Tysiąc już dawno za mną, ale ta być może jeszcze ważniejsza recenzja, tysiąc pierwsza, właśnie przede mną. Czemu ważniejsza? Takie sentymenty - zdarzyło się bowiem, że bardzo ważną rolę w rozwoju mojego zainteresowania piwem na jego wczesnym etapie była książka "1001 piw, których warto spróbować" - pozycja niedopracowana, nie do końca logiczna w swoim układzie, ale mimo wszystko bardzo wartościowa nawet dziś, a w styczniu 2012 roku - zawracająca w głowie polskiemu miłośnikowi piwa ogromem prezentowanych dóbr.
Jak przy tysięcznej recenzji postanowiłem pójść maksymalnie w jakość, tak tutaj połączyłem spodziewaną ogromną jakość z pewnymi walorami sentymentalnymi. Nigdy bowiem nie zapomnę Terre 2010 z Baladin - piwa, które chyba jako pierwsze naprawdę urwało mi mózg swoimi walorami, sprawiło że odpłynąłem w rejony dotąd mi nieznane, jeśli chodzi o przyjemność z picia lub jedzenia. Xyauyù Barrel to według ratebeera najdoskonalsze piwo z tego browaru, szóste najlepsze barleywine świata i w końcu najlepsze włoskie piwo - rzecz też dla mnie nie bez znaczenia, bo Włochy to drugi najważniejszy kraj mojego życia. Wersja Barrel to Xyauyù leżakowane w beczce po rumie.
Miałem się w tym miejscu zdobyć na grubsze podsumowanie statystyczne tego tysiąca, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że lepiej poświęcić więcej czasu na planowanie przyszłości i będę się streszczał.
Jeśli chodzi o miejsce uwarzenia piwa, było mi dane recenzować trunki z dwudziestu dziewięciu krajów. Znaczną większość z nich stanowią kraje europejskie, ale co najmniej jednego reprezentanta dostały Afryka, Ameryka Północna i Środkowa, Australia i Azja, czyli wszystko poza Antarktydą i Ameryką Południową. Najwięcej naturalnie było Polski - od początku bloga udział polskich wyrobów w moim spożyciu oscylował w okolicach jednej trzeciej, skończyło się na 383 piwach na 1000. Na drugim miejscu Belgia (120) i zaraz dalej USA (108), później Szkocja (89), Anglia (72), Niemcy (68), Włochy (43), Czechy (21), Holandia (20), Norwegia (18) i Irlandia (12). Reszta to drobnica.
Patrząc z punktu widzenia "duchowego" pochodzenia piwa, wygląda to odrobinę inaczej, a główną zmianą jest duża ilość piw duńskich - przyczyną jest to, że dużo piłem Mikkellera, który w Danii raczej nie warzy. Z tego względu drugie miejsce po Polsce (391) zajmuje już USA (119), dalej Belgia (93), Szkocja (89), Niemcy (69), Anglia (65), Włochy (51), Dania właśnie (49), Holandia (22), Irlandia (13) i Szwecja (10). Do dwudziestu dziewięciu krajów z poprzedniego ujęcia trzeba tutaj dodać Brazylię (wyjazdowe kooperacje ze Szwedami), ale odjąć Mauritius (miałem okazję bowiem wypić warzonego na Mauritiusie Guinnessa, a więc piwo mauritiuskie tylko fizycznie).
Długo zastanawiałem się, czy mając do wyboru tylko jeden kraj, z którego mogę pić piwo, wybrałbym Belgię, czy Wielką Brytanię albo nawet samą Anglię. Po jakimś czasie zdecydowałem się, że Belgię, a następnie otworzyłem się na piwa z USA i również piwa z USA otworzyły się na mnie, tzn. zaczęły się częściej pojawiać w Polsce. Spowodowało to, że mimo swojej eurofilii musiałem Stanom pozwolić zdominować moje rankingi, szczególnie po przywiezieniu wielu świetnych butelek z podróży do Kalifornii. Najlepsze póki co piwo mojego życia to piwo amerykańskie, w top 4 tylko jedno amerykańskie nie jest - a przecież bardzo wielu gigantycznych piw zza oceanu jeszcze nie próbowałem, z klasyką europejską będąc zapoznanym dość dobrze.
Walka o tytuł mojego ulubionego stylu była zaciekła. Ostatecznie muszę go przyznać RISowi leżakowanemu w beczce po bourbonie, ale nie zmieniło się to, że nie ma stylu, którego w dobrej interpretacji bym nie uwielbiał. Kocham RISy, BW, quadruple, lambiki, portery bałtyckie, ale podniecam się również na myśl o dobrze uwarzonym hellesie, doppelbocku, szkockim ale, saisonie czy schwarzbierze.
Ulubiony browar? To się nie wykrystalizowało. Jestem pod ogromnym wrażeniem Cantillon, Firestone'a Walkera, AleSmitha, Szałpiwu, Baladin, Russian River, Lost Abbey, Alchemista, Rocheforta, Mikkellera, Buxton, 3 Fonteinen, Westvleteren, Schlenkerli, a także Bottle Logic, mimo że z powodu tylko jednego piwa. Może nie uważam za genialne, ale uwielbiam i jestem ogromnie wdzięczny Pincie, BrewDogowi, Kormoranowi, Chimay, AleBrowarowi i wielu innym. Szkoda wymieniać, zwłaszcza gdy kompleksowe ujęcie poszczególnych browarów będzie moim celem od dzisiaj. Zmieniam nieco koncepcję, potrzebuję świeżości. Pojedyncze recenzje staną się mocno uproszczone i będą raczej stanowić elementy w miarę szerokiego ujęcia poszczególnych browarów.
Zakończę jednak ten odcinek tej pięknej podróży w starym stylu.
Miałem się w tym miejscu zdobyć na grubsze podsumowanie statystyczne tego tysiąca, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że lepiej poświęcić więcej czasu na planowanie przyszłości i będę się streszczał.
Jeśli chodzi o miejsce uwarzenia piwa, było mi dane recenzować trunki z dwudziestu dziewięciu krajów. Znaczną większość z nich stanowią kraje europejskie, ale co najmniej jednego reprezentanta dostały Afryka, Ameryka Północna i Środkowa, Australia i Azja, czyli wszystko poza Antarktydą i Ameryką Południową. Najwięcej naturalnie było Polski - od początku bloga udział polskich wyrobów w moim spożyciu oscylował w okolicach jednej trzeciej, skończyło się na 383 piwach na 1000. Na drugim miejscu Belgia (120) i zaraz dalej USA (108), później Szkocja (89), Anglia (72), Niemcy (68), Włochy (43), Czechy (21), Holandia (20), Norwegia (18) i Irlandia (12). Reszta to drobnica.
Patrząc z punktu widzenia "duchowego" pochodzenia piwa, wygląda to odrobinę inaczej, a główną zmianą jest duża ilość piw duńskich - przyczyną jest to, że dużo piłem Mikkellera, który w Danii raczej nie warzy. Z tego względu drugie miejsce po Polsce (391) zajmuje już USA (119), dalej Belgia (93), Szkocja (89), Niemcy (69), Anglia (65), Włochy (51), Dania właśnie (49), Holandia (22), Irlandia (13) i Szwecja (10). Do dwudziestu dziewięciu krajów z poprzedniego ujęcia trzeba tutaj dodać Brazylię (wyjazdowe kooperacje ze Szwedami), ale odjąć Mauritius (miałem okazję bowiem wypić warzonego na Mauritiusie Guinnessa, a więc piwo mauritiuskie tylko fizycznie).
Długo zastanawiałem się, czy mając do wyboru tylko jeden kraj, z którego mogę pić piwo, wybrałbym Belgię, czy Wielką Brytanię albo nawet samą Anglię. Po jakimś czasie zdecydowałem się, że Belgię, a następnie otworzyłem się na piwa z USA i również piwa z USA otworzyły się na mnie, tzn. zaczęły się częściej pojawiać w Polsce. Spowodowało to, że mimo swojej eurofilii musiałem Stanom pozwolić zdominować moje rankingi, szczególnie po przywiezieniu wielu świetnych butelek z podróży do Kalifornii. Najlepsze póki co piwo mojego życia to piwo amerykańskie, w top 4 tylko jedno amerykańskie nie jest - a przecież bardzo wielu gigantycznych piw zza oceanu jeszcze nie próbowałem, z klasyką europejską będąc zapoznanym dość dobrze.
Walka o tytuł mojego ulubionego stylu była zaciekła. Ostatecznie muszę go przyznać RISowi leżakowanemu w beczce po bourbonie, ale nie zmieniło się to, że nie ma stylu, którego w dobrej interpretacji bym nie uwielbiał. Kocham RISy, BW, quadruple, lambiki, portery bałtyckie, ale podniecam się również na myśl o dobrze uwarzonym hellesie, doppelbocku, szkockim ale, saisonie czy schwarzbierze.
Ulubiony browar? To się nie wykrystalizowało. Jestem pod ogromnym wrażeniem Cantillon, Firestone'a Walkera, AleSmitha, Szałpiwu, Baladin, Russian River, Lost Abbey, Alchemista, Rocheforta, Mikkellera, Buxton, 3 Fonteinen, Westvleteren, Schlenkerli, a także Bottle Logic, mimo że z powodu tylko jednego piwa. Może nie uważam za genialne, ale uwielbiam i jestem ogromnie wdzięczny Pincie, BrewDogowi, Kormoranowi, Chimay, AleBrowarowi i wielu innym. Szkoda wymieniać, zwłaszcza gdy kompleksowe ujęcie poszczególnych browarów będzie moim celem od dzisiaj. Zmieniam nieco koncepcję, potrzebuję świeżości. Pojedyncze recenzje staną się mocno uproszczone i będą raczej stanowić elementy w miarę szerokiego ujęcia poszczególnych browarów.
Zakończę jednak ten odcinek tej pięknej podróży w starym stylu.
Piwo: Xyauyù Barrel 2010
Kraj: Włochy
Region: Piemont
Miasto: Piozzo
Browar: Birrificio Baladin
Styl: angielskie barleywine (Rum BA)
Alkohol: 14%
Ekstrakt: 36%
Objętość: 500 ml
Warka: rocznik 2010
Cena: brak danych
Opakowanie
Drugie najlepiej opakowane piwo, z jakim się spotkałem (drugie obok... Xyauyù Kentucky) - spektakularna skrzynka i olśniewająca butelka.
10/10
10/10
Typowe mętne Xyauyù. Różne odblaski brązu, miedzi i bursztynu w zależności od światła.
4/5
4/5
Piana
Brak.
0/5
0/5
Zapach
Olśniewający. Czekolada, melasa, cukier kandyzowany, suszone i kandyzowane owoce (daktyle, śliwki, rodzynki), szlachetny beczkowy alkohol, karmel, marcepan, jeszcze więcej czekolady. Dość istotnie różni się od innych piw z serii, jest jeszcze bardziej genialne - aromat perfekcyjny.
10/10
10/10
Smak
Nie jest aż tak dobry jak aromat - odrobinę mniej złożony - ale też fantastyczny. Jeszcze mocniej idzie w tę czekoladę, jeszcze mocniej w rum, karmel, melasę, tematy cukrowe generalnie. Obrywa się za to odrobinę tym przepięknym suszonym owocom z aromatu. Fascynujące - w ustach czuć raczej beczkę, na finiszu pojawia się subtelne, ale bardzo ewidentne ukłucie rumu. Bardzo słodkie, butelka zdecydowanie do podziału w przestrzeni albo w czasie, tym niemniej wyśmienite.
9,5/10
9,5/10
Tekstura
Totalnie bez gazu - standardowo trochę mi go tu jednak brakuje, bo wcale nie jest to piwo maksymalnie gęste.
4/5
9.5/10
4/5
9.5/10
Dobrze wybrałem. Jeszcze jedno genialne piwo z Baladin. Bardzo ciężko mi się było zdecydować, ale chyba jednak Fumè podeszło mi minimalnie bardziej. Minimalnie. Możliwe, że trochę już za stary rocznik, może świeższe nie miałoby tych leciutkich braków w intensywności smaku i byłoby idealne.
Dziękuję sobie i wszystkim czytelnikom (nawet tym, którzy tylko zerkali na zdjęcia i ocenę) za te 1001 piw. Było pięknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz