czwartek, 28 kwietnia 2016

Kingpin (Zarzecze): Diggler

Do Kingpina podchodzę zawsze z ekscytacją, a już zwłaszcza jak robi piwo w swojej koncepcji tak bardzo pode mnie. Diggler, uwarzony w hołdzie kinu blaxploitation, to lekki porter z orzechami laskowymi. Nie tylko uwielbiam portery, ale często jarałem się w nich (choć bardziej w stoutach) nutami orzechowymi, choć powstałymi dzięki kombinacji słodów, a nie użyciu faktycznych orzechów. Spore oczekiwania.

Informacje ogólne:
Piwo: Diggler
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Kingpin)
Styl: robust porter
Dodatki: orzechy laskowe
Alkohol: 5,1%
Ekstrakt: 13,1%
Objętość: 500 ml
Warka: 1 (do 16.06.2016 r.)
Cena: 9,30 zł

Opakowanie
Jak zwykle u Kingpina, ciężko się przyczepić.
8,5/10


 
Barwa
Klasyczny porter - pozornie czarny, pod światłem mocne brązowe i trochę słabsze rubinowe prześwity. Bardzo ładny.
4,5/5
 
Piana
Świetna, obfita i gęsta, pięknie oblepia szkło, bardzo dobra trwałość.
4,5/5
 
Zapach
Karmel, i to nie za mocno przypalony, czekolada, biszkopt, wiśnie, nie za mocno palona kawa. Jestem w stanie przyznać obecność orzechów w bukiecie, ale bez uprzedzenia raczej bym o nich nie wspomniał. Zdecydowanie nie ma tu nic ze stoutu, bardzo porterowy aromat, jego problem to intensywność, która jest wprost słaba - szkoda, bo kompozycja bardzo ładna.
6,5/10
Smak
Trochę bardziej intensywna rozmowa, choć dalej nie ma szału w tej kwestii. Jest to bardzo wytrawny porter i śmiało można go nazwać robust porterem - nie dość że słód raczej nie dostarcza za mocnego podłoża słodyczy, to jeszcze goryczka jest całkiem spora jak na ten gatunek. Trochę karmelu, trochę kawy, orzechów nic a nic, fajna ziemistość na finiszu, bardzo, ale to bardzo duża pijalność. Poza pijalnością nie ma tu jednak absolutnie nic wybitnego, jest tylko dobre.
7/10

Tekstura
Idealne, stonowane na angielską modłę wysycenie ma duży udział w niesamowitej pijalności.
5/5

6.5/10

To najsłabsze piwo Kingpina, z jakim się póki co spotkałem. Zdziwiło mnie to, bo osoba, której gust bardzo cenię, nazwała je najlepszym. Piwo jest faktycznie genialne, jeśli chodzi o pijalność, ale w niczym innym. Kingpin też chyba nigdy jeszcze nie przesadził jakoś karygodnie ze swoimi dodatkami, ale zdarza mu się ich sypnąć ewidentnie za mało - to właśnie ten przypadek. Najwięcej orzechów wyczułem z pustej butelki. Ciężko mi nie wybaczyć tego trochę słabszego przypadku - póki co na dziesięć piw Kingpina ani jednej wpadki, a tylko dwa piwa, do których nie chciałoby mi się wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz