Kiedy człowiek w krótkim okresie czasu ma okazję pić parę różnych piw z tak genialnego browaru jak Port Brewing, wpada w lekkie wyrzuty sumienia pomieszane z niepokojem, bo wie, że na to raczej nie zasłużył. Tak właśnie mam teraz - po Framboise de Amorosa i Track #8 czas na Red Poppy Ale, lekkiego (lekkiego, ale droższego od każdego piwa z tego browaru, jakie piłem) kwasa z ziarnami maku i wiśniami. Bazą do tego piwa jest Dawn Patrol Dark, mild z Port Brewing. Po pierwszej fermentacji miesza się go w beczce dębowej i wiśniami z innym piwem z PB, Amigo Lager. W rezultacie ma być coś przypominającego flamandzkie red ale. Co zabawne, te dwa piwa mają na RB oceny zupełnie bez szału, a w ten sposób potraktowane jako Red Poppy Ale zajmują dziesiąte miejsce w ogólnoświatowym rankingu sour red/brown. Oczekiwania mam doprawdy przepotężne, ciężko będzie im sprostać.
Piwo: Lost Abbey - Red Poppy Ale
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: flamandzkie czerwone ale
Alkohol: 5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 375 ml
Warka: brak danych
Cena: 90 zł (120 zł za 0,5 l)
Opakowanie
Pure genius, nawet jak na ten browar.
10/10
10/10
Genialna czerwień.
5/5
5/5
Piana
Prawie idealna.
4,5/5
4,5/5
Zapach
O boże, jaki cudowny flanders. Suszone owoce, wiśnie, maliny, mnóstwo ale to mnóstwo dębu, wyschnięte liście, jabłka, mnóstwo tanin, leciutka karmelowa słodowość i o dziwo dość wyraźna nuta maku. Genialny i genialnie intensywny.
9,5/10
9,5/10
Smak
Powtarza właściwie wszystkie nuty z zapachu, a dokłada rozsądnie wyważoną kwaśność, szlachetną taninową cierpkość i całkiem okazałą stronę słodową, podchodzącą właściwie pod czekoladę. Doskonały balans słodyczy, kwaśności i cierpkości. Niestety potworna pijalność - niestety, bo chciałoby się trochę dłużej podelektować tak znakomitym piwem za taką kupę kasy...
9/10
9/10
Tekstura
Bez zarzutu.
5/5
9.0/10
5/5
9.0/10
Uff, Rodenbach ciągle górą. To bardzo ważne, bo jest trzy razy tańszy i trzydzieści razy lepiej dostępny. Wciąż jest to jednak najmocniejsza wypowiedź w temacie flandersów (piwo jest właściwie totalnie flandersowe), z jaką się spotkałem, poza największymi piwami z Rodenbach. Port Brewing/Lost Abbey umacnia swoją pozycję mojego ulubionego amerykańskiego browaru. Wielkie, wielkie piwo.