Minęły prawie dwa lata od degustacji, a ja wciąż nie uznałem żadnego piwa za lepsze od Beer Geek Brunch Weasel. Ale szukam ciągle. Szukam między innymi wśród innych BGBW - wersja leżakowana w beczce po koniaku okazała się fantastyczna, ale jednak wyraźnie odstawała od oryginału, może lepiej spisze się whisky z Islay.
Kraj: Norwegia - uwarzone przez duński browar kontraktowy
Okręg: Rogaland
Miasto: Stavanger
Browar: Lervig Aktiebryggeri (Mikkeller)
Styl: kawowy stout imperialny (Islay whisky BA)
Dodatki: kawa
Alkohol: 10,9%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 330 ml
Warka: brak danych
Cena: 47,85 zł (72,50 zł za 0,5 l)Opakowanie
To samo co na pozostałych BGBW, tylko barwa tła ze złotej poszła w agresywną zieleń. O dziwo nie wygląda to gorzej.
8,5/10
Barwa
Nieprzejrzyście czarne.
5/5
Piana
Skromna jeśli chodzi o obfitość, dość szybko redukuje się do pierścienia, ale za to pierścień ten utrzymuje się bardzo długo, a i gęsta jest. W porównaniu z oryginałem to niebo a ziemia.
3,5/5
Zapach
Wyraźne nuty wędzone, ani chybi pochodne whisky. Trzon wciąż stanowi genialne połączenie ciemnego słodu z kawą. Na pierwszym planie właśnie ona, poza tym czekolada w wydaniach od gorzkiej do mlecznej, kakao, zboże, palenizna, ziemistość, torf, powiew jakiegoś destylatu; jest i jakiś akcent korzenny, żeby nie powiedzieć wprost - cynamonowy. Fantastyczny, choć są piękniejsze i bardziej intensywne. Ale nieznacznie.
9,5/10
Smak
Jeśli w zapachu można było mieć małą uwagę do intensywności, to tu już nie. Wszechogarnia. Wyraźnie różne od oryginału, kawa nie jest aż tak dominująca, choć dalej oczywiście bardzo mocno się udziela. Ważniejsze są chyba natomiast czyste nuty palonego słodu, wręcz spalonego. Whisky wprowadziła wyjątkowo wiele, torf nie żartuje, jest nie tylko dym, ale nawet ciut jodyny; nie żartuje też ewidentny powiew smaku słonego. Dłuugi finisz, lekko popiołowy (mało tego - cygaro!) i ziemisty. Całość jest potężna no i tyle, choć do absolutnego geniuszu - takiego jak w podstawce choćby - jeszcze mi tam czegoś brakuje.
9,5/10
Tekstura
Gęstość jest ge-nial-na, obłędnie przyjemna. Symboliczne wysycenie dopełnia.
5/5
To wciąż nie to co oryginał, ale trzecie genialne piwo z tej serii na trzy. Nieznacznie lepsze niż wersja koniakowa. Must have jak wszystkie trzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz