Imperial Coffee Stout / + ziarna kakao, ziarna wanilii, papryczki chili, płatki dębowe, sól morska / 10%
Jedno z ostatnich piw, które przywiozłem ponad rok temu z USA i jeszcze nie wypiłem, jest dziełem kalifornijskiego Almanaca, browaru specjalizującego się w kwasach leżakowanych w beczkach. To akurat jest stout imperialny nieleżakowany w beczkach, ale za to z ciekawymi dodatkami i uwarzony na cześć Barbary Coast, bardzo żywotnej w XIX i na początku XX wieku dzielnicy nabrzeżnej San Francisco. Podstawka bez kawy, tu wersja kawowa. A więc piwo z SF, uwarzone na cześć SF, kupione i przywiezione przez mnie z SF. Niech obudzi wspomnienia.
Nieprzejrzyście czarne, bardzo skromna piana. Bardzo przyjemny, pół-deserowy, pół-piwny aromat. Na pierwszy plan wysuwają się zdecydowanie ziarna kakao, które przechodzą gładko w deserową, dość gorzką czekoladę; nieco dalej jest kawa, wanilia i palone zboże. Właściwie przykładny zapach stoutu imperialnego ze słodkimi dodatkami i kawą. W smaku jest fajnie, chociaż odrobinę rozczarowuje - jest mniej intensywne, troszeńkę wręcz płaskie jak na 10%. Wciąż mamy tu fajną grę czekolady, kawy, wanilii i palonego ziarna, a finisz o dziwo jest długi, intensywny i złożony. Papryczki są użyte w powściągnięty sposób, nie czuć ich w smaku, a jedynie poprzez delikatne (ale wyraźne) pieczenie po przełknięciu. Nie tylko w smaku brakuje nieco gęstości, ale i w teksturze jest raczej mało ciała, choć na pewno bez jakiejś tam tragedii.
Bardzo dobre piwo, aczkolwiek jak na RISa trochę mało się wyróżniające. Na pewno mogłem wykorzystać miejsce w bagażu na coś ciekawszego, no ale dla samej pamiątkowej puszki z motywami z San Francisco było warto.
7.0/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz