piątek, 13 maja 2016

Birbant (Zarzecze): ABW

Z Birbantem, jednym z najstarszych i chyba jednym z bardziej docenianych przez rynek kontraktowców, długo się już nie widziałem; po raz ostatni wypiłem ich piwo na początku zeszłego lipca. Statystyka była nieubłagana - tylko trzy z ośmiu piw Birbanta, jakich spróbowałem, były warte zakupu. Ktoś mnie jednak dość spontanicznie namówił na zakup tego piwa, no to wziąłem, zwłaszcza że barleywine'ów wciąż znacznie za mało w życiu wypiłem, a i jest to okazja do przetestowania polskiego craftu na trudnym terenie BW, bo Birbant jest takim trochę "typowym", reprezentatywnym kontraktowcem jak dla mnie - nie jest ani tworem wybitnym, ani kiepskim. ABW to oczywiście amerykańskie barleywine, chmielone sześcioma różnymi amerykańskimi chmielami (dla odmiany baza słodowa jest skrajnie banalna - pale ale i koniec, trochę to nasuwa obawy, że piwo będzie można równie dobrze określić jako imperialne IPA, jak już było w przypadku Hard Bride z AleBrowaru) i rzekomo z goryczką na poziomie 100 IBU. 

Informacje ogólne:
Piwo: ABW
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Birbant)
Styl: amerykańskie barleywine
Alkohol: 10,5%
Ekstrakt: 24,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 09.12.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Ta sama estetyka, co na Old Ale, które piłem w lipcu, ale etykieta z matowej zmieniona na bardzo błyszczącą. Trochę na niekorzyść. Birbant dorobił się za to firmowych kapsli, całkiem ładnych.
8,5/10

 
Barwa
Fantastyczna, pod mocnym światłem jest to taki idealny pomarańcz, porządne zmętnienie robi robotę.
5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, umiarkowanie gęsta, solidnie trwała. Średnia z plusem.
3/5

Zapach
Niemal totalnie chmielowy, a nawet niemal totalnie chmielowo-owocowy. Cytrusy (pomarańcza, słodki grejpfrut), do tego jakieś owoce tropikalne, mango chyba, lekka pikantność, lekki karmel. Intensywny bardzo. Gdyby nie trochę negatywny efekt zbyt skondensowanej chmielowości (często występuje w bardzo mocnych IIPA), byłoby przepięknie (jest też lekki kwas izowalerianowy, ale w zupełnie znośnych ilościach). Trzeba mieć natomiast sporo dobrej woli, żeby zakwalifikować to jako barleywine.
8,5/10

Smak
Dalej mocno stawia na chmiel, słodowych nut tu właściwie nie ma (są tylko nuty słodkie). Chmielowość robi się trochę cięższa, dalej owocowa przede wszystkim, ale jak w zapachu było odczucie soku owocowego, tak tu bardziej miąższu. No niestety jest tu pewne niedbalstwo w kwestii słodowej, przez co wyłazi alkohol - bez tragedii, ale trochę przeszkadza. Odczucie goryczki jest średnie i to nie jak na styl, a po prostu średnie - 100 IBU gdzieś uciekło, i to tak w połowie. Finisz jest jednak fajny, taki słodko-chmielowy. To jest dla mnie po prostu bardzo mocne IIPA, ale bardzo dobre. Gdyby nie alkohol, byłoby świetne.
8/10

Tekstura
Trochę brakuje mi wysycenia i trochę za gęsto.
4/5

7.0/10

Niemal równo rok temu piłem sobie Hard Bride, które było bardziej imperialnym IPA niż amerykańskim barleywine. Nawet tam było chyba jednak więcej punktów zaczepienia do zakwalifikowania piwa jako ABW niż tu. Tu w sumie jedynym jest bardzo wysoki alkohol, bardzo rzadko spotykany w imperialnych IPA. Nie lubię się kłócić z producentami i uznam to za ABW, ale nie będę mógł spojrzeć sobie w oczy. A piwo - bardzo dobre, podchodzące pod świetne, tylko że niekoniecznie wzruszające jak na styl (czy to ABW, czy IIPA) czy na kraftową cenę. Z Birbantem raczej nie będę flirtował jeszcze długo.

1 komentarz: