I jeszcze jeden kontraktowiec. Wrężel jest już na rynku od jakiegoś czasu, na tyle długiego, że piwo, które mam przed sobą, ma już nieaktualną etykietę, a dokładniej od ponad roku. Jeśli wszystkie ich produkty są na ich stronie, to popełnili już dziewięć różnych piw. Jest niezła różnorodność jak na polskiego kontraktowca, poza pięcioma amerykańcami jest weizen, stout owsiany, marcowe i właśnie blond, którym mnie do siebie przyciągnęli.
Piwo: Belgian Blond Ale
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Wrężel)
Styl: belgijskie blond ale
Dodatki: skórka słodkiej pomarańczy
Alkohol: 7,3%
Ekstrakt: 16,5%
Objętość: 500 ml
Warka: do 17.12.2015 r.
Cena: 8,20 zł
Opakowanie
Jak wspominałem, Wrężel zmienił etykiety - nie bez powodu, sypały się na nich gromy za poprzednie. Ja tam bym gromu nie zrzucił, czcionka faktycznie jest fatalna, pewne elementy szablonu też, a nazwa piwa zlewa się z tłem, ale ten rysuneczek, jakkolwiek Beksiński to to nie jest, jest ciekawszy od beztreściowych nowych etykiet Wrężela. Na plus też czytelny, dokładny skład, podane IBU, szarpnęli się nawet na liczbowe określenie koloru piwa. Opis bardzo słaby, trochę w kierunku Doctora Brew.
7/10
7/10
Bardzo przyjemne, głębokie złoto leciutko wpadające w bursztyn, pełna klarowność, bardzo ładne.
4/5
Piana
Straszliwie mizerna: bardzo nieobfita, w dosłownie minutę redukuje się do marnych resztek i pierścienia, ten za to długo się utrzymuje chociaż.
1/5
Zapach
Niesubtelne połączenie estrów owocowych, chlebowego, wręcz mącznego jasnego słodu (najprzyjemniejszy element) oraz minimalnego charakteru belgijskich drożdży - bardziej przypomina mi koźlaka majowego niż blonda i to koźlaka niezbyt wysokich lotów; marnie.
4,5/10
Smak
Nie jest lepiej, a nawet dużo gorzej - zaczyna się jeszcze jako tako, mamy nawet przyjemne, bo bardzo pełne uderzenie przyjemniejszymi niż w zapachu owocami oraz słodowością, ale zaraz robi się tragiczne przez wysoki, ordynarny alkohol, który ogarnia całość aż do odległego finiszu, na którym powracają jakieś nuty słodkoowocowe - da się to pić, ale bez przyjemności, z lekką nieprzyjemnością.
3/10
Tekstura
Jedyny sensowny element, wysycenie jest tylko trochę za wysokie.
4/5
3.0/10
4/5
Piana
Straszliwie mizerna: bardzo nieobfita, w dosłownie minutę redukuje się do marnych resztek i pierścienia, ten za to długo się utrzymuje chociaż.
1/5
Zapach
Niesubtelne połączenie estrów owocowych, chlebowego, wręcz mącznego jasnego słodu (najprzyjemniejszy element) oraz minimalnego charakteru belgijskich drożdży - bardziej przypomina mi koźlaka majowego niż blonda i to koźlaka niezbyt wysokich lotów; marnie.
4,5/10
Smak
Nie jest lepiej, a nawet dużo gorzej - zaczyna się jeszcze jako tako, mamy nawet przyjemne, bo bardzo pełne uderzenie przyjemniejszymi niż w zapachu owocami oraz słodowością, ale zaraz robi się tragiczne przez wysoki, ordynarny alkohol, który ogarnia całość aż do odległego finiszu, na którym powracają jakieś nuty słodkoowocowe - da się to pić, ale bez przyjemności, z lekką nieprzyjemnością.
3/10
Tekstura
Jedyny sensowny element, wysycenie jest tylko trochę za wysokie.
4/5
3.0/10
Dramat. Może trochę przydługo je u siebie potrzymałem, ale w dobrych warunkach, a powinno być jeszcze ważne przez pół roku. A zresztą alkohol to raczej z czasem powinien się chować, a nie wyłazić, więc to chyba nie kwestia tego. Niestety piwo jest klasycznym dowodem na to, że Belgia to bardzo trudny obszar piwowarstwa, chyba najtrudniejszy. Połowa piwa ląduje w zlewie, a ja Wrężelowi co prawda nie mówię "nigdy więcej", bo nie chcę nikogo spławiać po jednej szansie, ale drugą szansę odkładam daleko w kalendarzu i w praktyce może nawet nigdy nie nadejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz