wszystkim chodzi jednak o to, że jest ona nieodłącznym, być może najbardziej wyrazistym atrybutem piwa i jednocześnie piwo jest wyłącznym patronem piany jako takiej. To jedyny napój, który może wytworzyć wysoką i utrzymującą się przez długi czas pianę; podczas gdy kolor taki czy inny ma po prostu wszystko. Dodatkowo ocena piany cechuje się względnie dużą obiektywnością - im piana trwalsza, bardziej drobnopęcherzykowa i wyższa - tym lepsza. Jest jeszcze czwarty aspekt, kolor piany, oczywiście dość subiektywny, jednak przysparzający małego zróżnicowania i najmniej ważny. Problem w tym, że wrażenia dotyczące piany są gigantycznie uzależnione od sposobu nalewania piwa, rodzaju szkła i notabene ilości trunku. Te trzy czynniki niezwykle mocno determinują wysokość, czyli po prostu ilość piany oraz w mniejszym stopniu jej trwałość. Nie mam zamiaru sędziowskim sposobem lać piwa z góry na dno zawsze tego samego naczynia wyłącznie dla oceny piany, bo chcę przede wszystkim cieszyć się degustacją. Scalając wymienione czynniki i pamiętając, że to ciągle głównie kwestia estetyki, przyznaję pianie nie za duży udział wagowy w pełnej ocenie - 8%. Skala tego parametru rozpięta jest od 0 do 5 punktów. Przewiduję pewien intuicyjny "mnożnik ulgi" dla stylów, które z zasady obfitą pianą się nie cechują, lecz nie będę wybitnie wyrozumiały, by uniknąć sytuacji paradoksalnych (problem ten jest ogromnie złożony i zahacza o sferę filozofii; nie będę go rozwijał przynajmniej na razie).

W końcu czas przejść do zasadniczej części oceny. Na pierwszy ogień idzie zapach piwa: choć sam w sobie jest monstrualnie zróżnicowanym zagadnieniem, aspekt metodyczny jest dość łatwy; oceniać będę samą jakość, przyjemność zapachu jak i jego intensywność (choć jeśli chodzi o ten ostatni - rodzaj szkła również ma wpływ, a gigantycznie na cały aromat wpływa temperatura podania). Zapach w przypadku produktów spożywczych ma już duże znaczenie, szczególnie gdy chodzi o napoje. W tym miejscu czas na ważne rozgraniczenie. Smak par excellence może być tylko i wyłącznie słony, słodki, kwaśny, gorzki i umami. Wszystko inne (wyrażone w słowach: bananowy, kawowy, ziołowy i tak dalej w nieskończoność) - to zapach. W swoich recenzjach będę jednak stosował uproszczenie, którym nieświadomie posługuje się prawie całe społeczeństwo przynajmniej w naszym kraju (język angielski chociażby znacznie ułatwia sprawę), nazywając smakiem wszystko to, co czują w ustach, włącznie z aromatem. Oceniając więc zapach, będę mówił tylko o tym, co poczułem poprzez zmysł węchu bez doustnego kontaktu z obiektem. Aromat otrzymuje bardzo znaczącą wagę 25%, a ze względu na niezwykłe bogactwo świata zapachów, jego oceny będą wyrażone w skali od 0 do 10 punktów.

Smak, czyli w przyjętym uproszczeniu wszystko, co czujemy w ustach (oprócz aspektu mechanicznego, o czym zaraz), to zdecydowanie najważniejszy parametr piwa i wszystkiego innego, co jemy lub pijemy. Naturalnie jest też kwestią mocno subiektywną. Sądzę, że ze względu na owo uproszczenie nie wymaga on w tym momencie rozłożenia na czynniki pierwsze. Otrzymuje symboliczne nieco 51% udziału w całości i tak jak w przypadku zapachu jego ocena będzie wyrażona w skali od 0 do 10.

Tajemnicza tekstura, inaczej odczucie w ustach, to właśnie ów mechaniczny aspekt piwa, czyli to, jak odbieramy je w ustach zmysłem dotyku, szczególnie mając na myśli wysycenie dwutlenkiem węgla i gęstość, które powinny być jak najlepiej dobrane do smaku i aromatu danego trunku. Wydawałoby się, że waga tego czynnika powinna być bardzo, bardzo duża, a mimo to otrzymuje on niewielkie 6% udziału. Dlaczego? Rzecz w tym, że to, co nazywamy odczuciami smakowymi, ściąga na siebie nie tylko zapach, ale i właśnie teksturę, której duża część jest już wyrażona w ocenie smaku. Tutaj będę w pewnym stopniu dublował dotychczasowe doznania, kładąc szczególny nacisk na nagazowanie. W części opisowej smak i tekstura często będą się jednak przenikać. Ocena będzie wyrażona w skali od 0 do 5.

Opakowanie to w wielu środowiskach kwestia bardzo kontrowersyjna: nie brakuje bowiem osób, które twierdzą, że powinno być całkowicie wyłączone z oceny piwa i organizacji profesjonalnych, które po prostu je wyłączają. Ja jednak, oceniając piwo, oceniam nie tylko sam napój, ale i cały produkt, jaki kupuję od producenta. Wbrew wielu opiniom jestem zdania, że płyn podany w grawerowanej butelce z korkiem i elegancką etykietą jest lepszym piwem niż ten sam płyn w brudnej butelce z krzywo naklejoną etykietą i gołym kapslem. Ostatecznie każde piwo wyląduje w szklanym naczyniu, ale butelka istnieje i patrzy się na nas dłużej niż sam napój, bo już od chwili nabycia; potrafi uczynić degustację czymś absolutnie wyjątkowym, celebracją, a potrafi też z progu popsuć nastrój chwili. Oprócz zwyczajnego stwierdzenia, czy opakowanie podoba mi się, czy też nie, będę bardzo zwracał uwagę na pewne obiektywne wyznaczniki jego jakości: kapsel (czy goły, czy - jeśli nie goły - dedykowany konkretnemu piwu) i informacje na etykiecie (czy bogate, czy też ubogie i co gorsza bzdurne). Opakowanie dostaje pozostałe 5% udziału i ze względu na olbrzymią różnorodność jego ocena przedstawiona będzie w skali od 0 do 10 punktów.

Całościowa ocena piwa będzie, jak wspomniałem, średnią ważoną i wyłącznie średnią ważoną - nie będę dodawał do niej żadnych punktów za jakiekolwiek inne odczucia. Wyrażona zostanie w skali od 0 do 10 bez jakichkolwiek zaokrągleń. Należy pamiętać, że ocena 5 oznacza po prostu piwo doskonale przeciętne, zatem każde powyżej tej oceny jest już pozytywne, a poniżej - negatywne (choć oczywiście przeciętność rozumiana mniej matematycznie, a bardziej życiowo rozciąga się przynajmniej na przedział od 4 do 6).

Zapraszam do lektury, komentarza i refleksji. Mam nadzieję, że kompletnym laikom, którym sam do niedawna byłem, przybliżę choć trochę fascynujący świat piwa, a pozostałym osobom dam przynajmniej w miarę ciekawe, jeszcze jedno spojrzenie na konkretny produkt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz