czwartek, 5 października 2017

Birbant (Zarzecze): Peach Hopsbant Milkshake

Przechodzi przez polski craft ostatnio mała fala mody na "Milkshake IPA", czyli IPA (na ogół nędznie chmielone na goryczkę) z laktozą. Koncepcja jak dla mnie umiarkowanie przekonująca, ale obczajmy. Przy okazji pierwszy raz od ponad roku dam szansę jednemu z najstarszych polskich browarów kontraktowych, Birbantowi. Tutaj w wersji z sokiem brzoskwiniowym.

Informacje ogólne:
Piwo: Peach Hopsbant Milkshake
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Birbant)
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: 15,5%
Objętość: 500 ml
Warka:
Cena: brak danych

Opakowanie
Nawet fajna kolorowa etykieta i idiotyczny opis piwa.
6/10 



 
Barwa
Ciemne złoto podchodzące pod bursztyn, bardzo mętne, ładne.
4/5

Piana
Niezbyt obfita, przyzwoicie gęsta, średnio trwała.
3,5/5

Zapach
Bardzo słodki, wręcz nieco ulepkowaty, ale jeszcze w porządku; czuć już tutaj bardzo mocno laktozę, jest też ostro-cytrusowy chmiel i brzoskwinie. Może nie przesadnie piękny, ale udany, dość oryginalny, przyjemny i zachęcający. Po czasie tylko wychodzi lekka cebulka z Mosaica (zapewne).
6,5/10

Smak
Bardzo podobny do zapachu; ledwie jest to IPA, w każdym razie być może najmniej goryczkowe, jakie piłem; laktoza bardzo mocno wyczuwalna, właściwie faktycznie ma to piwo w sobie coś z szejka mlecznego, zważywszy również na gęstość tekstury; sok brzoskwiniowy jakoś przesadnie się nie udziela, ale jest fajna owocowość od chmielu. Smaczne piwo, ale trochę mdłe od połączenia laktozy z niskim odfermentowaniem, po paru łykach już średnio chciało mi się je pić.
6,5/10

Tekstura
Jak wspomniałem, straszliwie gęste jak na tak niski alkohol - gra to nie najlepiej, ale i nie źle.
3/5

6.0/10

Najbliżej tego z moich doświadczeń stoi Krakowskie śniadanie z Pracowni Piwa i był to dużo bardziej udany eksperyment z laktozą w jasnym piwie. Twór Birbanta jest niezły, ale nic więcej, w życiu bym nie powtórzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz