Podchodzę dość sceptycznie do nowych polskich browarów kontraktowych - takie mam wrażenie, że prym w tym segmencie wciąż wiodą najstarsze inicjatywy, a jak już daję szansę czemuś nowemu, to lepiej na tym wychodzę, jeśli jest to browar fizyczny. Trzech Kumpli nie mogłem sobie jednak odpuścić, bo zgarniają recenzje, jakich dawno nikt nie zgarniał. Z rozpędu postanowiłem się przyjrzeć od razu trzem różnym ich piwom. Browar Trzech Kumpli powstał już wcale nie tak niedawno, bo pod koniec 2014 roku, ale ja przynajmniej mam wrażenie, że naprawdę głośno zrobiło się o nim pod koniec 2015. Warzy w różnych browarach, ale najczęściej w Szczyrzyckim Browarze Cystersów Gryf. Szybki rzut oka na ofertę pozwala stwierdzić, że skupia się mocno na szkole amerykańskiej, ale są i przebłyski belgijskie (zwykle, choć nie zawsze zmieszane i tak z Ameryką). Chwali się, że dużą wagę przywiązuje do estetyki i faktycznie - etykiety są świetne, a i strona internetowa to absolutne mistrzostwo. Na początek Session IPA. Czyli co? No, czyli po prostu American IPA, tylko w miarę słabe i w miarę niegorzkie jak na styl (ale tylko w miarę i tylko jak na styl).
Województwo: małopolskie
Miasto: Szczyrzyc
Browar: Szczyrzycki Browar Cystersów Gryf (Trzech Kumpli)
Styl: amerykańskie India Pale Ale
Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: 14%
Objętość: 500 ml
Warka: do 14.06.2016 r.
Cena: brak danych
Opakowanie
No bardzo te etykiety ładne, bardzo, choć są jeszcze lepsze. Jest też bardzo sensowny opis piwa, podane IBU i dokładny skład (poza drożdżami).
9/10
9/10
Świetliste, jasne złoto - dzięki sporej mętności bardzo wyraziście się prezentuje, choć po dolaniu (nawet ostrożnemu) drugiej połowy mętność jest już przesadzona.
4/5
4/5
Piana
Śnieżnobiała, gęsta cudownie, pięknie oblepia szkło i utrzymuje się do końca - idealna.
5/5
5/5
Zapach
Wybitnie cytrusowa chmielowość; zdecydowanie rządzą grejpfruty, dalej limonki i pomarańcze, na trzecim planie lekko pikantny akcent żywiczny, a za tło robi nienachalna, biszkoptowa słodowość. Z chmielu może da się wycisnąć jeszcze trochę więcej, ale ten biszkoptowy podkład sprawia, że aromat zdaje się wyjątkowo dopracowany i wielowymiarowy. Z czasem jednak wdzierają się mała wadka, jakaś nadmierna kwaskowatość.
8/10
8/10
Smak
Session IPA w pełnym tego słowa znaczeniu - jest wyraziste, goryczka jest niemała, ale jednocześnie jest wyjątkowo delikatne, aż kremowe dzięki bardzo udanej bazie słodowej, tu już bardziej chlebowej niż biszkoptowej. Poza tym dalej cytrusy robią robotę. Goryczka jest nieziemsko szlachetna, ziołowo-cytrusowa, naprawdę wspaniała - gdyby jeszcze, mimo wszystko, była ciut wyższa, to byłoby genialnie. Nie jest to piwo rzucające na kolana tak od razu - co wynika trochę z koncepcji - ale piekielnie dopracowane. I ta lekkość - nie zdziwiłoby mnie, gdyby miało 4%. To aż niebezpieczne.
8,5/10
8,5/10
Tekstura
Trochę za niskie wysycenie, natomiast jak już mówiłem, jest niesamowicie gładkie.
4/5
7.5/10
No świetny początek. Nie było jakiegoś kosmosu, ale piwo jest uwarzone w niezbyt kosmicznej koncepcji, więc zapowiada się konkretny browar. Piwo oddaje ideę "session IPA" na tyle, na ile to możliwe przy co najmniej pozornej absurdalności tego pojęcia - można powiedzieć, że jeśli pomiędzy zwyczajnym AIPA a APA jest w ogóle jakakolwiek przestrzeń, to Piece of Cake się w niej mieści.
4/5
7.5/10
No świetny początek. Nie było jakiegoś kosmosu, ale piwo jest uwarzone w niezbyt kosmicznej koncepcji, więc zapowiada się konkretny browar. Piwo oddaje ideę "session IPA" na tyle, na ile to możliwe przy co najmniej pozornej absurdalności tego pojęcia - można powiedzieć, że jeśli pomiędzy zwyczajnym AIPA a APA jest w ogóle jakakolwiek przestrzeń, to Piece of Cake się w niej mieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz