poniedziałek, 29 czerwca 2015

Pinta & To Øl (Browar na Jurze): Kwas Alfa

Połączone siły Pinty i To Øl, i to w Browarze na Jurze, a nie w De Proefbrouwerij, w celu stworzenia kwacha to wydarzenie wyjątkowe. Gracz sceny rzemieślniczej w Polsce numer jeden zabierał się już za najrozmaitsze style - teraz dopiero sobie to uzmysłowiłem, ale właściwie zaliczyli każdą (!) rodzinę stylów piwa poza, no właśnie, tą jedną - rodziną piw kwaśnych, ostatnio coraz obszerniejszą. Moment przełomowy nastąpić musiał, a do pomocy Pinta wzięła sobie wyjadacza w temacie kwachów, To Øl, co poskutkowało uwarzeniem "żytniego pale ale" z bakteriami kwasu mlekowego, chmielonym nowofalowym chmielem z Nowej Zelandii. Od czterech i pół miesiąca nie recenzowałem żadnego piwa Pinty, to chyba mój rekord, odkąd po raz pierwszy spróbowałem Ataku Chmielu.

Informacje ogólne:
Piwo: Kwas Alfa
Kraj: Polska - warzone we współpracy z duńskim browarem rzemieślniczym
Województwo: śląskie
Miasto: Zawiercie
Browar: Browar na Jurze (Pinta i To Øl)
Styl: żytnie kwaśne ale
Alkohol: 4,3%
Ekstrakt: 11,5%
Objętość: 330 ml
Warka: do 22.10.2015 r.
Cena: 10 zł (15,15 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Etykieta bardziej w stylu To Øl niż Pinty - czyli dużo słabsza niż wszystkie etykiety Pinty (ze współczesnej serii), jakie widziałem. Mała butelka trochę nie przystaje do niskiej zawartości alkoholu, ale mimo wszystko dobry ruch - piwo mogło być jednorazowe, a dzięki temu więcej ludzi go spróbuje.
7,5/10

Barwa
Złote i mocno zmętnione, bardzo ładne, rustykalne nieco.
4/5

Piana
Marna, niezbyt obfita, gęsta co prawda, ale wyjątkowo niska i nie utrzymuje się za długo.
1,5/5

Zapach
Dominują owoce pod różnymi postaciami - część pochodzi od nowofalowego chmielu, część jest bardziej estrowa, czuć nektarynki, do tego nuty zbożowe, które przypisałbym do żyta, lekka kwaskowatość i subtelna mleczność kwasu mlekowego - ładny, może trochę mało wyrazisty.
6,5/10

Smak
Specyficzne nuty owocowe (trochę bananów, trochę nektarynek) łączą się z lekko wiejską zbożowością oraz raczej delikatnym kwaskiem - może się zasugerowałem etykietą, ale przypomina mi bardziej kwaśność żurku niż czegokolwiek innego - piwo jest bardzo nietypowe, bardzo różni się od wszystkiego, co do tej pory piłem, jednocześnie pije się je lekko i przyjemnie, nie jest natomiast jakieś wyśmienite, choć smaczne.
7,5/10

Tekstura
Trochę za niskie wysycenie, nawet trochę bardziej niż trochę.
3,5/5

6.5/10 

Eksperyment w moim odczuciu nie do końca udany. Piwo dobre i bardzo ciekawe, ale przy takiej okazji - przyjazdu To Øl - powinno wyjść coś wybitniejszego. Mam też nadzieję, że w przyszłości Pinta nie będzie taka asekurancka, jeśli chodzi o poziom kwaśności. Wiadomo, rynek mamy jaki mamy, ale w niewielkich ilościach powinien zejść nawet ekstremalny kwas.

Brooklyn Brewery: Post Road Pumpkin Ale

Jakby się zastanowić, to chyba Nowy Jork należałoby uznać za najbardziej popularne miasto na ziemi (niestety). Brooklyn to z kolei jedna z jego najbardziej rozpoznawalnych dzielnic. Stąd właśnie pochodzi piwo, które dziś wypiję, więc degustacja jest naznaczona pewną istotnością, choć bynajmniej Brooklyn Brewery nie jest jedynym browarem w tej dzielnicy. Kolejne już, siódme, dyniowe ale na blogu - sporo mi się tego nazbierało jak ten niszowy raczej styl, póki co niedoścignionym wzorcem pozostaje Dyniamit z Pinty.

Informacje ogólne:
Piwo: Post Road Pumpkin Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Nowy Jork
Miasto: Nowy Jork
Browar: Brooklyn Brewery
Styl: pumpkin ale
Dodatki: dynia, gałka muszkatołowa
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml
Warka: do 30.07.2015 r.
Cena: 16,55 zł (23,31 zł)

Opakowanie
Etykieta jest prosta, ale wyjątkowo urocza w swej prostocie. Sympatycznie narysowana dynia, ładna kolorystyka, ogólnie bardzo estetycznie. Na szyjce krótki opis piwa, ładny, dedykowany kapsel.
8,5/10
 
Barwa
Bardzo ładna, bursztynowa, chciałoby się powiedzieć - jesienna, do tego pełna klarowność.
4/5

Piana
Przyzwoicie obfita, bardzo gęsta, długo się utrzymuje, acz w końcu mocno poddaje.
3,5/5

Zapach
Jest przede wszystkim przyprawowy, ale nie tylko: poza gałką muszkatołową czuć też ewidentną dynię (im dalej od nalania, tym coraz mniej) i słodową aurę - aromat miły, ale mało intensywny.
6/10

Smak
Najpierw delikatne uderzenie gałką muszkatołową, a później zwyczajna, mało ekscytująca, jasna słodowość oraz niemała goryczka na koniec - cenię zarówno mocno przyprawowe wersje pumpkin ale, jak i bardziej zbalansowane, ale tutaj jest zdecydowanie za słabo w tej kwestii jak na styl, poza tym piwo jest najwyżej poprawne, jest w miarę smaczne, ale nieciekawe, przeciętne.
5/10

Tekstura
Za wysokie wysycenie, dość znacząco za wysokie, przeszkadza.
1,5/5

5.0/10

Pff. Najsłabsze piwo ze Stanów, jakie piłem poza California Lager z Anchor. Podobnież najkiepściejszy pumpkin ale. Takie wyblakłe jakieś, można je wypić i nic złego się nie stanie, ale nie ma po co. No i, oczywiście, nie za tę cenę, luudzie.

czwartek, 25 czerwca 2015

Anchor: Brekle's Brown

Dawno nie widziałem się z Anchorem. W sumie nie wiem, czemu daję temu browarowi aż tyle szans i już zaczynam podejrzewać, że to przez te prześliczne buteleczki o niepowtarzalnym kształcie, bo do tej pory tylko Old Foghorn było piwem wybitnym, a to już będzie siódme. No ale piłem już ich APA i AAA, to i do kompletu niech będzie ABA. Piwo jest hołdem złożonym Gottliebowi Brekle'owi, który przybył do San Francisco w latach 50. XIX wieku, by w 1871 roku kupić saloon z piwem i bilardem i przerobić go na browar, pod koniec tamtego stulecia dzierżący już nazwę "Anchor". Krótko mówiąc, założycielowi i pierwszemu piwowarowi Anchora. Poza tym, że to american brown ale, to również single hop na Citrze.

Informacje ogólne:
Piwo: Brekle's Brown
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Francisco
Browar: Anchor Brewing Company
Styl: amerykańskie brown ale
Alkohol: 6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 355 ml
Warka: do 11.2015 r.
Cena: 11,35 zł (15,99 zł za 0,5 l)

Opakowanie
Widywałem lepsze etykiety z tego browaru, ale ta jest też bardzo ładna.
8,5/10


 
Barwa
Genialny kolor, bardzo ciemna miedź na granicy z brązem, pełna klarowność pozwala na znakomitą grę przebłysków.
5/5

Piana
Piana bardzo obfita, o rzadko spotykanej gęstości, ładnie oblepia szkło, ale w końcu się trochę podaje, niemniej bliska ideału.
4,5/5

Zapach
Bardzo oryginalny zapach ukierunkowany na owoce, ale nie chmielowe, bardziej jakby słaba wersja barleywine: wiśnie, czereśnie, owoce kandyzowane, rodzynki, ciasto, do tego trochę karmelu, aromat brązowego słodu; bardzo przyjemny zapach, wręcz odrobinę świąteczny.
8/10

Smak
W smaku trochę więcej prostej słodowości, zaś wymienione owoce zostają zatopione w likierze; na finiszu z subtelną, wystarczającą i szlachetną goryczką mieszają się fajne posmaki chlebowe i karmelowe, nawet lekko czekoladowe, tu już klasyka brown ale, ale ogólnie piwo jest dość nietypowe i bardzo dobrze - nie rzuca na kolana, ale jest bardzo przyjemne, bardzo wyraziste, a zarazem lekkie; w 6% przemycić nuty zarezerwowane zwykle dla barleywine'ów to nie byle sztuka.
8/10

Tekstura
Wysycenie jest idealne, co bardzo pomaga w uzyskaniu lekkości przy jednoczesnej pełni smaku.
5/5

7.5/10

Jedno z najlepszych piw tego browaru, jakie piłem, mimo że jak na jankeski craft jakiegoś tam szału nie ma i tak. Gdyby wszystkie poza Old Foghorn były na tym poziomie, to byłoby fajnie. No, ale nie były i zrobię sobie już teraz dłuższą, może nawet kilkuletnią przerwę od tego browaru, w samych Stanach mam na oku co najmniej kilka ciekawszych warzelni.

środa, 24 czerwca 2015

Mikkeller (De Proef): Spontangooseberry

Kolejne pchnięcie do przodu serii lambików Mikkellera, których zrobiłem sobie mały zapas. Pierwszy mnie trochę rozczarował (bo to drogie skurczybyki były), ale mam nadzieję, że to przez dodatek, jaki był tam użyty, kwiat dzikiego bzu. Okazał się mało wyrazisty i z piwa wyszło w sumie trochę zwykłe gueuze. Dzisiaj czas na agrest i powinno być dużo ciekawiej.

Informacje ogólne:
Piwo: Spontangooseberry
Kraj: Belgia (warzone przez duński browar kontraktowy)
Prowincja: Flandria Wschodnia
Miasto: Lochristi
Browar: De Proefbrouwerij (Mikkeller)
Styl: lambik agrestowy
Dodatki: agrest
Alkohol: 7,7%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: do 28.05.2024 r.
Cena: 45,50 zł (60,67 zł za 0,5 l)

Opakowanie
No etykieta to to samo co na wszystkich piwach z serii, tylko z tematycznym owocem i kolorem. Przy okazji dowiedziałem się, że agrest to po angielsku "gęsia jagoda".
8/10   
 
Barwa
Jasnobursztynowe lub ciemnozłote, ładnie snujące się bąbelki gazu, przyjemne.
3,5/5

Piana
Zadziwiająca jak na lambika - bardzo obfita, bardzo gęsta, redukuje się wolno, pięknie oblepiając ścianki, w końcu jednak zostaje pierścień i resztki na środku.
4/5

Zapach
Bardzo intensywna, ostra dzikość, dominuje końska derka i ogólna wiejskość, tak ostra, że aż jakby pieprzna; do tego wyczuwalna już tutaj kwaśność i cierpkość, ale i lekka, słodka kontra, być może pochodząca od agrestu, którego tutaj nie czuć - świetny, bezkompromisowy aromat, trochę może za mało złożony.
8,5/10


Smak
W smaku bardzo mocny i bardzo przyjemny atak kwaśnością, trochę mniej wiejską, dziką, a bardziej owocową, cytrynową niż w zapachu, naprawdę wyjątkowo przyjemne odczucie kwaśności, rzadko spotykane; do tego trochę drewna, ogólnie owocowa atmosfera, ale nie wyczuwam konkretnie agrestu - znakomity lambik, nie jest może piekielnie złożony, ale udało się uzyskać kwaśność o doskonałym charakterze.
9/10

Tekstura
Wysycenie bardzo dobrze współpracuje, jest spore, ale nieprzesadnie, może odrobinę za bardzo gryzie.
4,5/5

8.0/10

Co prawda wyczuwalność agrestu była taka sama jak wyczuwalność dzikiego bzu, praktycznie zerowa, ale agrest chyba zrobił swoje, bo piwo jest zdecydowanie lepsze niż Spontanelderflower. Tyle że jakby mi ktoś powiedział, że to zwykłe gueuze, to bym uwierzył. Wciąż jeszcze nie jestem usatysfakcjonowany za tę kasę, ale tu już bliżej satysfakcji niż w wersji z dzikim bzem. 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Szałpiw (Wąsosz): Niuda

Szałpiw popełnił kolejne belgijskie piwo, które nazwał wymyślnie Belgian Golden Ale - zdaje się, że to po prostu blond, ewentualnie nowofalowy blond, bo pływają w nim nowozelandzkie chmiele. Generalnie zbiera sporo negatywnych recenzji, ale jeśli ktokolwiek na polskiej scenie jako-tako ogarnia tematy belgijskie, to jest to Szałpiw, więc nie zamierzam przepuszczać żadnego ich belgijskiego ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Niuda
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Wąsosz
Browar: Browary Regionalne Wąsosz (Szałpiw)
Styl: nowofalowe belgijskie blond ale
Dodatki: skórka pomarańczy, kolendra
Alkohol: 6,4%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 500 ml
Warka: do 26.09.2015 r.
Cena: 7,70 zł

Opakowanie
Bardzo rzucająca się w oczy etykieta, wpisująca się w kanon tej bardziej kolorowej serii etykiet Szałpiwu. Sympatyczna.
8/10

 
Barwa
Nazwa zobowiązuje - piękna barwa złoto-bursztynowa jest przełamana sporą mętnością i masą ciemnego, kawałkowatego osadu, jakby ktoś nasypał żwiru - wbrew pozorom nie wygląda to źle, może dlatego, że kolor jest naprawdę świetny.
3,5/5

Piana
Żartobliwa, z trudem nalewa się cieniutki kożuszek, który błyskawicznie redukuje się do obwódki i nieregularnych resztek - te za to o dziwo utrzymują się dość długo, ale i tak tragedia.

Zapach
Zapach witbierowaty - dominuje zdecydowanie skórka pomarańczy w towarzystwie kolendry, na dalszym planie owoce i kwiaty pochodzące od nowofalowych chmieli, dopiero w trzecim rzędzie cięższe nuty belgijskie - zapach jest trochę niezrównoważony, ale bardzo przyjemny, w miarę ogrzewania się piwa właściwie za każdym powąchaniem możemy spotkać coś innego, z czasem intensyfikują się nuty belgijskie, fenolowe.
7,5/10

Smak
W smaku mocno się udziela bardzo rzadko albo prawie wcale niespotykana w piwie słodka nuta, której nie potrafię powiązać z czymś konkretnym, w każdym razie występuje chyba w jakichś ciastach, coś w stronę przypraw korzennych, ale to jeszcze nie to, podoba mi się tak sobie; poza tym dużo więcej belgijskiej drożdżowości niż w zapachu, słodko - zmienia się to po przełknięciu, bo nowofalowe chmiele wniosły sporą, cytrusową goryczkę, która bardzo przyjemnie ogarnia finisz; piwo jest dość dziwaczne, ale zdecydowanie pozytywne, fajnie zderza ze sobą słodycz z goryczką, a belgijsko-amerykański finisz jest wprost świetny, jest wyraziste, choć może zgodnie z nazwą trochę chaotyczne.
8/10

Tekstura
Wysycenie jest bardzo niskie, niedalekie od zera (ale na pewno jakieś tam jest), co oczywiście działa na niekorzyść, ale nie aż tak, jak mogłoby się wydawać, bo jest bardzo pełne smaku i i tak nie ma mowy o wodnistości, co najwyżej jest przez to momentami lekko mdłe.
2/5

6.5/10 

Dawno nie spotkałem się z tak dobrze dobraną nazwą i etykietą piwa do jego istoty. Jest... brudne, bałaganiarskie, dzikie (nie w sensie dzikich drożdży, oczywiście), nieeleganckie właściwie, ale i bardzo sympatyczne. Mimo wszystko nieporównywalnie wolę bardziej, hm, przemyślane belgijskie piwa z Szałpiwu vide świetna Bździągwa i genialny Szczun. Ale Niuda, którą nawiasem mówiąc można nazwać śmiało amerykańskim blondem, dostarcza niemało przyjemności z picia, na pewno jest dużo lepsze niż Buba czy Jasny Dynks. Gdybym nie czytał wcześniej żadnych recenzji tego piwa, to byłbym rozczarowany, ale jako że czytałem i wiele z nich było nieprzychylnych, to jestem pozytywnie zaskoczony.

Artezan: Czarna Wołga

Po koszmarku od AleBrowaru i Birbanta czas się odtruć czymś od jednego z nielicznych (trzech, może czterech) browarów w Polsce, po których dużej wpadki zupełnie się nie spodziewam. Czyli w tym przypadku z Artezana. Ledwie wczoraj przelewałem na cichą swój stout owsiany, dziś sprawdzę, co w tym temacie ma do powiedzenia pierwszy polski fizyczny browar rzemieślniczy.

Informacje ogólne:
Piwo: Czarna Wołga
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Błonie
Browar: Artezan
Styl: stout owsiany
Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 500 ml
Warka: do 11.07.2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Bardzo ładna i klimatyczna etykieta, Artezan (a raczej ich graficy) ma bardzo dobre pomysły, choć ciągle Pacific Pale Ale pozostaje najlepszym.
8,5/10

 
Barwa
Absolutnie nieprzejrzyście czarne, piękne.
5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, ale piekielnie gęsta, trwałość solidna.
3,5/5

Zapach
Intensywne, proste, ale piękne nuty mocno palone, kawowe, skontrowane lekką słodyczą czekolady - nie jest to zapach oszałamiający, nie jest niesamowicie złożony, ale nie ma w nim choćby pół fałszywej nuty, po prostu klasyka stylu, bardzo przyjemny.
8/10

Smak
W smaku jest już świetnie, do palonego ziarna dochodzi kremowa aksamitność stoutu owsianego, piwo jest znakomite w swojej prostocie, po prostu Stout Owsiany, pozostawia intensywny, słodko-palony (czekoladowo-kawowy) finisz nawet z akcentem orzechowym, świetne piwo.
8,5/10

Tekstura
Trochę za wysokie wysycenie, ale przyjemna gładkość konsystencji.
4/5

7.5/10

Przykładny stout owsiany, nie jest to piwo zwalające z nóg, ale bardzo dopracowane, pewne siebie, rzekłbym. Jak wyjdzie mi coś takiego, to będę bardziej niż zadowolony (nie licząc tego, że w moim, mam nadzieję, będzie czuć dodane płatki dębowe). Dobrze wybrana odtrutka po AleBrowarze. Z drugiej strony... do najlepszych stoutów z AB (Sweet Cow, Smoky Joe, Ortodox - przynajmniej tych, które piłem dwa lata temu) się nie umywa.

niedziela, 21 czerwca 2015

AleBrowar & Birbant (Gościszewo): Kiss the Beast

Dotychczasowe dwa piwa z serii wielkich kooperacji AleBrowaru były rewelacyjne. I Deep Love, i So Far, So Dark uwiodły mnie totalnie, toteż na Kiss the Beast czekałem w ekscytacji, chociaż partner tym razem dużo mniejszego formatu niż Nøgne Ø i Artezan, bo Birbant, co do którego mam mieszane odczucia (jak zresztą do samego AB). Na pierwszy rzut oka mamy trochę powtórkę z Deep Love, ale Deep Love to było bardziej belgijskie ale z amerykańskim chmielem, a tzw. belgijskie IPA to zwykle AIPA/IIPA z jakimiś belgijskimi wstawkami, zwykle zresztą mizernymi. Koncepcyjnie Kiss the Beast przywodzi mi na myśl od razu Raging Bitch z Flying Dog Brewery, znakomite piwo zresztą, choć tej Belgii to właśnie tam było jak na lekarstwo.

Informacje ogólne:
Piwo: Kiss the Beast
Kraj: Polska
Województwo: pomorskie
Miasto: Gościszewo
Browar: Gościszewo (AleBrowar i Birbant)
Styl: imperialne belgijskie India Pale Ale
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 10.10.2015 r.
Cena: 10,50 zł

Opakowanie
Jak zwykle w tej serii genialna, malowana butelka, może poprzednie projekty odrobinę bardziej mi się podobały. Zabrakło też firmowego kapsla.
9,5/10

 
Barwa
Cudowny bursztyn leciutko wpadający w miedź, zmętnienie na tyle duże, by nadać wyrazistości, ale dość małe, by pozwalać na piękne błyski - piękne.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita, ale niezbyt gęsta, o solidnej, ale nierewelacyjnej trwałości.
3/5

Zapach
Intensywny, barwny zapach amerykańskiego chmielu, owocowy, a jednak raczej wytrawny niż słodki, mimo wszystko mocno podszyty żywicą i trawą, pojawia się w nim też coś belgijskiego, jakby owoce kandyzowane w dość specyficznym wydaniu - bardzo ładna kompozycja, choć daleka od wybitności.
7,5/10
Smak
O ile w zapachu jest "raczej wytrawnie", o tyle w smaku słodycz zostaje właściwie zutylizowana, jest jakby pozbawione słodowości, niestety na jej miejsce wskakuje niewybaczalnie wysoki alkohol, rozpuszczalnik wprost, który w połączeniu z suchą, trochę łodygową (nawet nie jakąś bajecznie wysoką, 200 IBU? że co?) goryczką daje piwo po prostu bardzo złe, może nie katastrofalne, ale jednoznacznie nieprzyjemne, puste mimo swojej mocy, na finiszu można wyciągnąć minimum przyjemności z goryczki i to tyle.
2/10

Tekstura
Jest dość gęste i mocno wysycone, co właściwie jeszcze pogarsza sprawę, bo kompletnie nie wchodzi.
1/5

3.0/10 

Kiss the Beast to nazwa trafna jak cholera, nie powiem. Wpadka, a gdyby nie bardzo ładny zapach, to nie tylko wpadka, ale i katastrofa by to była. Bezsprzecznie najgorsze piwo z dwudziestu czterech (!), jakie piłem z AleBrowaru (z Birbanta również). Jeśli chodzi o sam smak, to zresztą nie mogę sobie przypomnieć nic równie dramatycznie słabego z całego polskiego craftu, jaki przez siebie przelałem! Ten rozpuszczalnik jest absolutnie zabójczy, wstydziłbym się takie piwo wypuścić, zmęczyłem pół butelki (zresztą tylko dzięki zapachowi, który jest zachęcający i choć każdy łyk jest nieprzyjemny, to chce się dać jeszcze jedną szansę), reszta leci do rzeki, dziękuję, dobranoc. Sytuacja jest o tyle przykra, że gdybym takie piwo dostał od BrewDoga albo Mikkellera, to byłbym absolutnie zszokowany, a w przypadku bądź co bądź uznanych przedstawicieli polskiej sceny rzemieślniczej jestem tylko mocno zawiedziony. AleBrowar jest cholernie nierówny.

sobota, 20 czerwca 2015

Browar Zamkowy Cieszyn (Grupa Żywiec): Dubbel Cieszyński

Spóźniłem się nieprzeciętnie, ale w końcu zdegustuję zwycięskie piwo zeszłorocznych Birofilii. Odkąd Czesław Dziełak znowu pozamiatał, minęło już pół roku i większość osób zapewne zdążyła już pozapominać w ogóle o istnieniu tego piwa. No to odświeżam. Nie spieszyłem się przesadnie z otwarciem tej butelki, bo wśród recenzji często można było usłyszeć narzekania na nadmiernie udzielający się alkohol (może to kara za osiągnięcie za dużej mocy - 8,5% jak na dubbla to bardzo dużo: najmocniejsze, jakie dotąd piłem, miały 8%). Zobaczymy, jak smakuje po pół roku leżakowania. Od niedawna mogę się pochwalić spróbowaniem wszystkich dubbli z browarów trapistów w Belgii i Holandii, tym bardziej ciekawi mnie, jak na ich tle wypadnie piwo Dziełaka.

Informacje ogólne:
Piwo: Dubbel Cieszyński
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Cieszyn
Browar: Browar Zamkowy Cieszyn
Styl: dubbel
Dodatki: syrop kandyzowany
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: 18%
Objętość: 330 ml
Warka: do 20.11.2015 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Jak dla mnie zachwycające. Butelka ma piękny kształt, etykieta jest znakomita, zarówno jeśli chodzi o elegancki wzór, jak i kolorystykę, która świetnie współgra z brązowym szkłem, do tego dokładny skład, rzeczowy opis i jeszcze piękny kapsel.
10/10

Barwa
Wspaniale lawiruje od miedzi do brązu i prezentuje wszystkie odcienie tych kolorów poza ciemnym brązem; piękne, dość klarowne.
5/5

Piana
Dla odmiany bardzo mizerna, nalewa się niezbyt obfita i w ciągu minuty niknie do solidnego pierścienia, który utrzymuje się w miarę długo, ale w końcu znika do zera.
1,5/5

Zapach
Piękny, intensywny - kandyzowane owoce, karmel, toffi, rodzynki, chleb ze śliwkami i jeszcze parę rzeczy w tych klimatach - jest podszyty pewną dawką alkoholu, ale po pierwsze tylkoodrobinę za wysoką, a po drugie raczej szlachetnego; bardzo przyjemna woń.
8,5/10  
Smak
Bardzo wyraziste i z lepiej ułożonym alkoholem niż w zapachu, ale tu z kolei trochę mniej esencjonalne; generalnie połączenie ciemnego (niekoniecznie czarnego jak smoła) chleba ze słodkościami (daktyle, toffi, kandyzowane owoce), do tego bardzo wyraźna aura bananowa, właściwie w pewnym momencie banany stają się wręcz dominujące - bardzo smaczne piwo z intensywnym finiszem, choć przy takiej mocy nie zaszkodziłaby trochę większa pełnia smaku.
8/10

Tekstura
Trochę za mocno nagazowane.
3,5/5

7.0/10

Bardzo dobry dubbel. I tylko tyle, bo to jednak zwycięskie piwo w wielkim konkursie i można by się spodziewać po takim czegoś więcej. Poddaje się wszystkim dubblom od trapistów poza Rochefortem 6, póki co najsłabszym piwem trapistów, jakie piłem. IIPA z poprzedniego roku dużo lepsza była, chyba Browar Zamkowy nie podołał belgijskim drożdżom.

czwartek, 18 czerwca 2015

Raduga (Zodiak): Key Largo

Raduga numer pięć, tym razem w końcu już nie z Witnicy, a z Browaru Zodiak. Mam nadzieję, że oznacza to powrót do poziomu Sunset Blvd. Jeśli Raduga znowu mnie zawiedzie, to dam sobie z tym kontraktowcem spokój na jakiś czas. Stout owsiany z cynamonem - póki co spotykałem tę przyprawę chyba tylko w piwach świątecznych i dyniowych.

Informacje ogólne:
Piwo: Key Largo
Kraj: Polska
Województwo: wielkopolskie
Miasto: Bierzwienna Długa-Kolonia
Browar: Zodiak (Raduga)
Styl: stout owsiany
Dodatki: cynamon
Alkohol: 6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do 06.10.2015 r.
Cena: 6,80 zł 

Opakowanie
W Zodiaku nawet etykiety wychodzą lepsze, dzięki prostokątnemu, a nie owalnemu jak w Witnicy kształtowi. Choć wciąż ta z Sunset Blvd pozostaje moją ulubioną.
8,5/10
 
Barwa
Nieprzejrzyście czarne, idealne.
5/5

Piana
Umiarkowanie obfita, ładnie beżowa i w miarę gęsta, ale fatalnie z trwałością - po trzech minutach już tylko pierścień, po kwadransie zero.
1/5

Zapach
Połączenie ciemnego, palonego słodu z lekko kwaskowatym w odczuciu aromatem cynamonu; cynamon przeważa i jest to średnio korzystne, bo zapach staje się dość jednowymiarowy i banalny, choć jednak przyjemny.
6/10


Smak
W smaku szczęśliwie role się odwracają, to cynamon jest dodatkiem do słodu, a nie na odwrót - mamy przyjemną, kremową pełnię stoutu owsianego, mieszankę słodkiego i wytrawnego oblicza słodu, mocne, korzenne uderzenie cynamonu i sporą, prostą goryczkę na finiszu, która miesza się z nutami czekolady - kompozycja nie jest olśniewająca, ale fajna, przyjemna.
6,5/10

Tekstura
Odrobinę za duży gaz.
4,5/5

6.0/10

Chyba średni pomysł z tym cynamonem. Piwo jest niezłe, ale to za mało na sektor rzemieślniczy. Tym samym żegnam się z Radugą na dłuższy, dłuższy czas, nie porwali mnie, jedno, góra dwa piwa warte powtórzenia na pięć to za mało, wolę dać pierwszą szansę komuś innemu albo pięćdziesiątą komuś uznanemu.

środa, 17 czerwca 2015

Kingpin (Zarzecze): Lunatic

Ostatnie echa Beer Geek Madness 2. Kingpin, w moim odczuciu jeden z kilku najciekawszych przedstawicieli sceny rzemieślniczej w Polsce, z okazji tej imprezy wziął się za najpopularniejszy u nas styl belgijski, czyli witbiera. Poza obligatoryjnym dodatkiem kolendry i skórki pomarańczy, dorzucił od siebie jak zwykle własne zdanie w postaci grillowanych i karmelizowanych cytryn oraz soku z granatu. Brzmi sensownie, o ile owoce za bardzo nie zdominują piwa. Żeby było zabawniej, użyte chmiele to Simcoe i Cascade (moje ulubione swoją drogą).

Informacje ogólne:
Piwo: Lunatic
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Kingpin)
Styl: witbier
Dodatki: skórka gorzkiej pomarańczy curaçao, kolendra, grillowane cytryny, naturalny sok z granatu
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: 1 (do 08.10.2015 r.)
Cena: 7,99 zł

Opakowanie
Świnia Kingpina w stylistyce narkotycznego tripu. Jak zawsze bardzo ładna etykieta.
8,5/10
 
Barwa
Bardzo mocne zmętnienie sprawia, że złoty kolor wpada w bursztyn, prezentuje się to bardzo korzystnie.
4/5

Piana
Przeciętna - umiarkowanie obfita, gęsta, ale niezbyt trwała, kilkanaście minut i zostaje tylko cienki pierścień.
2,5/5

Zapach
W znakomicie orzeźwiającym aromacie ścierają się ze sobą dwie sfery: piwna pod postacią belgijskich drożdży i jasnego słodu oraz owocowa, przy czym dominuje skórka pomarańczowa i cytryna, granatu nie wyczuwam; świetny, konkretny, rześki do granic możliwości aromat.
8,5/10
Smak
W smaku mniej słodko i mniej owocowo, pierwsze skrzypce gra lekka kompozycja jasnego słodu podszytego belgijskimi drożdżami, pojawia się też szczypta kolendry; finisz już bardzo wytrawny - goryczka skórki pomarańczowej i charakterystyczna cierpkość, która musi pochodzić od granatu: piwo jest wręcz genialnie orzeźwiające, a przy tym bardzo smaczne, nawet jeśli nie chcemy koniecznie być orzeźwieni.
8/10

Tekstura
Idealnie nagazowane.
5/5

7.5/10

Jeden z lepszych witbierów, jakie piłem. Kwintesencja piwa orzeźwiającego, bo w przeciwieństwie do wielu witbierów nie popełnia błędu nadmiernej słodyczy. Kingpinowi różnie wychodzi z tymi dodatkami - bywało już ich za mało, by je wyczuć, bywało za dużo: tutaj trafili w dziesiątkę. Nie jest to piwo oszałamiające (niełatwo oszołomić witbierem), ale błyskotliwie pomyślane i rzetelnie wykonane.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Kingpin (Zarzecze): Turbo Geezer

Geezer udał się Kingpinowi w moim odczuciu znakomicie, więc co do jego podkręconej wersji mam spore oczekiwania. Wyższy ekstrakt, większa moc, więcej dodatków, czyli kawy, wanilii i laktozy. A moc na tyle większa, że w BJCP-owskiej klasyfikacji piwo mogłoby być nawet stoutem imperialnym. Byle nie przeholować.

Informacje ogólne:
Piwo: Turbo Geezer
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Kingpin)
Styl: słodki kawowy Foreign Extra Stout
Dodatki: cukier kandyzowany ciemny, kawa, laktoza, wanilia burbońska
Alkohol: 8,3%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: 1 (do 01.10.2015 r.)
Cena: 9,50 zł

Opakowanie
Etykieta, jak widać, to wariacja na temat etykiety Geezera. Te żółte wtrącenia trochę burzą świetną kolorystykę pierwowzoru, ale i tak jest bardzo dobrze.
8/10

Barwa
Nieprzejrzyście czarne, piękne, nic dodać, nic ująć.
5/5

Piana
Ładna, ciemnobeżowa, obfita, bardzo gęsta, trochę słabiej z trwałością, ale tłusty pierścień utrzymuje się do samego końca.
3,5/5

Zapach
Bardzo duże ilości słodkiej od wanilii (i być może cukru) kawy na tle ciemnego, palonego słodu, są też subtelne nuty dębowe, całość jest znakomita, intensywna, słodka, oryginalna, niezwykle przyjemna, aczkolwiek pojawia się efekt lekkiego przesycenia dodatkami, który nie pozwala pójść w stronę aromatu genialnego.
9/10

Smak
W smaku dość podobnie co w zapachu, natomiast bardzo istotny staje się udział laktozy, a ponadto wszystko zostaje zanurzone w mocarnym charakterze piwa o wysokim ekstrakcie; wyśmienite, bezkompromisowe piwo, słodycz jest dobrze kontrowana nie za dużą goryczką, jest tylko może trochę za bardzo kwaskowate od palonych słodów, poza tym rewelacja i znakomicie maskuje alkohol.
8,5/10

Tekstura
Problemem jest wysycenie niezbyt dalekie od zera, przez które piwo mimo swojej pełni smaku może się momentami wydać odrobinę wodniste (ale bez tragedii).
2,5/5

7.5/10

No tak bywa. Piwo jest bardzo podobne do Geezera, bardzo, ale jednocześnie wypada zdecydowanie słabiej, choć też godne uwagi. Lekko przeholowane dodatki (co bez wątpienia znajdzie swoich amatorów, ja wolę trochę więcej stoutu w stoucie) i problem z wysyceniem sprawiają, że wybieram "niepodkręconą" wersję.

sobota, 13 czerwca 2015

Trappist Achel Blond 8%

Zakończyłem pierwsze pół tysiąca piw na blogu piwem trapistów i drugie pół tysiąca nim zacznę. Chciałem napisać, że to pożegnanie z trapistami na długi, długi czas, bo poza tymi, które już są na blogu, więcej w Polsce praktycznie nie da się dostać, ale przypomniałem sobie, że prawdopodobnie będę w tym roku w Belgii i pewnie upoluję coś jeszcze. Jeśli chodzi o piwo, to oczywiście nie jest to blond, tylko tripel. O ile nie będzie wybitne, to Achel będzie sporym outsiderem wśród browarów trapistów, bo dubbel mnie nie zachwycił, a wszystkie pozostałe sześć ma na swoim koncie co najmniej jedno wybitne piwo.

Informacje ogólne:
Piwo: Trappist Achel Blond 8%
Kraj: Belgia
Prowincja: Limburgia
Miasto: Hamont-Achel
Browar: Brouwerij der Trappistenabdij De Achelse Kluis
Styl: tripel
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 13.01.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Etykieta jest identyczna jak na dubblu, nawet kolorystycznie nic się nie zmieniło, jedynie "bruin" i "brune" zastąpiło "blonde" i "blond" (bo nawet alkohol taki sam). Zmienił się za to kolor gołego kapsla, ze złotego na biały.
7,5/10
 
Barwa
Pięknie złociste i o dziwo całkowicie klarowne, bardzo, bardzo ładne.
4,5/5

Piana
Genialna, o nienagannej obfitości, gęstości i trwałości, śnieżnobiała, oblepia szkło, piękna.
5/5

Zapach
Dominuje barwna, belgijska przyprawowość, dość słodka, z dodatkiem pikantności, na drugim planie rześkość cytrusów, a raczej skórki cytrusów, trochę akcentów chlebowych - efekt to piękna, bardzo intensywna kompozycja, mocarna, ale nie ociężała, może odrobinę pohamowałbym przyprawy.
8,5/10


Smak
W smaku te same nuty, ale trochę inaczej rozłożone - w ustach dostajemy cios świeżości cytrusami, następnie w momencie przełknięcia falę przyprawowej słodyczy, by na rozgrzewającym finiszu nastąpiło przyjemne wyciszanie się w stronę nut chlebowych i znowu cytrusowych - znakomite piwo.
9/10

Tekstura
Odrobinę przesadzone wysycenie.
4,5/5

8.5/10

A jednak Achel również ma do zaoferowania coś wybitnego. Co prawda nie jest to tripel na poziomie Westmalle (a również na poziomie Tripel Karmeliet, bo warto o nim wspomnieć), ale deklasuje wersje Chimay i La Trappe. Miałem robić ranking trapistów, bo przerobiłem chyba wszystkie piwa dostępne w Polsce, ale pomyślałem, że byłby trochę niesprawiedliwy bez degustacji Achel Extra Bruin, quadrupla z tej stajni, a może zdobędę go niedługo w Belgii.

czwartek, 11 czerwca 2015

Trappist Westvleteren 12

Nadeszła wiekopomna chwila. Położyłem łapy jeśli nie na najlepszym, to na pewno najbardziej mitycznym piwie świata. Legenda Westvleteren i zwłaszcza Westvleteren 12 była bez wątpienia jednym z czynników, które przyciągnęły mnie bezpowrotnie do świata piwa. Szybko postanowiłem, że je zdobędę, pojadę do Belgii, odwiedzę klasztor i zdobędę, za ileś tam lat. Jak już mówiłem, czasy się zmieniły i nie musiałem, Dwunastka przyjechała do pobliskiego sklepu z piwem, w którym bywam w każdym miesiącu. Szczerze mówiąc, wolałbym, żeby tak się nie stało. To z jednej strony super, że każdy, kto chce i ma 40 zł może poznać taką legendę, nie musząc jechać do Belgii, ale jako romantyk żałuję, że nie mogłem zdobyć i wypić tego trunku wtedy, gdy było to możliwe tylko albo prawie tylko w klasztorze. Takie magiczne sytuacje są na tym świecie tak rzadkie, że żal stracić jakąkolwiek. No, ale dość smętów. Jeszcze ku przypomnieniu - to piwo przez długie, długie lata było numerem jeden w rankingu wszystkich piw świata ratebeer.com. Niedawno zostało zepchnięte na drugie miejsce, ale może wrócić na pierwsze w sumie w każdej chwili, bo obecny numer jeden ma mało ocen i łatwo naruszyć średnią. I to już w sumie komentarza nie wymaga. Po Ósemce boję się napalać na jakieś cuda niewidy, ale mam nadzieję, że Dwunastka nawiąże przynajmniej walkę z Chimay Bleue.

Przez kaliber piwa niemal zapomniałem, że to pięćsetna recenzja na moim blogu. Chwilowo przestało mnie to ruszać, bo za kwadrans otwieram butelkę i czuję coś w rodzaju tremy.

Informacje ogólne:
Piwo: Trappist Westvleteren 12
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Westvleteren
Browar: Sint-Sixtusabdij Westvleteren
Styl: quadrupel
Alkohol: 10,2%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 11.09.2016 r.
Cena: 43,50 zł (65,91 zł)

Opakowanie
Oczywiście identycznie opakowane jak poprzednie dwa, tylko tym razem kapsel złoty, a raczej czarno-złoty.
9/10


 
Barwa
Wspaniała, brunatna, od ciemnobrązowej do jasnobrązowej, prześwity w tym ostatnim kolorze mogłyby być wyraźniejsze, poza tym prawie ideał.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita i bardzo gęsta, utrzymuje się do samego końca prawie w całości, bliska ideału.
4,5/5

Zapach
Genialny - czekolada, suszone śliwki w dużych ilościach, pumpernikiel, ciasto, ciastka, rodzynki, wszystko otoczone bardzo szlachetną atmosferą alkoholową - kompozycja jest w zasadzie doskonała, jednak jest jeden mankament, intensywność powinna być trochę większa, by nazwać zapach idealnym.
9,5/10
Smak
W smaku problemu niedoboru intensywności już nie ma i jest po prostu idealnie - cudowny napór ciemnych słodów w maskach belgijskiej drożdżowości, jakby esencja z czarnego chleba, ciągle suszone śliwki, rodzynki, zboże, a kompletnym majstersztykiem jest z kolei to, co zrobiono z alkoholem - nie jest całkowicie ukryty i wychodzi to na wielki plus, bo bardzo wspomaga smak; genialny, potężny, długi finisz; mimo mocy bardzo pijalne przez swoją wyśmienitość - genialne piwo, nic bym tu nie zmieniał.
10/10

Tekstura
Wysokie wysycenie, ale ani trochę nie za wysokie, idealnie pasuje do smaku.
5/5

9.5/10 

Nie zawiodłem się. Mistyczny obraz Dwunastki, który nosiłem w sobie przez lata, nie upadł - to naprawdę jest piwo genialne. Na pewno nie najlepsze, jakie w życiu piłem, wyłożyło się na zapachu (niedobór intensywności aromatu to zresztą wspólny problem wszystkich trzech piw z Westvleteren) i przegrywa z Chimay Bleue (i niewieloma innymi), ale jest genialne, na pewno jedno z dziesięciu najlepszych, jaki piłem. Godne uczczenie 500 recenzji na blogu. Drugą połowę pierwszego tysiąca rozpocznę również piwem trapistów (chyba ostatnim, jakie mi zostało spośród tych dostępnych w Polsce) i wtedy będę mógł przedstawić ranking wszystkich belgijskich i holenderskich browarów trapistów.

 



_________________________________________________________________________________
 
 
 
Powtórka 30.05.2017 r., warka do 03.09.2018 r.
 
Piękna mieszanka brązów i miedzi, niezbyt piękne zmętnienie. Genialna piana. Bogaty i intensywny aromat ciemnego chleba, pumpernikla, rodzynków, cukru kandyzowanego, szlachetnego alkoholu, belgijskich drożdży, suszonych owoców. W smaku bardzo chlebowe - podobnie jak dwa lata temu, tak i teraz zdaje się jednym z najpiękniej chlebowych piw świata. Poza tym spora belgijska przyprawowość, karmel, śliwki, dostojne nuty alkoholu, a całość zakończona subtelną goryczką. Cudownie intensywny, długi finisz, na którym wkracza intensywna czekolada, zresztą w ogóle jest potężnie intensywne. Piwo właściwie genialne. Wyjątkowo stonowane wysycenie jak na trapistów, pasuje mi to.
 
 
 

9.0/10

środa, 10 czerwca 2015

Trappist Westvleteren 8

Preludium za mną, czas zmierzyć się z zawodnikiem wagi ciężkiej. Westvleteren 8 jest może trochę schowany za swoim starszym bratem, ale również jest to piwo o potężnej opinii, dzierżące trzydzieste miejsce w ogólnym rankingu ratebeera i tym samym bezsprzecznie najlepszy dubbel tam (choć z jakichś powodów nie jest zakwalifikowany jako dubbel). U mnie póki co najbardziej zadowoliła wersja Chimay, nie licząc leżakowanego z bakteriami kwasu mlekowego w beczkach po winie dubbla z To Øl, który wypadł mniej więcej równie dobrze. Będę zawiedziony, jeśli Ósemka nie okaże się najlepszym dubblem w moim dotychczasowym życiu.

Informacje ogólne:
Piwo: Trappist Westvleteren 8
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Westvleteren
Browar: Sint-Sixtusabdij Westvleteren
Styl: dubbel
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 30.10.2017 r.
Cena: 42,50 zł (64,39 zł)

Opakowanie
Wszystko oczywiście identyczne jak w przypadku Blonda, tylko kolor kapsla niebieski. W Chimay i Rochefort ta barwa reprezentuje najlepsze trunki browarów, Westvleteren się wyłamuje.
9/10
 
Barwa
Piękne, bez światła czarne, pod światłem od ciemnobrązowego od miedzianego, intrygujące zmętnienie, choć lepiej byłoby chyba bez niego.
4,5/5

Piana
Obfita, dość gęsta, po paru minutach mamy już dziurę na tafli, ale na tym przestaje się redukować, sporo zostaje jej do samego końca degustacji.
4/5

Zapach
Świetny - najpierw mleczna czekolada, potem zboże, karmel, cukier kandyzowany, belgijskie fenole, ciemne owoce (śliwki w czekoladzie) - piękna kompozycja, ale jest jeden spory minus, niezadowalająca intensywność.
8,5/10
Smak
Tu zaczyna się najlepsze - napiera intensywna, dostojna, czekoladowa słodycz, wysoka, ale niemdląca, bo świetnie skontrowana szlachetnie alkoholową goryczką; rozpościera na podniebieniu niesamowicie intensywny finisz, długi, lekko drożdżowy - piękne piwo, ale od genialnego konkretny kawałek drogi.
9/10

Tekstura
Na początku mocne wysycenie trochę przeszkadza, szczęśliwie dość szybko spada do niemal idealnego.
4/5

8.0/10

A jednak się zawiodłem. Westvletereński dubbel uplasował się w tym samym rejonie, co dubble z La Trappe, Westmalle i Chimay, przy czym przebił lekko dwa pierwsze i poddał się lekko ostatniemu. Co tu dużo mówić, biorąc pod uwagę same walory smakowo-zapachowe tego piwa, odrzucając jego wymiar symboliczny, nie jest warte podróży do Belgii ani nawet tych 40 złotych, nawet 30, a nawet 20, patrząc na ceny wymienionych dubbli. Wystawiłem mu, co zaskakujące, identyczne oceny co dużo mniej hołubionemu Westowi Blond, poza pianą, w której Ósemka przegrała. Trochę krucho jak na top 30 ratebeeru, mimo że znakomite jest to piwo. No cóż, wszystko i tak rozegra się przy Dwunastce, a dubbel to nie jest mój ulubiony styl z kanonu trapistów.

wtorek, 9 czerwca 2015

Trappist Westvleteren Blond

Co tu napisać? Przede mną trzy piwa, po których nic już nie będzie takie samo. Na żaden browar nie czekałem i już raczej nie będę czekać tak gorąco, jak na klasztor św. Sykstusa Westvleteren. Czasy się szybko zmieniają ostatnio, ale gdy zaczynałem interesować się piwem, piwa Westvleteren były w Polsce jak święty Graal, delikatnie mówiąc. Powszechnie postrzegane za najlepsze piwo świata było Westvleteren 12, przez długie lata numer jeden rankingu wszech czasów ratebeer.com (dopiero niedawno zostało zrzucone przez jakiś stout imperialny z USA, acz mający niecałe 100 ocen, więc może szybko znowu wrócić na pierwsze miejsce), pozostałe wersje cieszyły się niewiele mniejszym uwielbieniem, a podbijającym serca hitem był fakt, że piwa te można (było) kupić tylko osobiście na miejscu, w Belgii, po uprzedniej rezerwacji z podaniem numeru rejestracji samochodu, żeby nie można było za wcześnie wrócić po więcej. Myślałem, że i mnie to czeka kiedyś, kiedyś i postrzegałem to jako szczyt mojej drogi przez piwo. Cóż, czasy się zmieniły, Westvleteren można już kupić tu i ówdzie, a skoro wszystkie trzy wersje przyjechały mi praktycznie pod nos, bo do sklepu z piwem, w którym się zaopatruję, i w zaskakująco przystępnej cenie, to nie mogłem się powstrzymać, zwłaszcza że większa okazja będzie dopiero gdzieś za dwa lata. Dzisiejsze piwo będzie bowiem recenzją numer 498 i lada dzień walnę pierwsze pół tysiąca. Westvleteren 12 ze swoim niezrównanym majestatem nadawałby się bardziej na pierwszy tysiąc (czyli najbardziej okrągły jubileusz, jaki może być, bo do miliona dojść się nie da, a dziesięć tysięcy brzmi jakoś gorzej), ale za dwa lata mógłbym go nie dostać, a nie chcę recenzować jakiejś niebywale leżakowanej wersji. No to zaczynamy: 498 - Blond, żeby wejść w ten świat z jakąś łagodnością, 499 - 8 i 500 - mityczna 12.

Westvleteren Blond to piwo, które przynajmniej przed spróbowaniem ciężko przyporządkować do konkretnego stylu. Są aż trzy opcje - dobrze znane belgijskie pale ale oraz blond i dużo mniej znany... single, jako młodszy brat dubbli i tripli (i quadrupli, jeśli ktoś je uznaje). Trappist Single to styl, który znalazł się w tegorocznej, uaktualnionej klasyfikacji BJCP, ale nie jest to jakiś wymysł Amerykanów - single to tradycyjnie najsłabsze piwa warzone przez trapistów, często na wyłączny użytek mnichów lub dostępne tylko na miejscu w browarze. Jako jeden z komercyjnych przykładów BJCP podaje właśnie Westvleteren Blond. Tyle że chyba żaden browar aktualnie nie używa tego określenia, a poza tym podobieństwo do blondów i BPA zdaje się wielkie, więc czy jest sens mnożyć style? Wypiję i rozsądzę.

Informacje ogólne:
Piwo: Trappist Westvleteren Blond
Kraj: Belgia
Prowincja: Flandria Zachodnia
Miasto: Westvleteren
Browar: Sint-Sixtusabdij Westvleteren
Styl: single
Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 20.11.2015 r.
Cena: 42,50 zł (64,39 zł)

Opakowanie
Całkowicie goła butelka jedynie ze zgrubieniem na szyjce, a na nim litery głoszące "trappistenbier" oraz oczywiście piękny kapsel, na którym jest wszystko inne - alkohol, data przydatności, nazwa i logo browaru (a raczej klasztoru) i objętość. Mimo wszystko bardziej doceniam przepiękne etykiety niż aż taką ascezę, ale butelki Westvleteren również mają swój potężny, tajemniczy urok.
9/10

Barwa
Piękne złoto i masa fascynująco wyglądającego osadu - wygląda niezwykle ciekawie i dynamicznie, bardzo, bardzo ładne.
4,5/5

Piana
Genialna, wzorowa pod względem gęstości, obfitości i trwałości, nic więcej nie można wymagać, a w dodatku pięknie oblepia szkło.
5/5

Zapach
Cudowny, bardzo intensywny i świeży, jest dość słodko jakby od owocowego chmielu, rześko od skórki pomarańczowej, do tego czysta, jasna słodowość, jakieś cudowne słodycze i piękne, łagodne fenole - wspaniały aromat, z czasem tylko trochę za bardzo intensywność spada.
8,5/10
Smak
W smaku podobnie, zaczyna się od jasnego słodu, trochę chlebowo, a potem już coraz bardziej belgijsko, fenole, skórka cytrusów, lekka słodycz, cudowny, zbożowo-ziemisty finisz; mimo niskiego raczej alkoholu bardzo intensywnie, wręcz masywnie - wybitne, maksymalnie dopracowane piwo, choć jest jednak za proste, by nazwać je genialnym.
9/10

Tekstura
Nieco za mocno wysycone.
4/5

8.0/10

Co za początek. Jak tak znakomite jest piwo uważane w sumie trochę za outsidera browaru, to nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Co do rozważań stylowych: w trakcie i po degustacji wczytałem się mocno w opisy wszystkich trzech stylów i przyznałem BJCP rację. "More like a much smaller, more highly hopped tripel than a smaller Belgian Blond Ale" znakomicie określa to piwo, a też zdecydowanie nie pasuje ono na Belgian Pale Ale, jest bezwzględnie za bardzo intensywne, agresywne, belgijskie.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Raduga (Witnica): Naked City

Czwarte piwo z Radugi i czwarte IPA, ale tym razem nie wyłącznie na amerykańskie kopyto, albowiem belgijskie IPA, styl trochę niejednolity. Czasem pod tą nazwą spotyka się zwykłe AIPA/IIPA z niemal homeopatycznym dodatkiem Belgii, mam nadzieję, że tu jest inaczej. Niestety znowu warzone w Witnicy, mam dużo więcej zaufania do Zodiaka.

Informacje ogólne:
Piwo: Naked City
Kraj: Polska
Województwo: lubuskie
Miasto: Witnica
Browar: Witnica (Raduga)
Styl: belgijskie India Pale Ale
Alkohol: 6%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 500 ml
Warka: do 06.09.2015 r.
Cena: 7,75 zł

Opakowanie
Niezła etykieta, choć męczy mnie trochę, że pani na obrazku ma piersi przy samej szyi i bez sutków. No ale dobra tam, fajna kolorystyka, filmowo, klimacik.
8/10

 
Barwa
Bardzo ładne, bursztynowe, może jasnobursztynowe, zmętnienie działa na niekorzyść - mogłoby być większe lub mniejsze.
4/5

Piana
Doskonale obfita, bardzo gęsta, osiada na szkle w dużych ilościach, z trwałością mogłoby być nieco lepiej, ale też jest dobrze.
4,5/5

Zapach
Słodki, chmielowy zapach owoców oraz nuty pikantne, niekoniecznie o belgijskim charakterze, bardziej chmielowa żywica, chociaż jednak drożdże belgijskie są wyczuwalne - to wszystko niestety podszyte witnicowym masełkiem, raczej nieodrzucającym, ale przykrywającym aromat w za dużym stopniu - zapach najwyżej solidny.
6/10
Smak 
Dużo mniej słodko, żywiczny chmiel, mocna, choć nie za mocna, trochę mało szlachetna goryczka, niezły balans słodycz-goryczka mimo dużej przewagi tej drugiej, wszystko rujnuje tym razem nie diacetyl, a paskudne gwoździe, nie jakieś przytłaczająco intensywne, nie trwają też ciągle, ale paskudne, zdobywają najciekawszą fazę, czyli wczesny finisz - mimo to piwo pije się w miarę przyjemnie, o dziwo chce się wziąć następny łyk (daleki finisz jest bardzo dobry), ale jest to przyjemność naznaczona pewnym cierpieniem, jakbyśmy jedli smaczną potrawę przy bólu gardła - mimo wszystko pozytywne przeżycie, ale nie jakoś bardzo.
6/10

Tekstura
Wysokie wysycenie bardzo do niego pasuje, jeno odrobinę bym obniżył.
4,5/5

5.5/10

Pierwsze zupełnie niesatysfakcjonujące piwo z Radugi, kompletnie niewarte swojej ceny. Nie dość, że Belgii wiele tu nie ma, to nawet nie patrząc na zgodność ze stylem średnie. Jeśli kolejne piwo z Radugi, które już kupiłem, nie wywrze na mnie sporego wrażenia, to się pożegnamy na jakiś czas. Może jednak trzeba się trzymać od Witnicy jak najdalej - trzy na trzy piwa Radugi uwarzone tam miały trochę diacetylu, a tutaj jeszcze dodatkowo żelazo. To dobra okazja, by wspomnieć o doświadczeniu, jakie ostatnio przeżyłem - na urodzinach u koleżanki zostałem poczęstowany Porterem Witnickim z ogromnej butli (a la Porter Grudniowy z Ciechana) - było to najbardziej żelazowe piwo, jakie w życiu wypiłem, paskudny trunek (a nie tak dawno, pity z normalnej, półlitrowej butelki, przecież mnie zachwycił!).

niedziela, 7 czerwca 2015

The Alchemist: Heady Topper

Niech się dopełni. Myślałem, że Focal Banger będzie tylko przygrywką, ale dostałem bezsprzecznie najlepsze AIPA, jakie kiedykolwiek piłem, no i ciężko to nazywać przygrywką, bez względu na to jak dobry będzie Heady Topper. Czy The Alchemist zaliczy genialny dublet i to z kolei będzie najlepsze IIPA w moim życiu? Zasadniczo I Hardcore You ocierało się o doskonałość absolutną i można mu już tylko albo dorównać, albo przebić w szczegółach. Drugi potężny przeciwnik to w moim rankingu dużo mniej znane Ageless z Redwillow Brewery. Nie będę zawiedziony, jeśli Heady Topper zajmie trzecie miejsce, ale i nie będę zaskoczony, jeśli zajmie pierwsze. Na ratebeerze to piwo z kolei zajmuje trzecie miejsce w rankingu IIPA (w przeciwieństwie do Focal Banger, średnia jest wyciągnięta z bardzo wielu ocen) i dwudzieste trzecie w rankingu wszystkich piw świata, rany koguta, mam ciarki.

Informacje ogólne:
Piwo: Heady Topper
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Vermont
Miasto: Waterbury
Browar: The Alchemist
Styl: imperialne India Pale Ale
Alkohol: 8%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 473 ml
Warka: brak daty przydatności
Cena: ok. 32 zł

Opakowanie
O ile puszka Focal Bangera była bardzo ładna, to tutaj jest już przepięknie, artystycznie, a mówię to, będąc wielkim zwolennikiem szklanych butelek i puszkowym sceptykiem. Heady Topper prezentuje się jednak lepiej niż zdecydowana większość piw w schemacie butelka+etykieta, jakie w życiu widziałem. Świetna grafika w jak zazwyczaj subtelnym połączeniu srebra i czerni. Co do zawartości merytorycznej, to z przemyśleń Johna Kimmicha, czyli Alchemika, prześwituje lekko kontrrewolucyjne podejście do piwa vel hipsterstwo wsteczne. Wisienką na torcie jest to zalecenie o piciu prosto z puszki, bo dzięki temu aromaty mają się nie ulotnić - eee. No to fajnie, że się nie ulotnią, tylko że ich nie powącham. Wiem, kręcę trochę, ale jak dla mnie spychanie walorów zapachowych piwa na dalszy plan (do głębin puszki znaczy) to humbug i jestem w stanie posądzić Alchemista o to, że zalecenie ma bardziej wzbudzić sensację niż zadbać o odbiór piwa.
9,5/10

Barwa
Bardzo jasne jak na styl, złote, nawet jasnozłote - byłoby trochę banalne, gdyby nie cudownie ulatujące bąbelki, lekkie zmętnienie też działa na plus.
4/5

Piana 
Bardzo obfita, ale kiepsko z gęstością i trwałość też średnia, szybko robią się pierwsze dziury na tafli, na szczęście gruby pierścień i spore resztki utrzymują się do samego końca, więc ostatecznie jest nawet dobrze.
3,5/5

Zapach
Cudowny zapach chmielu, mieści w sobie zarówno sferę słodkoowocową (na czele zdecydowanie marakuja, za nią grjepfrut i świeżo wyciśnięty sok z cytryny), jak i żywiczną, właściwie taką lekko pikantną, ostrą, świetnie dopasowaną do tych owoców, podkreślającą je - wspaniały zapach, choć jeszcze nie doskonały.
9,5/10

Smak
Tu stosunkowo podobnie, choć zdecydowanie więcej żywicznej ostrości, natomiast po przełknięciu dochodzi do głosu dość potężna, niesamowicie przyjemna goryczka grejpfrutowo-ziołowa - piwo jest cudowne, stanowcze, ale bezbłędnie zbalansowane (jest miejsce na trochę jasnego słodu), goryczka daje kopa, ale pozytywnego, chmiel jest świeży i wspaniały, ale zabrakło mi tego czegoś do wystawienia noty najwyższej.
9,5/10

Tekstura 
Spore wysycenie, ale nie jest to zbyt ciężka wersja IIPA i pasuje ono idealnie.
5/5

9.0/10

Jak to mówią młodzi ludzie ze starego pokolenia - no i zonk, ale tak coś czułem podskórnie, że Heady Topper nie zachwyci aż tak jak Focal Banger, ten ostatni zachwycił za bardzo. To cudowne, absolutnie cudowne piwo, ale w moim panteonie się nie znajdzie - przegrało z I Hardcore You, przegrało z Ageless, a dodatkowo - minimalnie, na wygląd w zasadzie - przegrało z 1000 IBU. Chociaż jest ciekawą alternatywą dla wszystkich trzech. Zwykle imperialne IPA smakują jak bardzo odmienny styl od AIPA wbrew pozorom, a Heady Topper jest jakby wzmocnionym i jeszcze bardziej nachmielonym AIPA.

czwartek, 4 czerwca 2015

Browar Stu Mostów: WRCLW Dunkelweizen

Ostatnia edycja wrocławskiego Festiwalu Dobrego Piwa wywarła na mnie potężne, największe z dotychczasowych wrażenie. Nie mniejsze wrażenie wywiera na mnie raz za razem równie wrocławski Browar Stu Mostów. Mam więc nadzieję, że i to piwo - oficjalne piwo Festiwalu uwarzone przez BSM - wywrze na mnie wrażenie nie lada. Właściwie to już wywarło spore, na Festiwalu, ale czasem w warunkach degustacyjnych czar trochę pryska albo się wzmaga w porównaniu do warunków terenowych.

Informacje ogólne:
Piwo: WRCLW Dunkelweizen
Kraj: Polska
Województwo: dolnośląskie
Miasto: Wrocław
Browar: Browar Stu Mostów
Styl: dunkelweizen
Alkohol: 5,9%
Ekstrakt: 13%
Objętość: 500 ml
Warka: do 10.06.2015 r.
Cena: 9,20 zł

Opakowanie
Klasyczna etykieta jak na pozostałych WRCLWach, tylko z logiem Festiwalu. Miłą niespodzianką jest festiwalowy kapsel.
9/10

 

Barwa
Wspaniała, lawirująca od ciemnego brązu do przebłysków ciemnobursztynowych, bardzo bogata, a mocne zmętnienie nadaje jej wyrazistości.
5/5

Piana
Nie jest przesadnie obfita jak na weizena, ale za to sakramencko gęsta, zbita i bardzo trwała.
4,5/5

Zapach
Mocno fenolowy, goździkowy, aż pikantny, również wyraźnie drożdżowy - lekki pumpernikiel, bardzo mała dawka bananów - potężny, bardzo intensywny, aż trochę za potężny, można go nazwać przyciężkawym, lekko alkoholowym, choć generalnie jest ładny, przynajmniej przez pewien czas, bo w miarę ogrzewania jest coraz gorzej, robi się wręcz trochę kwaśno.
6/10

Smak
Niestety ta mocarność nie przekłada się na pełnię smaku - jest trochę wodniste, a mimo to pozostaje ostre, fenole nie zwalniają, tylko są jakieś puste; dopiero po przełknięciu, na finiszu rozpościerają się przyjemne akcenty przypalane, karmelowe, biszkoptowe i to ratuje piwo - ogólnie jednak nie jest to dobry trunek, choć i nie jest zły, pije się w porządku i absolutnie bez jęków - jest gdzieś na granicy dobra i zła, może trochę powyżej.
5/10

Tekstura
Dość znaczące (choć nie tragiczne) niedogazowanie pogarsza sprawę.
2/5

5.0/10

Pierwszy duży zawód Browarem Stu Mostów. To zawsze musi nastąpić przy większej ilości piw, nie będę się więc znęcał. Dziwi mnie tylko aż tak potężna różnica między doznaniami na Festiwalu a teraźniejszymi - na pewno nie bawiłem się aż tak dobrze, żeby takie piwo, jakie teraz wypiłem, aż tak bardzo mi smakowało, więc albo niecały miesiąc czasu tak źle na nie wpłynął, albo przy butelkowaniu poszło coś nie do końca dobrze. Albo w tak krótkim czasie poszła druga warka. Przynajmniej pięknie wygląda.

środa, 3 czerwca 2015

Hoegaarden (AB Inbev): Hoegaarden Grand Cru

Brouwerij Hoegaarden, poza najsłynniejszym witbierem świata, warzy również parę innych piw, z czego najszlachetniejszym przynajmniej według producentów ma być Hoegaarden Grand Cru. Nie jest to wcale jakaś wariacja na temat witbiera, a belgijskie złote mocne ale.

Informacje ogólne:
Piwo: Hoegaarden Grand Cru
Kraj: Belgia
Prowincja: Brabancja Flamandzka
Miasto: Hoegaarden
Browar: Brouwerij Hoegaarden (AB Inbev)
Styl: belgijskie złote mocne ale
Dodatki: przyprawy
Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: do 24.02.2016 r.
Cena: brak danych

Opakowanie
Elegancka wariacja na temat etykiety zwykłego Hoegaardena, bardzo udana, subtelna, do tego również bardzo ładny kapsel dedykowany.
8,5/10

 
Barwa
Piękne połączenie głębokiego, lekko miodowego złota z atrakcyjnym zmętnieniem - nie tylko jest bardzo matowe (choć zachowuje zdolność błysku), ale dodatkowo mamy fajnie kontrastujące drobinki przypominające ziarnka piasku.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita i całkiem gęsta, ale redukuje się do grubego pierścienia w parę minut.
2,5/5

Zapach
Świetna, cytrusowa rześkość, intensywna belgijska drożdżowość, nieco nut chlebowych i biszkoptowych, również trochę owocowej słodyczy; lekko rustykalnie; bardzo przyjemny, spokojny, ale wyrazisty zapach, świetny.
8,5/10
Smak
W smaku bardzo podobnie co w zapachu: trochę zintensyfikowanego jasnego słodu przechodzącego w chleb, sporo drożdży, delikatne przyprawy, cytrusy, bardzo dobrze, choć nie doskonale ukryty alkohol; trochę za mało pełne smaku jak na taką moc, nieco za mało intensywny finisz, ale poza tym świetne, bez choćby jednej fałszywej nuty.
8/10

Tekstura
Bardzo mocne wysycenie, raczej pasujące do stylu, ale trochę bym spuścił.
4/5

7.5/10

Dużo sensowniejsza propozycja od witbiera, bardzo udane piwo, aczkolwiek jak na "grand cru" to szału nie ma, porównywać z jakimś Duvelem nie ma sensu. Brouwerij Hoegaarden to bez wątpienia nie jest śmietanka belgijskiego piwowarstwa, choć poziom trzymają i są zapewne jednym z najlepszych browarów będących własnością megakoncernów. Można im dać szansę.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Birbant (Zarzecze): Miss Big Foot

Dużo już mija czasu, odkąd postanowiłem zrobić sobie przerwę od Birbanta ze względu na zbyt rzadkie wypuszczanie przez tego kontraktowca piw na poziomie rzemieślniczym. W międzyczasie Birbant zdążył uwarzyć mnóstwo nowych piw i ugruntować swoją pozycję na rynku, stając się jednym z bardziej poważanych rzemieślników. Przywołali mnie do siebie z powrotem stylem piwa, jakie uwarzyli - wędzony Foreign Extra Stout brzmi jak coś bardzo pod moje gusta (jest nim notabene wybitny Smoky Joe). Jak się okazuje, jest też zasypany przeróżnymi dodatkami. Piwo jest nietypową kooperacją, bo nie z innym browarem kontraktowym, a z poznańskim pubem Piwna Stopa, a konkretniej z reprezentującym ów pub piwowarem domowym, Sebastianem Leszczakiem.

Informacje ogólne:
Piwo: Miss Big Foot
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Birbant)
Styl: wędzony Foreign Extra Stout
Dodatki: cukier muscovado, skórki pomarańczy, polskie wędzone śliwki, laska wanilii
Alkohol: 7%
Ekstrakt: 17,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 03.09.2015 r.
Cena: 8,65 zł

Opakowanie
Etykieta seksowna i seksowna w dobrym guście, chociaż panienka ma trochę elementów bardzo nie w moim typie (krzykliwe tatuaże und tunele w uszach). Do tego bardzo dobrze narysowana, zapada w pamięć i wyróżnia się. Ładnie podany dokładny skład. Ogólnie super, no, może ewentualnie Birbant mógłby powoli myśleć o własnych kapslach.
8,5/10

Barwa
Nieprzejrzyście ciemne, choć nawet mimo tego widać gdzieniegdzie nieładną, błotnistą mętność, co odbiera majestatu czerni.
3,5/5

Piana
Bardzo obfita, o ładnej barwie, ale już umiarkowanie, żeby nie powiedzieć niezbyt gęsta i z trwałością też nieszczególnie.
3/5

Zapach
W zapachu niespodzianka, jest ogarnięte przez wędzone śliwki, poza tym amerykański chmiel jest tu czynnikiem istotnym, choć jest i miejsce na ciemny, lekko czekoladowy słód - efekt jest bardzo, bardzo dziwny, w pierwszym odruchu w ogóle nie kojarzy się z piwem, a raczej z jakimś daniem na ciepło - na boga, przypomina mi pieczeń wieprzową z dużą ilością jałowca i żurawiny, schab ze śliwką też pasuje; przy mocniejszym skupieniu się na zapachu, a właściwie przy długim pociągnięciu nosem, jest już normalniej, bardziej czekoladowo, czuć wanilię; po jakimś czasie chmiel się usuwa, zostają wędzone śliwki w czekoladzie, pumpernikiel, zapach sauny i suszone figi - jeśli oceniałbym tylko oryginalność i złożoność, to musiałbym chyba walnąć dziesiątkę za zapach, ale jednak jest on dużo bardziej nietypowy i złożony niż przyjemny; mimo wszystko bardzo mi się podoba.
8,5/10

Smak
W smaku jest właściwie równie dziwnie: dominuje ta popieprzona, śliwkowo-jałowcowa, lekko popiołowa wędzonka, aż czuć jej słono-kwaśny smak, jest też trochę chmielowych cytrusów; coś z normalnego stoutu czuć dopiero na mocno palonym, leciutko czekoladowym finiszu ze sporą goryczką, acz sprawiającą wrażenie nie chmielowej, a takiej z mocnej kawy bardziej; i jeszcze nie koniec, parę ostatnich łyków po prostu paliło gardło, chociaż sam już nie wiem, czy pikanterią czy słonością - piwo nie jest jakieś rozkoszne na pewno, choć całkiem smaczne, natomiast tak pozytywnie zakręcone, że nie umiem nie wystawić mu bardzo wysokiej noty.
8/10

Tekstura
Jest trochę niedogazowane, choć prawdę mówiąc przy tym smaku ciężko zwrócić uwagę na teksturę.
3,5/5

7.0/10

Dawno nie popełniłem tak długiego opisu degustacji, co bardzo dużo mówi o tym piwie. Choć przeczytałem skład, jakoś nie zajarzyłem, że nie ma w nim słodu wędzonego, a zatem za wędzonkę miały odpowiadać śliwki - no i co tu dużo mówić, odpowiedziały twardo. Piekielnie ciekawe i oryginalne piwo, szkoda tylko, że przyjemność z picia nie dorównała oryginalności (trochę "za dużo wszystkiego" jednak), ale i tak jest bardzo dobre. Szkoda, że pewnie nigdy się nie dowiem, jak komponowałoby się z jakimś konkretnym mięsiwem, w każdym razie jak ktoś jeszcze uchował butelkę, to polecam zestawić z czymś takim.