Dziś piwo uwarzone przez jednoosobowy browar kontraktowy Marcina Chmielarza, znanego w internetowym światku piwnym jako Mason. Inicjatywa, póki co, na bardzo małą skalę, a piwa warzone w wybitnie mało popularnym browarze Tarczyn, który produkuje jedynie piwo o dość jednoznacznej nazwie Rysy Mocne Eksportowe. Mocny kontrast z dzisiejszym trunkiem, które określone jest jako mocno chmielony, żytni, wędzony torfem stout. Brzmi super.
Piwo: McStout
Kraj: Polska
Województwo: mazowieckie
Miasto: Tarczyn
Browar: Tarczyn (Mason)
Styl: wędzony stout żytni
Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 12%
Objętość: 500 ml
Warka: do 05.03.2015
Cena: brak danych
Opakowanie
Etykieta, jaka jest, każdy widzi. A jakby nie widział, to powiem - no kiepska po prostu, w dodatku trochę krzywo naklejona i trochę podarta. Nadrabia za to zawartością merytoryczną kontry: pełny skład, rekomendacje kulinarne, napisana z humorem. Goły kapsel, o co ciężko się czepiać.
5/10
Barwa
Czarne, bardzo mocne światło ujawnia jakiś tam brąz u nasady szklanki - piękne.
5/5
Piana
Pozostawia wiele do życzenia co do obfitości, choć nie jest źle, gęstość niezła, ładnie oblepia szkło, ale utrzymuje się dość krótko.
2/5
Zapach
Dominują typowe, palone nuty porządnego stoutu, intensywne i przyjemne, a poza tym wszystkiego po trochu - troszkę amerykańskiego chmielu, troszkę wędzonki, trochę takiej bardzo przyjemnej, karmelowo-ciastkowej słodyczy - dość słodki aromat, co z czasem nieco się zmienia, bo torf zyskuje sobie coraz więcej przestrzeni; bardzo dobry, życzyłbym sobie większej intensywności.
8/10
Smak
W smaku zaczyna się zupełnie jak stout mleczny, naprawdę tak mocno, że zacząłem szukać w składzie laktozy; następnie mamy zupełny kontrast, mocną, chmielową, ziołową goryczkę, ta zaś łączy się z torfem; w pierwszych łykach po tym naporze słodyczy wchodzi dość wyraźna metaliczność, która jeszcze się potem trochę pałęta po finiszu, ale na szczęście z każdym łykiem spada, w końcu do zera; piwo bardzo złożone, wręcz nieprzewidywalne, nawet nieco dziwne; to zderzenie słodyczy (całkiem być może, że żyto maczało w niej palce) z twardą goryczką daje - co trochę zaskakuje - idealny niemal balans, który przekłada się na ogromną pijalność przy jednoczesnej niezwykłej jak na małą moc intensywności doznań - świetne piwo, nie jest może jakieś ekstremalnie wyśmienite, ale ta niezwykła złożoność czyni je wręcz magicznym.
8,5/10
Tekstura
Na wysycenie w ogóle nie zwróciłem uwagi, dopóki nie musiałem o teksturze czegoś napisać - jest idealna.
5/5
7.5/10
Bardzo, bardzo interesujący stout, zupełnie nietypowy i niezwykle barwny - na życie, chmielu i wędzonce się nie skończyło. Poszerza horyzonty, można powiedzieć, choć miało potencjał na coś wybitnego, aspekt wizualny też trochę zawiódł. Tak czy inaczej chętnie dam drugą szansę Masonowi.
Etykieta, jaka jest, każdy widzi. A jakby nie widział, to powiem - no kiepska po prostu, w dodatku trochę krzywo naklejona i trochę podarta. Nadrabia za to zawartością merytoryczną kontry: pełny skład, rekomendacje kulinarne, napisana z humorem. Goły kapsel, o co ciężko się czepiać.
5/10
Barwa
Czarne, bardzo mocne światło ujawnia jakiś tam brąz u nasady szklanki - piękne.
5/5
Piana
Pozostawia wiele do życzenia co do obfitości, choć nie jest źle, gęstość niezła, ładnie oblepia szkło, ale utrzymuje się dość krótko.
2/5
Zapach
Dominują typowe, palone nuty porządnego stoutu, intensywne i przyjemne, a poza tym wszystkiego po trochu - troszkę amerykańskiego chmielu, troszkę wędzonki, trochę takiej bardzo przyjemnej, karmelowo-ciastkowej słodyczy - dość słodki aromat, co z czasem nieco się zmienia, bo torf zyskuje sobie coraz więcej przestrzeni; bardzo dobry, życzyłbym sobie większej intensywności.
8/10
Smak
W smaku zaczyna się zupełnie jak stout mleczny, naprawdę tak mocno, że zacząłem szukać w składzie laktozy; następnie mamy zupełny kontrast, mocną, chmielową, ziołową goryczkę, ta zaś łączy się z torfem; w pierwszych łykach po tym naporze słodyczy wchodzi dość wyraźna metaliczność, która jeszcze się potem trochę pałęta po finiszu, ale na szczęście z każdym łykiem spada, w końcu do zera; piwo bardzo złożone, wręcz nieprzewidywalne, nawet nieco dziwne; to zderzenie słodyczy (całkiem być może, że żyto maczało w niej palce) z twardą goryczką daje - co trochę zaskakuje - idealny niemal balans, który przekłada się na ogromną pijalność przy jednoczesnej niezwykłej jak na małą moc intensywności doznań - świetne piwo, nie jest może jakieś ekstremalnie wyśmienite, ale ta niezwykła złożoność czyni je wręcz magicznym.
8,5/10
Tekstura
Na wysycenie w ogóle nie zwróciłem uwagi, dopóki nie musiałem o teksturze czegoś napisać - jest idealna.
5/5
7.5/10
Bardzo, bardzo interesujący stout, zupełnie nietypowy i niezwykle barwny - na życie, chmielu i wędzonce się nie skończyło. Poszerza horyzonty, można powiedzieć, choć miało potencjał na coś wybitnego, aspekt wizualny też trochę zawiódł. Tak czy inaczej chętnie dam drugą szansę Masonowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz