No to jeszcze jedna petarda z Lost Abbey, chyba już ostatnia przed dobiciem do tysiąca recenzji. Cuvee de Tomme, klasyfikowane jako flanders, zajmuje w tej kategorii piąte miejsce wszech czasów na RB. Bazą dla piwa jest znakomity quadrupel z rodzynkami Judgment Day, do którego dodawane są kwaśne wiśnie i dzikie drożdże; następnie część trafia do beczek z amerykańskiego dębu po bourbonie, a część do beczek z francuskiego dębu po winie, po roku wedle uznania piwowara tworzony jest z tego blend.
Piwo: Lost Abbey - Cuvee de Tomme
Kraj: Stany Zjednoczone
Stan: Kalifornia
Miasto: San Marcos
Browar: Port Brewing Company
Styl: imperialne oud bruin
Alkohol: 12,5%
Ekstrakt: nieznany
Objętość: 750 ml
Warka: brak danych
Cena: brak danych
Opakowanie
Jedno z najlepszych Lost Abbey, a to mówi więcej niż tysiąc ocen.
10/10
Ciemna czerwień przechodząca w jasny brąz, mocno mętne.
4,5/5
4,5/5
Piana
Bardzo słaba.
1,5/5
1,5/5
Zapach
Bardzo intensywny i wybitnie złożony. Mieszają się tu głównie dwa światy - oud bruin i beczka po bourbonie. Ten pierwszy to szlachetna octowość, wiśnie, czereśnie, maliny i suszone owoce, mokre liście, nuty przypalane i chlebowe, ten drugi to głównie waniliowa słodycz z lekką nutą migdałów. Beczka po winie raczej wtapia się w standardową paletę aromatów flandersa, z definicji już winnego. Znakomity.
9,5/10
9,5/10
Smak
Bardzo podobny do aromatu, aczkolwiek beczka po bourbonie trochę się wycofuje na rzecz flandersowej klasyki. Trochę mocniej też idzie tu w stronę dzikości. Jest daleki od intensywnego kwasu i octowości, kwaśność jest powściągnięta i połączona z wytrawną cierpkością trochę rodem z czerwonego wytrawnego wina. Znakomicie to gra z brązową słodowością spod znaku cukru kandyzowanego i karmelu. Jest to dość spokojne piwo, potężne, ale jego potęga objawia się w grze subtelności, coraz ciekawszej z każdym łykiem.
9/10
9/10
Tekstura
Mało gazu, trochę za mało.
3,5/5
8.5/10
Znakomity flanders, aczkolwiek jest to jakieś tam małe rozczarowanie jak na tak oceniane piwo z mojego być może ulubionego browaru. Nie aż tak głośne Red Poppy z Lost Abbey bardziej mnie zdobyło, choć do CdT mimo wygórowanej ceny mam nadzieję też kiedyś wrócić.
3,5/5
8.5/10
Znakomity flanders, aczkolwiek jest to jakieś tam małe rozczarowanie jak na tak oceniane piwo z mojego być może ulubionego browaru. Nie aż tak głośne Red Poppy z Lost Abbey bardziej mnie zdobyło, choć do CdT mimo wygórowanej ceny mam nadzieję też kiedyś wrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz