Pinta postanowiła powtórzyć - w moim odczuciu bardzo udany - epizod wspólnie uwarzonego piwa z walijskim vlogerem Simonem Martinem. Koncepcja bardzo podobna i podobnie dziwna - imperialna wersja lekkiego, brytyjskiego piwa, tym razem nie IRA, a bittera.
Piwo: Call Me Simon [2]
Kraj: Polska
Województwo: śląskie
Miasto: Zarzecze
Browar: Zarzecze (Pinta)
Styl: bitter imperialny
Alkohol: 8,1%
Ekstrakt: 19,1%
Objętość: 500 ml
Warka: do 11.12.2015 r.
Cena: 8,00 zł
Opakowanie
Podobna do zeszłorocznej etykieta, tym razem angielsko-walijska. Poza tym wysoki standard Pinty.
9,5/10
Bursztynowo-czerwonawa, dzięki zmętnieniu wyjątkowo ładna, wręcz intrygująca.
4,5/5
Piana
Obfita i gęsta, gorzej z trwałością, już po paru minutach są pierwsze dziury na tafli.
3/5
3/5
Zapach
Dużo wszystkiego - trochę skondensowanego, słodkiego, owocowego chmielu, trochę słodu a la przypieczona skórka od chleba, a również trochę nut ciężkich, wręcz winnych, przypominających angielskie barley wine. Zapach złożony i dostojny, poza tym po prostu przyjemny, może tylko trochę za ciężki, zbyt alkoholowy.
8/10
8/10
Smak
Odbicie zapachu - tu dominuje już zdecydowanie ta sfera winna, wręcz likierowa, przypominająca mi trochę... Martini, poza tym dalej wtrącenia chlebowej słodowości, a na finiszu mocne uderzenie chmielową, ziołową goryczką. Gdyby nie ten przegięty jak na moc alkohol, mogłoby być znakomite, ocierać się o genialne, bo jest złożone, intensywne i eleganckie i można się nim - tak jak ja - delektować przez ponad godzinę, a tak nazwę je tylko bardzo dobrym.
8/10
8/10
Tekstura
Nie pomaga w zwalczeniu jedynej wady, a właściwie ją trochę pogłębia - wysoka gęstość i wysokie wysycenie jeszcze trochę podnoszą ciężkość, acz tragedii nie ma.
2,5/5
7.0/10
Szkoda, że nie udało się lepiej zapanować nad tym alkoholem, bo poza tym to niesamowicie dostojne i złożone, no i po prostu pyszne, degustacyjne piwo. Takie trochę piwo dla cierpliwych osób. Po oszlifowaniu mógłby to być majstersztyk, ale pewnie Pinta nie poświęci mu za dużo czasu.
2,5/5
7.0/10
Szkoda, że nie udało się lepiej zapanować nad tym alkoholem, bo poza tym to niesamowicie dostojne i złożone, no i po prostu pyszne, degustacyjne piwo. Takie trochę piwo dla cierpliwych osób. Po oszlifowaniu mógłby to być majstersztyk, ale pewnie Pinta nie poświęci mu za dużo czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz