Sanctification nie rozwaliło mózgu, ale teraz powinno już być naprawdę grubo. Beatification to piąte najlepiej oceniane piwo browaru z obecnie produkowanych, ósme najlepsze wild/sour ale świata na ratebeerze. Zainspirowane lambikami, a zwłaszcza zaprzyjaźnionym z RR Cantillon, jest w stu procentach spontanicznie fermentowane. Podobnie jak w Cantillon, najpierw po uwarzeniu brzeczka spędza noc w płaskim, otwartym tanku, by przesiąknąć bakteriami i drożdżami fruwającymi w powietrzu w Russian River, a następnie trafia do beczek i tam fermentuje i leżakuje kilka miesięcy. Bardzo ciekawa sprawa - chyba pierwszy raz piję pełnoprawnego dzikusa (bez celowego zadania drożdży brettanomyces czy jakichkolwiek innych) spoza Belgii i w dodatku spoza Europy. Skoro spontany Mikkellera klasyfikowałem jako krieki i tak dalej, to Beatification muszę wrzucić do worka z niemieszanymi lambikami.
Informacje ogólne:
Piwo: Beatification
Informacje ogólne:
Piwo: Beatification
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: Santa Rosa
Browar: Russian River Brewing Company
Styl: lambik niemieszany
Alkohol: 6%
Ekstrakt: 12,5%
Objętość: 375 ml
Warka: zabutelkowana
Cena: brak danych
Opakowanie
Z tej samej serii co Sanctification, na etykiecie narzędzie którego nie potrafię nazwać. Trochę słabsze kolorystycznie.
8,5/10
Barwa
Jasnozłota, cytrynowa wręcz.
5/5
Piana
Niezła wpierw, ale szybko się redukuje do grubego pierścienia.
2,5/5
Zapach
Liryczny aromat siana, stajni, kwiatów, przepięknej ziemistości, trawy czy wręcz polnego zielska, rumianku (bardzo intensywny), tylko nieznacznie podszyty funkiem. Jednocześnie rustykalny i dystyngowany, przepiękny, w dodatku świetnie się rozwija z czasem.
10/10
Smak
Tu następuje pewna zmiana - jest bardzo kwaśne, w sposób przypominający sok z cytryny, bardziej zdecydowane, ale w dalszym ciągu piękna ziemistość, dalej się ten rumianek przebija, dalej sianko i kwiaty. Minimalnie mniej wysublimowany niż aromat, ale też wybitny.
9/10
Tekstura
Nie zwróciłem nawet uwagi, co znaczy że bez zarzutu.
5/5
9.0/10
Wspaniałe piwo, które nie musi się wstydzić nawet przed lambikami naprawdę dużego kalibru. Jest na pewno spokojniejsze niż większość z nich, mniej złożone niż te najlepsze, ale większość przebija. I udowadnia, że prawdziwie spontaniczne piwa warto robić nawet bardzo, bardzo daleko od doliny rzeki Zenne.
Opakowanie
Z tej samej serii co Sanctification, na etykiecie narzędzie którego nie potrafię nazwać. Trochę słabsze kolorystycznie.
8,5/10
Barwa
Jasnozłota, cytrynowa wręcz.
5/5
Piana
Niezła wpierw, ale szybko się redukuje do grubego pierścienia.
2,5/5
Zapach
Liryczny aromat siana, stajni, kwiatów, przepięknej ziemistości, trawy czy wręcz polnego zielska, rumianku (bardzo intensywny), tylko nieznacznie podszyty funkiem. Jednocześnie rustykalny i dystyngowany, przepiękny, w dodatku świetnie się rozwija z czasem.
10/10
Smak
Tu następuje pewna zmiana - jest bardzo kwaśne, w sposób przypominający sok z cytryny, bardziej zdecydowane, ale w dalszym ciągu piękna ziemistość, dalej się ten rumianek przebija, dalej sianko i kwiaty. Minimalnie mniej wysublimowany niż aromat, ale też wybitny.
9/10
Tekstura
Nie zwróciłem nawet uwagi, co znaczy że bez zarzutu.
5/5
9.0/10
Wspaniałe piwo, które nie musi się wstydzić nawet przed lambikami naprawdę dużego kalibru. Jest na pewno spokojniejsze niż większość z nich, mniej złożone niż te najlepsze, ale większość przebija. I udowadnia, że prawdziwie spontaniczne piwa warto robić nawet bardzo, bardzo daleko od doliny rzeki Zenne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz